|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Światopogląd O człowieku, nauce, religii i etyce. Rozmowa z profesorem Zdzisławem Cackowskim [4] Autor tekstu: Z. Cackowski, Jerzy Ładyka, Zdzisław Słowik
XI:
Nie będziesz nigdy Sędzią
Sądu Ostatecznego!
XII:
Nie będziesz nigdy rzecznikiem Sędziego
Sądu Ostatecznego!
W ogóle — poza niestosownością głoszenia przez
kogokolwiek, że ma uprawnienia do działania, sądzenia i osądzania w imieniu absolutnej prawdy i absolutnego
dobra, czyli do żądania, aby jego sądy i osądy przyjmować jako nieomylne — wpisywanie cierpienia
ludzkiego w plany Istoty świadomej (wszechmądrej), bezgranicznie
dobrej i wszechmocnej jest potrójną nieprzyzwoitością: wobec Boga tak
określanego, wobec moralności i wobec logiki. Natomiast, co dokładniej
sądzę o ludzkim cierpieniu, to napisałem w wymienionej książce, zwłaszcza w rozdziale o sacrum.
Pana najnowsza
książka Rozum między chaosem a „Dniem siódmym" porządku jest złożoną
analizą
sytuacji człowieka postawionego wobec wyboru miedzy życiem w chaosie, w sytuacjach wieloznacznych, zrelatywizowanych a życiem w świecie do końca uporządkowanym, w świecie
„nadporządku".
Który z tych porządków życia Pan zaleca?
Żadnego z nich nie zalecam i zalecać nie mogę. A to
dlatego, że całkowity chaos jest zaprzeczeniem
życia, jest jego niemożliwością; życie jest odchyleniem od chaosu, fluktuacją,
negentropią. Drugą odmianą śmierci jest całkowity porządek,
bezruch. Strefą życia jest więc "MIĘDZY", a jego treścią — ciągłe porządkowanie napotykanego i wręcz wytwarzanego przez nas chaosu.
Taki
jest też obszar istnienia i funkcjonowania ludzkiego rozumu, co sygnalizuje tytuł książki.
Ludziom z zewnątrz nikt nie pomoże. Muszą
sobie pomóc sami. A świadomość tego jest
pierwszym
warunkiem radzenia sobie z coraz bardziej złożonym światem. Osobliwość
wszelkiego, w tym ludzkiego, pokonywania trudności (złożoności
świata, w którym się żyje) polega na tym, że
są to zawsze trudności określone. Ta określoność, w miarę jak jest
dostrzegana, ułatwia (wręcz umożliwia)
pokonywa
nie danej trudności. Ale z tym się
wiąże także pewna
negatywność: każde pokonywanie trudności jest zawsze partykularne. Umiemy sobie
radzić (choć zawsze jest to tylko umiejętność
częściowa, ograniczona) zawsze tylko z tymi, określonymi
trudnościami, a nie z wszelkimi.
Wedle
mojego sposobu myślenia o wartościach
(o czym
pisałem wielokrotnie) rzeczy mają się tu (po
winny się mieć) tak samo jak z cenami towarów: gdy
jakiegoś
towaru na rynku ubywa, to jego cena rośnie, a ten wzrost ceny
dodatkowo wzmacniany jest
przez wzrost popytu na ten towar z powodów
psychologicznych — właśnie dlatego,
że staje się on rzadszy niż był dotąd. Wydaje mi się, że obecnie zwyżkuje wartość pracy (zatrudnienia), bo brak
pracy; zwyżkuje też wartość sprawiedliwości i równości
społecznej, bo rosną nierówności i są
dotkliwie odczuwane
przez większość społeczeństwa
żyjącą w dolnych
warstwach zasobności. Natomiast zniżkową tendencję powinny by wykazywać takie wartości,
jak wolność osobista (bo w tym zakresie
mamy większe spełnienie niż w PRL), ale jednocześnie
wzrosło w ostatnich latach poczucie zagrożenia osobistego (kradzieże, napady, morderstwa), co powoduje wzrost waloryzacji bezpieczeństwa osobistego.
-
Czy Tadeusza Kotarbińskiego etyka niezależna oraz etyka spolegliwego
opiekuna ma szansę
upowszechnienia w naszym świecie tak
bardzo zdominowanym przez etykę, której podstawą są dogmaty religijne? Czy jest szansa na
wypracowanie czegoś, co przed laty określił Pan jako
„minimum moralne"?
Kotarbińskiego zasadę spolegliwości uważam za bardzo trafną i komunikatywną regułę wychowania moralnego. Jest w niej coś samooczywistego. Często mówię o niej studentom, zwłaszcza studentom pedagogiki. Nigdy nie spotkałem się z najmniejszym nawet odruchem sprzeciwu wobec niej. Również zasadniczy charakter ma idea etyki niezależnej, choć
jest ona nieco bardziej skomplikowana i nie tak całkiem
oczywista. Jej sednem jest niezależność wartości i norm moralnych od światopoglądu, w tym od światopoglądu
naukowego czy religijnego. To, co ludzie wartościują pozytywnie lub
negatywnie (w tym także na poziomie moralnym) nie wynika głównie z przekonań, z poglądów na świat. Poglądy i przekonania
mogą tu mieć jakieś znaczenie, ale jest ono wtórne. Źródłem podstawowym i pierwotnym wartościowania, w tym wartościowania moralnego, jest doświadczenie
ludzkie, przeżywane jako: ból, lęk, cierpienie, krzywda, radość, rozkosz, satysfakcja, nadzieja...
