Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.014.903 wizyty
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 15 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Rozszerzenie zakresu swobodnych decyzji osób niewierzących w odniesieniu do ich własnego życia nie jest żadnym uszczupleniem zakresu swobodnych decyzji wyznawców takiej czy innej religii w odniesieniu do ich życia.
 Filozofia » Filozofia społeczna

Pro choice i pro life - rozbieżne dyskursy [2]
Autor tekstu:

O legitymizacji przez prawo wspomniałem nie bez przyczyny, w ostatecznym rachunku bowiem chodzi o to, by kwestię aborcji prawnie zobiektywizować. Z tym, że pogląd, który przybrał formę prawa (na przykład formę zakazu aborcji, albo na przykład formę jej nieograniczonej i powszechnej dostępności) nie ma, jak się wydaje, dostatecznej obiektywnej podstawy, a tym samym - wystarczającej legitymacji. Jak możliwe jest zobiektywizowanie problemu, a co za tym idzie, zapewnienie jego ewentualnej formie prawnej dostatecznej legitymacji?

Zanim jednak spróbujemy przekroczyć ograniczenia, jakie z natury rzeczy są udziałem każdego poglądu, wróćmy jeszcze do drugiego z głównych problemów, wokół których toczy się debata. Ten drugi problem to, jak już wiemy, kwestia kompetencji. O ile jednak poglądy na to, czym jest życie ludzkie i od jakiego momentu zaczyna się człowiek, są w debacie dość dobrze wyrażone (cała historia religii i filozofii jest w gruncie rzeczy sprawozdaniem z tej części debaty), to kwestia kompetencji nie jest w niej równie dobrze rozwinięta. W każdym razie brak w niej tej symetrii, jaka (przy całej odmienności a nawet przeciwstawności poglądu) cechuje „antropologiczny" aspekt debaty. Kwestia kompetencji etycznej występuje za pośrednictwem zespołu argumentów, ujętych łącznie jako „prawa kobiety". Wydaje się to niewystarczające z dwóch powodów. Po pierwsze, należałoby owe prawa rozpatrzyć w szerszym kontekście kompetencji stanowiących, czyli kompetencji etycznych, a więc statusu podmiotu etyki [ 9 ] i, po drugie, tego, komu status taki przysługuje, i to zarówno w sensie ogólnym (metafizycznym, itp.), jak i w sensie społecznym. Zauważymy wówczas przede wszystkim, że o ile w odniesieniu do pozycji społecznej pro choice wyraźnie wskazuje na społeczną dyskryminację kobiet i domaga się dla nich praw równych z mężczyznami, a pro life wskazuje (uchodząc tym samym od bezpośredniego zajęcia się kwestią dyskryminacji) na interesy społeczeństwa i autorytet Boga (co, jak wiadomo przynajmniej od czasów Durkheima, jest z grubsza biorąc jednym i tym samym), o tyle pro choice nie rozciąga kwestii praw kobiet na zagadnienie źródła prawa (gdzie kompetencja przysługiwałaby oczywiście nie tylko kobietom), gdy tymczasem pro life wyraźnie przypisuje w tym względzie kompetencję Bogu, a pośrednio (a często również expressis verbis) „społeczeństwu" — czyli sobie — części, pojętej jako tożsama z całością. Tymczasem kwestia kompetencji wymaga również pewnej symetrii, a więc zrekonstruowania podstawowych w tym względzie poglądów. Tu jednak natykamy się na pewną trudność: o ile pro life odważnie (chociaż zarazem w sposób mitologicznie zawikłany) przypisuje kompetencję etyczną sobie (literalnie przypisuje ją Bogu, zarazem jednak określa swój pogląd jako tożsamy z wolą Boga), o tyle pro choice, jak powiedziałem, ogranicza się do kwestii dyskryminacji i potrzeby jej przezwyciężenia [ 10 ]. Pro choice nie ma poglądu, wychodzącego poza kwestię uprawnień, rzetelność jednak wymaga, byśmy dlań taki pogląd stworzyli — bez tego bowiem nie uzyskamy niezbędnej dla zobiektywizowania problemu symetrii. Chodzi oczywiście nie o protezę, lecz o pogląd z ducha pro choice, pogląd, który może być jego immanentną częścią.

