|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Religie i sekty Terror w imieniu religii Autor tekstu: Jackie Jakubowski
Tłumaczenie: Elżbieta Jasińska-Brunnberg
Ani wojownicy Al-Kaidy, ani muzułmańscy samobójcy, ani żydowscy ekstremiści,
ani chrześcijańscy fundamentaliści nie przestaną śnić o swoich
apokaliptycznych marzeniach.
W historii religii — od biblijnych wojen, poprzez masakrowanie niewiernych
przez krzyżowców, aż do terroryzmu z wykorzystaniem samobójców w naszych czasach — wciąż występuje przemoc. Mimo przesłania miłości bliźniego,
tolerancji i litości, świętości życia, obietnic odkupienia i kar
piekielnych, przemoc i śmierć towarzyszy religiom jak cień. Dlaczego religie
potrzebują przemocy, a przemoc religii? Dlaczego tak wielu wierzących było i jest przekonanych o posiadaniu bożego przyzwolenia na użycie przemocy wobec
innych ludzi?
Dziś pytania te są bardziej
aktualne niż kiedykolwiek, przede wszystkim ze względu na terroryzm muzułmański -
ideę jihadu, „świętej
wojny" — lecz także ataki chrześcijańskich fundamentalistów na kliniki
aborcyjne w USA, czy mesjańską retorykę żydowskich ekstremistów, tłumaczących
religią konieczność przemocy w stosunku do polityków izraelskich i do swoich
arabskich sąsiadów. Cechą religijnego terroryzmu jest nie tylko silna symboliczna dramaturgia
(jak atak na bliźniacze wieże na Manhattanie), ale przede wszystkim tłumaczenie
przemocy argumentami mówiącymi o „wyższych wartościach" i „boskiej
sprawiedliwości". Używający przemocy trwają w przekonaniu, że są
wykonawcami woli boskiej.
Patrząc z krótkiej perspektywy cel tych zabiegów wydaje się być
przyziemny — walka z amerykańską polityką, przeciwstawianie się okupacji
ziem arabskich, obrona przed dekadencją Zachodu — ale główny cel należy do
innego świata: jest nim obiecany raj po nadejściu mesjasza. Terroryzm
religijny nie jest więc taktyką politycznego procesu czy walki, lecz dążeniem
do wywołania ostatecznej, apokaliptycznej konfrontacji. Chodzi tu o „kosmiczną wojnę", a w takiej wojnie każda ofiara — zarówno samobójca,
jak i przypadkowy pasażer autobusu — jest
wolą Boga.
A co na to Bóg? Takie pytanie stawia Mark Juergensmeyer w swojej książce Terror
in the Mind of God: The Global Rise of Religious Violence. Autor oczywiście
nie znajduje odpowiedzi na to pytanie, ale zadanie go daje mu okazję do
badania, co w wielkich światowych religiach jest powodem dokonywania aktów
przemocy przez wyznawców tych religii bez poczucia zdrady swojego Boga — z mniej lub bardziej marginalnych pozycji w swoich religiach.
Juergensmeyer nie chce nazywać tych grup „fundamentalistami", ponieważ
ich religia nie odróżnia się od normatywnego centrum wyznawanej wiary. To, co
powoduje, że ludzie religijni zmieniają się w terrorystów z Al-Kaidy, z Hamasu, z Christian Identity w USA, z kręgów wielbicieli rabina Kahane, czy w członków japońskiej sekty Aum Shinrikyo, to ich specyficzny sposób
rozumienia nauk religijnych w świetle politycznej i społecznej sytuacji, w której się znajdują. Juergensmeyer twierdzi, że
chodzi tu bardziej o (widziany w krzywym lustrze) wizerunek świata i kontekstu
kulturowego, niż religijnego.
Chrześcijanie mają naśladować przykład Jezusa, mówiącego „miłujcie
nieprzyjacioły wasze, błogosławcie tym którzy was prześladują" (Mat.
5:44). Nowy Testament opisuje jednocześnie takie incydenty jak gwałtowny atak
Jezusa na handlarzy w Świątyni, czy jego mroczną przepowiednię: „Nie
przychodzę z pokojem, lecz z mieczem" (Mat. 10:34). Historia chrześcijaństwa
jest pełna przykładów religijnej przemocy: od inkwizycji i masakrowania żydów i muzułmanów przez rycerzy chrześcijańskich w Jerozolimie, do wciąż
jeszcze nie zakończonego konfliktu w Irlandii między katolikami i protestantami. Wcześni ojcowie chrześcijaństwa uważali, że zabójstwo jest
zawsze zabronione. Odkąd chrześcijaństwo w czwartym wieku stało się religią
państwową, chrześcijańscy przywódcy zaczęli odchodzić od pacyfizmu i formułować doktrynę „słusznych
wojen".
