|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Społeczeństwo Wojna i pokój [1] Autor tekstu: Jacobus Cornelis Houtappel
Wstęp
Poniższy tekst jest fragmentem mojej książki
„Helden van deze tijd" („Bohaterowie naszych czasów"), którego podtytuł
brzmiał: dokumentalny obraz wojny w Czeczenii prezentowany przez jednego
czytelnika. Podstawą książki były tłumaczenia z rosyjskich gazet, które kupowałem w kioskach w Holandii. Chciałem śledzić to, co się dzieje w Rosji i w
Czeczenii w rosyjskim języku, i czytałem o tym w „Moskiewskich Nowostiach", w „Argumentach & Faktach" w „Izvestiach", „Literaturnoj Gazetie"
, W miarę jak zaczęta wojna posuwała się coraz dalej, debata publiczna cichła, i wiadomości stawały się monotonne, znowu politycznie
poprawne [ 1 ].
Ale to czego mi brakowało do
zrozumienia sprawy uzupełniałem podkładając
pod sterty gazet tło klasycznej literatury rosyjskiej: Puszkina („Кавкazkий
пленник"), Lermontowa („Гeрoй
нaшeгo врeмeни" ) i przede
wszystkim Tołstoja, którego teraz
na nowo odkryłem. Tołstoja dzieła „polityczne i religijne " pochłaniałem
po raz pierwszy. Zacząłem przez to inaczej czytać i rozumieć jego twórczość w powieściach "Wojna i pokój" i „Anna Karenina", które kiedyś, jako student slawistyki,
musiałem czytać w ramach „lektur obowiązkowych". Próbowałem zrozumieć
sposób myślenia ludzi nazywających się „Rosjanami". Wiąże ich, jak to podkreśla Konstytucja Rosyjskiej
Federacji z 1992, wspólny los. Wojna to los, pokój jest przypadkiem. Pisze się
„znów jest wojna", nie pisze się raczej „znowu jest pokój". Wojny można
ze sobą porównywać, okresy
pokoju są nieporównywalne. Los jest dla Rosjan czymś takim jak dla Anglików „historia", jakimś
specyficznym rozważaniem o przyszłości w perspektywie przeszłości. Dlatego
Tony Blair bronił nowej wojny w Iraku mówiąc: „history will forgive us",
dlatego Rosjanie tłumaczyli nową wojnę w Czeczenii powtarzając , że zawsze z tymi Czeczeńcami wojowali. Nie spodziewają się nawet, że my ich zrozumiemy, bo są przekonani, że
oni są inni, że tylko inni Rosjanie ich dobrze rozumieją. Spotkałem Rosjan, i w Holandii i w Polsce, rozmawiałem z nimi. Ale nigdy nie byłem u nich w Petersburgu, a Moskwę ledwie poznałem i to tylko w czasach Chruszczowa, kiedy
Warszawa była jeszcze Warszawą czasów
Gomułki. Odświeżyłem moje myśli o nich, czytając ich gazety, i znowu
czytając ich Puszkina, Lermontowa i Lwa Tołstoja słuchając, przy tym
muzyki Aszkenazego grającego koncert fortepianowy Prokofiewa. Jaka to przepaść
między ich wspaniałą kulturą i ich bezmyślnym losem!
Nie ma fikcji w tej
mojej opowieści. Zrozumiałe, że mnie interesowało również co tam mój Zachód
politykuje. Wybrałem dla was wątek o przyjaźni Tony Blaira z Putinem. Mam nadzieję, że ta historia was nie zanudzi.
Warszawa, lipiec 2005r.
Jaap Houtappel
WOJNA I POKÓJ
Czy pamiętasz jeszcze
kiedy zaczęła się druga wojna w Czeczenii? Przypominam: w nocy z 9 na 10 września 1999
roku był wybuch w bloku
mieszkalnym w Moskwie; wybuch, który według Putina był robotą czeczeńskich
terrorystów. Dowodów nie było i do dziś nie ma, ale nikt inny nie mógł
popełnić tak nieludzkich
okrucieństw jak Szamil Basajew ze
swoją bandą czeczeńskich terrorystów, twierdziły
rosyjskie władze. Wszystkich w Moskwie ogarnął strach, bo straszne było jeżeli
władzy mówiły prawdę, ale jeszcze straszniej jeżeli władze kłamały i same postarały się o ten wybuch. Na początku października rosyjskie czołgi
przekroczyły granice Czeczenii i zaczęła się nowa wojna.
Tony Blair, premier
Wielkiej Brytanii, był pierwszym liderem zachodnim, który złożył wizytę Władimirowi
Putinowi po rozpoczęciu nowej wojny. Wieczorem 11 marca 2000 roku
państwo Putin poszli z państwem Blair do opery na "Wojnę i Pokój" w Teatrze Maryjskim w Petersburgu. Putin miał dopiero zostać
demokratycznie wybranym prezydentem, i nie wszyscy zamierzali na niego głosować.
