|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Pseudonauka, paranauka
Po drugiej stronie mózgu Autor tekstu: Maciej Psyk
Setki reklam widzę codziennie w prasie — począwszy od "Aaaaaabsolutnie najszybciej miedź", przez rekrutację "szybkich
kelnerek" a skończywszy na "sufitów
podwieszanych przyuczaniu". Nie zdziwiłem się więc zbytnio, gdy ujrzałem w emigracyjnej prasie reklamę niejakiej Wioletty Ewy Tuchowskiej-Wella (to ten
szampon, ale pani Wioletta zdecydowanie nie jest od szamponu). Cóż przykuło
moją uwagę? No, różne cuda widziałem, ale na INICJACJACH ANIELSKICH połączonych z „czakroterapią", „kodami obfitości" i „komunikacją z aniołami"
jeszcze nie byłem! Seminarium odbywało się w najszacowniejszej instytucji
polskiej emigracji w Wielkiej Brytanii — Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym w Londynie. Wstęp za jedynego funta. Natomiast tajemnicza „inwestycja
duchowa" po seminarium — 99 funtów. Stwierdziłem, że to prawie jak za
darmo więc postanowiłem zawitać.
Wszedłem do Sali Szafirowej POSK-u i ujrzałem atrakcyjną kobietę w średnim
wieku. Nie był to jeszcze anioł, ale rzeczona pani Wioletta. Zdążyłem
przeczytać na ulotce, że "jest
absolwentką Collegu Parapsychologicznego w Moskwie z szesnastoletnim doświadczeniem.
Posługuje się jasnowidzeniem, numerologią, kartami anielskimi. Ma wgląd w poprzednie wcielenia. Maluje portrety Aniołów Osobistych". Jednym słowem — profesjonalna wróżka. Sala wypełniona była blisko setką osób głodnych
jej nauk w różnym wieku. Wkrótce też zaczęła przemawiać uwodzącym głosem.
Na „dzień dobry" dostało się medycynie ("często
umie jedynie faszerować antybiotykami") i nauce. Tej ostatniej za to, że
nie rozwija „uczuć". Najlepiej „uczucia" rozwinęli Tybetańczycy.
Faktycznie, są tak uczuciowi, że potrafią ogłosić swoim przywódcą małe
dziecko. Następnie zwierzyła się, że tęskniła do planety Ziemia. To całkiem
możliwe, biorąc pod uwagę, że mieszkała w Moskwie. Anomalie klimatycznie
spowodowane są tym, że "pod koniec lat
80-ych Ziemia weszła w pas fotonowy". Zabrzmiało uczenie, co to jest
foton jak i tego, że Ziemia jest w "pasie
fotonowym" od swego powstania nikt nie wiedział, więc efekt był na fest.
Przez ten pas fotonowy w 2012 roku będzie koniec świata. Tradycyjny, bo jak co
26 tysięcy lat. Podczas ostatniego końca świata zginęła Atlantyda a 52 tysiące
lat temu (czyli w okresie plejstocenu) — Lemuria (istnienie tej wyspy było
hipotezą naukową, zaadoptowaną następnie przez teozofów). 26 tysięcy lat
(dokładniej 25770) to tzw. rok platoński, okres precesji
osi obrotu
Ziemi — jako
fakt astronomiczny nie ma oczywiście żadnego znaczenia społecznego, choć
jest bogato eksploatowany przez astrologów. Z powodu zbliżania się końca świata
rośnie „częstotliwość Schumanna" czyli "częstotliwość
drgań istot żywych". Przyznam, że w życiu takich bzdur nie słyszałem i walczyłem z usilnym pragnieniem wstania i powiedzenia jej paru cierpkich słów.
Pani Wioleta dopiero się rozgrzewała, bo pobiła własny rekord opowiadania
nonsensów w ciągu następnych kilku minut. Tak więc
dowiedziałem się, że częstotliwość Schumanna wynosiła dotychczas 7,8 Mhz,
teraz jest to średnio 13 Mhz a w niektórych miejscach nawet 17 Mhz. Anioły zaś
„drgają" z częstotliwością 100 Mhz. To dobra wiadomość. Oznacza, że
aniołów można słuchać na zwykłym radiu FM, zaraz obok Radia Zet. Na krótko
przed końcem świata, w 2010 roku, „częstotliwość Schumanna" będzie tak
duża, że będziemy mogli je widzieć. Następnie pani Wioletta oświadczyła,
że zajmuje się "fizjonomiką karmiczną".