Ta doktryna ma swoją aktualność do dzisiaj, na przykład jako podstawa
tak zwanej ideologii wyzwolenia. Właśnie przy pomocy założeń tej doktryny
ekstremistyczne chrześcijańskie grupy w USA bronią napaści na ideologicznych
przeciwników, tak jak i rasowych napaści na afroamerykanów i żydów. Celem
wojowniczych sekt takich jak Christian Identity czy Reconstruction Movement w Stanach Zjednoczonych jest dążenie do technokracji, kierowanej przy pomocy
praw biblijnych.
Również judaizm dozwala, w pewnych warunkach, na przemoc i wojny. W najwcześniejszych opisach w hebrajskiej Biblii Bóg jest opisany jako „Mąż
waleczny" (2 Mojż. 15:3), historie biblijne są pełne krwawych scen — efektów
działań boskich. Dzięki tradycji Talmudu, który rozbroił gwałtowne
biblijne prawa, judaizm w diasporze rozwinął się w ideologię wolną od
przemocy. Rozważania rabinów dotyczące stosowania przemocy pozostały jedynie
teoretycznymi konstrukcjami — tak długo, jak długo Żydzi żyli rozproszeni.
Dopiero we własnym kraju, z armią i możliwością podejmowania własnych
decyzji, pytanie o prawo do przemocy nabrało znów konkretnej treści.
Żydowscy ekstremiści tacy jak rabin Kahane czy Yigal Amir (morderca
premiera Rabina) definiują stosunek judaizmu do przemocy, przełamując
normatywną tradycję judaizmu bez przemocy. Celem tej reinterpretacji jest
obrona własnych metod, w tym także terroru, który ma pomóc w urzeczywistnieniu totalitarnego społeczeństwa zbudowanego na prawach
religijnych, gdzie oni sami będą tłumaczyć prawa i karać tych, którzy
potraktowaliby negatywnie ich wersję boskiego królestwa.
Islam jest dwuznaczny w kwestii stosowania przemocy. Wojny są dozwolone w szczególnych przypadkach — jednocześnie brak przemocy i pokój są wytęsknionym
celem. Koran naucza: „Nie odbieraj innym życia — Bóg mówi, że życie
jest święte — jeżeli powód nie jest prawy."
Ekstremistyczni islamiści uważają przemoc za dopuszczalną metodę obrony
przed wrogami ich religii — a ci wrogowie są wszędzie tam, gdzie nauki
islamu o ładzie społecznym, o stosunkach między kobietami i mężczyznami, o stosunku do „niewiernych", itd. są kwestionowane. Ten, kto dzisiaj w imieniu islamu odbezpiecza bombę zabijając siebie i i niewinnych ludzi, musi
szukać poparcia dla swojego czynu w radykalnych interpretacjach islamu.
Takim źródłem jest na przykład szeroko rozprzestrzeniony pamflet,
napisany na początku lat 80. przez Egipcjanina Abd-al-Salam Faraja, w którym
autor wyjaśnia, że hasło „jihad" można wytłumaczyć tylko w jeden sposób:
„zbrojna walka, konfrontacja i krew". Pisze on także, że wrogiem jest każdy,
kto nie żyje według praw islamu. Według Faraja wierni żołnierze islamu mogą
używać wszystkich środków, włącznie z terroryzmem — a nagrodą jest
miejsce w raju.
Muzułmańskich, chrześcijańskich i żydowskich ekstremistów — a także
fanatycznych sikhów, czy japońskich członków sekty Aum Shinrikyo -
gotowych na zastosowanie terroru, łączy nienawiść do świeckiego społeczeństwa.
Zachodnie demokracje z ich liberalnymi prawami są w ich oczach wrogami
religii. W pewnym sensie mają rację. Współczesne, świeckie społeczeństwo
ogranicza rolę religii — i to nie tylko jako instytucji, ale również jako
dominującego źródła wartości w społeczeństwie. Religia jest odsunięta w sferę prywatności: swoboda wyznania, podobnie jak i wolność od religii, jest
częścią umowy społecznej.
Juergensmeyer twierdzi, że wzrost religijnego terroryzmu można wytłumaczyć
reakcją na laicyzację, traktowaną przez ekstremistyczne grupy religijne jako
największe zagrożenie ich wizji życia — zarówno na tym, jak i na tamtym świecie.
Ta reakcja jest dziś widoczna najwyraźniej i najostrzej w świecie muzułmańskim,
gdzie radykalni islamiści oskarżają laicyzcję życia społecznego, rozumianą
jako wszystko, co ma cokolwiek wspólnego z tendencjami zachodnimi, włącznie z demokracją, równymi prawami dla kobiet, indywidualizmem, materializmem i pluralizmem kulturowym, o wszelkie problemy i upokorzenia narodów muzułmańskich. W świecie nękanym problemami politycznymi, nierównościami społecznymi i biedą nie brakuje żyznej gleby na tego typu sygnały. Jedynie skostniały,
teokratyczny reżim wydaje się mieć receptę na wszelkie sprzeczności,
komplikacje i pozostawione bez odpowiedzi pytania, charakterystyczne dla
postmodernistycznego świata, w którym podważane są autorytety, a wkradająca
się laicyzacja odbiera człowiekowi jego tradycyjną identyfikację.
