|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Felietony i eseje Ironia romantyczna [2] Autor tekstu: Ewa Linow
"Bytu
cienie" w Vade-mecum
Precyzja. "Ziemia — jest krągła -
jest kulista! — pisze Norwid
w Ogólnikach, po czym dodaje: nieco…". Sytuacja liryczna może
wydawać się nieco dziwna, bo podmiot liryczny najpierw ośmieszając próby
idealnego opisu, potem pragnie jednak „odpowiednie dać rzeczy — słowo". To
nie reinterpretacja, to jedynie zdystansowanie się do własnej wypowiedzi. Wydźwięk
końcowego stwierdzenia jest wyraźnie ironiczny. Precyzja jest niemożliwa,
ironiczna dwuznaczność nieuchronna. Wszystko — jedynie próbą nazwania.
Historia. Przybylska przyglądając
się Ironii, pisze o szyderczym śmiechu historii. Na czym on polega? „A
co? w życiu było skrzydłami / Nieraz w dziejach jest ledwie piętą". W istocie, oczekiwania ludzi nie zawsze urzeczywistniają się jako
„zaprogramowany przez nich bieg dziejów; ich osiągnięcia zweryfikowane
przez czas, często nie znajdują miejsca w historii". Przyszłość -
„korektorka wieczna". To ona ostatecznie zadecyduje, sklasyfikuje, oceni.
Dwupoziomowość. Kolebka
pieśni to chyba jedno z najsubtelniejszych objaśnień ironii Norwida.
Traktuje o konieczności przeniesienia się na wyższy poziom, zajrzenia głębiej,
„czytania między wersami", gdyż tylko taka lektura prowadzi do odgadnięcia
przewrotności dzieła poety — odczytania paradoksów świata: „Umiej słowom
wrócić ich wygłos — pierwszy — / To jest całą wrażeń tajemnicą: /
Rym?… we wnętrzu leży, nie w końcach wierszy, Jak i gwiazdy nie tam są,
gdzie świecą!".
Autoironia. W Finis
postawa podmiotu lirycznego (autora) przechodzi różne fazy: od zdystansowanego
przyglądania się swemu dziełu poprzez przenikanie się świata realnego i poetyckiego, aż do ponownego dystansu i trzecioosobowej narracji. A wszystko po
to, aby złożyć końcowy podpis: „śmiertelnik!". Norwid kończy
autoironicznie i antyromantycznie. Widzi siebie jako jednego z wielu, zwykłego
człowieka, śmiertelnika. Artysty-Boga nie ma. W Krytyce (wyjętej z czasopismu) pisanej w liczbie mnogiej, w rzeczywistości poeta zwraca się sam do siebie, „wmawiając sobie
niejako, że mówi głosem
innych, prowadzi niecodzienny dialog — ze sobą". Ironistą i odbiorcą ironii jest ten sam podmiot, perspektywa zbiorowości jest
myląca. Ironiczna.
Ironia upersonifikowana
|
"O!
tak, o! tak, mój drogi… czas idzie… śmierć goni, A któż zapłacze po nas — kto? — prócz
Ironii.
Jedyna postać, którą wcale znałem żywą,
Pani wielka i zawsze w coś ubrana
krzywo,
Popioły ciche stopą lekką ruszająca, Z warkoczem rudym, twarzą czerwoną miesiąca.
Ta jedna!..." |
W Do Walentego Pomiana Z. — utworze o charakterze listu
poetyckiego — ironia pojawia się po raz ostatni. Jest upostaciowiona. I chociaż i tu ta upersonifikowana ironia jest ironiczna, to ona jedyna „zapłacze", będzie
pamiętać. Nuta refleksyjna niczemu nie przeszkadza, niczego nie przekreśla.
Wręcz przeciwnie — pokazuje złożoność ironii, jej dwuznaczność, tajemnicę.
Juliusz Słowacki
Geneza ironii Słowackiego
Theodor Lipps mówił, że „ironia jest syntezą postaw skrajnych, bo
cechuje ją pozorna akceptacja i wiara w ostateczną realizację ideału".
Pallante zaś trafnie wyrażał się o niej jako „uczuciowej córce bólu".
Myślę, że z taką właśnie idealistyczno-uczuciową ironią spotykamy się u Słowackiego. Ironia Słowackiego jest i społeczna i indywidualna, bo wyrasta w istocie ze sprzeczności pierwiastka egoistycznego i społecznego. Ironiczny
stosunek Słowackiego wobec świata nie przekreślał jednocześnie jego miłości
do niego. Z tego dystansu i z tego
uczucia wyrosły wielkie dzieła. Dzieła ironiczne. Zastanówmy się na jakim
podłożu mogła wykształcić się ironia poety, co jest jej przedmiotem, a co
celem. Następnie przyjrzymy się realizacji tej literackiej diagnozy — największym
dramatom poety. Z pomocą przychodzi nam lektura „Ironii Juliusza Słowackiego w świetle badań estetyczno-porównawczych" Gizeli Reicher-Thonowej — świetna
rozprawa na temat ironii, która była swoistym odzwierciedleniem indywidualności
poety.
