|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Felietony i eseje Ironia romantyczna [1] Autor tekstu: Ewa Linow
Aby
zająć się problemem ironii w dziełach J. Słowackiego i C.K. Norwida,
trzeba by na początku sięgnąć do etymologii samego terminu.
W Etosie ironii romantycznej — po polsku Maria Żmigrodzka tłumaczy, iż
abstrakcyjne pojęcie eironeia wywodzi się od słowa eiron, oznaczającego nie
nazbyt szacowną postać szczwanego, podstępnego kpiarza, a z czasem także typ
bohatera komediowego, udającego chytrze słabość lub naiwność dla zdobycia
przewagi nad otoczeniem. Podobno to Arystoteles jako pierwszy zastosował określenie
eiron do Sokratesa. Sztuka ironiczna jest szalenie trudną, jako
że wszystko jest w niej „boskim żartem", ale jednocześnie najwyższą
powagą". Przyglądając się różnym odmianom ironii sokratycznej,
retorycznej, tragicznej czy wreszcie właśnie — romantycznej — zauważamy, że to
co wspólne dla każdego jej rodzaju to fakt, iż — jak ujmuje to Włodzimierz
Szturc — „przekazuje coś zgoła innego niż daje się to do zrozumienia w literalnej warstwie utworu". Charakterystyczna dla ironii jest kategoria
udania, niepowagi, iluzji — kiedy znika ostrość sądu, ale również sztuka
pedagogii — ironia ma za cel nauczać.
Pojęcie ironii romantycznej wiąże się ściśle z osobą niemieckiego
filozofa Friedricha Schlegla, który pisząc o ironii przede wszystkim podkreśla
kreacjonistyczny aspekt dzieła literackiego oraz istnienie ironii jako postawy,
która obok szaleństwa jest absolutnie niezbędna dla odniesienia artystycznego
sukcesu. Według Schlegla podstawowymi funkcjami ironii romantycznej są:
spajanie nowoczesności i pierwotności, zespalanie „idei i faktu",
uczynienie z niej kategorii poetyckości oraz przekraczanie przez artystę jego własnej
kondycji. Metaforyczne „szybowanie" artysty ponad dziełem i czynnością
jego stwarzania czyni z niego twórcę — Boga. Artysta oscyluje pomiędzy tym i tamtym światem, „osadza kosmos natury w kosmosie wyobraźni". Ironista może
być postrzegany w pewnym stopniu jako idealista. Theodor Lipps twierdzi bowiem,
że ironia jest „syntezą postaw skrajnych — cechuje ją pozorna akceptacja i wiara w ostateczna realizację ideału". Nawet w swych oczywistych i konwencjonalnie uznawanych postaciach, mieści w sobie rozległą różnorodność
form. Ironia romantyczna według A. Sandauera jest skierowana do wewnątrz, jest
właśnie autoironią. „Sokrates podkreślał swą niższość, choć właściwie
był wyższy
od przeciwnika". Tutaj (w ironii romantycznej) jeden i ten sam człowiek
jest równocześnie i niższy, i wyższy od samego siebie. Dla ironii
romantycznej jako elementu psychologicznego szczególnie ważne są takie cechy
jak: wyższość i celowość, zaś dla ironii
jako elementu wyrazowego głównym wyznacznikiem jest sprzeczność. Problem ten
podejmuje m. in. Stefan Kawyn w Studiach i szkicach. Bo to właśnie sprzeczność, antynomię ma uchwycić
ironia, a autor w ten
sposób dokonuje próby zapisu paradoksów bytu.
Z niezwykle kompletnym i szalenie ciekawym studium o ironii romantycznej
spotykamy się w pracy W. Szturca zatytułowanej właśnie Ironia romantyczna. Autor z pewnym wahaniem
ośmiela się dokonać próby definicji romantycznej ironii. Postrzega ją
niejako w trzech aspektach: jako sposób tworzenia, jako postawę twórcy oraz
wyraz filozofii twórczości. Szturc postrzegając ironię jako sposób
tworzenia zwraca uwagę, iż wykorzystuje ona
„dialektykę przeciwieństw lub formę paradoksu użytą dla przybliżenia
lub określenia zasadniczej sprzeczności bytu rozdzielonego na idealne i realne". Autor ironiczny zachowuje programowy dystans w stosunku do kreacji
dzieła, plącze wątki i postaci w celu obnażenia powikłań świata.
Wykorzystuje niepowagę i komizm w celu deziluzji świata przedstawionego.