Zasadnicza możliwość takiego poglądu została już wyżej pokrótce zasygnalizowana [ 11 ]. Chodzi o odpowiedź na pytanie, skąd się biorą wartości podstawowe, które, w postaci określonych form kulturowych — norm, zasad, praw, przykazań - istnieją w kulturze, ale nie w niej (właśnie w przeciwieństwie do form) są wytwarzane. Istnieje szeroko rozpowszechnione przekonanie, że to transcendencja jest „miejscem", w którym owe wartości powstają [ 12 ], zanim przybiorą, za sprawą ludzkiej twórczości, kulturowa formę. Podzielam ten pogląd, z tym zastrzeżeniem, że to, co powszechnie uchodzi za transcendencję — Bóg, niebo itp. — jest jedynie jej kulturową formą, formą mitologiczną, w jakiej ludzie wyobrażają sobie coś, co z natury rzeczy jest trudno wyrażalne w języku i racjonalnym dyskursie [ 13 ]. Tym bardziej, że filozofia, która stawia sobie za cel zrozumienie i wyrażenie w języku racjonalnego dyskursu „języka" form, sama nie jest wolna od niektórych przynajmniej ograniczeń, właściwym owym formom, choćby dlatego, że posługuje się językiem i pojęciami, a więc formami jak najbardziej kulturowymi; co więcej, sama jest zapewne formą pośród innych form. Najpewniej nie istnieje jakieś takie"experimentum crucis", które mogłoby się wznieść ponad pozostałe formy, musiałoby bowiem samo pozbyć się formy. Jeśli jednak przyjmiemy, że decydująca jest tu funkcja „intersubiektywnej ważności" i komunikowalności, wówczas przyjdzie się zgodzić, że 1. wszystkie formy, jako formy transcendencji, jakoś ją wyrażają, i że 2. niektóre wyrażają ją pełniej, zaś spośród nich 3. filozofia wyraża je najpełniej, co można jednak stwierdzić nie przez porównanie formy z samą transcendencją (to jest bowiem niemożliwe), ale przez 4. porównanie form, a to można zrobić jedynie językiem filozofii (i ogólnie językiem krytycznej, intersubiektywnie zrozumiałej komunikacji). Ale nie zaszkodzi zacząć, jak zwykle [ 14 ], od mitu. Będzie nim starotestamentowy mit o stworzeniu człowieka, dopowiedziany jednak językiem filozofii i z pomocą tego języka zinterpretowany. Ujawnienie tego faktu (faktu zaangażowania filozofii w interpretację mitu) jest tym bardziej konieczne, że inna interpretacja (interpretacja z pomocą innego języka), ukazuje inny „kształt" transcendencji. A przede wszystkim — utożsamia z transcendencją okrojoną wersję mitu.

Okrojoną (a tym samym zubożoną [ 15 ]) wersję mitu proponuje religia. Typowym przykładem takiego zabiegu jest przedstawianie antropogenezy jako upadku, zaś złożoności transcendencji jako dzieła bożego.

Skąd się biorą wartości podstawowe? „Wiedza" na ich temat tkwi w owocach z drzewa wiadomości złego i dobrego, człowiekowi jednak zabroniono „zrywania i spożywania" tych owoców [ 16 ] . Jest więc „drzewo" potencjalnym źródłem wartości podstawowych, co już samo przez się narusza religijnie zakładaną jedność transcendencji, jakkolwiek na razie tylko źródłem potencjalnym. Rzeczywistym (i jedynym, jeśli nie liczyć niepokojącej potencji tkwiącej w zakazanym drzewie) ich źródłem jest wszechmocny i wszechwiedzący Bóg, a więc niewątpliwie ktoś bardzo silny, którego siła dodatkowo wzmocniona jest jeszcze przez (wszech) wiedzę. I to właściwie wszystko, co mit w jego okrojonej, religijnej wersji ma do powiedzenia na temat transcendencji. Tymczasem mit biblijny mówi na ten temat znacznie więcej. Nawet w tej swojej części, w której opowiada o zakazie, mówi więcej. „Mówi" o milczącej zgodzie człowieka (a ściślej rzecz biorąc — mężczyzny) na ten zakaz, mówi o milczącym podporządkowaniu się zakazowi. Mówi tym samym, że człowiek zakazowi się nie przeciwstawił, że go (milcząco) zaakceptował, że zatem wytworzona została (łącznie przez zakaz i zgodę nań) jakaś fundamentalna relacja — między tym, który zakaz sformułował, i tym, który się mu nie sprzeciwił. Ale to tylko korekta korekty: ukazanie tego, co inna interpretacja w tym „wydarzeniu" przemilcza.

