Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.446.752 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 701 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
W istocie, tylko naiwny antropocentryzm może upatrywać wyłącznie w ludzkości zarówno stronę bierną, jak i czynną przy rozważaniu problematyki zła.
« Światopogląd  
O człowieku, nauce, religii i etyce. Rozmowa z profesorem Zdzisławem Cackowskim [3]
Autor tekstu: Z. Cackowski, Jerzy Ładyka, Zdzisław Słowik

A jakie ma Pan w RP polityczne samopoczucie?

Mam samopoczucie postkomucha, bo takie samopoczucie narzuca mi panująca ideologia i propaganda, w której intencji określenie „postkomuch" jest piętnem, którego jednak nie musi się nosić jako czerwonej łaty na rękawie czy na plecach. Jest to pewien ciężar, którego jednak nie traktuję jako wyłącznie ciężaru. Poza ciężarem jest w nim też coś wartościowego, coś pozytywnego, co konstytuuje moją osobowość. W tym samopoczuciu zawarty fest stosunek do PRL, a w nim dwa elementy: doceniam wielkie dokonania PRL, w tym uczłowieczenie chłopstwa, a w takim określeniu zawarta jest nie tylko syntetyczna pochwala PRL, ale także wielkie oskarżenie czasów przedwojennych. Świadom jestem także wad, przewin, a nawet zbrodni (w okresie stalinowskim) epoki PRL. Do udziału w zbrodniach się nie poczuwam, ale poczucie dyskomfortu z różnych powodów mam: bytem politycznie aktywny w tamtym czasie, więc i odpowiedzialny moralnie się czuję. Nie przed każdym jednak gotów jestem się spowiadać. Owszem, są tacy, których postępowanie wzbudza we mnie wyrzuty sumienia, ale są i tacy, których gotowość oskarżania, sądzenia i osądzania nie wzbudza we mnie skruchy, ale bojowość. Gdy w roku 1980 ktoś ode mnie starszy i bardziej niż ja dla PRL zasłużony oraz PRL-em obciążony stał się bardzo aktywnym działaczem "S", to mu powiedziałem, że nam nie wypada, że my powinniśmy być po właściwej nam stronie, i po tej stronie ślepiami świecić (za co należy), ale i bronić tego, co obrony godne. W każdym razie, czerpiąc z mojego życiorysu PRL-owskiego zarówno satysfakcję (społeczno-polityczną i osobistą), jak też doznając pewnych przykrości (bo pewne, że bez win nie jestem, choć nie przekraczają one — moim zdaniem — zwykłej ludzkiej miary), za wielką sumaryczną satysfakcję jest mi to, że nie muszę siebie zdradzać, wyrzekać się siebie. Jest w tym zdaniu także pewna pochwała obecnej rzeczywistości, która jednak takich jak ja nie zmusza brutalnie do zapierania się siebie. Ona tylko do tego — niekiedy dość mocno - skłania, czemu słabi ulegają, a czego konsekwencją jest wielki obszar fałszu i zakłamania, czyli wielka demoralizacja. Więc: mocno skłania, ale nie zmusza.

  • Czym jest współczesny humanizm? Czy nie szyldem przykrywającym okrutne praktyki, godzące w godność człowieka, w jego wolność, łamiące sumienia?

Żadna postać humanizmu, tak dawniej jak i dzisiaj, nie była i nie jest w stanie nadużyć. Z wyjątkiem jakichś sytuacji absolutnego zwyrodnienia wszystkie złe rzeczy, które się dokonały czy dokonują w świecie, dokonywały się i dokonują pod dobrymi sztandarami. Owe sztandary (Bóg, Naród, Ojczyzna, Człowiek, Ludzkość...) rzadko były cynicznie wykorzystywane dla ukrywania złych intencji. One były i są przeważnie wykorzystywane w dobrych intencjach. Rzecz zatem nie w tym, że owe sztandary (dobre humanistyczne hasła) są w złych intencjach używane, ale w tym — że w dobrych intencjach są nadużywane! Powtarzam to, co już wcześniej raz powiedziałem: lwia cześć zła tego świata ma swoje korzenie w dobru, w nadużyciu dobra, w gwałtownej i za wszelką cenę realizowanym dobru. Zatem przyświecając i przewodząc dobrym działaniom różnego rodzaju humanistyczne hasła (począwszy zwłaszcza od triady Rewolucji Francuskiej — wolność, równość, braterstwo!) służą człowiekowi, ale też uczestniczą w motywowaniu nadużyć. Trzeba więc wychowywać ludzi — siebie i innych — w czujności opartej o tę właśnie wiedzę, że każde dobro może być i bywa nadużywane. Tak też jest z każdym dobrym humanistycznym hasłem! Pewne moje obserwacje jednakże potwierdzają w jakiejś mierze sugestię Pańskiego pytania. Widzę oto nader często, że wiele idei, wartości oraz norm/haseł, powszechnie za humanistyczne uważanych, głoszone jest jakby obok całkiem przeciwnej im praktyce życiowej: miłość bliźniego i wilcza praktyka; równość szans i dyskryminacja najbiedniejszych w rozwoju duchowym już od najwcześniejszego dzieciństwa; sprawiedliwość i bezwzględna nadrzędność racji pieniądza; nie gaście ducha! i sztampa indoktrynacyjna. To jest bolesne i demoralizujące, właśnie ta sytuacja, w której humanistyczny frazes idzie sobie beztrosko w parze z brutalną praktyką. Czyli niebezpieczeństwo każdego humanizmu — zawsze i wszędzie — jest wielorakie: cyniczne używanie go dla zamaskowania przeciwnych humanizmowi celów (zdarza się, choć ja to w swojej wypowiedzi raczej zbagatelizowałem); realizowanie wybranych wartości humanistycznych bezwzględne i za wszelką cenę, z czego wyrastają okropne barbarzyństwa; tolerowanie głoszonych humanistycznych haseł i pełna wobec nich obojętność przeciwnej wobec nich praktyki.