Czyli patrzy na kogoś i od razu widzi jego karmę. Jak wysoki i ładny to dobra a jak pokurcz i wymizerowany to zła. Każdy lekarz powiedziałby, że
decyduje tu wpływ odżywienia, dostępu do medycyny i warunków
socjalno-bytowych, ale pani Wioletta za „zbadanie fizjonomiki karmicznej"
bierze jedynie 40 funtów. W przerwie sprzedała młodym dziewczynom kilka
kamyczków „na miłość" (mogły kupić, bo zgodnie stwierdziły, że nie są w ciąży; w ciąży kamyczków nosić nie należy). Zaś dla pewnego starszego
pana znalazł się kamyczek „na zdrowie". Wypisz-wymaluj jakbym widział
sprzedaż różańców "takich, na których modlił się ojciec Pio". Według pani
Wioletty awatarami byli Jezus i Sai Baba. O ile co do Jezusa nie było wątpliwości,
to powstała dyskusja czy jest nim Sai Baba. Awatar to istota, która przychodzi
na Ziemię tylko raz. Zrobiło mi się więc bardzo miło na myśl, że jestem
awatarem w tak dobrym towarzystwie. Mówiąc poważnie — Sai Baba to hinduski
sztukmistrz, uwodzący ludzi „materializowanymi" zegarkami wyciąganymi z „wyższych wymiarów" czyli swojego rękawa i zarabiający miliony na
banalnych frazesach w stylu "kochajcie
się i nie krzywdźcie". Wiedziałem
już wszystko, czego mogłem się tu dowiedzieć, ale „seminarium" leciało
jak seria z cekaemu. Otóż pewien guru w Buriacji właśnie się budzi po
siedemdziesięciu latach medytacji. Może to potrwać kilka lat, ale już się
poci i rosną mu paznokcie. Poza tym gdy zasnął to leżał a teraz siedzi. No i nauka pada tu jak kawka, bo boi się cudów. Dobita po braku skrzydełka u myszki mimo machania łapką. Ze zdumieniem zaobserwowałem, że nawet ten żart
(?) nie wywołał wśród słuchaczy żadnej reakcji. Pani Wioletta spróbowała
więc jeszcze raz — powiedziała otóż, że jej znajomy spotkał w lesie pod
Ełkiem krasnoludka. Miał siedemdziesiąt centymetrów wzrostu i bardzo szybko
biegał. Krasnoludki mogą w ciągu doby przebiec dwieście a nawet trzysta
kilometrów. "I tu cię złapałem na kłamstwie, wstrętna oszustko!" — pomyślałem.
Kto zna „Władcę Pierścieni" wie, że krasnolud Gimli nie mógł dogonić
elfa Legolasa i człowieka Aragorna w pościgu za orkami, bo krasnoludy to
dobrzy sprinterzy, ale marni długodystansowcy. Nie mówiąc o tym, że pozycja
dwunożna wybitnie nie sprzyja bieganiu (wszak olimpijczyka dogonić może byle
kundel) więc kłamstwo można tu udowodnić nawet za pomocą anatomii. Ale
chyba tylko ja to zauważyłem. To upewniło panią Wiolettę, że może przystąpić
do misterium zahipnotyzowania publiki. Po włączeniu nastrojowej muzyki zaczęła
mówić gdzie unoszą się nasze dusze. Unosiły się naturalnie do coraz wyższych
poziomów nieba, napotykając po drodze ezoteryczne Anioły Siedmiu Promieni,
wymyślone przez Helenę Bławacką. Po tym, bardzo skądinąd zręcznym,
zabiegu, nazwanym „inicjacją anielską", wszyscy byli już gotowi do tego
po co tu nieświadomie przyszli — zapisania się na „indywidualne
seminarium" za jedyne 99 funtów. Zapisało się kilkanaście osób. Dziękuję
Państwu. Byliście ze mną na inicjacjach anielskich pani Wiolety Ewy
Tuchowskiej-Wella. "Psychologa,
parapsychologa, plastyka i jedynej polskiej nauczycielki tantry".
Zapraszamy na seminarium oraz indywidualne konsultacje ze wszystkiego co chcecie — od tarota po menopauzę. Szczerze wątpię
czy pomoc jaką być może odczuwają klienci pani Wioletty warta jest
uwierzenia w tak nieprawdopodobną ilość kłamstw i nonsensów. Co ciekawe -
kilka dni po „inicjacjach anielskich" w POSK-u zagościł inny jasnowidz, który
obiecywał poprowadzić „kursy jasnowidzenia". Czyżby szacowny i zasłużony
Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny w Londynie miał zmienić nazwę na Polski
Ośrodek Spirytystyczno-Kabalistyczny?
« Pseudonauka, paranauka (Publikacja: 27-12-2006 )
Maciej Psyk Publicysta, dziennikarz. Z urodzenia słupszczanin. Ukończył politologię na Uniwersytecie Szczecińskim. Od 2005 mieszka w Wielkiej Brytanii. Członek-założyciel Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów oraz członek British Humanist Association. Współpracuje z National Secular Society. Liczba tekstów na portalu: 91 Pokaż inne teksty autora Liczba tłumaczeń: 2 Pokaż tłumaczenia autora Najnowszy tekst autora: Monachomachia po łotewsku | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5178 |
|