Kultura » Idee i ideologie
Gdy rozum śpi, budzą się demony [1] Autor tekstu: Marek Juliusz Kozłowski
Takie słowa umieścił
najwybitniejszy — obok El Greca i Diego de Velazqueza — malarz hiszpański
wszechczasów Francisco de Goya y Lucientes na jednej ze stworzonych przez
siebie rycin, składającej się na cykl mrocznych grafik przedstawiających
alegorie stanów ludzkiej świadomości. Goya, podczas długiego i nader
burzliwego życia, był świadkiem wielu wydarzeń rozgrywających się w Europie przełomu XVIII i XIX wieku. Za jego długiego życia toczono wojny,
zawierano pokoje, rodzili się i umierali królowie i cesarze, zmieniały się
ustroje, a wszystko to znajdowało odbicie nie tylko w biografii, ale i w twórczości
tego „ostatniego ze starych i pierwszego z młodych mistrzów".
Mimo bliskich związków z Kościołem
katolickim — był twórcą między innymi fresków w kościele San Antonio de la
Florida, a także znanych z Madrytu i katedry w Sewilli wizerunków świętych
(Józefa, Justyny i Rufiny) — nie uniknął zaskarżenia przed trybunałem
Inkwizycji. Życiowe doświadczenia sprawiły,
że był w stanie poprzez artystyczne uogólnienie wydobyć i ukazać za pomocą
metaforycznych obrazów ponadczasowe i uniwersalne cechy ludzkiej świadomości. Ukazał je materializując swe najokropniejsze wizje. Memento zawarte w słowach
mistrza pasuje do każdej epoki w historii ludzkości. Wydaje się jednak, że
szczególnie łatwo skojarzyć je z wydarzeniami mającymi miejsce w zwariowanym
wieku XX. Jakby genialny artysta antycypował fakty, że rządy decydujące o losach świata ogarnie paraliż lub głupota, a fanatyzm, czy to religijny czy
też świecki, osiągnie apogeum w aktach niespotykanego wandalizmu i barbarzyństwa.
Faktów takich w minionym wieku — wieku gigantycznych osiągnięć rozumu
ludzkiego, ale również najnikczemniejszych niepowodzeń wynikających z jego
braku — było nadzwyczaj dużo. Jedną z przyczyn takiego stanu
rzeczy jest ludzka pycha i megalomania. Dawka pokory i uświadomienie sobie, iż
nie jesteśmy w stanie posiąść całej wiedzy, że ktoś może wiedzieć tyle
samo co my, a może nawet więcej, chroni nas przed fanatyzmem. Pozwala przyznać
bodaj częściową rację nawet przeciwnikowi, a w stosunku do siebie dopuszcza
możliwość pomyłki. Ale kiedy rodzina, kościół,
państwo — owe szalupy ratunkowe człowieka — miotane są przez obłąkańcze
wiry wydarzeń, wtedy zaczynają pękać z trzaskiem systemy wartości, a człowiek
szukając swojej małej stabilizacji znajduje ukojenie w niejednokrotnie
najbardziej irracjonalnych ideologiach podawanych do wierzenia i zaakceptowania w formie gotowych recept na uszczęśliwienie ludzkości. W czasach gwałtownych zmian -
gdy rozpada się życie osobiste człowieka, gdy wniwecz obraca się
dotychczasowy porządek społeczny a na horyzoncie pojawia się fantastyczna
wizja nowego stylu życia — szukanie odpowiedzi na najbardziej ogólne z wszystkich pytań, bo dotyczące naszego aktualnego bytu i naszej przyszłości — to nie tylko kwestia ciekawości intelektualnej. To również konieczność
praktycznego rozwiązania zagadnień dotyczących zapewnienia realnego
zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych dla siebie i swoich bliskich. Przy
zagrożeniu bytu biologicznego bardzo trudno znaleźć czas na przemyślenia i miejsce na kompromisy. Wtedy też powstają warunki
sprzyjające uśpieniu rozumu i rezygnacji z racjonalnego myślenia. Tego rodzaju sytuacje kryzysowe są
akuszerkami ideologii mogących w sprzyjających warunkach spowodować
aktywizację masowych ruchów społecznych. Jeśli rozum przestanie sprawować
nad nimi kontrolę, mogą ulec wynaturzeniu i osiągnąć rezultaty zgoła
