Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.447.430 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 701 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Nagminną słabością przekonań pozanaukowych jest jawna dysproporcja między stopniem ich uzasadnienia a stopniem pewności, z jaką są żywione.
 Państwo i polityka » Ekonomia, gospodarka, biznes

Czy Platforma Obywatelska chce nas doprowadzić do kryzysu argentyńskiego? [3]
Autor tekstu:

W rozdziale tym autorzy programu stwierdzają, że „poważnym zagrożeniem dla wzrostu gospodarczego okazać się może nadmierne umocnienie się złotego." oraz "Jeżeli proces aprecjacji krajowej waluty nie zostanie powstrzymany, to nadmiernie mocny złoty może spowodować zahamowanie wzrostu gospodarczego i wzrost bezrobocia. podrozdział II.20.2. Bariery i wyzwania), również „Ryzyko dla rozwoju sytuacji makroekonomicznej polega na zbyt silnej i długotrwałej realnej aprecjacji złotego" (podrozdział II.20.6. Polityka kursowa). Podobny punkt znajduje się w programie PiS-u: "Obniżenie realnych stóp procentowych powinno być jednym z czynników sprzyjających obniżeniu nadmiernej wartości złotego(...)" (IV RZECZPOSPOLITA. Sprawiedliwość dla Wszystkich, Rozdział 4. Silna polska gospodarka — rozwój przez zatrudnienie). To właśnie „nadmierna wartość złotego" ma być głównym powodem potrzeby obniżenia realnych stóp procentowych, co — jak już wspomniałem — jest głównym punktem programu ekonomicznego PiS-u.

Zastanawiające, czemu polskim politykom i ekspertom ich partii tak przeszkadza rosnąca wartość złotówki? Większość Polaków otrzymuje swoje pensje czy emerytury w złotówkach. Wzrost wartości złotówki oznacza wzrost siły nabywczej ich dochodów, nawet jeżeli nominalnie w złotówkach ich dochody pozostają na tym samym poziomie. Zatrzymanie aprecjacji złotówki lub obniżenie jej wartości spowoduje zatrzymanie wzrostu siły nabywczej dochodów Polaków lub jej spadek. Nasuwa się pytanie, czy wzrost siły nabywczej dochodów Polaków nie jest celem wzrostu gospodarczego? Czy może wzrost gospodarczy jest celem samym w sobie? Wzrost wartości złotówki jest niekorzystny dla przedsiębiorców — pracodawców. Realny wzrost płac pracowników powoduje zmniejszenie ich zysków, o ile nie zapobiegną temu w jakiś inny sposób. Czy polskie partie polityczne chcą reprezentować wyłącznie interesy przedsiębiorców? Czy, co jest bardziej prawdopodobne, zakłada się, że nikt poza przedsiębiorcami nie czyta programów ekonomicznych partii politycznych i dlatego są one skierowane wyłącznie do nich?

Różnice kursowe mają również duży wpływ na różnice pomiędzy zarobkami w Polsce i za granicą. Im mniej warta jest złotówka, tym mniejsze są zarobki w Polsce w porównaniu z tymi, które się otrzymuje za granicą. Im większa jest ta różnica, tym chętniej Polacy będą emigrować. Aprecjacja złotówki powoduje zmniejszenie się tej różnicy, co może zatrzymać falę emigracji Polaków. Wskazane by było, zanim politycy ogłoszą, jak bardzo im zależy na powrocie naszych rodaków do kraju, aby przeczytali programy wyborcze własnych partii.

PO ma jednak plan przeciwdziałania tej „szkodliwej" aprecjacji złotówki. „To ryzyko można by usunąć przez wprowadzenie kursu sztywnego możliwie jak najwcześniej w roku 2006." I dalej: "Sztywny kurs doprowadziłby (niemal) natychmiast do prawie całkowitej eliminacji różnicy w stopach procentowych wobec strefy euro. Ponadto eliminacja ryzyka kursowego pobudziłaby eksport. Oba te efekty praktycznie gwarantowałyby znaczne przyśpieszenie wzrostu gospodarczego. Natomiast pozostawienie obecnego reżimu kursowego bez zmian stwarza duże ryzyko nadmiernej aprecjacji, z potencjalnie groźnymi skutkami dla całej strategii gospodarczej Rządu." (podrozdział II.20.6. Polityka kursowa, wytłuszczenie moje).