Ale jest w micie coś jeszcze istotniejszego. Jest jego część druga, uzupełniająca, ale i negująca pierwszą: jest opowieść o zerwaniu owocu. Różne jej szczegóły podnosiłem już w innym miejscu, więc ograniczę się tu do tego, co najważniejsze — do reakcji Boga na „nieposłuszeństwo". Otóż składa się ona z dwóch wyraźnie odmiennych stadiów: stadium reakcji na nieposłuszeństwo jako nieposłuszeństwo i stadium reakcji na nie jak na przełom, zmieniający zasadniczo nie tylko status człowieka (który stał się teraz „taki jak My", bo „zna dobro i zło" [ 17 ]) ale i status Boga: nie jest on już odtąd jedynym źródłem wartości i, co więcej, jest tego świadom. Ten nowy stan świadomości nie sprowadza się jednak do prostej konstatacji faktu, fakt ten bowiem w istocie jeszcze nie zaistniał; powiedzmy, że zaistniała dopiero świadomość tego, że to, co wydawało się dotąd absolutne ( władza zakazywania), już takie nie jest. Konstatacja równej kompetencji jest przede wszystkim konstatacją własnej ograniczonej kompetencji, po drugie — wyrazem dostrzeżenia i przyjęcia do wiadomości, że człowiek „zerwaniem owocu" zapewnił sobie przejście od stanu braku kompetencji do kompetencji takiej, jaką (teraz! [ 18 ]) ma Bóg. Nowa sytuacja, w jakiej znaleźli się obaj, i Bóg, i człowiek, polega przede wszystkim na unieważnieniu (jako stanu poprzedniego, ale nie jako ustanowionej wówczas zasady) relacji panowania i podporządkowania, jaka ich dotąd łączyła. Człowiek dokonał wyboru: uznał się za kompetentnego, i Bóg dokonał wyboru: uznał się za kompetentnego i za kompetentnego uznał człowieka. Stworzył tym samym nowy wzór: o ile poprzednio kompetencję przyznawał wyłącznie sobie, odmawiając jej zarazem człowiekowi, o tyle teraz pokazał, że można przyznać kompetencję innemu, nie rezygnując jednocześnie samemu z uznania się za kompetentnego. Ten nowy standard, nowy paradygmat, nowa w a r t o ś ć p o d s t a w o w a, stała się punktem wyjścia dla wynalezienia nowej formy kulturowej: Bóg zaproponował człowiekowi przymierze. Tym samym — zgodnie ze Starym Testamentem, i zgodnie z interpretującą go filozofią [ 19 ]- powstała transcendencja i powstała kultura. Na pierwszą z nich (transcendencję) złożyły się dwie wartości-relacje podstawowe: uznanie się silnego za kompetentnego, połączone z odmówieniem kompetencji słabemu i uznaniem przez słabego swojej niekompetencji (1) oraz wzajemne uznanie się stron za równie kompetentne (2), na drugą (kulturę) — autorytet (1) i przymierze, porozumienie, umowa (2). Zgodnie z religijnym rozumieniem transcendencji kompetencja etyczna przysługuje Bogu i tym, którzy (przekonają innych, że) przemawiają w jego imieniu, a więc narzucą innym swoją władzę, zmuszając ich do uznania swojej niekompetencji. Innymi słowy, cechą immanentną stanowiska religijnego jest przypisanie kompetencji sobie, połączone z odmową przyznania jej tym wszystkim, którzy inaczej definiują dobro i zło. Zgodnie z filozoficznie wywiedzioną z mitu, ale też filozoficznie zrekonstruowaną z pomocą kategorii transcendencją, kompetencja etyczna przysługuje wszystkim podmiotom. Samo przez się stwierdzenie, że „człowiek stał się taki jak My" nie usunęło sprzeczności, stało się jednak krokiem do jej rozwiązania poprzez jej zaakceptowanie — jest więcej niż pewne, że kompetentne jednostki różnie będą dobro i zło definiować, będą mieć na ich temat różne poglądy. Tę właśnie sytuację z góry akceptuje starotestamentowy Bóg. Ten subiektywny rozziew (między odmiennymi poglądami) wymaga oczywiście zobiektywizowania, wymaga ustanowienia porządku. O ile w pierwszym przypadku tym porządkiem jest despotyzm, to w drugim jest nim przymierze. Strony, reprezentujące odmienne poglądy, uznając wzajemnie swoje prawo do ich posiadania i wyrażania, zarazem w drodze umowy znoszą tę sprzeczność poprzez uzgodnione prawo. Ustawodawcy i sądy wielu państw dokonują takiego Aufhebung również w odniesieniu do aborcji. Łączą ogień z wodą: odpowiednio zrelatywizowany dogmat w kwestii „życia" z nieautorytarnym, a zarazem umiarkowanym stanowiskiem w kwestii indywidualnej kompetencji, zwłaszcza — kompetencji kobiety.


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
15 argumentów na rzecz dopuszczalności przerywania ciąży
Wolność i odpowiedzialność

 Zobacz komentarze (6)..   