przeciwne założeniom. Przykładów dostarczają wydarzenia z nieodległej
przecież historii XX wieku, który był świadkiem nie tylko największych osiągnięć
ludzkości, ale i najkrwawszych zbrodni ludobójstwa, dokonywanych w imię — jak
się wydawało — szczytnych idei. Do ich uatrakcyjnienia i uzyskania masowego poparcia wykorzystywano wszelkie znane i dostępne mechanizmy
socjotechniczne i psychologiczne. W celach osiągnięcia jak
najbardziej świeckich efektów w postaci przekonania społeczności do przyjęcia
głoszonej ideologii i entuzjastycznego porwania mas ku jej realizacji często
wykorzystywano elementy religijne. Pomocne w tym były odniesienia do wiary,
zachowań magicznych, obrzędowości religijnej oraz symboliki, mającej swe
korzenie zarówno w wierzeniach religijnych jak i kultach pogańskich. A także
istniejących wewnątrz tych zjawisk przesądów i zabobonów. Zjawiska te, jako podobne do
religijnych, mających pozornie charakter religijny, kultowy, a w istocie nie będące
religiami, określane są mianem parareligii i pozostają nieco na uboczu naukowo-badawczych
zainteresowań zarówno religioznawstwa, jak i historii kultury czy historii
ideologii. Intelektualna zaduma skłania do
przyjrzenia się, jakie czynniki sprzyjały realizacji w XX wieku świeckich z założenia wielkich utopii ideologicznych, takich jak komunizm, nazizm, czy -
obejmujących swym zakresem oddziaływania węższe kręgi społeczeństwa -
zorganizowanych w różny sposób zwolenników astrologii, teozofii, spirytyzmu,
okultyzmu i tych części zjawisk parapsychologicznych, które stanowią jakby
namiastkę religii. Pozwoli to, być może, na przybliżenie zrozumienia,
dlaczego tysiące i miliony na pozór inteligentnych, odnoszących sukcesy ludzi
daje się wciągnąć i popiera niezliczone i nie zawsze racjonalne ruchy
ideologiczne. Przed XIX wieczną rewolucją
przemysłową nie było powodu pytać „kto wszystkim kieruje?" Czy to pod
panowaniem królów czy szamanów, dyktatorów, Boga Słońca czy świętych -
ludzie rzadko mieli wątpliwości co do tego, kto sprawuje nad nimi władzę.
Ubogi wieśniak, podnosząc wzrok, widział z pola pałac lub klasztor majaczący
wyniośle na horyzoncie. Nie potrzebował żadnego politologa ani uczonego w piśmie
publicysty, żeby rozszyfrować tajemnicę władzy. Wszyscy wiedzieli, kto nimi
rządzi. Czym wytłumaczyć fakt, że
rzesze „wyznawców" dobrowolnie poddają się totalnej władzy
jakiegoś despoty? Rozpad rodziny, zachwianie
rachitycznej gospodarki, paraliż systemu politycznego, ruina uznanych wartości,
pogłębiająca się nędza — spowodowane dramatycznymi wydarzeniami początku
XX wieku dały początek realizacji utopijnej idei państwa komunistycznego, która
przerodziła się w jeden z najokrutniejszych totalitaryzmów — stalinizm. Ogromnym paradoksem
jest fakt, że niektóre z gruntu ateistyczne, antykościelne ideologie
obrosły w obrzędowość parareligijną. Rosyjski historyk Dmitrij Wołkogonow
analizując zjawisko stalinizmu i jego popularność napisał w czasopiśmie „Litieraturnaja
Gazieta" nr 50 z 9.12.1987 r. „Stalin był traktowany przez miliony ludzi
nie jak człowiek z krwi i kości, lecz jako symbol socjalizmu, jego uosobienie.
Wszak wielokrotnie powtarzane kłamstwo może w końcu wydać się prawdą.
Deifikacja wodza nabierała szczególnego sensu, usprawiedliwiała w oczach
ludzi każde negatywne zjawisko kosztem "wrogów", a wszystkie osiągnięcia
przypisywała rozumowi i woli jednego tylko człowieka." I dalej: „W
rzeczywistości nic nie jest wieczne, poza — co najwyżej — przemianami. Ślepota
dogmatyczna jest groźna, potrafi bowiem przekształcić ideologię w religię.