Według mojego rozumienia Tadeusz Kotarbiński w takim właśnie doświadczeniu
szukał źródeł moralności, a nie w poglądach, światopoglądach, w tym w światopoglądach religijnych. Jest to ważne podejście do istoty
moralności. Postawa moralna jest ponadobyczajowa, bo w obyczaju przestrzega
się jakiejś normy ze względu na to, „co ludzie powiedzą"; ta
sama norma ma charakter prawny, gdy jest przestrzegana
„ze względu na konsekwencje zapisane w kodeksie
karnym"; ta sama norma jest normą religijną (jest normą bogobojności, jakby rzecz określił I.
Bocheński), gdy jest przestrzegana ze względu „na karę Boską".
Moralną staje się ta norma dopiero, gdy
jest przestrzegana ze względu na dobro drugiego
człowieka i tylko ze względu na to. Regulacja
moralna stosunków międzyludzkich stoi więc wyżej niż
regulacja obyczajowa, prawna czy religijna, a wychowanie
moralne (kształtowanie moralnej wrażliwości) nie dzieli ludzi wedle światopoglądów i wyznań, lecz wszystkich ludzi łączy troską o drugiego człowieka.
Tu więc najwyższą cnotą jest spolegliwość! Wobec
tego sprzęganie moralności z religią jest faktem historycznym, pozostałością
dawnego całościowego panowania
Kościoła nad wszystkimi formami ludzkiego
życia, ale nie ma ono uzasadnienia rzeczowego.
Tak samo, jak wyróżnione prawo Kościoła katolickiego, u nas
obecnie ciągle przywoływane, do osądzania
działań ludzkich (indywidualnych i zbiorowych)
ze względu na ich znaczenie moralne. Kościół, rzecz jasna, ma takie prawo,
ale mają to prawo wszyscy ludzie oraz wszystkie instytucje ludzkie.
To prawo, a nawet obowiązek, każdego człowieka i każdej instytucji ludzkiej do osądzania
moralnego wszystkich ludzkich działań (w tym i własnych) ma jedną podstawę, jedną i jednakową dla wszystkich: autorytet
moralnego osądu jakiejś osoby czy instytucji zależy
od moralnego dorobku tej instytucji w czasie jej trwania. Kościół
miał dłuższy czas (kilkanaście wieków
swego istnienia zinstytucjonalizowanego) niż
jakaś tam polityczna partia czy stowarzyszenie kulturalne albo takie czy inne państwo.
Stąd większy pewnie urobek moralnie pozytywny, a więc podstawa
do autorytetu moralnego. Ale: był to także dłuższy czas nawarstwiania się obciążeń, który
powinien zatem
działać powściągająco na stanowczość w moralnych osądach wypowiadanych przez Kościół. W każdym
razie Kościół nie ma żadnych innych niż pozostałe
instytucje ludzkie podstaw do osądzania moralnego ludzkich spraw
(przypominam tu XI i XII Przykazanie). Prawo
takiego osądzania (a nawet obowiązek), oparte na jednakowych podstawach,
mają wszyscy ludzie i wszystkie ludzkie instytucje.
Prawo to jest wprost proporcjonalne do moralnego dorobku danego podmiotu i odwrotnie proporcjonalne do moralnych obciążeń.
Co do „minimum moralnego", to ja się nie przyznaję
do autorstwa tego terminu. A co do treści tego hasła,
to sądzę, że owo „minimum" jest ciągle wypracowywane i ma różny zasięg, ale nie wypracowują go ani urzędnicy państwowi,
ani urzędnicy nauki, ani urzędnicy jakiejś
ideologii czy wyznania. Ono jest wypracowywane w praktycznych współdziałaniach ludzkich.
Na przykład, jeżeli bezinteresowność traktować jako postawę moralnie pozytywną, to w naszym
kapitalizmie poziom działań bezinteresownych poważnie się obniżył: i dlatego wszelkie nawoływanie do bezinteresowności będzie tu bezradne!
Uważam
tę sprawę za bardzo ważną. Minister
Handke
jest dość ostro krytykowany, co wzbudza
nadzieję,
choć ja sądzę, że jest on tu przysłowiowym
„ślepym
mieczem". Mam do tej sprawy trzy uwagi.
