|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Filozofia » Filozofia religii
Religia. Co o niej wiemy? [1] Autor tekstu: Bohdan Chwedeńczuk
Wstępne
ustalenia pojęciowe. Część
główna: (A) Wybór cech religii. (B) Postawy wobec nich.
(C)
Ilustracje historyczne. (D) Postawa wyróżniona. Uwagi
końcowe Ustalenia pojęciowe
Pytam, co wiemy o religii. Kiedy pytam, co wiemy o delfinach, wiemy,
pod adresem czego kieruję pytanie, co o tym czymś wiemy. Podobnie, gdy pytam,
co wiemy o liczbach rzeczywistych.
Kiedy natomiast pytam, co wiemy o religii,
niebezpieczeństwo nieporozumienia jest duże — co jedni uznają za religię,
inni tego za religię nie uznają.
Ucieknijmy się więc do definicji przez
wskazanie: rzymski katolicyzm, wyznawany przez niektórych spośród nas tu
obecnych, jest religią; zaratusztrianizm albo zoroastryzm, nie wyznawany
przypuszczam przez nikogo spośród nas tu obecnych, jest religią.
Niech nas jednak nie zwiedzie prostota tego
rozwiązania. Jest równie proste, jak definicja przez wskazanie okna, ale
znacznie mniej skuteczne. Co wskazałem, gdy wskazałem okno? Wiadomo! A co
wskazałem, gdy wskazałem katolicyzm? Wierzenia, rytuały i gesty, ludzi,
instytucje, budynki — odpowiecie.
To
jest krok może w dobrym kierunku, ale ledwie jeden krok. Które to wierzenia są
katolickie? Te z ostatniego „Katechizmu Kościoła katolickiego", czy te, które
żywi moja wiejska sąsiadka, analfabetka, a katoliczka z dziada pradziada, czy
jedne i drugie? (A jeśli jedne i drugie, zauważmy przy sposobności, to
katolicyzm jest zarazem monoteizmem i politeizmem, bo oficjalnie — monoteizm, w wydaniu mojej sąsiadki — politeizm.)
Zróbmy więc w tym położeniu krok w innym kierunku. Dowiaduję się oto, że w USA niezwykle rozpowszechniony jest
pogląd, że Ziemię systematycznie odwiedzają mieszkańcy innych galaktyk.
Pogląd ten ma dwie odmiany. Wyznawcy wiary w kosmitów w jednej z tych odmian
wierzą, że — jak to ujmuje pewien
antropolog, autor książki o religii — kosmici „wiedzą, że moja siostra
skłamała" albo „wiedzą, że uczciwie wypełniłem zeznanie podatkowe".
Myślę, że nie mielibyśmy wątpliwości, która z tych odmian wiary w kosmitów
jest religijna. Co dopiero, gdy dodam przytaczając owego antropologa, że w takich sektach wierze w kosmitów „towarzyszą rytuały, silne zaangażowanie
emocjonalne, poczucie przynależności do uprzywilejowanej grupy wierzących
itp."
Poprzestańmy
na tym. Mamy bowiem uwagę skierowaną ku religii przez niby-wskazanie religii
oraz przez intuicję odsłaniającą na wybranym przykładzie coś religijnego,
religijne podejście do kosmitów.
Przyjmijmy z kolei, że wyrażenia „wiemy
coś" i „znamy coś" to synonimy. Tak samo: nie wiemy czegoś — nie
znamy czegoś. To się przyda, gdy będę mówił, że coś wiemy o religii.
Przyjmijmy dalej, że wiemy coś wtedy i tylko wtedy, gdy (a) uznajemy to coś, (b) mamy uzasadnienie dla tego
czegoś, (c) to coś jest prawdą. Np.: Wiem, że jest was tu więcej niż
dziesięcioro, bo w to wierzę, mam tego uzasadnienie i jest to prawda.
Czeka nas jeszcze jedna sprawa pojęciowa,
zajmę się nią jednak dopiero po przedstawieniu zadania, które
sobie stawiam.
(A)
Wybór cech religii. Religia, jak każda rzecz czy każde zjawisko, ma różne
cechy. Wybieram dwie: pochodzenie zachowań religijnych, w szczególności
przekonań i wyobrażeń, czyli pochodzenie
religii, oraz uzasadnienie przekonań religijnych, czyli uzasadnienie
religii. Wybieram te dwie cechy, bo uważam, że są zasadnicze, że ten,
kto coś wie o jednej i o drugiej, wie coś najważniejszego o religii. Jeśli
uznamy, że uzasadnienie to
podstawa przekonania, dzięki której przekonanie działa, bo ma moc, mój wybór
uznamy za ważny nie tylko w przypadku religii, lecz za szeroko ważny: zawsze
wtedy, gdy chcemy wiedzieć, z czym, czy z kim mamy do czynienia, dowiadujemy się, z czego owo coś, czy ów ktoś się wywodzi, i dzięki czemu działa.