Chwilowo pełnił obowiązki prezydenta, po odejściu Jelcyna 31 grudnia 1999r..
Wizyta Tony Blaira i jego małżonki pasowała idealnie do kampanii wyborczej, w której Putin miał wielu rywali. Wśród nich był generał Aleksander Lebied,
który w sierpniu 1996 zakończył poprzednią
rosyjsko-czeczeńską wojnę porozumieniem z Asłanem Maschadowem w Chasawjurcie.
Tony Blair nie był
pierwszym zachodnim liderem, który uznał, że ta nowa wojna była słuszna i potrzebna. Prezydent Stanów Zjednoczonych — wówczas jeszcze Bill Clinton — już na szczycie w Istambule 20/22
listopada 1999, wyraził swoją
aprobatę dla prezydenta Borysa Jelcyna, i zaskoczył tymi słowami nie tylko
zachodnią, ale i rosyjską opinię publiczną. „Wywołało to sprzeczne
uczucia — pisał wtedy Dimitrij Babicz w "Moskowskich Nowostiach" — Bill
Clinton, prezydent kraju, którego nasze wojskowe kierownictwo
już wyznaczyło na jednego z „prawdopodobnych przeciwników", wyraża na szczycie słowa solidarności z Rosją: 'Rosja nie tylko ma prawo, ale i obowiązek
bronić własnej integralności. Ja sam często się zastanawiam, co ja bym
zrobił na miejscu Jelcyna. Zanim ktokolwiek
osądzi Rosję, powinien najpierw dać odpowiedź na to pytanie'. Z drugiej strony — pisał dalej Babicz — liderzy Francji i Niemiec domagają się
zaprzestania gwałcenia praw człowieka w Czeczenii i wycofania z niej wojsk rosyjskich. Więc mimo deklaracji Clintona, w Europie
jednak nas potępiają"
Czytałem gdzieś, że
na szczycie w Istambule, w listopadzie 1999r., po tym jak Clinton klepał
kochanego Borisa po plecach, podszedł do niego prezydent Chirac i podarował mu okazałe pióro. Stary ale bystry Borys Jelcyn natychmiast zrozumiał o co chodzi: nigdy nie chciał osobiście potwierdzić
porozumienia z Chasawjurt swoim podpisem. Spojrzał na pióro i odpowiedział: „Miałbym pisać takim piórem? Mógłbym kogoś zasztyletować".
Kiedy Blair odwiedzał
Rosję, pogoda w Petersburgu była bardzo zimna, mimo to przed teatrem, za specjalnym ogrodzeniem, zebrało się sporo
ludzi. W końcu lutego, po zdobyciu Groznego, było już jasne, że Władimir
Putin, pogromca terrorystów, będzie następnym prezydentem Rosji. „Wujek Wołodja",
tak nazwał go pewien ojciec, sadzając swego
synka na ramionach, żeby
lepiej widział. Wujek, ojczulek -
tak nazywają Rosjanie swoich władców, ojciec
car, ojczulek Stalin, wujek Wołodja. Zmniejsza taki przydomek strach, który
Rosjanie czują wobec swoich władców. Mała
grupka staruszków widocznie się nie bała, trzymali milcząco przed sobą
transparent, na którym widniał napis: „Putin = Beria + Czubajs". Dziwna
algebra. Beria, wiadomo, czasy Stalina. Tylko ludzie starzy mogli pamiętać jak
było wtedy w Rosji. Co chcieli demonstranci tym transparentem wyrazić? Mało
kto zwracał na nich uwagę. Tłum wolał gapić się na przepych nowego
Petersburga, na limuzyny, z których wysiadali eleganccy panowie, i na panie w imponujących futrach.
Przed gmach teatru
podjechało sześć błyszczących czarnych samochodów. Chyba to prezydent! Eee
nie, zorientowali się stojący najbliżej, bo ten, który wysiadał to jeszcze
nie prezydent, to chyba minister Czubajs ze swoją eskortą. I nagle znowu napięcie
wzrosło w tłumie. Najpierw pięć wozów
policji, dalej dwa duże pancerne pojazdy, a za nimi samochód prezydencki, i po
nim cały szereg jeepów naładowanych agentami
ochrony. Potem przyjechały dwa samochody z flagami brytyjskimi na błotnikach z panią oraz panem Blair. Czyżby się spóźnili, że tak na samym końcu tej
defilady? A może tak miało być? [ 2 ]
1 2 3 4 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Autor artykułu „Przestępcze milczenie"
(„Literaturnaja Gazeta" 6/12 października 1999) pisał: „Nie ma żadnego
usprawiedliwienia dla przestępczych działań rosyjskich władz w Czeczenii,
ale też nie ma żadnego usprawiedliwienia dla milczenia twórczej
inteligencji i kościoła prawosławnego w obliczu przestępstw wobec
ludzkości. Obudźcie się, inżynierowie dusz ludzkich! Czy jeszcze raz Jurij
Fjodorowić Kariakin ma wołać: "Rosjo,
czy zupełnie oszalałaś?" Nowa wojna wywołała na początku trochę śmiałej
krytyki ze strony opozycji i garść ostrożnie prezentowanych wątpliwości. W gazetach, które czytałem pisano, o konieczności wojny, a nawet o wiarygodności
faktów, które były podawane jako usprawiedliwienie tej wojny, takich jak wysadzenie w powietrze bloku mieszkalnego w Moskwie i dwa podobne wydarzenia w innych miastach, spowodowane
rzekomo przez Czeczeńskich terrorystów." O tych wydarzeniach jeden autor w „Moskowskich
Nowostiach" z 19 października 1999 pisał: "Prowokacje, które
wykorzystano, żeby wznowić poprzednią wojnę, charakteryzowały się
prymitywnością i amatorskim poziomem."