Wszelkie przyjemności życia ziemskiego dogmatyzm przesuwa "na jutro", a jutro „na pojutrze". Wódz przekształcił swoją nietowarzyskość i skrytość w atrybuty kultu i niezwykłości". Znany intelektualista rosyjski
Czingiz Ajtmatow w sposób następujący starał się na łamach „Izwiestii" z 3 maja 1988 roku wyjaśnić istnienie swoistego „syndromu uległości"
charakteryzującego społeczności zdominowane: „Przypisywanie zwycięstwa
jednej tylko osobie, jak bóstwu, czynienie z niej pompatycznej, bezgrzesznej
postaci — tak jak przedstawiany jest Stalin w niektórych filmach — nie wydaje
się słuszne ani rozsądne, ani pedagogiczne. Mitologizacja postaci za jej życia,
granicząca z religijnym uwielbieniem (a tak właśnie było w czasie jego rządów)
świadczy o chorobliwości i o braku kultury społeczeństwa. Obecnie chcielibyśmy
wyleczyć się z owej choroby "patriarchalno-stanowiskowej adoracji".
Duchowe niewolnictwo
może być również dobrowolne, nawet upragnione, pożądane i zapalczywie bronione, będąc skutkiem patriarchalno- przypochlebnego kultu
jednostki, wprowadzonego środkami totalitarnymi. Jeśli ludzie przez długie
lata żyli w poniżeniu, nie będąc w stanie przeciwstawić się samowoli i okrucieństwu stosowanym przez kręgi rządowe, gotowi są wówczas zacząć
wielbić zło, znajdując w tym pewną wewnętrzną kompensatę za własną
bezsilność oraz pewną iluzoryczną spójność z ową nadludzką postacią -
okazywanie jej czci staje się normą ich życia." Kiedy w 1967 roku córka Stalina
poprosiła w Nowym Jorku o azyl, wzbudziła tą decyzją ogromną sensację i zainteresowanie mediów. W udzielanych wtedy wywiadach winą za panujący terror i wypaczenia prowadzące do wymordowania milionów ludzi, w tym swej matki,
obarczała współpracowników ojca i partię, usiłując jakby załagodzić
opinię, jaka towarzyszyła pamięci ojca. [ 1 ] Do chwili obecnej do świadomości większości
Rosjan nie może dotrzeć fakt, że w historii ludzkości mało kto dorównał
okrucieństwu Józefowi Dżugaszwili — Stalinowi. Na wniosek Nikity Chruszczowa, który
zaapelował o wymazanie postaci Stalina z kart historii, nazwisko tyrana zniknęło
na jakiś czas z podręczników, lecz nie z pamięci ludzkiej. Obecnie aż ponad 50% Rosjan
ocenia pozytywnie osiągnięcia Kraju Rad dokonane pod jego przywództwem. Fakt
ten stanowi dowód, jak głęboko kontrowersyjna była to postać. Pożywką, na której wyhodowała
się inna postać totalitaryzmu — nazizm, którego czołowym ideologiem był
Adolf Hitler (i dlatego nazizm określany jest zamiennie mianem hitleryzmu) również
były niezadowolenie z istniejącej rzeczywistości i poczucie niesprawiedliwości.
Również ta ideologia, posługiwała się symboliką i elementami religijnymi
celem przybliżenia założeń tak zwanemu przeciętnemu mieszkańcowi Niemiec. Wcielał ją w życie człowiek,
który próbował wywołać rewolucję, stał za kilkoma morderstwami i napadem
na bank i skazany był dwukrotnie na karę więzienia. Narodowi to nie przeszkadzało,
jak również nie przeszkadzało i to, że Hitler publicznie przyznawał, że
nie ma precyzyjnego programu politycznego: „Gdy pytają mnie jaki mam program
polityczny, mogę im tylko powiedzieć, że po takich rządach, jakie
sprawowali, po takiej gospodarce i takiej administracji Niemcy potrzebują całkowitej
przebudowy. Nie chcemy kłamać ani oszukiwać. Dlatego nie chcę składać
narodowi obietnic, których nie będę mógł dotrzymać".
1 2 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Zob. też: M. Ebon, Svetlana.
The Story of Stalin's Daughter, New York 1967 — przyp. red. « Idee i ideologie (Publikacja: 22-06-2006 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4860 |