Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.444.843 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 700 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Anatol France - Kościół a Rzeczpospolita
Artur Patek, Jan Rydel, Janusz J. Węc (red.) - Najnowsza Historia Świata tom 4 1995-2007
Julio VALDEÓN BARUQUE, Manuel TUŃÓN DE LARA, Antonio DOMINGUEZ ORTIZ - Historia Hiszpanii

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Myśleć to co prawdziwe, czuć to co piękne i kochać co dobre - w tym cel rozumnego życia."
 Kultura » Idee i ideologie

Nowa nadzieja
Autor tekstu:

W tym krótkim artykule chciałbym przypomnieć znany skądinąd fakt, że racjonalizm narodził się na nowo na terenie Europy już w głębokich mrokach Średniowiecza [ 1 ], w czasach, gdy rozgorzał fanatyczny konflikt dwóch wielkich cywilizacji religijnych: chrześcijańskiej i muzułmańskiej. Zatem nie dopiero w siedemnastym stuleciu, czy w czasach Oświecenia, następnego stulecia, a nawet nie w czasach Renesansu, lecz w samym centrum Wieków Średnich. Ciekawości tak nieoddzielnej od ludzkiej natury nie da się w człowieku do końca zabić.

Po kilku ciemnych wiekach w końcu zabłysło na nowo światło rozumu, po katastrofie jaką był upadek starożytnego świata wraz z jego kulturą i nauką, tym razem już na stałe. Wieki upadku ekonomicznego, zamknięcia szlaków handlowych, i politycznego wraz z wojnami, przewrotami pałacowymi, płonącymi bibliotekami, upadkiem sztuk oraz szkolnictwa przyniosły czasy ciemnoty, chaosu i zabobonów. Upadek racjonalnego i rozumnego świata starożytnych wydawał się nieodwracalny i ostateczny. Nowy chrześcijański porządek ustalał się na coraz dalszych obszarach Europy. Nie da się jednak zniszczyć wszystkiego bezpowrotnie i niektóre pisma przetrwały, a pragnienia poznania świata nie sposób z człowieka usunąć. Szkolnictwo w bardzo ograniczonym zakresie i na początku prawie wyłącznie przez kościół, ale zaczęto odbudowywać.

Nowo narodzony rozum szybko dał znać o sobie, przyprawiając o ból głowy sprawujących pieczę nad prawomyślnością wykształconych i niewykształconych. Niektórzy przyjęli nowonarodzonego z otwartymi ramionami, inni od razu rozpoznali w nim dziecko szatana i zapowiedź nadchodzących klęsk. Ani jednak zachłyśnięci nową mocą zwolennicy, ani dostrzegający w nim śmiertelne zagrożenie dla wiary z pewnością nie wiedzieli, dokąd ich zaprowadzi. Już wtedy, jeszcze w mniszych i kaznodziejskich szatach, przemierzali ziemie Europy nowi racjonaliści i już wtedy wyrosło egzaltowane plemię przeciwników, antyracjonalistów i mistyków, którzy również, nieświadomie kontynuowali tradycję swoich poprzedników z czasów, gdy Rzym zaczął chylić się ku upadkowi.

O ile epokę wczesnego średniowiecza moglibyśmy nazwać irracjonalną, bądź aracjonalną, której porządek skierowany był ku zaświatom wiary i wypełniającemu je królestwu Chrystusa, o tyle wraz z nadejściem rozumu pojawiła się moc zdolna nie tylko ów porządek zniszczyć, ale również wytworzyć nowy, własny porządek, zorganizowany już nie wokół zbawienia, lecz prawdy. Byłby to nowy początek czegoś, co możemy nazwać europejską cywilizacją rozumu.

