|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Filozofia » Filozofia społeczna
Pro choice i pro life - rozbieżne dyskursy [1] Autor tekstu: Ryszard Paradowski
Przyczynek do problemu debaty i konstruowania obiektywności
Aborcja jako narzędzie regulowania dzietności jest zjawiskiem
odwiecznym [ 1 ].
Równie stary jest p r o b l e m
aborcji. Tym, co zawsze czyniło z aborcji problem,
jest zarówno dylemat, przed jakim stawia kobietę jej prokreacyjna kompetencja, jak i „uwalnianie" kobiety od
tego dylematu, już to przez odmawianie jej prawa do aborcji, już to przez
zmuszanie jej do pozbycia się płodu. Dylemat kobiety, jakkolwiek ważny i dramatyczny, nie jest przedmiotem poniższych rozważań. Przedmiotem tych rozważań
będą niektóre argumenty, mające uzasadniać uwolnienie
jej od tego dylematu, a także argumenty, przytaczane na rzecz
kompetencji kobiet w omawianej dziedzinie. Ponadto celem moim jest tu ukazanie
zasadniczego rozchodzenia się obu argumentacji, a także pewnej wąskiej ścieżki
argumentacyjnej, na jakiej, mimo wszystko, zejść się mogą intencje obu stron
toczącej się od stuleci debaty w tej kwestii [ 2 ]. Debata aborcyjna jest moim zdaniem określona przez następujące
zagadnienia, decydujące zarazem o zasadniczych trudnościach w znalezieniu
rozwiązania kompromisowego: kwestię definicji człowieczeństwa i kwestię
etycznej kompetencji [ 3 ].
Strona pro life
koncentruje się na pierwszym z nich, odmawiając wszechstronnego rozważenia
drugiej, strona pro choice
skupia się natomiast na zagadnieniu
kompetencji. Tym samym każdy z dyskutantów cyzeluje argumenty w wybranej przez
siebie dziedzinie, co pozwala drugiej stronie na całkowite ich ignorowanie. Nie
znaczy to zarazem, że, na przykład, strona pro choice nie interesuje się
zagadnieniem, preferowanym przez pro
life, czyli zagadnieniem „życia".
Przeciwnie, przy czym na dwa sposoby. Pierwszy, filozoficzny, od razu przesądza o niemożności porozumienia: zgodnie ze stanowiskiem niereligijnym ludzie
nawzajem zapewniają sobie człowieczeństwo, dlatego momentem przejścia (którym
dla pro life
jest połączenie się plemnika z jajem) jest moment oddzielenia się organizmów,
rozpoczynający życie ludzkie, w odróżnieniu od życia w ogóle (w tym -
„potencjalnego" życia ludzkiego). Nie oznacza to zarazem, że życie w ogóle, w tym zwłaszcza wspomniane potencjalne ludzkie życie, nie jest warte ochrony, a jedynie, że norma absolutna (co nie znaczy — bezwyjątkowa [ 4 ])
dotyczy tylko człowieczeństwa (l u d z k i e g o życia) jako takiego. Nie sposób zaprzeczyć, że u podstaw powyższych
rozbieżności leżą całkowicie odmienne poglądy, po pierwsze, na to, co ma
tu znaczenie pierwszorzędne — człowieczeństwo, w szczególności człowieczeństwo
płodu, czy etyczna kompetencja, i, po drugie, na samo człowieczeństwo, które,
wedle pro life,
sprowadza się do tego, co biologiczne, zaś wedle pro
choice jest czymś innym i czymś więcej,
niż tylko mniej lub bardziej złożoną kombinacją materii organicznej, z możliwością
odbierania wrażeń, w tym bólu, włącznie. Gwoli ścisłości należy
stwierdzić, że pogląd pro life
nie jest w i n t e n c j i biologicznym
redukcjonizmem, mówi bowiem o życiu l u d z k i m, mówi o człowieku. Zapewne jednak jego eksponenci sami zdają
sobie sprawę z charakteryzującego go redukcjonizmu, uznają bowiem za stosowne
p r z y p i s a ć człowieczeństwo temu co najwyżej potencjalnemu
ludzkiemu życiu przez odwołanie się do pojęcia „duszy", czyli dobudować
do ewidentnie biologicznego bytu coś, co go dopiero uczłowiecza. A właśnie
wyposażenie w duszę ma decydować o człowieczeństwie tego, czemu, zdawać by
się mogło, przysługiwać może co najwyżej pewna (biologiczna właśnie)
potencja człowieczeństwa. Jednak samo zdefiniowanie duszy nastręcza
nieprzezwyciężalne trudności. Wprawdzie etymologia tego pojęcia, związana z oddychaniem, jeszcze sama przez się nie przesądza, że nie wolno mu przypisać
innego znaczenia, rzecz w tym jednak, że owo przypisanie znaczenia nie może
mieć charakteru arbitralnego. Owszem, można arbitralnie przypisywać dowolne
znaczenie jakimkolwiek słowom, ale nie można oczekiwać, że zostanie ono