Po
pierwsze, jeżeli aktualny proces klerykalizacji,
wzmocniony ostatnio przez wejście w życie konkordatu, będzie kontynuowany, to laur, po który
kompromitujące nieudolnie sięgnął minister Handke, zostanie prędzej czy później zdobyty. Po
drugie, chodzi
tu najwyraźniej o zmuszenie szkół
do wyboru opcji
wychowania katolickiego, bo — o czym
inicjatorzy doskonale wiedzą — rzadko która szkoła w warunkach
aktualnej presji organów państwa i Kościoła odważy
się wybrać orientację laicką. Po trzecie, założywszy,
że jednak znajdą się takie szkoły, które wybiorą program laicki, to wyznacznikami aksjologicznymi
ich
programów wychowawczych będą takie
wartości i zasady postępowania, jak: szanuj
drugiego człowieka, pomagaj słabym, szanuj
rodziców i ludzi starszych, dotrzymuj obietnicy, bądź
dzielny, bądź odpowiedzialny,
nie kradnij, nie przyjmuj uznania
niezasłużenie,
nie dawaj fałszywego świadectwa
przeciw bliźniemu swemu, nie bierz nadaremnie
imienia bliźniego swego, nie wspieraj zdania
swego imieniem Prawdy Absolutnej czyli Boskiej...
Przecież szkoły katolickie także te
zasady przyjmą
(problem pewnie będą miały tylko z ostatnią). A w
takim razie, co tym humanistycznym/chrześcijańskim wartościom przeciwstawią
szkoły katolickie? Chyba
tylko zasadę posłuszeństwa i podporządkowania władzom kościelnym.
Podejrzewam, że
minister Handke się nad tym nie zastanawiał, wierząc w cichości ducha, że w przypadku przyjęcia jego propozycji odważnych nie będzie, bo wszystkie szkoły
„dobrowolnie"
wybiorą katolicki kierunek programu wychowawczego.
Tak,
wszyscy, ale posłuch społeczny wobec
osądów
zależy od autorytetu, który osądzający w oczach zbiorowości sobie wypracował. Natomiast
temu negatywnemu osądzaniu w publikatorach środowisk politycznych ja się nie mogę nadziwić.
Nie mogę tego pojąć. Środowiska polityczne są „na patelni", co jest naturalne w demokracji i czemu się nie
sprzeciwiam. Ciągle jakieś nieprzyzwoitości
są im wyciągane, bardzo często zasadnie. Nie sądzę jednak, aby pozostałe, a odgrywające bardzo ważną
rolę w życiu społecznym środowiska: środowisko biznesu, środowisko kościelne czy
dziennikarskie, były lepsze. Podejrzewam nawet, że jest wręcz przeciwnie. Jakież to potworne patologie powstają w obszarze/na obrzeżach świata biznesu! Nie mówię
nawet o przestępstwach, ale o rzeczach „normalnych": jeden człowiek dostaje zasiłek w wysokości 300 zł miesięcznie, a drugi w wysokości 18.000. Nie mówcie
mi Państwo, że ten drugi owe 18 tysięcy zarabia,
on je DOSTAJE! Nie sądzę,
aby lepsze od polityków
było środowisko kościelne, o którego
niestosownych
postępkach ciągle się słyszy, choć
jest ono ostro
chronione przed krytyką przez
nieoficjalną cenzurę
(przy okazji podaję dwa znaki
rozpoznawcze rzeczywistej władzy: jest ona zawsze i wszędzie maksymalnie chroniona przez cenzurę; pędzą
ku niej jak ćmy
do światła wszelkiej maści oportuniści — „Towarzysze szmaciaki" i „Panowie szmaciaki"). W żadnej też
mierze nie mógłbym powiedzieć o środowisku
dziennikarskim („czwarta władza"),
że jest od środowiska politycznego lepsze. Przecież ono jest po prostu
na usługach władzy pieniądza, lub zarazem władzy
politycznej, lub/i zarazem władzy kościelnej.
Nie przeczę, że ten policentryzm zależności
daje też pewne korzyści opinii publicznej. W każdym razie to prawie jednomyślne pozbawianie polityków sumienia
mnie nie przekonuje. Nie mam skłonności do idealizowania polityków, ale i na diabłów mi nie wyglądają. Natomiast ta czyjaś (CZYJA?) potrzeba kozła
ofiarnego budzi we mnie podejrzenie, że diabły jednak
istnieją i że to właśnie diabelskie paluchy na kozła ofiarnego wrzaskliwie wskazują!
Dziękujemy Panu, Panie Profesorze, za rozmowę.
*
„Res Humana" nr 3/1998.
1 2 3 4
« Światopogląd (Publikacja: 21-12-2006 Ostatnia zmiana: 25-02-2011)
Zdzisław Słowik Politolog specjalizujący się w polityce wyznaniowej. Redaktor naczelny czasopisma "Res Humana", wiceprezes Rady Krajowej Towarzystwa Kultury Świeckiej. Doktorat: "Dialog jako jeden czynników współdziałania socjalistycznego państwa i Kościoła rzymskokatolickiego (na przykładzie PRL)" (UŚl, 2001) Liczba tekstów na portalu: 7 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Wielkość i dramat Donbasu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5165 |
|