Pytając o korzenie ironii, należy zacząć od cechy typowo
romantycznej, będącej zresztą nie tylko właściwą dla Słowackiego, a mianowicie „poczucia wyższości jaźni twórczej". Słowacki już jako
dziecko, a potem młodzieniec „ma słaby organizm", ale i jakoś dziwną
„gorączkową energię". W niej wzrasta z poczuciem
predestynacji do czegoś wielkiego, nieprzeciętnego, wyjątkowego. Ironia wypływa
również z rozbieżności między ideałem a rzeczywistością. Konfrontacja
czystej duszy ze skażonym grzechami światem jest bolesna, wymusza obranie
jakiejś w miarę komfortowej postawy, zdystansowania się wobec rzeczywistości.
Piekielne rozdarcie między myślą a czynem prowadza poetę w stan
permanentnego zawieszenia i towarzyszącej jemu bezradności i złości. I są jeszcze ci, którzy nie czytają, nie akceptują, nie
chwalą, wreszcie — nie rozumieją. Z tego braku akceptacji, a nieraz i jawnego
ataku wyrasta gniew, nienawiść, poczucie poniżenia. Przedmiotem ironii według
Thonowej jest przede wszystkim społeczeństwo i sam poeta. W stosunku do społeczeństwa
Słowacki: "przez ironię piętnuje jego bezwolę (Kordian, Lilla
Weneda), serwilizm (Kordian), brak zgody, istnienie stronnictw (Anhelli,
Beniowski), niemożliwość wykrzesania siły z siebie (Lilla Weneda),
buńczuczność przy braku skromnego bohaterstwa (Grób Agamemnona), pozę i pogoń za romantycznością (Fantazy), fałszywą religijność (Beniowski).
„Drugim
obiektem ironii staje się sam poeta boleśnie świadomy swoich ułomności -
bezwoli, bajronizmu, romantycznej pozy. Czemu zaś służy ironia jako środek,
jakim celom? Słowacki jest poniekąd mizantropem, ironiczna postawa pozwala mu
na ucieczkę od świata, zapewnia izolację, chroni przed zranieniem. Uwalnia się w też w ten sposób od nadmiaru uczucia, sentymentalizmu. W konsekwencji więc
może dojść do nowego stosunku wobec rzeczywistości, nauczyć się zmierzania
drogą ku pogodzeniu się ze światem "na nowo". Wiary w to, że idea ma
szansę zwyciężyć.
"Jeśli gryzę co — to sercem gryzę" — transformacje ironii
W liście do matki z 30.6.1835r. Słowacki pisze: „Trzeba ci
wiedzieć, Mamo, że mnie ludzie mają za żelazo bardzo zimne. Wszak pamiętasz,
Mamo, że jeszcze na Julka dziecko mówiono, że dumny; to wina mojej twarzy i Boga". Ten pesymizm zdaje się zrodzić ironię. Dzięki niej poeta wznosi się
ponad świat, a ona zarazem jest formułą, wiążącą jego jaźń ze
światem. Jednak ironia w dziełach Słowackiego będzie przejawiać się
bardzo rozmaicie. Przyjrzymy się ironicznym postaciom, scenom, sytuacjom,
fabule, a z nimi — kolejnym fazom nastroju ironicznego. Thonowa nazywa te
metamorfozy swoistym pochodem od wartości negatywnych, burzycielskich do wartości
twórczych. Od bezwzględnej wyższości artysty do narodowej koncepcji króla
Ducha.
Błazen jest zawsze postacią tragiczną. Wystarczy wspomnieć błaznów
Szekspira — sługę Leara czy choćby Falstaffa. Ich tragedia bowiem zasadza się
na rozbieżności między wysoką samoświadomością, poczuciem wyższości a brakiem jej uznania wśród otoczenia. Wszak to właśnie błazna domeną jest
widzieć i komentować paradoksy świata, lśnić ciętą ripostą i gorzkim
dowcipem. Błazen Nick w Marii Stuart obdarzony jest najsubtelniejszą
uczuciowością i najbystrzejszą inteligencją, a w sercu nosi gorycz, smutek i zawód. Niektórzy widzieli w Nicku porte-parole samego poety. Niemożność
pogodzenia się z okrucieństwami świata wykształca we wrażliwej duszy swoistą tarczę obronną, a mowę czyni sarkastyczną i przewrotną. Bolesna także
może być rozbieżność między ideałami a rzeczywistością. Szczęsny
w Horsztyńskim musi spokojnie patrzeć na negację wszystkich
znanych mu wartości. Powoli upada idealny obraz ojca, który używa swych wpływów
przeciw ojczyźnie. Miłość do siostry jest dla niego czymś więcej niż
tylko braterskim uczuciem, więc musi je stłumić. Toteż Szczęsny ciągle
ironizuje — tym zabija pustkę gnieżdżącą się w duszy, zagłusza smutek.