Jak do tego doszło, jakie były tego przyczyny, czy jakiś ukryty prąd z biegiem czasu narastał i w końcu ujrzał światło dzienne, czy też zderzenie się kilku różnych czynników przyniosło narodziny nowej jakości w tym mrocznym świecie, nie będzie to przedmiotem rozważań. Dość tylko wspomnieć, że nauki świeckie jako siedem sztuk wyzwolonych, podzielone były na trivium i quadrivium, z przewagą tego pierwszego, do którego należały: gramatyka, retoryka i dialektyka. I z tą ostatnią, najważniejszą związany jest początek nowożytnej ery rozumu (nowożytnej w odniesieniu do starożytnej, a nie średniowiecznej), do dialektyki bowiem, należały zagadnienia logiczne.

Otóż właśnie ona stała się przyczyną sporów. W jedenastym stuleciu pojawili się dialektycy, wędrowni filozofowie, bądź sofiści, głównie z Włoch, którzy wędrując od jednego ośrodka naukowego do drugiego demonstrowali swoją znajomość logiki i sztuki argumentacji. Ufni w swe umiejętności i moc rozumu dowodzili sprzecznych i zapewne zupełnie nieprawdopodobnych tez, aby nieobytych słuchaczy wprawić w zdumienie. Nie wiadomo, kiedy odkryli możliwość zastosowania praktycznego, ciągle doskonalonego narzędzia, do opisu rzeczywistości i zdobywania wiedzy. Wiadomo natomiast, że związany ze słynną w owym czasie szkołą w Chartes, która odnosiła znaczne sukcesy w naukach, Berengar z Tours, nie pomny ostrzeżeń swojego nauczyciela Fulberta przed dialektyką i w ogóle wiedzą świecką, zaczął polegać na niej jako na właściwym przewodniku. Jak wielką ufność pokładał we własnym rozumie może świadczyć fakt, iż wszedł w konflikt z samym papieżem Leonem IX, który go ekskomunikował, oraz królem Francji Henrykiem I, który wtrącił go do więzienia z powodu jego przekonań. Na swoje nieszczęście bowiem, użył logiki to badania rzeczy najważniejszej podówczas, a więc dogmatów wiary. Jak się nietrudno domyślić, wyniki owych badań szybko wyprowadziły go poza uznany przez jego współczesnych krąg ortodoksji. Jego wiara w rozum oraz nieodparte pragnienie tłumaczenia wszystkiego racjonalnie doprowadziły go do osobistej tragedii. Odwrócili się od niego przyjaciele, a podczas serii procesów został upokorzony i zmuszony do wyrzeczenia się publicznie własnych poglądów, których mimo wszystko nie zmienił. Umarł w zapomnieniu, gdzieś na wyspie Saint-Cosme w pobliżu Tours w roku 1088.

Choć daleki jeszcze od negowania autorytetu Pisma, ojców kościoła, papieży czy soborów, to siła, z jaką wystąpił racjonalizm, który od tej pory zaczął święcić swoje triumfy we wszystkich dziedzinach życia, wywołała gwałtowną reakcję ówczesnych myślicieli na czele z Piotrem Damianim, który, choć korzystał z dialektyki, to traktował ją co najmniej pogardliwie i lubił nazwać ją rzeczą zbyteczną. Wykazywał niższość logiki, rozumu wobec wiary w Objawienie. To on pierwszy nazwał filozofię służebnicą teologii. Przekonywał, że objawiony Bóg, gdyby tylko chciał, mógłby „unieważnić" jakieś wydarzenie historyczne, on sam bowiem nie liczy się z rozumem i zasadą sprzeczności, nie jest również obowiązany prawami moralnymi, o których sam rozstrzyga, ale ich ocenom, jak się zdaje, sam nie podlega. Takie próby, ograniczenia logiki do tego, co ludzkie, naturalne i uczynienia Objawienia nietykalnym, nie powiodły się. Pomimo bowiem oporu, siła rozumu była nie do pominięcia, a tym bardziej nie do zlikwidowania. Szybko nauczono się stosować dialektykę, przy licznych zastrzeżeniach i kontrowersjach do religijnej wiary oraz dogmatów. Wkrótce rozwinęło się to, z czego najbardziej słynie Średniowiecze: scholastyka, ale również prądy myślowe, które doprowadziły do jej rozkładu jak empiryzm Rogera Bacona, nominalizm, czy „nowa szkoła" krytycznego myślenia, której najwybitniejszym przedstawicielem był Wilhelm Ockham. Sceptycyzm tego ostatniego będzie miał duże znaczenie dla rozwoju racjonalizmu. Ciążenie do wyjaśnień racjonalnych i naturalnych w przeciwieństwie do nadprzyrodzonych i cudownych interwencji świętych, aniołów, demonów oraz samego Boga, doprowadziło stopniowo do zakorzenienia się i rozwoju nauk, które w przyszłych wiekach tak wspaniale rozkwitły.

