|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Biblia » Nowy Testament » NT - spojrzenie krytyczne
Sekta Jezusa - spekulatywnie Autor tekstu: oprac. Mariusz Agnosiewicz
Rozdziałem tym spróbujemy rozwiać
przyjęty wizerunek Jezusa-mizogina. Wskażemy, że jego postępowanie względem
kobiet cechowała postawa zupełnie odmienna, w której mógłby on zostać przyrównany
do guru współczesnych sekt, którzy kobiety uczynili sobie zupełnie powolnymi
magnetyzując je swoją charyzmą przywódczą. Wiemy, że Jezus zapewne ascetą
nie był i było mu do tego daleko, w odróżnieniu od Jana Chrzciciela, który
miał swoją grupę uczniów, która hołdowała ascetyzmowi esseńskiemu. Sekta
Jezusa była w tym względzie przeciwnością sekty esseńskiej (Jezus z Nazaretu szedł tutaj za Jezusem synem Syracha, który odrzucał w swej mądrościowej
księdze ST praktyki ascetyczne — Syr 30,21n). Mówiono o nich: "Przyszedł
Jan, ani jedząc, ani pijąc, i powiadają: Czarta ma. Przyszedł Syn Człowieczy
jedząc i pijąc, i mówią: Oto człowiek obżerca i winożarłok" (Mt
11,18n, Wujek). Później co prawda przypisano Jezusowi życie w celibacie, którego nigdy nie propagował, a jedyną po temu podstawą było to,
że w ewangeliach nie było opisów obcowania cielesnego Jezusa z kobietą. Jest
to jednak marna podstawa, gdyż w czasach Jezusa, zwłaszcza wśród Żydów
posiadanie kobiety było czymś nie tylko zupełnie naturalnym, ale wręcz obowiązkowym i wprost trudno sobie wyobrazić rabbiego, który nie posiadałby żony. Zapewne
jego procelibatowe poglądy uznane zostałyby za tak niecodzienne, że musiałyby
zostać wyraźnie wspomniane przez ewangelistów. Podobnie ewangeliści nie
uznawali celibatu. Początki tej idei dał Paweł, choć
nie był to jeszcze nakaz celibatu. ***
Na początek przytoczmy przypowieść o dziesięciu pannach, wśród których pięć było roztropnych i pięć
nieroztropnych. Tą opowieścią Jezus chciał przekazać konieczność stałego
czuwania i gotowości nadejścia Królestwa Niebieskiego, jednak za obraz owej
konieczności, wziął sobie tło całkiem frywolne, nawet dla nas. Pięć
panien roztropnych, które czekały w gotowości na swego kochanka, dostąpiły
rozkoszy, które niewątpliwie mogą być przyrównane do rozkoszy Królestwa
Jezusowego. Czytamy w Ewangelii Mateusza: mamy oto dziesięć panien, które
oczekiwały jednej nocy na swego kochanka, "pięć z nich było głupich, a pięć mądrych. Ale pięć głupich wziąwszy lampy,
nie wzięły oleju ze sobą, a mądre wzięły oleju w naczynia swoje z lampami. A gdy oblubieniec omieszkawał, zdrzymały się wszytki i posnęły. A w północy
stało się wołanie: Oto oblubieniec idzie, wynidźcie przeciwko jemu! Tedy
wstały one wszytkie panny i ochędożyły lampy swoje. Lecz głupie rzekły mądrym:
Dajcie nam oleju waszego, boć lampy nasze gasną. Odpowiedziały mądre, mówiąc:
Być snadź nam i wam nie dostało, idźcie raczej do przedających a kupcie
sobie. A gdy szły kupować, przyszedł oblubieniec. A które były gotowe, weszły z nim na gody i zamknione są drzwi. A na ostatek przyszły i drugie panny, mówiąc:
Panie, Panie, otwórz nam! A on odpowiadając, rzekł: Zaprawdę mówię wam:
nie znam was" (Mt 25,2n, Wujek). Z piątką panien musiał
niezłe mieć gody, ale z drugiej strony — z dziesiątką to byłoby coś!