To co odróżnia islam od ekstremistycznych grup w ramach innych religii — i co czyni terror islamski terrorem globalnym — to fakt, że ambicje nie są
tu ograniczone jedynie do świata muzułmańskiego. „Celem islamistów" -
twierdzi jeden z najważniejszych badaczy fundamentalizmu islamskiego
Bassam Tibi, profesor nauk politycznych na uniwersytetach w Harvard i Göttingen — „jest zniesienie zachodniego, świeckiego porządku na świecie i zastąpienie
go nowym, islamskim, boskim porządkiem".
„Terroryzm z jego wyraźną pochwałą martyrologii jest traktowany
jako najbardziej skuteczna broń dla tych zapędów", pisze Juergesmeyer i zadaje pytanie: czy jest jakiś sposób na powstrzymanie tych tendencji?
Istnieje kilka możliwych scenariuszy: skierowana przeciw bazom Al-Qaidy w Afganistanie, podjęta z ogromnymi nakładami militarnymi, amerykańska
„wojna przeciw terrorowi" po 11 września,
czy izraelskie oraz rosyjskie „target killings" skierowane na dowódców
Hamasu i czeczeńskich bojowników, są przykładami strategii wychodzącej z założenia,
że tego typu terror można zwalczyć jedynie przy pomocy masywnej przemocy
militarnej. Samo zagrożenie drastycznymi represjami
powinno być wystarczające, żeby walczyć z terrorem. Juergesmeyer
uważa jednak, że ta strategia jest bez przyszłości, gdyż jest przez
religijnych przywódców traktowana jak woda na młyn ich przekonań i dążenia
do totalnej wojny między obrońcami religii (muzułmanie) i siłami szatana
(wszyscy inni). Jest to potwierdzenie apokaliptycznej wizji świata, będącej
podstawą religijnego terroryzmu.
Przeciwieństwo tych strategii — ugięcie się przed żądaniami terrorystów — miałoby też fatalne skutki. Spowodowałoby to wzrost terroru i nasilenie
żądań.
Jeszcze inny
scenariusz to rozwodnienie religijnej treści terroryzmu poprzez położenie
nacisku na kwestie polityczne i tworzenie sytuacji, w których byłoby szansa na
zastąpienie przemocy rozmowami. Juergensmeyer ma tu również wątpliwości,
ponieważ religijni ekstremiści nie zaakceptowaliby sytuacji, w której świeckie
autorytety dyktowałyby warunki.
Strategia proponowana przez
Juergensmeyera — to paradoksalnie zwiększenie roli religii w nowoczesnych,
demokratycznych i świeckich społeczeństwach: „Religie dodają uduchowienia
społeczeństwu i mają rolę moralnego drogowskazu. Jednocześnie te same
religie potrzebują wzorów racjonalizmu, stworzonych przez Oświecenie dla
obywatelskiego społeczeństwa. Przemoc religijna nie skończy się dopóki nie
zostanie wypracowany jakiś kompromis, równowaga — z jednej strony
ograniczenie pasji religijnej, z drugiej zaakceptowanie roli religii w celu
rozwinięcia duchowych i moralnych wartości w życiu społeczeństwa.
Najlepszym lekarstwem na terroryzm inspirowany religią może się okazać
odnowa respektu dla religii". Możliwe, że taka recepta mogłaby
działać — przez jakiś czas — jak chodzi o chrześcijańskich
fundamentalistów w USA, chcących wprowadzić poranne modlitwy w szkołach,
ultra ortodoksyjnych żydów żądających zakazu ruchu ulicznego podczas sabatu w całym Izraelu, lub umiarkowanych przywódców muzułmańskich we Francji,
żądających w imieniu swobody wyznaniowej prawa do noszenia chust przez muzułmanki.
Ale ani żydowscy ekstremiści, przekonani, że mogą przyspieszyć nadejście
mesjasza atakując wzgórze z meczetem Al Aqsa — za cenę światowego wybuchu
muzułmańskiej przemocy — ani chrześcijańscy fanatycy, chcący swoimi gwałtownymi
zachowaniami także przyspieszyć powrót mesjasza, nie zrezygnowaliby zapewne
ze swoich apokaliptycznych marzeń. Przede wszystkim jednak ani wojownicy
al-Kaidy, ani samobójcy Hamasu nie będą usatysfakcjonowani, póki „Wielki
Szatan" (Ameryka) i „Mały Szatan" (Izrael) nie legną w gruzach, a oni
dostaną swojej nagrody w raju w postaci 70 dziewic. Terror in
the Mind of God: The Global Rise of Religious Violence.
Mark Juergensmeyer (University of California Press 2003). MJ jest profesorem socjologii i dyrektorem Instytutu Studiów Międzynarodowych przy California
University w Santa Barbara.
« Religie i sekty (Publikacja: 04-09-2006 )
Jackie Jakubowski Szwedzki publicysta i redaktor szwedzkiego miesięcznika „Judisk krönika“. | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5018 |
|