Dla ilustracji tej ostatniej praktyki chcę przywołać moją ostatnią lekturę Fryderyka Nietzschego. Czując się ateistą uważam, że moje odczucia aksjologiczne są chrześcijańskie. Z tego powodu z uczuciem przykrości i moralnego buntu (które wzmaga siła nietzscheańskiej logiki) czytam takie oto słowa:

"Co jest dobre? — Wszystko, co uczucie mocy, wolę mocy, moc samą w człowieku podnosi.

Co jest złe? — Wszystko, co z słabości pochodzi.

Co jest szczęściem? — Uczucie, że moc rośnie, że przezwycięża się opór.

Nie zadowolenie, jeno więcej mocy; nie pokój w ogóle, jeno wojna; nie cnota, jeno dzielność (cnota w stylu Odrodzenia, virti, cnota bez moralizny).

Słabi i nieudani niech sczezną: pierwsza zasada naszej miłości do ludzi, i pomóc należy im jeszcze do tego.

Co jest szkodliwsze niż jakikolwiek występek? — Litość czynna dla wszystkiego, co nieudane i słabe — chrześcijaństwo..." [ 1 ].

Buntuję się więc w głębi serca przeciwko tym bluźnierstwom, następnie słucham i czytam, czytam i słucham o wartościach chrześcijańskich, a dalej czytam o tym jak ci sami, co Wartości Chrześcijańskie głoszą, podnoszą spokojnie ceny leków najbardziej — już nie dla zdrowia, ale dla samego życia — ludziom potrzebnych. Idą więc sobie obok siebie, albo wręcz lawiną spływają chrześcijańskie słowa-frezesy wraz z nietzscheańską praktyką.

  • Przybywa wiedzy, ale nie ubywa, a nawet wręcz odwrotnie, irracjonalizmu. Jak to wytłumaczyć: czy to paradoks, czy prawidłowość?

Myślę, że to jest paradoks prawidłowy. Rzecz w tym, że zarówno świat ludzkiego działania praktycznego, jak i świat ludzkiej wiedzy i ludzkiego myślenia jest w ruchu, nie jest statyczny, ale dynamiczny. Przy tym na nowe obszary jednego i drugiego z tych światów (są to w istocie nie dwa światy, ale dwie strony tego samego świata) wkraczamy zawsze z pewnym — praktycznym i umysłowym — wyposażeniem wcześniejszym, wyposażeniem jako tako sprawdzonym w świecie wcześniejszym naszego życia i myślenia. Porządkująca skuteczność narzędzi oraz sposobów działania i myślenia, wyniesiona z wcześniejszych obszarów naszego życia, w obszarach nowych jest zawsze ograniczona. Część — mniejsza lub większa — nowej rzeczywistości nie poddaje się porządkowaniu przy pomocy narzędzi wcześniej w tej roli sprawdzonych. Inaczej: część tej nowej rzeczywistości jest dla tych/danych narzędzi działania i myślenia chaosem, „irracjonalnością". Powtarzam: jest to chaos/irracjonalność dla narzędzi działania i myślenia z poprzedniego (uboższego) świata. Niebawem — tak to zwykle się dzieje — owe narzędzia działania i myślenia zostaną zmodyfikowane i — w jakiejś przynajmniej mierze — poradzą sobie z tym chaosem, ale w toku przezwyciężania tego chaosu, będą odkrywane nowe obszary świata, które...

  • Wciąż żywa jest wiara religijna milionów ludzi. Czym to wytłumaczyć?

