|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
| |
Złota myśl Racjonalisty: "...powiem o kimś, że umie myśleć naukowo, kiedy potrafi myśli swe formułować jasno, wyrażać jasno, kiedy uznaje i wypowiada tylko te przekonania, które uzasadnić potrafi, kiedy i od siebie, i od drugich z nałogu już wymaga, żeby uzasadniali to, co głoszą, kiedy potrafi ocenić logiczną wartość rozumowań, które napotka, kiedy skutkiem tego nie pyta, kto mówi, ale pyta, co kto mówi i jak to uzasadnia,.. | |
| |
|
|
|
|
STOWARZYSZENIE » Oświadczenia i wystąpienia
Rola mitu w społeczeństwie obywatelskim [4] Autor tekstu: Czesław Janik
Jedynymi argumentami, z którymi występują w obronie swoich racji twórcy mitu polskiej transformacji, są epitety używane w stosunku do przeciwników: „towarzysz Szmaciak", „postkomuch", albo pytania o podobnym wydźwięku, zadawane najczęściej publiczne: „I co kolego, marzy ci się znowu komuna?" Ma to wytworzyć w umyśle każdego (słuchającego), domniemanie, że adresatowi epitetów marzą się czasy nie tyle PRL-u, ale poniekąd czasy
stalinowskie. Na pewno ma rację prof. M. Szyszkowska mówiąc, że IPN należy natychmiast zlikwidować. Szkoda, że pani profesor nie zostanie głową państwa, bowiem gdyby tak się stało, po IPN-ie zostałaby tylko mała brudna plama na kartach historii.
Kolejny mit zawiera przepis art. 7 Konstytucji RP z 1997 r., gdzie czytamy, że „Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa". Wydaje się mało prawdopodobne, że komukolwiek uda się znaleźć taki organ władzy; byłby on bowiem wyjątkiem, gdyby stosował się do przywołanego powyżej przepisu art. 7. W III Rzeczypospolitej tak jakoś się porobiło, że prezydent wygłasza homilie w kościołach, premier daje tony bursztynu człowiekowi Kościoła, marszałkom Sejmu i Senatu nie przeszkadza umieszczenie tylko symbolu jednego z wyznań w pomieszczeniach parlamentu polskiego, choć podobno wszystkie wyznania są, zgodnie z Konstytucją, równouprawnione; polskie szkoły publiczne rozpoczynają rok szkolny mszą katolicką itd., itp.
Jeżeli chodzi o mit, którym jest przekonanie o moralności Kościoła, rozprawiają się z nim, pozbawiając złudzeń, publikacje tygodników „Nie" oraz „Fakty i Mity", a także sporadyczne informacje zamieszczane w innych publikatorach; zdarza się to zwłaszcza wtedy, gdy nie da się już ukryć niewygodnych dla Kościoła faktów. Przykładowo, konsternację wywołuje fakt, że pedofile-księża mają wstęp na teren polskiej szkoły publicznej, że w ogóle mają wstęp na teren jakiejkolwiek szkoły. Niezrozumiałe i nie do przyjęcia jest, że nawet pod rządami ludzi o rodowodzie lewicowym nie można doczekać się w tego typu sprawach właściwej reakcji Ministerstwa Edukacji. Bezczynność MEN wspierana przez „strusią" politykę wymiaru sprawiedliwości stanowi w konsekwencji przyzwolenie dla zwyrodnialców; np. w woj. podkarpackim ksiądz, który niegdyś za molestowanie dzieci skazany został prawomocnym wyrokiem, nadal uczy religii w szkole. Inne przykłady świadczące o „moralności" ludzi Kościoła, znajdujemy w obszarze nazywanym „obrotem dobrami". Weźmy pod uwagę fakt, że państwo corocznie w różnej formie zasila Kościół miliardami złotych, które według założenia mają m.in. służyć działalności charytatywnej. Poza wpływami z kasy państwowej instytucje kościelne czerpią fundusze z różnego rodzaju zbiórek publicznych. W kontekście finansowania Kościoła przez państwo rodzi się następujące pytanie: czy jest w Polsce choćby jeden człowiek, który widział jakiekolwiek sprawozdanie z wydawania zgodnego z przeznaczeniem pieniędzy przekazanych przez państwo Kościołowi? Uprawniona w tym przypadku jest pewność, że takiego człowieka nie znajdziemy. Pomijając cechy uczciwości, rzetelności i przyzwoitości, konieczne w działalności finansowej jest poszanowanie prawa państwowego. Każda instytucja, organizacja (a więc także kościelna!), która otrzymała od państwa jakiekolwiek fundusze na działalność celową, w myśl przepisów prawa powinna złożyć corocznie sprawozdanie. Każda! W tym względzie prawo polskie nie przewiduje wyjątków. Ale okazuje się, że prawo polskie nie dotyczy Kościoła, bo zgodnie z konkordatem, Kościół jest niezależny i autonomiczny. I dlatego wielokrotnie Kościół dał wyraźnie do zrozumienia strukturom państwa, żeby trzymały się z daleka od pieniędzy, które znalazły się już w rękach Kościoła. W „obrót dobrami" wpisuje się słynna już sprawa bpa elbląskiego Śliwińskiego i ks. Halabardy. Pokrętne stanowisko w tej sprawie, podjęte w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej, prezentuje
Wyrok Sądu Najwyższego. Tekst orzeczenia SN powinien utwierdzić społeczeństwo w przekonaniu, że konkordat należy anulować najszybciej jak to będzie możliwe. Reasumując: ilość publikacji traktujących o postępowaniu nieetycznym ludzi Kościoła oraz ilość faktów tyczących tej materii, lecz nieznanych szerzej całemu społeczeństwu polskiemu, znanych natomiast społecznościom lokalnym, wskazuje na powagę problemu i wymaga szerszego opracowania tematu; aż prosi się, aby jakiś polski Deschner przystąpił do pracy nad „Kryminalną historią Kościoła polskiego
po 1989 r.".
