|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Sztuka » Filmy i filmoznawstwo
Dlaczego obejrzę "Kod Da Vinci" Autor tekstu: Ewa Kozak
Nie zamierzałam oglądać tego filmu. Z braku czasu i pieniędzy
do kina chodzę rzadko, staram się więc wybierać obrazy wybitne lub komedie (traktując te ostatnie jako odtrutkę na nienajweselszą rzeczywistość). Jak
wynika z reakcji krytyki i publiczności w Cannes, "Kod Da Vinci" arcydziełem
raczej nie jest, a już na pewno nie jest komedią. Nie pomogła podobno gwiazdorska obsada — w mediach i prasie mnożą się
opinie, że film jest słaby. Cóż, nie raz już się zdarzało, że talent
wielkich aktorów nie zdołał uratować marnego filmu. Tyle, że „Kodu Da
Vinci" ratować nie trzeba: już po kilku dniach od premiery bije rekordy
popularności. Sukces kasowy nigdy nie był jednak dla mnie miarą wartości
artystycznej filmu i tym razem też nie będę się sugerować liczbą widzów. Na temat tego filmu powiedziano już tyle złego, że nie sposób po prostu
wzruszyć ramionami. U nas w kraju krytykę „Kodu da Vinci" rozpoczęto
jeszcze przed jego światową premierą, a potem natężenie ataków rosło z każdym
dniem. Wypowiadali się hierarchowie KK, politycy, intelektualiści, wierni „z
ulicy". Zarzucono scenarzystom, że dopuścili się zniekształceń historii.
Na stronie internetowej Opus Dei czytamy: „Kto za tym stoi? Czy nie mamy do
czynienia ze spiskiem, który chce 'wyrzucić Chrystusa z historii'?".
Pojawiły się głosy (a nawet wnioski do Ministra Sprawiedliwości) domagające
się zakazu rozpowszechniania filmu w Polsce. Niedawno w programie „Kawa TVN"
redaktor Rymanowski pytał swych prominentnych gości (w tym dwóch Wicepremierów
RP), czy pójdą obejrzeć film. Wszyscy, z wyjątkiem posła Kalisza, potępili w czambuł "Kod Da Vinci" i w żadnym razie nie zamierzali go oglądać.
Szczególnie wzdragał się nad jego obrzydliwością poseł Niesiołowski. Poseł
Cymański bolał nad dramatem katolików, którzy nie mogą bronić swoich
szarganych wartości w taki sposób, jak robią to muzułmanie (ponieważ na tym
ogólnikowym stwierdzeniu program się zakończył, nie doszło do rozwinięcia
wątku dlaczego i czy aby na pewno nie mogą, skoro, jak się wydaje,
chcieliby). Nieprzekonywujące próby posła Kalisza potraktowania rzeczywistości
przedstawionej w filmie jako fikcji artystycznej spotkały się z gromką
reprymendą ze strony Wicepremiera i Ministra Edukacji Romana Giertycha: „a
gdyby ktoś tak Pana matkę?". Trudno zresztą było bronić prawa tego filmu
do obecności na ekranach wyłącznie z pozycji artystycznych. Czy miałabym więc obejrzeć ten film z przekory, na złość środowiskom
katolickim, szczególnie tym konserwatywnym, pielęgnującym w Polsce skansen
religijny? Odpowiedź jest negatywna: gest przekory byłby nieadekwatną reakcją
na sytuację, którą uważam za poważną i wymagającą poważnej
interpretacji. Otóż pójdę do kina z obywatelskiego obowiązku. Pójdę na film jak na
wybory, potraktuję zakupiony na „Kod Da Vinci" bilet jak kartę do głosowania
wrzuconą do urny. Powie ktoś, że zmarnuję swój głos, oddając go na
bezwartościową szmirę. Od razu wyjaśniam: nie bronię tego filmu, lecz
mojego prawa do wyboru jako podstawowej wartości demokratycznej. Nie godzę się
na to, żeby znów ktoś za mnie decydował, który film jest wartościowy, a który
nie; co jest dla mnie dobre, a co szkodliwe. Nie wiem, „kto za tym stoi" i czy mamy do czynienia ze spiskiem, który chce „wyrzucić Chrystusa z historii". Boję się raczej, że KK i wpływowe kręgi z nim związane, nawołując
do bojkotu filmu i inspirując polityków do wydania zakazu jego wyświetlania,
chcą zafundować krajom demokratycznym powrót cenzury jednoznacznie kojarzącej
się w tym przypadku z niesławnymi praktykami indeksu kościelnego. Podobno film rani uczucia religijne wiernych KK. Z Hotelu „Metropol" i bramek metra zdjęto reklamy „Kodu Da Vinci", żeby nie obrażać uczuć
religijnych pielgrzymów, którzy ściągnęli do stolicy z całej Polski w związku z wizytą papieską. W zamian, w metrze pojawiły się flagi Watykanu, co jest
dziwne, bo nie przypominam sobie, żeby wizyty głów innych państw były w ten
sposób honorowane w metrze, które ani nie jest budynkiem rządowym, ani nie leży
na trasie przejazdu Papieża. Przy okazji zrezygnowano z zawieszenia flag biało-czerwonych.
To mi daje do myślenia i coś przypomina: a to czerwoną, jedynie słuszną,
flagę kiedyś w jednych krajach, a to zieloną — dzisiaj w innych... Skoro tak, to chociaż wcale nie zamierzałam tego robić, pójdę do kina na
"Kod Da Vinci . Póki jeszcze jest taka możliwość. Wchodząc do kina i z niego wychodząc będę jednak bacznie
rozglądać się na boki w obawie przed atakiem, z którym wczoraj na jednej z głównych
ulic Warszawy spotkał się naczelny rabin Polski M. Schudrich. Usłyszał on
stare, dobrze znane hasło: „Polska dla Polaków". Dla napastnika Schudrich z definicji nie był Polakiem, bo miał na głowie kipę. Dla „prawdziwych
Polaków" Polakiem bowiem jest tylko katolik. Jak widać, sama obecność
nie-katolików może obrażać uczucia religijno-narodowe. I choć nie noszę
kipy, boję się, że sama moja obecność na filmie skazanym przez KK będzie
się kwalifikować do wykonania wyroku przez co gorliwsze dzieci Kościoła.
« Filmy i filmoznawstwo (Publikacja: 29-05-2006 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4807 |
|