Pora na dalsze wyjaśnienia pojęciowe.
Pojęcia pochodzenia nie będę wyjaśniał. Zakładam, że w tym gronie to zbędne — wszyscy wiedzą, co to znaczy, że coś czy ktoś ma jakieś pochodzenie.
Nie będę też wyjaśniał pojęcia przekonania religijnego, bo to
trudna sprawa. Niech wystarczy, że wskażę dwa przykłady przekonań
religijnych, w porządku historycznym. W zoroastryzmie podstawowe jest
wierzenie, że istnienie świata jest uwarunkowane walczącymi ze sobą
ustawicznie siłami — Dobra i Zła albo Światła i Ciemności, czyli
Boga-Ahuramazdy i Szatana-Arymana. W katolicyzmie natomiast najbardziej
podstawowe jest wierzenie wyrażone w artykule pierwszym Credo:
"Wierzę w Boga Ojca wszechmogącego, stworzyciela nieba i ziemi".
Mamy już za sobą ustalone pojęcie pochodzenia — to banał w tym
gronie. Mamy ledwie zarysowane pojęcie religii. Mamy wskazane przykłady
przekonań religijnych. Pozostaje pojęcie uzasadnienia. Gdy je znajdziemy,
zamknie się sprawa zasobu pojęciowego, potrzebnego i wystarczającego zarazem
do opisu dwóch cech religii, którymi wkrótce się zajmę — pochodzenia
religii i uzasadnienia jej wierzeń.
Pojęcie
uzasadnienia
Bagatela — jedno z najtrudniejszych w filozofii. Sięgnijmy najpierw do przykładów. Niech będzie,
że domaga się ktoś uzasadnienia tego, że trawa jest zielona; że domaga się
uzasadnienia twierdzenia, że jesienią trawa zżółknie; twierdzenia, że we włóknach
trawy występuje chlorofil; że na Marsie nie ma trawy — mamy tu gradację złożoności
uzasadnień. Powiedzmy dalej, że żądają uzasadnienia twierdzenia, iż m*1 = m; że mam uzasadnić twierdzenie, iż istnieją gatunki „obok"
egzemplarzy gatunków; że mam uzasadnić twierdzenie, iż mam duszę nieśmiertelną;
że mam uzasadnić twierdzenie, że należy zwracać dług; że mam uzasadnić
twierdzenie, iż „Straż nocna" Rembrandta to obraz piękniejszy od „Hołdu
pruskiego" Jana Matejki.
Spróbujmy utworzyć, kierując się tymi
przykładami, ogólny i prowizoryczny opis
uzasadnienia: Uzasadnił ten, kto wskazał
takie przeżycia lub zdania, iż każdy, kto je uznaje, ten uznaje w ich obliczu
zdanie uzasadniane.
Mówię o „każdym", bo nie jest
uzasadnieniem to, co się komuś jawi jako uzasadnienie. Uzasadnienie to
procedura przebiegająca według reguł uznanych w pewnej społeczności — społeczności języka i metody. Każde
uzasadnienie przebiega w jakimś języku, według jakiejś metody. Jeśli
przedstawiam komuś uzasadnienie, a on go nie uznaje, wina leży albo po mojej,
albo po jego stronie. Załóżmy, że podaję mu właściwe uzasadnienie zdania,
iż trawa jest zielona. Wskazuję zielony trawnik — to znaczy trawnik, który
ja i wszyscy moi znajomi spostrzegamy jako zielony — z poleceniem: „Spójrz!" A ten na to: „Spojrzałem. Mylisz się; trawa nie
jest zielona, jest brązowa". Będziemy wyjaśniać tę kolizję na co
najmniej trzy sposoby: nasz antagonista ma inne niż my przeżycie (jest
daltonistą) albo ma inny język,
albo jest rezolutnym filozofem i odrzuca naszą metodologię — przeżycie
zieleni nie stanowi dla niego uzasadnienia zdania, że trawa jest zielona.