Ironia losu polega też na tym, że absolutnie dominującym u niego uczuciem
jest niemoc — niemożność zmienienia sytuacji. Jedyne, co może zrobić bohater
to usunąć się w cień, skryć za maską sarkazmu, pozostać biernym
obserwatorem. Semenko w Śnie srebrnym Salomei ironizuje Leona jadem i nienawiścią. Obdarzona ciętą ironią jest też Księżniczka i niewierzący w nic Leon. Jednakże, jak zauważa Thonowa, w Śnie srebrnym Salomei następuje
dość istotny przełom, a mianowicie — złamanie ironii, poddanie się przez bohatera (Leona)
skrusze, dążenie do katharsis.
Scena Przygotowania w Kordianie to scena ironiczna z absolutnie
szatańsko-satyrycznym nastrojem. Chłopicki, Lelewel, Krukowiecki — wszyscy
dygnitarze są napiętnowani, bo „Z rdzy się narodzi niemało / Wymuskanych
rycerzy-ospalców". Spoza tej szatańskiej sceny przedziera się
pesymistyczna refleksja Słowackiego — nie ma w Polsce ludzi zdolnych do czynu.
Znikąd też nie można się spodziewać pomocy, stanowisko papieża względem
Polski jest jednoznaczne. Jego prześmiewcza papuga „wypowiada w ironicznych
wykrzyknikach myśli Kordiana-Słowackiego, który nie może darować papieżowi
jego bulli". Scena Przygotowania nie może jednak równać się pod względem
subtelności z inną w tym dramacie. Sławne Strach i Imaginacja to
personifikacje, pod którymi Słowacki ironizuje samego siebie. „Są to dwie
potęgi z własnej duszy przeniesione na zewnątrz". Strach — rozigrane nerwy młodzieńca i imaginacja — wybujałe fantazje ścierają się ze sobą, a właściwie toczą
bój. Ceną jest wola. Od Kordiana oczekujemy wielkiego czynu — nigdy nie zostaje
on spełniony. Na tym zasadza się ironia. W Kordianie ironia w końcu
zostanie upersonifikowana. Doktor rozwiewając wszystkie marzenia Kordiana o czynie, jest jakby odzwierciedleniem autoironii, uosobieniem zimnego
rozsądku, wewnętrznej niemocy. „Doktor szydzi z religii, nauki, idei poświęcenia.
Neguje wszystkie wartości. Zabija w Kordianie wszystko, bo zabija wiarę" (Thonowa).
Ale bywa, że Słowacki i fabułę czyni ironiczną.
Fantazy i Idalia lubują się w romantycznych, wzniosłych tyradach.
Kochają wszystko, co poetyczne, upajają własnym cierpieniem. Dlatego i przed
śmiercią, by pozostać wzniosłym Fantazy każe złoto przetopić w jeden pierścień i dać go Dianie, opatrując jakże pretensjonalnym opisem : „Trup małżonek, /
Swej narzeczonej… i pannie Dyjannie / Wtoczyć go… Jeśli nie weźmie — w staw
rzucić!". Idalia to zaś ta: „Która by dała dziś… dziesięć lat życia /
Za jaką scenę głośną i tragiczną. / Jej trzeba rany… usta ma do picia /
trucizny". Toteż, gdy spotkają się w finale na cmentarzu, by dalej tkwić w romantycznej pozie, strzał Majora, który usuwa się ze świata cicho i ofiarnie, pozostawia gorzką ironię. On jedyny bowiem okazuje prostotę i wielkość. Cichy czyn wobec głośnych słów znaczy jeszcze więcej,
wybrzmiewa donioślej. Szkoda jedynie, że „ofiarą pada człowiek
najszlachetniejszy jak to często w życiu bywa". Słowacki ostrzem ironii w Fantazym godzi w pusta pozę, drwi z udanej poezji i zachwytu. Widocznie
dobrze już poznał życie i ludzi. Istotnie, tam, gdzie poeta jest tylko
fantastą, nie ma ironii. Pojawia się zawsze tam, gdzie tworzy koncepcje na
podstawie obserwacji rzeczywistości.
1 2 3 Dalej..
« Felietony i eseje (Publikacja: 29-04-2006 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4739 |
|