powszechnie zaakceptowane. Nic nie stoi więc na przeszkodzie przypisywaniu
jakiegoś szczególnego znaczenia pojęciu duszy, w żadnym razie jednak nie może
to być podstawą do formułowania jakichkolwiek pretendujących do uniwersalności
twierdzeń, na przykład dotyczących szczególnego statusu jakiegoś życia,
choćby i potencjalnie ludzkiego. Odnosi się to zresztą nie tylko do
przypisywania czemuś jakiegoś atrybutu, ale i do odmawiania go. Warto w tym
kontekście przypomnieć, że w swoim czasie doktryna kościoła katolickiego
(sformułowana w tym względzie przez Tomasza z Akwinu) uznawała, że w płód
żeński dusza wstępuje znacznie później, niż ma to miejsce w przypadku płodu
męskiego, nie mówiąc już o tym, że na gruncie chrześcijaństwa formułowano
poważne wątpliwości co do tego, czy kobieta w ogóle ma duszę, a tym samym,
czy w tym samym stopniu co mężczyźnie przysługuje
jej człowieczeństwo. Nawiasem mówiąc, arbitralność w tej dziedzinie
działała również w odwrotnym kierunku — próbowano przypisywać duszę także
zwierzętom, co mogłoby przyczynić się do objęcia ich większym zakresem
ochrony; jednak nie znalazło to
trwałego oddźwięku w kulturze opartej na chrześcijaństwie [ 5 ].
Powyższe refleksje związane z pojęciem duszy nie mają na celu
uzasadnienia określonego stanowiska w kwestii aborcji (chociaż nie pozostają
bez wpływu na j a k i e ś
stanowisko i jego ewentualne uzasadnienie), mają jedynie pokazać, że
argument z duszą nie może być uznany za odnoszący się do „prawdy", a jedynie do opinii, za odnoszący się do p o g l ą d u. To samo można powiedzieć o próbie wzmocnienia go przez powołanie
się na autorytet boski. Wypada zaznaczyć, że stwierdzenie, iż jest to tylko
pogląd, nie oznacza jeszcze, że jest on sam w sobie pozbawiony wartości,
oznacza jedynie, że jest on poglądem pośród innych poglądów. Jednym z tych
innych poglądów jest w szczególności twierdzenie, że jeśli nawet możemy mówić o jakiejś duszy, to jest ona wytwarzana przez ludzi w trakcie ich wzajemnych
oddziaływań, w tym przede wszystkim w procesie komunikowania się. [ 6 ]
Psycholodzy wolą na oznaczenie czegoś takiego używać pojęcia osobowości
[ 7 ] .
Wydaje się nie ulegać wątpliwości, że poglądów, z których jeden głosi,
że duszę się od kogoś (choćby i od Boga) dostaje (można więc uważać, że
dostaje się ją w jakimkolwiek momencie, czy to w czterdziestym, czy dziewięćdziesiątym
dniu, czy w pierwszej sekundzie życia płodowego [ 8 ] ),
bez jakiegokolwiek własnego w tym akcie udziału, i poglądu, że „duszy"
(czy czegokolwiek, co definiuje człowieczeństwo) nie otrzymujemy w darze, lecz
współtworzymy wraz z innymi podobnymi sobie osobnikami — nie da się w żaden
sposób ze sobą pogodzić. Między takimi poglądami można tylko wybierać. Mówię
tu tylko o wybieraniu poglądu, zakładając i zarazem sugerując prawo do
takiego wyboru. Nie jest ono jednak tożsame z pro
choice, a więc prawem do aborcji (choć
prawo takie można stąd wywodzić), oznacza jedynie, że z pomocą argumentów,
jakie za każdym z wymienionych poglądów stoją, można próbować przekonywać,
nie można jednak w oparciu o nie stosować siły (choćby i siły prawa),
bowiem pogląd (żaden pogląd) nie legitymizuje siły. Siła zresztą
„legitymizuje się" sama, natomiast prawo wymaga innej legitymacji.
1 2 3 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Zob. J.Hołówka, Etyka w działaniu, Warszawa 2001, s. 179 i n. [ 2 ] W przytoczonej w powyższym przypisie pracy J.Hołówka zwraca uwagę,
że to chrześcijaństwo przekształciło aborcję jako problem kobiety (w
tym jej dylemat moralny) w problem moralny „w ogóle", a więc problem,
który indywidualnego charakteru nabierał dopiero w przypadku naruszenia
przez kobietę odgórnie (a więc bez udziału samej kobiety) ustanowionej
normy. [ 3 ] Przez etyczną kompetencję rozumiem możliwość rozstrzygania, co
dobre a co złe. W Starym
Testamencie,"świętej księdze"
chrześcijaństwa, tak uczulonego na kwestie aborcji, istnieją w tym względzie
dwa modele: autorytarny (w opowieści o zakazie zrywania owoców z drzewa
wiadomości złego i dobrego, Rdz 2,16-17) i umowny (od „przymierza";
Rdz 3, 22). W sprawie argumentów podnoszonych w debacie aborcyjnej zob. np.