Weźmy teraz konflikt, polegający na tym,
że jeden uznaje coś za uzasadnione, a drugi tego czegoś za uzasadnione nie
uznaje. Weźmy przykład nietrywialnego i radykalnego konfliktu, czyli takiego, gdzie jeden uznaje dane zdanie za
uzasadnione, a drugi negację tego zdania ma za uzasadnioną. Naszym przykładem
jest konflikt wokół ewolucjonizmu, między biologami ewolucjonistami a zwolennikami tzw. inteligentnego projektu. Otóż konflikt ten może mieć i ma
dwie zgoła odmienne, a często niezauważane w swojej odmienności postacie. Może
być wewnętrzny lub zewnętrzny. Wewnętrzny,
gdy skonfliktowane strony stoją na gruncie tej samej metodologii, a zarzucają
sobie złą jakość przesłanek lub niewłaściwe przejścia od przesłanek do
wniosku. Zewnętrzny, gdy
skonfliktowane strony stoją na gruncie różnych metodologii i zarzucają
sobie, każdy swojemu antagoniście, niewydajność
metodologii. Mówią sobie: jeślibyś stosował moją metodologię, doszedłbyś
do mojego wniosku, sprzecznego z twoim, mylnym.
Konflikt zewnętrzny między tym, kto
uznaje coś za uzasadnione, a tym, kto tego czegoś za uzasadnione nie uznaje,
może przybierać jeszcze jedną, a ciekawą postać. Antagoniści mogą
mianowicie uznawać, inaczej niż w przypadku sporu o ewolucję, to samo zdanie, a mieć je za uzasadnione dzięki własnej metodologii, a dzięki metodologii
przeciwnika za nieuzasadnione. Religijnym przykładem tej sytuacji jest spór między
mistykiem a zwolennikiem dowodzenia, że istnieje Bóg. Obaj są teistami, ale każdy na swojej drodze, przy czym drogę
drugiego każdy uznaje za niedrożną.
Mamy tu rzecz jasna pytanie: Czy istnieje w sytuacji konfliktu zewnętrznego instancja rozjemcza, do której można się
odwołać, by rozstrzygnęła, która metodologia jest właściwa. Czy, jak w przypadku konfliktu o ewolucjonizm, właściwa jest metodologia korzystająca
tylko z doświadczenia i logiki, czy taka, która odwołuje się również lub
tylko do Pisma świętego? Co do mnie, stoję na stanowisku, że istnieje
instancja rozjemcza — jest nią logika i doświadczenie. Moje stanowisko jest
jednak nieważne w tym odczycie.
Wróćmy teraz do naszych przykładów zdań
uzasadnianych — od zdań botaniki o trawie, przez zdanie arytmetyki liczb
kardynalnych, przez zdanie platońskiej metafizyki (istnieją powszechniki),
przez zdanie religii o nieśmiertelności duszy i zdanie etyki, że trzeba
oddawać długi, aż do zdania estetyki, że Rembrandt jest lepszy od Matejki.
Otóż trzeba wam wiedzieć — a niejedna i niejeden z was to wie — że w miarę wznoszenia się na tej liście od dołu
do góry, od przyziemnej trawy do Rembrandta, coraz trudniej o zgodę, coraz
trudniej o szeroką akceptację zdań. Zdania o trawie i zdania arytmetyki
akceptują ludzie na całej Ziemi, akceptują bez mała wszyscy, którzy je
rozumieją i stosują powiedziałbym ogólnoludzką metodologię. A od
platonizmu począwszy, przez religię, moralność, etykę itd. — mamy podziały i konflikty. Konflikty wewnętrzne — ktoś komuś zarzuca na przykład, że dedukcyjny dowód nieśmiertelności
duszy jest błędny logicznie. I konflikty zewnętrzne.
(B) Teraz,
gdy już wiemy trochę o uzasadnianiu i jego osobliwościach, przechodzimy do
wybranych przeze mnie dwóch naczelnych cech religii — do jej pochodzenia
oraz do uzasadnienia przekonań
religijnych.
O każdej z tych cech zakładam, że występują
wobec niej dwie rozłączne postawy: wie się lub nie wie się, że ta cecha
występuje; inaczej: zna się tę cechę lub się jej nie zna. Wie się, że coś
jest pochodzeniem religii, inaczej — zna się pochodzenie religii, lub się
tego nie wie, czyli nie zna się pochodzenia religii. Tak samo, dla uzasadnienia
religii — wie się, że istnieje, czyli zna się je, lub się tego nie wie,
czyli nie zna się uzasadnienia religii.
1 2 3 Dalej..
« Filozofia religii (Publikacja: 22-09-2006 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5037 |
|