« Tematy różnorodne Nadzieje Libanu w gruzach Autor tekstu: Halina Lisowska-Chehab, Nina Sankari
Wywiad z Haliną Lisowską-Chehab
■ Kiedy widziałyśmy się w Libanie w czerwcu, nie sądziłam, że do następnego spotkania dojdzie tak prędko.
— i w takich okolicznościach... ■ Jadłyśmy obiad we włoskiej restauracji w jednej z uliczek eleganckiego downtown w Bejrucie. Obiad był znakomity, deser
wykwintny, kelner o nienagannych manierach dbał o naszą satysfakcję. Sezon
turystyczny zapowiadał się wspaniale.
— Tak, ten rok miał być rekordowy: spodziewano się 1,5
miliona turystów. Hotele miały zamknięte rezerwacje na wiele tygodni naprzód,
restauratorzy zacierali ręce.
■ Jak się to zaczęło? Kiedy dowiedziałaś się, że
dzieje się coś złego?
— W środę 12 lipca rano zadzwonił do mnie znajomy i powiedział, że
zbrojny oddział Hezbollahu wdarł się na terytorium Izraela, ostrzelał
izraelski posterunek, zabił kilku żołnierzy, a dwóch porwał. Już po południu
izraelskie samoloty bombardowały południowe przedmieścia Bejrutu zamieszkałe
przez szyitów, drogi, mosty, port.
■ Czy byłaś w strefie bezpośredniego zagrożenia?
— Na szczęście nie, mieszkamy w dzielnicy, której nie
bombardowano, ale nie wiadomo było, czy przelatujące nad naszymi głowami
samoloty polecą dalej, czy coś na nas spuszczą. Słychać było potężny huk
eksplozji.
■ Kiedy zdecydowałaś się uciekać z Libanu?
— Właściwie początkowo myślałam o tym, żeby wysłać
tylko syna do Polski. Zresztą bardzo szybko okazało się, że wcale nie jest łatwo
wydostać się z Libanu. Wszystkie 3 lotniska zostały zbombardowane, port
zablokowany. Jedyna droga ucieczki wiodła przez Syrię, ale drogi do granicy były
bombardowane. Została tylko jedna przejezdna droga do Syrii. Na dodatek nie było
żadnych wolnych miejsc na samoloty z Damaszku do Europy. Ale sytuacja robiła się
coraz groźniejsza. Kiedy Hezbollah zaprosił mieszkańców, żeby wyszli na
dach domu i obejrzeli niespodziankę — trafiony izraelski okręt, wiedziałam,
że będzie źle. Potem izraelski premier obiecał, że cofnie Liban o 20 lat do
tyłu. Miałam 15 minut na spakowanie się, gdy wreszcie udało mi się zdobyć
jedno miejsce dla mojego syna na lot przez Berlin i jedno dla mnie — przez Wiedeń. W klasie biznes.
■ Jak wyglądała podróż?
— Aż do granicy z Syrią całkiem
komfortowo. Ale na
granicy działo się coś okropnego: tłumy pieszych, samochody osobowe, ciężarówki
kłębiły się w gigantycznym bałaganie. Utknęliśmy tam na dłuższy czas
mimo płaconych na prawo i na lewo pieniędzy „za przyspieszenie". Załatwienie
czegokolwiek po syryjskiej stronie odbywało się przy pomocy łapówek.
■ Dlaczego nie wyjechałaś z polskim konwojem
organizowanym przez naszą Ambasadę?
— Nie było wiadomo, czy taka akcja w ogóle dojdzie do skutku, do
ostatniej chwili nie było pewności. Tymczasem robiło się coraz straszniej.
Bałam się, że zostanie odcięta ostatnia droga ucieczki, na co miałam czekać?
■ Szczęśliwie jesteś już bezpieczna. Co teraz czujesz?
— Oczywiście cieszę się, że jestem w Polsce, że mój syn też jest
bezpieczny. Jeszcze nie ochłonęłam po tamtym koszmarze i nie potrafię z dystansem patrzeć na wydarzenia w Libanie. Jestem wściekła.
■ Kogo winisz za tę wojnę?
- To Izrael jest sprawcą katastrofy w Libanie. Zniszczył i nadal niszczy w Libanie dorobek kraju, który dopiero zaczął się podnosić
po wieloletniej wojnie i syryjskiej okupacji. Zabija kobiety, dzieci, cywilów.
■ A Hezbollah?
— Hezbollah zdradził zaufanie Libańczyków, jakim
cieszył się po wyzwoleniu południa Libanu po wieloletniej izraelskiej
okupacji. Nie wszyscy czuli do tego ugrupowania sympatię, ale duża część
społeczeństwa darzyła Hezbollah respektem za męstwo i patriotyzm okazany w walce z Izraelem. Po wycofaniu się Izraela Hezbollah na kontrolowanym terenie
wspierał miejscową ludność organizując szkoły, szpitale, pomoc społeczną...
■ ...aż stał
się państwem w państwie?