Mit moralności prawicy. Można powiedzieć, że moralność prawicy, czyli świeckich ludzi Kościoła, aż za bardzo przypomina moralność Kalego. Ludzie ci uważają, że wszystko, co czynią jest dobre i moralne, zgodne z prawem boskim i z prawem pozytywnym. Jest zgodne ze zwyczajem i dobrym
obyczajem [ 29 ]. Uważają także, że wszystko, co czynią ludzie znajdujący się poza wpływem Kościoła katolickiego, a tym samym poza wpływem prawicy, jest złem. Ludzie ci są źli „z klucza", z samego faktu, że nie uginają kolan przed biskupami. Prawica artykułuje pytanie, w którym zawarta jest już odpowiedź: jaką moralnością kierują się w swoim postępowaniu, kiedy nie przyjmują prawdziwej moralności — moralności katolickiej? Dla każdego człowieka „moralność", której definicja jest dookreślona dodatkowym terminem (np. „katolicka", „więzienna", „szkolna", „socjalistyczna") przestaje być moralnością przez duże "M". Moralność istnieje niezależnie od dookreśleń. Również człowiek albo jest moralny, albo nie. Nie można być moralnym po katolicku i moralnym po niekatolicku.
Dla prawicy czynem moralnie uprawnionym było wyrzucenie poza nawias społeczeństwa milionów ludzi. Pozbawienie ich wszystkiego, często dorobku całego życia. Pozostawiono tym ludziom w zamian rozpacz i beznadzieję dlatego tylko, że według prawicy czynem moralnym jest „pompowanie" w Kościół miliardów złotych z kasy państwowej, a nie wykorzystanie tych miliardów dla rozwiązywania problemów związanych z ubóstwem, wykluczeniem, beznadzieją. Dzisiaj z jednej strony mamy w Polsce miliony bezrobotnych, bezdomnych, głodnych, pozbawionych szans na odbicie się od dna, a z drugiej strony w oczy kłują każdego — kolokwialnie mówiąc — „skóra, fura i komóra", należące do ludzi w koloratkach, osadzonych na prawie kościelnym na tysiącach hektarów, przejętych za przysłowiową złotówkę z „dobra wspólnego" — własności narodu, znajdującej się w gestii urzędów centralnych (np. Agencji Rynku Rolnego), czy z własności społeczności lokalnych. Nie do podważenia jest fakt, że każde żądanie księży, niezależnie od zajmowanego przez nich miejsca w hierarchii, jak i miejsca położenia włości kościelnej, od 1989 r. było i nadal jest realizowane przez usłużnych funkcjonariuszy państwa; proceder ten uprawiany jest nawet na najwyższych szczeblach władzy (premier, ministrowie itd.); wójt gminy mając przykład „z góry" zachowuje się identycznie, być może jedynie bardziej usłużnie. Powyżej wymienieni, spełniają zachcianki ludzi Kościoła katolickiego szybko, sprawnie, bez zmrużenia oka i z należnym, usłużnym skłonem, należnym „prawdziwej" władzy.
Ludzie spoza Kościoła katolickiego a moralność. Klasyczny przykład odnajdujemy w postaci prof. M. Szyszkowskiej. Dla katolików, z których nieliczni są odmiennego zdania, M. Szyszkowska to osoba, w której skumulowała się niemoralność. O jej
niemoralności zaświadcza jej postępowanie. A walczy ona o minimalne standardy praw człowieka dla ludzi o różnych orientacjach seksualnych, walczy o równość i równouprawnienie dla ludzi innych religii, innych wyznań, niewierzących, określanych przez moralnych katolików sekciarzami, kociarami, żydami, zboczeńcami. Dla katolików jest niemoralnym, kiedy dziennikarz w gazecie („Trybuna") użyje w stosunku do papieża określenia „wikary". Za takie określenia odpowiada się przed sądem państwowym i to w trybie natychmiastowym. Każdy Polak powinien mówić „Ojciec święty"! Nawet niekatolik. Niemoralnym jest zajmowanie się sztuką, która w jakiś sposób nawiązuje do chrześcijaństwa, ale nie uzyskała Nihil obstat, Imprimatur od Kościoła. Doświadczyła tego artystka Dorota Nieznalska. Musimy zdawać sobie sprawę, w jakim kraju żyjemy i kto rządzi w Polsce.