Ironia romantyczna jako sposób tworzenia przybiera często według Szturca
postać „pisania o pisaniu", a z godnie z zasadą „permanentnej parabazy"
czyli wychylania się autora z dzieła, oznacza pozbawienie tego dzieła
suwerenności. Autor podkreśla, iż ironia romantyczna może też być rozumiana
jako postawa filozoficzna romantycznego twórcy. Podejmuje on grę ze światem i obyczajem epoki za pośrednictwem dzieła. Wtedy dzieło jawi się jako pretekst
lub pozbawiona autoironii kreacja. Trzeci sposób postrzegania ironii
romantycznej przez Szturca sprowadza się do filozofii twórczości. „Posługiwanie
się ironią stanowi swego rodzaju wykład z ontologii — dwudzielność bytu
stanowi podstawę tworzenia bytów literackich. Ponieważ one zawsze muszą
odbijać się w wielkim planie całości, przeto ironia staje się dla dzieła
swoistą transcendentną ideą"
Cyprian Kamil Norwid
Problemy
klasyfikacyjno-interpretacyjne ironii Norwida
Niewątpliwie ironia Norwida jest jedną z trudności w dostępie do jego
poezji. „Ironia jest naprawdę u Norwida 'bytu cieniem'. Nie zrozumie, kto
nie ma dla niej zmysłu" — pisze Wacław Borowy w O Norwidzie. Trafnie
rozwinie ten problem Jan Błoński („Norwid wśród prawnuków") twierdząc,
iż nawet znawcom zdarzało się nie rozpoznawać, kiedy Norwid mówił od
siebie, kiedy zaś szyderczo czy ironicznie „przytaczał" opinie duchowych
przeciwników albo własne, lecz pokonane wzruszenia czy przekonania. Ironia
poety zdaje się nawet przysparzać wiele problemów klasyfikacyjnych, bo choć w założeniu jest ironią romantyczną, to nie realizuje w pełni chociażby
Schleglowskich postulatów. Michał Głowiński w ironii pisze: „Ironia
Norwida nie mieści się w tych kanonach, które wypracowali teoretycy i praktycy ironii romantycznej, aczkolwiek bez niej w tej konkretnej postaci
prawdopodobnie nie byłaby możliwa". Allemann podkreśla pewną ironiczną
niedoskonałość, niepełność
czy nawet ułomność kojarząc ideał ironiczny z konkretną postawą
autora: „Idealny tekst ironiczny to taki, w którym ironia może być
domniemana
przy całkowitym braku wszelkiego sygnału". Norwid zaś swą ironię
często sygnalizuje, odsłania, wychyla się spoza niej. Toteż wobec piętrzących
się wątpliwości nasuwa się pytanie o to, po co poeta posłużył się ironią
jako środkiem w swojej poezji? Odpowiedź, paradoksalnie, jest nadzwyczaj
prosta. Wszystkie środki poetyckie Norwida można rozpatrywać jako formy
dochodzenia do prawdy. Według Błońskiego, wśród nich trzy zwłaszcza są ważne:
przemilczenie, „przewartościowanie" i właśnie ironia. A złożona prawda
nie zawsze może być wypowiedziana w sposób prosty. Stąd „tyle wyrażeń o ekspresji pośredniej, wyrażeń jakby zawoalowanych" — jak nazywa
je Borowy. Trudności — nazwijmy je — klasyfikacyjno-interpretacyjne
pokazują zatem, że mamy tu do czynienia ze środkiem poetyckim dość karkołomnym,
ale niezwykle subtelnym i intrygującym. Jednak ironia u Norwida nie pojawia się
jako wyraz jedynie, ale i postawa, rodzaj światopoglądu, właściwość
istnienia.
Norwid
ironista
„Ironista,
aby zwyciężyć musi stać się taką samą ofiarą, jak tragiczny bohater".
To słowa Stefana Kołaczkowskiego, który nazywa ironię formą najwyższego
obiektywizmu — Norwid poprzestaje na stwierdzeniu, nie wyciąga wniosków. Poeta
sam dla siebie zdawał się być przedmiotem ironii. Sam się bowiem widział
jako ofiara wieku, „ponadkompletowy aktor" i myśliciel niezrozumiany. Niewątpliwie
dla Norwida ironia była także obroną przed salonowym konwenansem, sposobem
zdobycia niezależności czy — jak pisze Piotr Łaguna — „wyrazem pogardy dla
prostaków, co mają "tak — za tak, nie -
za nie, bez światłocienia". Opierała się o doświadczenia sprzeczności dążeń
jednostki i obiektywnej sytuacji historycznej. Działanie ludzkie wpisane w kontekst historii, zderzone i poddane niszczącej sile jej żywiołu,
określić można jako działanie tragiczne. Ironia Norwida dotyczyła bohatera,
który rozminął się z losem, zjawił się bowiem względem epoki za wcześnie bądź za późno.