Grupa Jezusowa była czymś
na kształt dzisiejszych „destrukcyjnych" sekt, które pochłaniają
bez reszty swych członków nakazując im zerwanie więzów z rodziną i społeczeństwem,
którzy powolni są jedynie guru sekty. Jezus był takim guru. Przystępowały
do niego zamożne kobiety, które porzucały swoich mężów. W jego gronie było
wiele niewiast, które mu "usługiwały ze swego mienia" (Łk
8,3, por. też Mk 15,41, Mt 27,55). Jedną z nich była Joanna żona zarządcy
Heroda — Chuzy. Zastanówmy się jak odebralibyśmy dziś sytuację, w której
zamożna i szanująca się kobieta przystępuje do sekty, porzucając męża,
dzieci i rodzinę? W sytuacji Joanny "zapomina się
albo skwapliwie nie dostrzega, że wszystko to zakrawa na skandal — podług
chrześcijaństwa solidnych mieszczan, chrześcijaństwa państwowotwórczego.
Przywykliśmy do sytuacji, w której apostołowie porzucają żony i dzieci,
gdy wzywa ich Jezus. Ale zamężna kobieta? Gdyby historia Joanny nie znalazła
się w ewangelii i gdyby ta niewiasta, przeniesiona w naszą epokę, opuściła
męża i dzieci, żeby uczepić się jakiegoś guru, przywódcy jakiejś sekty,
to specjaliści od sekt w obu wielkich Kościołach chrześcijańskich mieliby
znowu dogodną okazję do potępienia aspołeczności nowych ruchów
religijnych, szkodzenia przez nie społeczeństwu oraz trwałości rodziny. Ale
tak jak się sprawa przedstawia, ci teologowie muszą bardzo lawirować, muszą
podawać owego ministra finansów Heroda, męża Joanny, za zmarłego, a ją samą
za wdowę. Pozostaje więc „godna szacunku wdowa, która nadmiar swoich sił
postawiła do dyspozycji Kościoła, a ponadto stała się po wsze czasy wzorem
chrześcijanki". W tak elegancki sposób usunięto z historii Joanny punkty
zapalne, ale ewangelia Łukasza mówi nie o „wdowie" po Chuzie, lecz o „żonie Chuzy". [ 1 ]
"Nie
może budzić żadnych wątpliwości fakt, gmina Jezusowa stanowiła — w przeciwieństwie do przestrzegającej surowych obyczajów, wrogo nastawionej do
kobiet wspólnoty z Qumran — swobodną „komunę miłosną",
przy czym miłość nie sprowadzała się tu bynajmniej tylko do agape, miłości
duchowej, z nikłym udziałem ściśle ograniczonej czułości, tej, którą
jako jedyną zakładają kościelni teologowie, ale obejmowała ponadto — bez żadnych
ograniczeń — element erotyczne-seksualny. Kochano rozmaite partnerki i partnerów,
nie przestrzegając reguł i norm monogamii. Moglibyśmy wręcz mówić o „miłosnym haremie w podróżach", o Jezusowym „haremie wędrownym".
Ale czyż Jezus nie bronił zdecydowanie pojedynczego małżeństwa i jego
nierozerwalności, i czy ta obrona nie pozostaje w sprzeczności z tym, co
przedstawiliśmy wcześniej? Istotnie, według ewangelii Jezus wypowiedział się
ostro przeciw cudzołóstwu (Mt 5, 27-28) i potępił rozwód. W ewangeliach
Marka i Łukasza bezwarunkowo (Mk 10, 2-12; Łk 16, 18), u Mateusza z jednym wyjątkiem — nierządu: „Kto oddala swoją żonę — chyba w wypadku nierządu — a bierze inną, popełnia cudzołóstwo" (Mt 19, 9). Wszystko jednak wskazuje
na to, że i w tej kwestii — podobnie jak w przypadku wspomnianych tu wcześniej
osób kontemplujących i praktycznie służących — Jezusowi roił się system
dwuklasowy: wyższa klasa ludzi żyjących i kochających swobodnie oraz klasa
niższa osób żonatych i zamężnych. Jeśli żonaci mężczyźni chcą pozostać w dawnym eonie, w dawnych stosunkach, i nie chcą pójść za nim, to niechże
utrzymują swoje małżeństwa i dochowują wierności swym żonom. W takim
przypadku niech stanie się niemożliwe nagłe odejście od żony. „Skoro
już nie chcecie — tak moglibyśmy wyrazić pogląd Mistrza i tak sformułować
jego fikcyjną przemowę do żonatych — naśladować mojego stylu życia,
swobodnego życia i swobodnej miłości, bez zobowiązań i bez trosk, skoro
chcecie mieć wyłącznie dla siebie jedną jedyną kobietę, to nie możecie
jej nagle odtrącić, bo stanowicie z nią nierozdzielnie jedno ciało."