Sztywny kurs walutowy rzeczywiście doprowadziłby do eliminacji różnicy w stopach procentowych wobec strefy euro. Jednak natychmiastowość tego procesu jest dyskusyjna. W celu zapewnienia stałego kursu wymiany władze NBP musiałyby zwiększyć sumy pożyczane od banków, aby zapewnić bezpieczny poziom rezerw walutowych. Zwiększyłoby to efekt „wypychania". Banki zamiast pożyczać swoim klientom, pożyczałyby bankowi centralnemu. Spadek stóp procentowych nastąpiłby dopiero po zaprzestaniu zwiększania rezerw walutowych przez NBP. Co więcej, konieczne by było wprowadzenie bardziej restrykcyjnego prawa dewizowego. Stały kurs jest nie do utrzymania, jeśli obywatele mają prawo swobodnie wywozić waluty i stawać się klientami zagranicznych banków. Takie ograniczenia dodatkowo ograniczyłyby konkurencję pomiędzy polskimi bankami, co jeszcze bardziej podniosłoby rentę monopolową, jaką obecnie muszą płacić ich klienci.

Im niższe są stopy procentowe, tym lepiej. Jednak obniżanie stóp procentowych w sposób sztuczny przynosi więcej szkód niż pożytku. Realne stopy procentowe w Polsce są wyższe niż w strefie euro (około 3% w porównaniu do około 1%). Jest to konsekwencja wyższego ryzyka inwestycyjnego w Polsce niż w strefie euro. Inwestor jest gotów zgodzić się na wyższe ryzyko tylko pod warunkiem otrzymania wyższego zysku. Stąd wynika różnica 2%. Jest to opłata za ryzyko. Sztywny kurs wymiany złotówki w stosunku do euro sprowadziłby złotówki tylko do substytutu euro. Z tego powodu stopy procentowe kredytów udzielanych w złotówkach musiałyby równać się tym udzielanym w euro. Działoby się tak, dopóki NBP miałby wystarczająco pokaźne rezerwy walutowe, aby ten stały kurs gwarantować. Sztywny kurs wymiany nie poprawi funkcjonowania sądów, urzędów, nie wpłynie na dotrzymywanie warunków umów pomiędzy kontrahentami, nie zrobi niczego co mogłoby obniżyć ryzyko inwestowania w Polsce. W sposób sztuczny, administracyjny, obniży stopy procentowe. Równie dobrze można by wydać administracyjny nakaz obniżenia oprocentowania kredytów do poziomu ze strefy euro. Skutkiem takiego nakazu byłoby zniechęcenie inwestorów do umieszczania swoich oszczędności w Polsce. Jeżeli pozbawi się ich premii za ryzyko, zainwestują swoje oszczędności w bezpieczniejszym kraju. Być może Polska z importera oszczędności stałaby się nawet eksporterem oszczędności. Inwestycje w Polsce zostałyby ograniczone tylko do względnie mało ryzykownych. Niskie ryzyko inwestycji musiałoby rekompensować brak opłaty za ryzyko inwestowania w Polsce. W Polsce cierpimy na deficyt oszczędności, kapitału. Jeżeli do Polski zaprzestaną napływać oszczędności z zagranicy, lub co gorsza zaczną z Polski wypływać, zahamuje to wzrost wartości pracy wykonywanej w Polsce. Jeżeli oszczędności nie będą mogły „imigrować" do Polski, Polacy będą musieli emigrować tam, gdzie te oszczędności są.

Jednocześnie, niskie stopy procentowe pobudziłyby emisję pieniądza wywołując tzw. impuls inflacyjny. Impuls ten wywołałby wirtualny boom gospodarczy. Taniość pieniądza rozruszałaby gospodarkę, powodując wzrost zysków przedsiębiorców. Wzrost ten nie miałby realnych podstaw, ponieważ zostałby wywołany nie zwiększoną ilością oszczędności przeznaczonych na inwestycje, ale zwiększoną emisją pieniądza. Podobny „boom" przechodzimy obecnie, w 2007 roku. Niskie stopy procentowe powodują wysokie zyski przedsiębiorców. Zyski te zostaną sfinansowane przez konsumentów w kolejnym roku, kiedy to wzrosną ceny z powodu nadmiernej emisji pieniądza w roku bieżącym. Trudno jest określić, czy dany boom ma realne podstawy, właśnie z powodu tego opóźnienia pomiędzy zwiększoną emisją pieniądza, a wzrostem cen produktów konsumpcyjnych. Wprowadzenie stałego kursu wymiany uniemożliwia wzrost cen. Pieniądz ma stałą wartość, więc ceny nie mogą wzrosnąć. Impuls inflacyjny nie zostaje przerwany, ale wręcz zwielokrotniony. Tworzy się nawis inflacyjny, który nie może znaleźć ujścia w cenach z powodu stałego kursu. Dodatkowo wzrost realnych dochodów pracowników jest ograniczany, również z powodu stałego kursu, co jeszcze bardziej zwiększa zyski przedsiębiorców. Taki nieprzerwany impuls inflacyjny gwarantuje sztuczną prosperity gospodarczą, którą trudno odróżnić od realnej. Taka prosperity umożliwiłaby PO ograniczenie deficytu budżetowego, przy jednoczesnym obniżaniu podatków oraz zagwarantowałaby nienaruszalność interesów wyborców tej partii.