Putin obiecał, że operacja potrwa krótko,
parę tygodni, parę miesięcy najwyżej, i będzie po wszystkim. I rzeczywiście, kiedy Blair był z wizytą w Petersburgu
na to wyglądało. Wbrew
obawom, że wojna będzie znowu długa, już pod koniec lutego 2000 roku świat
usłyszał o zwycięstwie rosyjskich wojsk, o skutecznym bombardowaniu i zdobyciu zniszczonego Groznego. Więc zaledwie cztery miesięcy i już
wojna prawie się skończyła. Kto z terrorystów przeżył, czy nie został złapany,
podobno uciekł w góry, gdzie
speckomandosi przeganiali ich z miejsca na miejsce i po kolei niszczyli, żeby
zakończyć robotę. Putin nie używał takich
słów jak „wojna" czy „pokój".
Nie było wojny. „Es wird kein Krieg geführt", powiedział w wywiadzie
dla niemieckiej gazety „Die Zeit", 18 listopada 1999. I w swoim
inauguracyjnym, milenijnym przemówieniu w internecie, o przeszłym i przyszłym stuleciu, nie wspomniał ani słówkiem o toczącej się wojnie na Kaukazie, jakby to była zbyt mała sprawa, żeby o niej w takiej szerokiej perspektywie
historycznej wspominać. Odbyła się tam tylko jakąś zbrojna akcja, żeby
złapać czy zniszczyć kilku terrorystów, którzy już od dawno panoszyli się w Czeczenii, i robili się coraz bezczelniejsi, aż zaczęli wysadzić w powietrze bloki mieszkalne w rosyjskich miastach.
Trzeba było mocno zareagować. Każdy dobry rząd by tak postępuje, mówił wtedy Putin.
Zniszczymy terrorystów i na terytorium czeczeńskim
(już nie mówił o republice ale o terytorium) zaprowadzimy z powrotem porządek
konstytucyjny, tłumaczył tym, którzy go chcieli słuchać. [ 2 ] Ja wyobrażałem sobie jak to byłoby w czasach, gdy car Aleksander III zapraszał zagranicznych ministrów do opery w swoim nowo odrestaurowanym i rozszerzonym Teatrze Maryjskim. Najpierw kozacy w pięknych galowych strojach wojskowych, za i między nimi piękne karety z lokajami. Liczba koni przed karetą podkreślała kto jest ważny, a kto jeszcze
ważniejszy. Wśród patrzącej publiczności masa szpicli obserwujących, żeby
nikt nie rzucił bomby pod karetę cara, tak jak w roku 1881, kiedy terroryści
zabili jego ojca Aleksandra II. Mistrz carskiej ceremonii Aleksandra III wymyśliłby
chyba bardziej honorowe wejście dla gości z Wielkiej Brytanii, którzy mieli z carem i carycą kroczyć po schodach i usiąść razem z nimi w carskiej loży.
Car wziąłby pod rękę pani Cherrie Blair, a Tony Blair ofiarował by swoją rękę
carycy. « Społeczeństwo (Publikacja: 30-04-2007 )
Jacobus Cornelis HoutappelUr. 1938 w Amsterdamie. Po ukończeniu gimnazjum, studiów prawa i slawistyki w Utrechcie był przez wiele lat adwokatem i docentem na wydziale prawa cywilnego uniwersytetu w Lejdzie, gdzie wykładał postępowanie cywilne. Jest autorem wielu publikacji prawniczych, w zakresie (niderlandzkiego) prawa cywilnego i procesowego. Jego praca habilitacyjna (Amsterdam, 1996) dotyczy teorii pieniędzy i roszczen pieniężnych. Żonaty z Polką, ojciec dwójki dzieci. Jest tłumaczem polsko–niderlandzkim. Po osiągnięciu wieku emerytalnego (2003) przebywa często w Polsce i zajmuje sie m.in. studiami lingwistycznymi jezykow europejskich i przygotowaniem do publikacji swoich rozwazań na tematy związane z krytycznym porównaniem kultur europejskich, w dziedzinie polityki i prawa, z punktu widzenia przekonanego pacifisty. Liczba tekstów na portalu: 2 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Uwagi krytyczne o projekcie Konstytucji dla Europy | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5363 |
|