W związku z tym niepomyślnym dla siebie rozwojem wypadków, antyracjonalizm zaczął przybierać coraz bardziej skrajne i agresywne postaci. Rodzili się coraz to nowi tępiciele herezji i mistycy. Celem mistyki pozostało zbawienie osiągane przez doskonalenie pokory i nadprzyrodzoną łaskę. Dzięki ascezie mistyk mógł już na ziemi łączyć się z Bogiem, co miało dawać mu posmak zjednoczenia z Bogiem w przyszłym życiu. Zjednoczenie owo miało dokonywać się jednak nie za pomocą intelektu i władz poznawczych, lecz uczucia. Oto zatem, droga uczuć miała prowadzić do Boga, droga rozumu wręcz przeciwnie — od niego odciągać. Wiadomo bowiem, że rozum działa na uczucia temperująco, harmonizując je. Uczucie natomiast zdolne osiągnąć stan mistycznej ekstazy musiało być pozbawione wszelkich hamulców, doprowadzone do ostateczności. Stąd zachowania najbardziej znanych mistyków wydają się być zgoła szalone i pozbawione rozumu. I właściwie tak właśnie było.

Jeden z najbardziej wpływowych mistyków tamtego czasu, Bernard z Clairvaux, znany z tego, że ruch religijny przez niego pokierowany doprowadził do II krucjaty (swoją drogą krucjaty przyczyniły się do poszerzenia umysłowych horyzontów ludzi Średniowiecza, którzy po raz pierwszy zetknęli się ze światem niechrześcijańskim) sprzeciwiał się nie tylko uprawianiu świeckich nauk, ale również racjonalnemu podejściu niektórych teologów do spraw wiary. Był zdecydowanym antyracjonalistą i sprzeciw jego budziła jakakolwiek autonomia nauki, a tym bardziej rodzące się przekonanie, że może być sama sobie celem. Wiedza dla wiedzy jest „haniebną ciekawością". Choć sam pisał i z pewnością zdobytą wiedzę wykorzystywał do własnych celów, to w ogólnym mistycznym „planie bożym" przestała mieć znaczenie. Rozum przestał być sposobem na osiągnięcie spotkania z Bogiem (co można znaleźć u neoplatoników, czy u Eriugeny jeszcze), przestał być środkiem, także pośrednim, a nawet przygotowaniem dla mistyków. Z tego widać, z jaką nie tyle pogardą, ale wręcz nienawiścią, antyracjonaliści musieli traktować rozum. Był już bowiem, nie przykrą (dla niektórych) koniecznością mistycznej drogi, ale zawadą i przeszkodą, odwodzącą od drogi ku Bogu. Rozum, nauka jako cel sam w sobie musiała być przez nich traktowana jako śmiertelne niebezpieczeństwo. Rozum zdolny był przecież wykazywać fałsz przyjmowanych tylko na wiarę przekonań, potrafił wyjaśniać rzeczy tak, że nie zostawało miejsca na cudowne interwencje miłosiernego bądź zagniewanego Boga.