„Współczesność albowiem jest dwojaka" — mówił poeta. Jak tłumaczy to
dalej Łaguna — jedna współczesność to moment historyczny, w jakim działa
jednostka. Druga to epoka rzeczywiście przez tę jednostkę reprezentowana. Sądzę,
iż każde takie rozminięcie się z epoką — zapewne bolesne w skutkach -
wymusza — i tak było w przypadku Norwida — przyjęcie jakiejś postawy, pozycji
obronnej, która umożliwiłaby trwanie czy wręcz — przetrwanie tego „ponadkompletowego
aktora" w epoce, w której przyszło mu żyć. Norwid wybrał ironię — postawę
efektywną, ale i efektowną, o czym świadczy jego poezja. Możemy zatem śmiało
nazwać Norwida ironistą.
Gizela Reicher-Thonowa definiuje ironistę jako: „człowieka o poczuciu
wyższości swej nad światem (...); ironista to człowiek dumny, posiadający
poczucie wartości swej nawet wtedy, gdy ironizuje siebie, to człowiek o wielkim bogactwie wewnętrznym, umysłowość złożona, dostrzegająca bystro
wszelkie sprzeczności życia. Ironista to człowiek rozdwojony, rozdarty,
cierpiący. Ironista to pesymista, który nie tylko zdaje sobie sprawę z tragizmu własnego położenia czy położenia społeczeństwa, czy z tragiczności losu ludzkiego, ale to człowiek, co cierpi pod tym
rozdwojeniem, co ironizuje,
by utopić w ironii własny ból. Ale to zarazem człowiek
szlachetny, który pragnie przeobrazić siebie i drugich, który dzięki ironii
dąży do osiągnięcia ideałów, jakie wypiastował w swej duszy".
Ironiczna
lektura
Odcienie ironii są niezliczone. Jak wyjaśnia Borowy: „od uśmiechniętej
serdeczności, przez mądrą pobłażliwość, bezradną świadomość, łagodzony
smutek, aż po bezmierną gorycz i wykrzywiony śmiech sarkazmu". Oczywiście
przejścia pomiędzy jednym a drugim odcieniem są niezwykle subtelne, często
nieuchwytne i niedostrzegalne. Niewątpliwie fundamentalnym jest aspekt
kreacjonistyczny ironii. To ona bowiem zrodziła w twórczości Norwida mnogość
bohaterów, którym poeta lubił ustępować głosu: „Od rozmaitych 'śpiewaków' i partnerów dialogowych do ucieleśnionych postaw, prawd czy jakości
psychicznych". Zawsze zaś dla poety priorytetem jest dochodzenia do
wniosku-prawdy, co odbywa się często nie przez starcie poglądów, ale przez
ironiczną prezentację myśli fałszywych czy ułomnych. Czym jest zatem
ironia? Stosowanie ironii przez Norwida można rozpatrywać jako chwyt
literacki, ale jak już wspominałam — zgodnie z opinią Błońskiego — może być
ona rozumiana także jako właściwość istnienia. Możliwe bowiem, że sens
rozróżnienia — stworzonego zresztą przez samego Norwida — między ironiami
czasu i działania zasadzał się na pewnym ciekawym zjawisku. Otóż, odkrycia
myślowe u Norwida szybko zostają przełożone na terminy literackie i nieraz też
odwrotnie. Możemy więc u poety mówić nie tylko o wyrazie, ale i postawie
ironicznej. Niemniej, czym jest ironia jako środek wyrazu? Trudno tu o precyzyjne wyjaśnienie. Pewien trop daje nam Szturc pisząc, iż:
„Sama ironia nic pozytywnego nie zawiera, nie może być przedmiotem namysłu
jako cel, lecz jest jakby daimonion, manią, ekstatycznym tańcem, który
rozwierca rzeczywistość,
aby wyzwolić ukrytego w niej ducha". Z bardziej konkretną próbą
nazwania spotykamy się czytając, iż ironia jest niejako spajającą substancją
między techne (technika) a ingenio (geniusz). Bo talentu niemało potrzeba choćby
po to, by wytrwale zmagać się z materią języka. Ironia przecież wyrasta
pomiędzy tekstem a odbiorcą, z nieprzystawalności słów i rzeczy. Bo chodzi o to, aby „Odpowiednie dać rzeczy — słowo!" — jak pisze Norwid w Ogólnikach.
Czyż nie podobnie brzmi wers Słowackiego z Beniowskiego, gdy wyraża
karkołomne pragnienie: „aby język giętki powiedział, co pomyśli głowa"?
To powszechne pragnienie poetów było również utrapieniem Norwida. Bowiem ani
zwykłemu człowiekowi, ani artyście nigdy nie udaje się spełnić swojego
zamierzenia całkowicie. Błoński porównuje artystę pisarza
do rzeźbiarza, dla którego istnieje ironia materiału mającego swój własny
upór, własne wymagania, nieulegające ideałowi. Poeta walczy ze słowem, zaś
ironia jest właśnie świadomością oporu, ciążenia, przeszłości.