J. Teichman, Etyka społeczna. Podręcznik dla studentów,
Warszawa 2002, s. 107 i n. Por. też
P. Singer, Etyka praktyczna, Warszawa 2003, s. 137-160; P.Vardy, Paul
Grosch, Etyka, poznań 1995, s. 143 i n. [ 4 ] Wyjątki to np. kara śmierci, tam, gdzie jest ona stosowana, zabójstwo w obronie koniecznej czy pozbawienie życia przez zaniechanie jego
podtrzymywania u osób trwale niezdolnych do życia samodzielnego, wreszcie
samobójstwo czy tzw. eutanazja na żądanie. Nie mówiąc o zabijaniu na
wojnie a także zabijaniu heretyków, dysydentów lub innowierców. [ 5 ] Dopiero kultura współczesna,
„postchrześcijańska", postawiła
na porządku dziennym sprawę ochrony zwierząt. Pomijam tu zagadnienie
ochrony zwierzęcia totemicznego czy pewne ścisłe normy ochrony życia z indyjskiego obszaru kulturowego (np. dżinizm). [ 6 ] Mówi się czasem o swego rodzaju komunikacji niewerbalnej między płodem
(albo, jak kto woli, dzieckiem w łonie matki) a ciężarną kobietą. Nie
wydaje się jednak, by miało to większe znaczenie z punktu widzenia pro
life, by miało to znaczenie z punktu widzenia chrześcijaństwa. Matka
jest tu raczej czymś w rodzaju naczynia, które ma donieść płód do
Chrystusa. "Relacja matki uchrystusowionej (sic) do dziecka w jej łonie
jest niewątpliwie inna, (...), uczy się bowiem macierzyństwa z macierzyństwa Matki Kościoła Świętego. Po urodzeniu dziecka
prosi o chrzest św., aby jego rozwój dokonywał się w łonie
sakramentalnym, w relacji do
Chrystusa". A.J.Nowak OFM, Psychologia eklezjalna, Lublin 2005,
s.79. [ 7 ] Można oczywiście żywić uzasadnione wątpliwości co do tego, czy
człowieczeństwo sprowadza się do osobowości, zwłaszcza jeśli ta
ostatnia miałaby być rozumiana wyłącznie jako produkt socjalizacji. Jeśli
jednak składa się na nią jeszcze coś więcej (lub na „człowieczeństwo"
składa się oprócz osobowości „coś więcej"), to niekoniecznie musi
to być zupełnie niedefiniowalna „dusza" (coś, co może być co najwyżej
p r z y p i s a n e, o ile mamy moc przypisywania), ale na przykład
podmiotowość, czyli kompetencja do wytwarzania (współwytwarzania) wartości.
Zob. W.Paradowska, R.Paradowski, Podmiotowość jako transcendencja, Środkowoeuropejskie
Studia Polityczne 2005, nr 1. [ 8 ] Nawet więcej: ciągle żywotny jest pogląd (wyrażający się
wrogim stosunkiem do antykoncepcji, która, zdawać by się mogło, nie
zabija żadnego życia, oraz w równie wrogim stosunku do kopulacji
nieprokreacyjnej), w myśl którego (można się domyślać) konkretna dusza z góry przeznaczona jest do konkretnego ciała. Inaczej nie sposób
zrozumieć twierdzenia, że "zabójcą staje się w myśl kanonu Si aliquis każdy, kto dopuszcza się stosunku
seksualnego, a jednocześnie podjął lub podejmuje czynności uniemożliwiające
spłodzenie potomstwa". Zob. J.Hołówka, Etyka w działaniu, op.
cit., s. 190. « Filozofia społeczna (Publikacja: 21-12-2006 )
Ryszard ParadowskiFilozof (metafizyka, filozofia kultury, filozofia polityczna), rosjoznawca, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, Instytutu Ameryk i Europy, gdzie jest zastępcą dyrektora do spraw nauki i wykłada filozofię i filozofię kultury. Ostatnio opublikował książkę „Metafizyka i kultura. Repetycje kartezjańskie”, Wydawnictwo Centrum Studiów Latynoamerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2011 i artykuł Religia jako ideologia, w kwartalniku: Środkowoeuropejskie Studia Polityczne (1/2012, Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu). Liczba tekstów na portalu: 9 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Definiowanie boga i człowieka w Księdze Rodzaju | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5166 |
|