Czymże jednak jest rozbuchana emocjonalność jednego mnicha w porównaniu do fanatyzmu tłumu opętanego zbiorowymi emocjami? Paradoksalnie jednak, intensywność uczuć, których doznaje człowiek jako członek jakiejś grupy czy wspólnoty, jest o wiele mniejsza niż samotnego ascety. Bierze się to stąd, że przynależność do grupy, która dzieli te same przekonania i uczucia upewnia w słuszności własnych, daje poczucie bezpieczeństwa i uspokaja. Rzesza ludzi jednak, trwale podniecona zwykłym religijnym entuzjazmem i żarliwością, tylko ze względu na swą liczbę jest o wiele bardziej niebezpieczna i zdecydowanie mniej sterowalna, czy przewidywalna w swoim zachowaniu niż działania pojedynczego szaleńca. Moc zniszczeń, których może dokonać, jest nieporównywalna i z pewnością zachwyciła przywódców i organizatorów kolejnych krucjat. Mniejsza intensywność doznawanych emocji sprzyja podejmowaniu w ramach grupy bardziej racjonalnych decyzji, oczywiście do pewnego momentu. To jednak już wystarczy, aby stała się użytecznym narzędziem czy to militarnym, politycznym czy jakimkolwiek innym. Z drugiej strony jednak, była zdolna zachwiać zastanym mniej lub bardziej rozumnym porządkiem, stąd była niebezpieczna dla władzy. Kiedy emocje narastają, wypracowane struktury władzy stają się coraz bardziej płynne i podatne na zmianę. Z pewnością więc, taka rozfanatyzowana rzesza ludzi budziła również niepewność i strach u rządzących. Nieraz też dała o sobie znać w historii pogrążając w chaosie zastany porządek rzeczy.

Naturalna nienawiść mistyki do wszystkiego, co ją ogranicza, a więc przede wszystkim do rozumu oraz wszelkich nauk, dosięga nawet sztuki. Sztuka bowiem, choć sprzyja uczuciu, może je wyrażać, przedstawiać, to ujmuje je jednak w pewną formę, a więc ogranicza. Emocja, karmiąca się sama sobą, ugruntowana przez emocje innych, staje się celem samym w sobie. Nie trudno dostrzec, że w takiej postaci będzie czymś wynaturzonym, tak samo jak jej całkowity brak. Wiadomo, że uszkodzenie struktur naszego mózgu odpowiedzialnych za uczucia, którego efektem jest brak tychże, czyni człowieka niezdolnym do jakiejkolwiek społecznej egzystencji. To samo można przyjąć w przypadku drugiej skrajności, gdy gwałtowne i nieopanowane wciąż podsycane emocje niszczą więzi społeczne, uniemożliwiając jednostce normalne życie i zadomowienie się w świecie.

Racjonalizm już od samego początku w średniowieczu spotkał się z gwałtowną opozycją. Nie byłaby ona możliwa jednak bez owej struktury religijnej monoteizmu, który wymaga nie zwykłego zaakceptowania istnienia bogów, czy wyższych sił, lecz uczuciowej relacji, emocjonalnego stosunku do bóstwa. Jeśli do istoty samej religii i bycia religijnym należy emocjonalna więź z jedynym Bogiem, nietrudno zrozumieć, dlaczego to właśnie religia średnich wieków stała się zapleczem nigdy niegasnącego sprzeciwu wobec rozumu i racjonalizmu. Wiek XX i zaskakujący początek obecnego stulecia z powrotem konfliktów religijnych na wielką skalę pokazały, że owe zmagania jeszcze nie został rozstrzygnięte.


 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Młodzież kontra patriotyzm
Paradoksy wolności

 Dodaj komentarz do strony..   


 Przypisy:
[ 1 ] Zobacz jednak: Lucio Russo, Zapomniana rewolucja. Grecka myśl naukowa a nauka nowoczesna — przyp. red.

« Idee i ideologie   (Publikacja: 31-07-2006 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Artur Popek
Student filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego

 Liczba tekstów na portalu: 2  Pokaż inne teksty autora
 Poprzedni tekst autora: Rycerz rozumu
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4958 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365