 Przypisy:
[ 9 ] W sprawie rozróżnienia podmiotu etycznego i podmiotu etyki i metafizycznych odniesień tego rozróżnienia zob. W.Paradowska, O podmiocie etycznym i podmiocie etyki, w: R.Paradowski (red.), Unia Europejska a społeczeństwo obywatelskie, Poznań 2005, s. 63.
[ 10 ] W zakresie kompetencji, bo poza tym odwołuje się oczywiście również do innych argumentów. "Stanowisko Pro-Choice — pisze J.Hołówka — broniące prawa kobiety do przerywania ciąży w jej początkowym okresie, uzasadnia się dziś głównie za pomocą argumentów neurofizjologicznych". Zob. J. Hołówka, Etyka w działaniu, op. cit., s. 193. Jeśli to prawda, to świadczy to o słabości tej strony w debacie, ale nie dlatego, by argumenty naukowe były słabe (chociaż też, bo autorytet nauki zawsze musi ustąpić przed autorytetem Boga), ale dlatego, że to pro life na obszarze „prawdy" czuje się u siebie, gdy tymczasem stronie pro choice właściwszy jest obszar kompetencji.
[ 11 ] Zob. przypis 3.
[ 12 ] Pomijam tu inny, również dość popularny pogląd, że mają one swe źródło w samej naturze. Najnowszym wcieleniem tego poglądu jest tzw. socjobiologia.
[ 13 ] Transcendencję jako znajdującą się nie tylko p o z a naturą, ale i poza kulturą, najlepiej wyrazić może milczenie (co może być mylące, bo milczenie najczęściej nic nie wyraża), stąd tzw. apofatyczna teologia albo znajdująca się jakoby poza tekstem dialogów właściwa teoria zasad Platona i związana z tym kwestia niedopowiedzeń (zob. T.A.Szlezak, O nowej interpretacji platońskich dialogów, Kęty 2005, s. 18 i n.
[ 14 ] Por. np. R.Paradowski, Władza i prawo. Studium z hermeneutyki politycznej, Środkowoeuropejskie Studia Polityczne, 2004, nr 2.
[ 15 ] Zubożona nie formalnie , bo cała opowieść jest przytaczana, ale merytorycznie — wymowa niektórych jej części przytłumiona, zaś niektóre znaczenia odwrócone w taki sposób, by usunąć sprzeczności. Przy czym pod pojęciem sprzeczności rozumiem tu zamierzoną obecność tez antynomicznych, a nie niekonsekwencje narracji.
[ 16 ] Rdz 2, 17.
[ 17 ] Rdz 3,22. Antropogeneza to zarazem wytworzenie kompetencji etycznej, czyli podmiotowości, powstającej i istniejącej jedynie w strukturze wzajemnego jej uznania. Ściśle więc rzecz biorąc, w świetle powyższego kompetencja etyczna podmiotu, nie uznającego takiej samej kompetencji innego, nie jest w istocie kompetencją etyczną, lecz kompetencją władczą, a podmiot takiej kompetencji nie jest podmiotem par excellence, lecz podmiotem władzy. Warunkiem koniecznym mojej podmiotowości jest domaganie się uznania jej przez innego i uznanie jego podmiotowości przeze mnie. Inaczej mówiąc, warunkiem koniecznym podmiotowości jest podmiotowość, a nie przedmiot lub cel, na jaki ktoś jest zorientowany. Nie relacja z przedmiotem („podmiot-przedmiot") konstytuuje podmiot, lecz relacja z podmiotem („podmiot-podmiot").
[ 18 ] Nigdy dość podkreślania, że teraz człowiek nie stał się taki jak Bóg sprzed zerwania przez człowieka owocu, ale taki, jakim stał się Bóg po tym, jak człowiek owoc zerwał.
[ 19 ] Zob. W.Paradowska, R. Paradowski, Władza i prawo. Filozoficzne podstawy wyboru politycznego i teorii polityki, Przegląd Politologiczny 2004, nr 2.

« Filozofia społeczna   (Publikacja: 21-12-2006 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Ryszard Paradowski
Filozof (metafizyka, filozofia kultury, filozofia polityczna), rosjoznawca, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, Instytutu Ameryk i Europy, gdzie jest zastępcą dyrektora do spraw nauki i wykłada filozofię i filozofię kultury. Ostatnio opublikował książkę „Metafizyka i kultura. Repetycje kartezjańskie”, Wydawnictwo Centrum Studiów Latynoamerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2011 i artykuł Religia jako ideologia, w kwartalniku: Środkowoeuropejskie Studia Polityczne (1/2012, Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu).

 Liczba tekstów na portalu: 9  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Definiowanie boga i człowieka w Księdze Rodzaju
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5166 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365