Odczuciem nieużyteczności, marnotrawstwa istnienia: „Jakby wcielonej ciągle
puls Ironii: / Słysząc, wiesz naprzód i wiesz ostatecznie, / Że z godzin żadna
siebie nie dogoni! / Że nie wydzwoni siebie, dzwoniąc wiecznie!". Ironia
romantyczna — w tym ironia Norwida — jest kojarzona przede wszystkim z metaforycznym „szybowaniem"
artysty ponad dziełem. Postrzeganiem go jako twórcy-Boga, który „przekracza
własną kondycję". Potrzebny do tego jest dystans. Toteż Przybylska zauważa,
że „dla ironii romantycznej charakterystyczne jest to,
że po wzniesieniu się na skrzydłach poetyckiej refleksji ponad
faktyczność, Ja stworzone w świecie językowym z dystansu obserwuje własny
tekst, ale także siebie jako autora". Norwid w subtelnej grze ironicznej
stawia czytelnikowi wyzwanie — zachęca do spojrzenia bardziej refleksyjnego i jakby przeniesienia się na wyższy poziom odbioru. Tylko wtedy przecież
komunikat ironiczny może być nawiązany. Ale to dopiero początek, preludium
do dalszej gry-dążenia. Właśnie dążenia — bo niemożliwe jest uzyskanie
odpowiedzi, a jednocześnie cytując Przybylską: „konieczne jest nieprzerwane
dążenie. Wszystko jawi się jako nieustający proces, ruch; jako ironia, której
nie można dokładnie uchwycić, zdefiniować, gdyż cały czas się wymyka".
Okazuje się więc, że ta pozornie prosta definicja np. Allemanna, gdzie ironia
jawi się jako dyskurs, „w którym istnieje różnica między tym, co
powiedziane, a tym, co naprawdę chce się powiedzieć" nie rozwiewa w żaden
sposób kłębiących się wątpliwości, zawieszeń, niedopowiedzeń, subtelności.
Ironia jako trop wymaga od czytelnika szczególnej czujności. W przeciwnym
razie może on łatwo paść jej ofiarą. Pozycja czytelnika to pozycja
obserwatora ironii, a zarazem uczestnika gry, bez którego żaden ironiczny utwór
nie może zaistnieć. Według Łaguny najważniejsze jest to, by czytelnik „w
subtelnej grze ironicznej potrafił (...) wychwycić całą ruchliwość
semantyczną zawartą w tkance zironizowanej wypowiedzi". A do tego potrzeba
pewnej refleksji i bystrości umysłu, która pozwoliłaby przenieść się na
wyższy poziom odbioru, podjąć grę, której reguły wyznacza poeta, być
zdeterminowanym w dążności do osiągnięcia celu (odczytania prawdy), a jednocześnie posiadać gorzką świadomość możliwej porażki. Ale to bez wątpienia
dopiero wobec czytelnika może utwór ironiczny zaistnieć w pełni, oczywiście
pod warunkiem, że nie zostanie niezrozumiany i odrzucony. Łaguna podkreśla rolę narratora, który w dziełach
Norwida jest jedynym pośrednikiem stojącym między światem przedstawionym a czytelnikiem, rozważa jego funkcję. Polemizuje — a może lepiej -
precyzuje myśl Ireny Sławińskiej twierdzącej, że ironia Norwida w prozie
epickiej wygrywana jest na bardzo cieniutkich strunach, jakby unosząc się nad
głową narratora, ponad jego intencją. Nazywa ową ironię — ironią zdarzeń.
Łaguna zauważa, że dotyczy ona jednak zdarzeń ukazanych w dziele literackim,
nie zaś postrzeganych w rzeczywistości. Tłumaczy: „Dostrzegając
obiektywizującą intencję, autorka nie pomija umowności tego chwytu. Narrator — choć zachowuje się jak teatralny sprawozdawca — nie przestaje być
jedynym pośrednikiem pomiędzy światem przedstawionym a odbiorcą, zdarzenia
nigdy nie tracą subiektywnej perspektywy, w jakiej dokonuje się ich
konfrontacja, z natury interpretująca wiązanie w określone układy wynikania i przeczenia sobie. Wrażenie immanentnej ironiczności rzeczy to rezultat zręcznego
zabiegu twórcy, efekt przerzucenia ciężaru interpretacji na samą materię
literacką czy lepiej: na żywioł
rzeczywistości wtłoczony w ramy literackiej konwencji".
1 2 3 Dalej..
« Felietony i eseje (Publikacja: 29-04-2006 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4739 |
|