Wprowadzenie stałego kursu przedłuża działanie impulsu inflacyjnego, ale nie może go przedłużać w nieskończoność. Trwa on dopóki bank centralny jest w stanie zagwarantować wymienialność pieniądza po ustalonym kursie. W pewnym momencie ilość wyemitowanego pieniądza jest tak wielka, że bank centralny nie jest w stanie za pomocą swoich rezerw walutowych utrzymać ustalonego kursu wymiany. Następuje kryzys, często poprzedzony atakami spekulacyjnymi. Bank centralny zostaje zmuszony do zdewaluowania waluty. W ciągu jednej nocy ludzie tracą znaczną część swojego majątku, ceny rosną, a realne dochody spadają o kilkadziesiąt procent. Zyski uzyskiwane w czasie sztucznie utrzymywanej prosperity, zostają teraz sfinansowane przez konsumentów.

Właśnie takie wydarzenia miały miejsce w Argentynie. Stały kurs wymiany wprowadzono w 1991 roku. Spowodowało to niespotykany nigdzie indziej w Ameryce Południowej boom gospodarczy. Argentyna stała się pupilkiem międzynarodowych organizacji, ekspertów. Była stawiana za wzór innym krajom. Problemy zaczęły się w 1999 roku. Po ośmiu latach, akurat tylu, żeby politycy mogli dwukrotnie przedłużyć swoje rządy. Z początkiem 2002 roku waluta argentyńska została zdewaluowana. Argentyńczycy zostali zmuszeni do sfinansowania prosperity z lat 90-tych. Często przeciwstawia się argentyński boom z lat 90-tych, argentyńskiemu kryzysowi z lat 2001-2002, nie mając świadomości, że miały one te same przyczyny.

Nam w Polsce taka sytuacja nie grozi, ponieważ mamy płynny kurs walutowy. Stan rzeczy, który tak bardzo się nie podoba politykom PO, że chcą go zmienić. Co więcej, Polska przeszła analogiczny „kryzys". W latach 2002-2003 złotówka osłabła o około 20-30 procent. Oznaczało to spadek siły nabywczej zarobków Polaków o około 20-30 procent. Jednak „kryzys" ten przebiegł spokojnie, bez zaburzeń społecznych, właśnie dzięki płynnemu kursowi złotówki. Gdyby pod koniec 2001 roku złotówka miała względem euro lub dolara stały kurs wymiany, najprawdopodobniej nie ominąłby nas kryzys podobny do argentyńskiego.

Bank centralny może starać się przeciwdziałać takiemu scenariuszowi nieustająco podnosząc rezerwy walutowe. Takie działania podnosiłyby oprocentowanie kredytów, co czyni wprowadzenie stałego kursu bezcelowym. Innym uzasadnieniem dla takiego rozwiązania może być nadzieja wstąpienia do strefy euro, zanim nastąpiłby kryzys. W takiej sytuacji nawis inflacyjny znalazłby ujście na rynku całej strefy euro. Polski boom gospodarczy zostałby sfinansowany przez konsumentów całej strefy euro. Wtedy nie byłby to tak znaczący wzrost inflacji, jak w przypadku dewaluacji tylko w Polsce. Przez wiele lat propozycje programowe polskich partii można było w skrócie określić jako „oby do unii europejskiej". Przedstawiony wyżej scenariusz można by określić jako „oby do strefy euro". Wątpliwe jest jednak, aby konsumenci ze strefy euro zgodzili się na sfinansowanie programu wyborczego PO. Prawdopodobnie przed wstąpieniem do strefy euro konieczna by była dewaluacja złotówki. Równie ryzykownym jest zakładanie, że taki boom mógłby trwać aż 8 lat. Obecnie, rynki finansowe są bardziej zintegrowane, niż były w latach 90-tych, a polski rynek jest zbyt mały, aby długo opierać się atakom spekulacyjnym. Wprowadzenie tak ryzykownego rozwiązania, jak stały kurs wymiany złotówki, w nadziei, że zanim pojawią się problemy, wstąpimy do strefy euro, jest skrajną nieodpowiedzialnością.


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Jesteśmy tak durni jak to tylko możliwe
Duński model państwa dobrobytu

 Zobacz komentarze (23)..   


« Ekonomia, gospodarka, biznes   (Publikacja: 15-03-2007 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Adam Mill
Ekonomista, metodolog nauk społecznych, bada możliwość wykorzystania teorii wartości międzynarodowych John'a Stuart'a Mill'a we współczesnej ekonomii
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 5  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Bujający w obłokach - analiza programu ekonomicznego Lewicy i Demokratów
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5304 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365