Muszę zacząć od przyznania się do ogromu mojego nierozumienia w tej sprawie, choć na temat źródeł ludzkiej wiary religijnej mam jasne i dość stanowcze przekonania. Sądzę mianowicie, że źródłem ludzkiej wiary w istnienie MOCY NADPRZYRODZONYCH JEST ICH FAKTYCZNE ISTNIENIE. Z tym, że mocami nadprzyrodzonymi nazywam wszystkie te realne siły świata, w którym żyjemy, które na nas dotkliwie wpływają (raz dobrze — „łaskawie", ale nader często — dokuczliwie, „karzące"), a my nad nimi władzy i kontroli nie mamy. Taki jest realny sens sił nadprzyrodzonych, które w naszym świecie były, są i pewnie zawsze będą, budząc lęki i nadzieje; im większe lęki tym większa i nadzieje. To jest to podstawowe źródło „świadomości religijnej", a raczej nie świadomości, lecz uczucia religijnego. Ale to przecież nie wszystko. Uczucie religijne realizuje się w „więzi kościelnej", w więzi wyznaniowej, to znaczy we wspólnocie, która uczucie wiary porządkuje, uspokajając religiotwórcze ludzkie lęki, rozbudowując i uprawdopodobniając nadzieje wbrew realnym i różnorakim zagrożeniom tego świata. „Więź kościelna" wchłania też kulturę obyczajową a wraz z nią troskę i ochronę tradycji coraz bardziej zagrożonej przez wręcz przymusowy pęd ku nowoczesności. Kiedyś ważnym czynnikiem „więzi kościelnej" była władza kościelna — lokalna i ponadlokalna, także władza polityczna. Obecnie w wielu krajach ona uległa osłabieniu, ale w Polsce przeżywa okres wzmożonej ofensywy. Między źródłami religijności a rzeczywistością wielowarstwową religijności zinstytucjonalizowanej jest duży dystans. Mnie się wydaje, że rozumiem ważny czynnik religiogenny, ale jestem świadom ogromu mojej niewiedzy w sprawach realiów — obyczajowych, kulturowych, socjologicznych — rzeczywistego funkcjonowania nie tyle „świadomości religijnej" czy religijnych uczuć, ile więzi kościelnej. Zatem w tych sprawach niech już inni się wypowiadają, chyba najbardziej kompetentni są tu sojologowie religii, chociaż przyznam się do wątpliwości, czy dzisiaj socjologowie u nas mogą sądzić w sposób nieskrępowany, obiektywny.

  • W chrześcijaństwie złem jest to, co narusza prawa i nakazy Boga, czego konsekwencją jest kara — cierpienie i śmierć w końcu. Jak problem zła wygląda w perspektywie filozofii niekonfesyjnej. Co na temat cierpienia i zła w ogóle myśli autor książki Ból, lęk, cierpienie?

Najpierw kilka słów o relacji: prawa i nakazy (wola) Boga — dobro. Czy dobrem jest wszystko to, czego chce Bóg, czy też przeciwnie — Bóg chce/może chcieć tylko tego, co jest dobre. Znane to od czasów Sokratesa pytanie: „SOKRATES: Zaraz, kochanku, będziemy to lepiej wiedzieli. Pomyśl nad czymś takim: czy bogowie lubią to, co zbożne, dlatego, że ono jest zbożne, czy też ono jest dlatego zbożne, że bogowie je lubią?" [ 2 ]. Nauczanie katolickie przyjmuje nadrzędność dobra („zbożności") nad wolą Boską, wierząc, że Bóg nie może chcieć zła, a jeżeli nawet zsyła na człowieka cierpienie, to dzieje się to z intencją perspektywicznego dobra. Marcin Luter — przeciwnie — bronił wolności Boga: Bóg wedle niego może chcieć wszystkie go, zatem wola Boska jest ponad dobrem, to ona dyktuje to, co jest dobre („zbożne"). Ale kto zna prawa i nakazy Boskie, kto może wedle tych praw (nakazów i zakazów) sadzić? Kto może sądzić ludzkie czyny wedle kryteriów absolutnych i w absolutnie nieomylny sposób?! Prawo takiego sądzenia i osądzania może sobie przypisywać tylko tyrański uzurpator. Pozwolę tu sobie przytoczyć publikowane już kilka lat temu dwa nowe przykazania:


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Życie bez Boga
Obrona Oświecenia i Nietzschego. List otwarty do Małgorzaty Bocheńskiej

 Zobacz komentarze (2)..   


 Przypisy:
[ 1 ] Antychryst, przełożył Leopold Starf, Warszawa MCMVII, s. 6.
[ 2 ] Platon: Eutyfron, tłum. Władysław Witwicki, Warszawa 1995, s. 29.

« Światopogląd   (Publikacja: 21-12-2006 Ostatnia zmiana: 25-02-2011)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Jerzy Ładyka
Profesor doktor habilitowany nauk filozoficznych specjalizujący się w teorii kultury i polityce kulturalnej. Autor m.in. książki Kultura i światopogląd

 Liczba tekstów na portalu: 13  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Jezus historyczny i symboliczny. Refleksje nad Biblią

Zdzisław Słowik
Politolog specjalizujący się w polityce wyznaniowej. Redaktor naczelny czasopisma "Res Humana", wiceprezes Rady Krajowej Towarzystwa Kultury Świeckiej. Doktorat: "Dialog jako jeden czynników współdziałania socjalistycznego państwa i Kościoła rzymskokatolickiego (na przykładzie PRL)" (UŚl, 2001)

 Liczba tekstów na portalu: 7  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Wielkość i dramat Donbasu
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5165 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365