Jezus
wciąż wysuwa na pierwsze miejsce tę elitarną pozycję, którą uzyskali zarówno
on, jak i jego zwolennicy. Niżej stoją ci, którymi Jezus nie zawsze pogardza,
czasem zdobywając się nawet na współczucie. Chodzi tu o ludzi nie potrafiących,
bądź jeszcze nie potrafiących, wydobyć się z dawnych stosunków. Przypomnijmy
sobie scenę z bogatym młodzieńcem. Jezus zaprasza go do pójścia za nim,
proponuje, by ten młodzieniec dołączył do wspólnoty wybranych: „Jeśli
chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz [...]. Potem przyjdź i chodź za Mną" (Mt 19, 21). Ale ów młody człowiek nie chciał,
„miał bowiem wiele posiadłości" (Mt 19, 22). Należy on zatem do
(wyższej) klasy tych, którzy muszą przynajmniej zachowywać przykazania (Mt
19, 17-20). Jezus mówi, że i tacy ludzie mogą, zostać zbawieni dzięki
niezasłużonej łasce Bożej (Mt 19, 26).
W
wyobrażeniach Jezusa dostrzegamy więc zawsze dwie klasy: na górze ludzie
oddający się kontemplacji, żyjący i kochający swobodnie, bez zobowiązań,
rezygnujący z bogactwa i majątku albo obojętni na nie; na dole ludzie
praktycznie służący, którzy swą pracę i pieniądze powinni poświęcać
dla dobra tych, co na górze. Natomiast osoby żonate i zamężne niechaj
dochowują sobie nawzajem wierności, bo przecież nie mają żadnego wyższego
celu — takiego jak oczekiwane przez miłosną komunę Jezusa królestwo
niebieskie: tylko po to, by tam się znaleźć, mieliby prawo poniechać życia
małżeńskiego. Pozostają jeszcze ludzie majętni, bogacze, którzy nie chcą
wnieść tego, co posiadają, do Jezusowej wspólnoty: szczególnie do nich właśnie
odnosi się straszliwe potępienie ze strony Mistrza. Podczas gdy nie osądza on
jeszcze bynajmniej tamtego bogatego młodzieńca, to inne osoby przywiązane do
swojego majątku Jezus krytykuje bardzo surowo — to też wskazuje na sprzeczności
jego charakteru i radykalne zmiany postawy.
Teologowie i prokościelni autorzy, którzy gotowi są na ustępstwa w obliczu
rozpowszechnienia się rozwodów, upraszczają sprawę, gdy zgodnie z duchem
epoki twierdzą, jakoby Jezus „nigdy nie mówił o małżeństwie za
wszelką cenę", i utrzymują, że wzywa on do „wierności i szczerości
pozwalających pogodzić się nawet z rozwodem". Prawda jest taka: w istocie Jezus stanowczo zakazał rozwodów. Ale właśnie tylko jednej klasie:
tym ludziom, którzy nie chcą żyć podług jego ideału życia oraz jego ideału
królestwa niebieskiego. Od klasy tych, co byli gotowi żyć podług owych ideałów,
zażądał czegoś jeszcze bardziej radykalnego, a mianowicie rozwodu,
wyrzeczenia się wszelkich więzów rodzinnych, małżeńskich, więzów krwi,
wszystkiego, do czego byli przyzwyczajeni, co dotąd było dla nich najdroższe,
najcenniejsze, najbardziej ukochane. „Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie
ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem" (Łk 14, 26). Formułując swoją
przesadnie surową etykę dla wyższej klasy ludzi, dla tych, co mieliby pójść
za nim, poświęciwszy wszystko, podkreśla on z całą stanowczością, że nie
pragnie pokoju w rodzinie ani pokoju społecznego. Przeciwnie: „Przyszedłem
rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął!
[...J Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz
rozłam" (Łk 12, 49; 51). Ów rozłam miałby nastąpić dlatego, że on
się pojawił, przez jego kazania i przez naśladowanie go: „Odtąd bowiem
pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu; troje stanie przeciw dwojgu;
ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka
przeciw matce; teściowa
przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej" (Łk 12, 52-53)" (H.