W kontekście tego, co powyżej, musimy pamiętać o drugiej stronie medalu, którym jest sposób określania osób, którzy odważyli się prezentować poglądy i postawy różne od prezentowanych przez kler katolicki. Najpierw człowiek Kościoła użył obraźliwego określenia „synowie i córki ruskich oficerów" w stosunku do tych, którzy nie zgadzali się z wprowadzeniem religii do szkół. Później słyszeliśmy o „ludziach o bezczelnych twarzach" w Sejmie, bo nie chcieli zgodzić się na ratyfikowanie konkordatu w formie narzuconej przez 12 katolików, członków kościelnej i rządowej
delegacji [ 30 ], którzy przygotowali konkordat. Katolicka moralność objawiła się w publicznym określeniu przez prymasa Glempa osób protestujących przeciwko jego poglądom „podwórkowymi kundelkami"; moralność tę zaprezentował także bp T. Pieronek proponując, aby potraktować kwasem solnym panią Jarugę-Nowacką. Klasykę moralności katolickiej odnajdujemy w płynącym codziennie obelżywym potoku słów z „Radia Maryja". Zdumiewa, że żadna władza Rzeczpospolitej Polskiej od 1989 r. nie chciała i nie chce tego zjawiska zauważyć. Prawicowa władza nie zauważała, bo jest to zgodne z jej myśleniem, zgodne ze wskazaniami wyżej wymienionych książąt Kościoła,
lewicowa zaś nie zauważała, ponieważ się
boi [ 31 ].
W świadomości społecznej żyje mit konkordatu, jako wspaniałego dokumentu, który (według min. K. Skubiszewskiego i abp J. Kowalczyka) jest wzorem dla innych nacji. Znalazło się państwo, którego przedstawiciele nie chcieli przyjąć konkordatu przygotowanego według polskiego wzoru. Państwem tym są Czechy. Projekt nieprzyjętego przez Czechów konkordatu opublikowało Stowarzyszenie
NEUTRUM [ 33 ]. Trzeba mieć świadomość, że ratyfikowany w 1998 r. konkordat postawił Kościół ponad prawem i poza prawem Rzeczypospolitej. Spowodował on, że prawo polskie musi posiłkować się partykularnym prawem Kościoła katolickiego (vide: Wyrok SN). Do kategorii nierzeczywistych powinien zaliczony być prawdziwy skądinąd fakt, że jedna z trzech najwyższych władz RP (ustawodawcza), nie może wykonywać czynności prawodawczych bez zgody Watykanu! W tym przypadku ubezwłasnowolnienia doznał Senat RP, kiedy próbował zająć się projektem ustawy o zniesieniu Funduszu Kościelnego
[ 34 ].
1 2 3 4 5 Dalej..
Przypisy: [ 29 ] O nieprawidłowościach w publicznej telewizji i skrzywieniu
prawicowym patrz: Dzieło Gawła, Fundacja na specjalnych warunkach,
„Trybuna" nr 244 z 18 października 2005 r. [ 30 ] Patrz: „Konkordat polski 1993. Wybór materiałów źródłowych z lat 1993-1996…", op. cit., s. 24. [ 31 ] A. Celiński, Jest dla nas miejsce, Trybuna", nr 254 z 29-30 października 2005 r. [ 33 ] Kwestię tę doskonale ilustrują opublikowane w Biuletynie „Neutrum"
dokumenty. Pierwszym jest „Projekt Konwencji (Konkordatu) między Stolicą Świętą i Rzeczpospolitą Polską" przekazany w październiku 1991 r. stronie rządowej
przez abp J. Kowalczyka" („Dodatek specjalny do Biuletynu Neutrum, nr 3(26) z lipca 2002 r.), drugi stanowi "Projekt Rządu RP Układu między Stolicą
Apostolską i Rzeczpospolitą Polską" z 12 marca 1993 r. („Dodatek
specjalny do Biuletynu Neutrum, nr 3(30) z lipca 2003 r.). Materiał porównawczy
dla ww. dokumentów stanowi "Umowa między Republiką Czeską a Stolicą
Apostolską o uregulowaniu stosunków wzajemnych", którą udostępniono
polskiemu czytelnikowi również na stronach Biuletynu „Neutrum" ("Dodatek
specjalny do Biuletynu Neutrum, nr 1(32) ze stycznia 2004 r.) [ 34 ] Szerzej o projekcie patrz: Fundusz Kościelny — za i przeciw. Relacja z konferencji w dniu 10 grudnia 2004 r., Warszawa 2005. « Oświadczenia i wystąpienia (Publikacja: 30-11-2005 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4491 |
|