— Tak. Hezbollah jako jedyna libańska milicja nie poddał
się rozbrojeniu w ramach wykonania Rezolucji 1559 Rady Bezpieczeństwa ONZ pod
pretekstem konieczności walki o wyzwolenie Libanu. Nie zrobił tego również
po wycofaniu się wojsk izraelskich z tego kraju. Jego ostatnia akcja z 12 lipca,
która pogrążyła cały kraj w wojnie, ukazuje prawdziwe motywy działania tej
partii.
■ Jakie?
— Hezbollah nie reprezentuje interesu Libanu, tylko swoich mocodawców -
Iranu i Syrii. Powszechnie wiadomo, że działalność tego ugrupowania jest
finansowana przez Iran, a broń mogła być dostarczana tylko przy udziale
Syrii.
■ Rzeczywiście o tym wiadomo od dawna. Dlaczego jednak teraz zmieniło
się twoje nastawienie do tej partii?
— W Hezbollah doskonale wiedziano, że przeprowadzona akcja wywoła
straszliwy odwet Izraela. To nie tylko dwaj żołnierze izraelscy są zakładnikami,
cały naród libański został zakładnikiem. Ponadto Syrii mogło zależeć na
wznieceniu konfliktu teraz, kiedy wyniki międzynarodowego śledztwa w sprawie
zabójstwa byłego premiera Libanu Haririego stają się coraz bardziej
niewygodne dla Syrii. Iran też mógł być zainteresowany odwróceniem uwagi od
spraw broni jądrowej. W ten sposób Hezbollah wciągnął Liban w wojnę o cudze interesy.
■ A jak został przyjęty przez Libańczyków apel
przywódcy Hezbollah o jedność i solidarność narodową w obliczu
izraelskiej agresji?
— Negatywnie. Hezbollah nie uzgadniał z narodem libańskim (ani rządem, w którym ma dwóch ministrów) swojej akcji przeciwko Izraelowi, a każe
narodowi solidarnie znosić jej katastrofalne skutki. Powtarzam: Hezbollah
utracił zaufanie społeczeństwa libańskiego i stracił szansę na to, by stać
się jego normalną częścią.
■ Wróćmy do sprawy Izraela. Chociaż potępiasz akcję Hezbollahu,
winą za wojnę obarczasz Izrael.
— Izrael tylko czekał na taki pretekst, żeby zniszczyć
Liban. Przecież w Izraelu wiadomo, że to nie rząd libański był autorem
akcji przeciwko Izraelowi. Dlaczego niszczą cały kraj, jego infrastrukturę,
zabijają ludność cywilną?
■ A co twoim zdaniem powinien robić Izrael, by bronić
swego bezpieczeństwa, skoro rząd Libanu nie jest w stanie w kontrolować
ugrupowań, które z jego terytorium zagrażają temu bezpieczeństwu?
— Nie wiem, nie jestem politykiem. Ale dopóki Żydzi nie
uznają prawa Palestyńczyków do prawdziwie niezależnego państwa, nie będzie
pokoju na Bliskim Wschodzie. Ale Żydzi rządzą światem i dlatego mogą torpedować
wszelkie pokojowe wysiłki w tym kierunku.
■ Czy nie popełniasz tu nadużycia, zastępując
krytykę polityki izraelskiej poglądami antysemickimi?
— Nie wiem, może są to emocje, ale są one coraz częstsze
wśród ludzi, z którymi mam do czynienia w Libanie. Izrael swoją polityką
przemocy przyczynia się do wzrostu takich nastrojów.
■ Jak widzisz przyszłość Libanu?
— Kiedy w 1982 r. przyjechałam do Libanu, miałam do
czynienia z agresją izraelską. Teraz, po 24 latach jest jeszcze gorzej. Straciłam
nadzieję na normalne życie w Libanie.
■ Ostatnie pytanie, które Ci zadam, nie dotyczy wyłącznie
Libanu. Co na przykładzie Hezbollahu sądzisz o partii, która ma w swojej nazwie i programie Boga i to jeszcze konkretnego Boga (w tym przypadku
Allaha wg szyitów)? Czy taka partia ma do odegrania pozytywną rolę w społeczeństwie?
— To dobre pytanie. Na przykładzie Libanu, w którym istnieje wiele różnych
gmin wyznaniowych, widać, że to duży problem.
Zdjęcie — Plakat libańskiego Hezbollahu. Fot. Jacek Kaczmarek — publikowane za zgodą Arabia.pl
« Tematy różnorodne (Publikacja: 19-07-2006 Ostatnia zmiana: 25-02-2011)
Halina Lisowska-ChehabFilolog, tłumaczka, dziennikarka. Jest autorką przekładu na język polski książki libańskiego pisarza Amina Maaloufa „Zabójcze tożsamości” wydanego w 2002 r. nakładem PIW, członkiem redakcji wydawanego w Bejrucie polonijnego pisma „Polskie Cedry”. |
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4939 |