Mynarek, były profesor teologii katolickiej [ 2 ])
Jezus żonaty?
"Nie
możemy całkowicie wykluczyć, że Jezus, opuszczając Nazaret, odszedł nie
tylko od zawodu, ale i od żony i dzieci. To jest wprawdzie tylko domysł, ale
istnieje cały szereg naukowców, którzy badali środowisko żydowskie epoki
Jezusa i uznali za absolutnie wykluczone to, że nie był żonaty (Nie
można oczywiście powiedzieć z całą pewnością, że Jezus był żonaty. Ale
„byłoby to zaskakujące, gdyby się okazało, że nie miał żony"
(A. N. Wilson, op. cit., s. 22). „Rabin nieżonaty to postać mało
prawdopodobna" (Schalom Ben-Chorin, op. cit., s. 104). Z milczenia
ewangelii na temat: „Czy Jezus był żonaty czy nie?" nie możemy tak
po prostu wyciągnąć wniosku, że nie miał żony, bo nie znajdujemy w nich też
ani słowa o żonach apostołów, chociaż w większości byli to zapewne ludzie
żonaci. Jedynie pośrednio dowiadujemy się o istnieniu żony Piotra, bo
przecież Jezus uzdrawia jego teściową),
zanim rozpoczął niestabilne życie wędrowca. Trzymanie się w chrześcijaństwie
myśli o celibacie Jezusa przeszkadza często spojrzeć szerzej i bardziej
realistycznie na tamtą epokę. Wprawdzie i wówczas znany był swego rodzaju
celibat, co najmniej celibat ograniczony czasowo, praktykowany przez esseńczyków.
Ale Jezus wyraźnie dystansuje się w stosunku do nich i do Jana Chrzciciela, który
prawdopodobnie był właśnie esseńczykiem. Chrześcijańscy apologeci, tak
elokwentnie zabiegający o to, by nie kojarzono Jezusa i jego działalności z sektą qumrańską, doszukują się — nieoczekiwanie — paraleli z ową sektą, w odniesieniu do bezżeństwa. A przecież o wiele bardziej zgodne z żydowską
mentalnością jest to, co mówi Talmud: „Kto nie ma niewiasty, ten jest
pozbawiony radości, błogosławieństwa,
szczęścia,
Tory, muru (chroniącego przed żądzą), spokoju; mężczyzna bez niewiasty nie
jest człowiekiem." (...)
Nie
jest ponadto całkowicie wykluczone i to, że wesele w Kanie było w istocie
weselem Jezusa. Taki domysł rodzi pytanie, które chciałoby się postawić.
Dlaczego matka Jezusa zwraca się do niego, by zaradził brakowi wina? Dlaczego
zaleca sługom: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie" (J 2, 5)? W końcu nie goście, lecz pan młody musi dbać o to, by na weselu nie zabrakło
jedzenia i picia.
Bez
wątpienia Jezus chętnie widział siebie w roli pana młodego i z upodobaniem mówił w swoich przypowieściach o pannach młodych (Mk 2, 19; Mt 9, 15; Łk 5, 34
itd.; por. też wesele Baranka w Apokalipsie 22, 17: „A Duch i Oblubienica
mówią: ŤPrzyjdź!ť"). Nie musi to co prawda oznaczać, że był
żonaty, ale świadczy o tym, iż preferował takie wyobrażenia, nie mające
nic wspólnego z celibatem, bezżeństwem, niechęcią do seksu i ciała.
Wszystko, co wykryliśmy na temat jego stylu życia i miłości, pozwala nam sądzić,
że Jezus widział siebie jako oblubieńca każdej kobiety, którą akurat kochał.
Wręcz entuzjastycznie wypowiada się on o "byciu jednym ciałem" (Mt
19, 5). W przypowieści o pannach roztropnych i nierozsądnych (por. część I,
rozdz. 2) jego miłość weselna obejmuje nawet kilka oblubienic jednocześnie."
[ 3 ]
Przypisy: [ 1 ] Jezus i kobiety. Miłosne życie Nazarejczyka" — Hubertus Mynarek, Uraeus, Gdynia 1995 , s.62 [ 2 ] Mynarek, op.cit., s.76-79 [ 3 ] Mynarek, op.cit., s.134-136 « NT - spojrzenie krytyczne (Publikacja: 12-07-2002 Ostatnia zmiana: 24-05-2008)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1058 |
|