|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Społeczeństwo Wojna i pokój [2] Autor tekstu: Jacobus Cornelis Houtappel
Nie o Blaira chodziło
jednak w tłumie przed teatrem. Ważniejsze było
zobaczenie na własne oczy nowego prezydenta Rosji, swojego prezydenta,
którego znali tylko z telewizji. Dobrze, że był ten angielski premier z żoną,
ale ludziom nie o to chodziło. Wciśnięty w tłum ojciec
sam nie mógł nic widzieć, ale instruował chłopca na swoich barkach,
że ten wujek Wołodja, musi być
prawie łysy i niewysoki, a chłopaczek niestety nie był pewien, czy widział,
czy też nie widział wujka Wołodję wśród panów, którzy tak szybko znikli w głębi teatru. Przed wejściem wielki
plakat zapraszał na premierę opery „Wojna i pokój" Sergieja Prokofiewa".
Jaka premiera — szydził stojący w tłumie staruszek, po prostu odgrzebana
stalinowszczyna. Premiera była w 1944 roku, a potem druga premiera 1946 roku, a potem jeszcze jedna, i teraz znowu premiera. Ostatnia premiera była w 1991 roku.
Staruszek miał rację.
Mógł jednak mieć więcej respektu dla skomplikowanej historii zmian libretta i muzyki, dla tej walki Prokofiewa i jego przyjaciółki lub drugiej żony -
Miry Mendelssohn, która pisała i przepisywała tekst, wykreśliła i dodawała, a Sergiej Prokofiew skreślił i dodawał muzykę, żeby z jednej strony
dostosować dzieło do zachcianek Stalina, a z drugiej strony, być jakoś w zgodzie ze swoim twórczym sumieniem. Chcieli jak najwierniej przerobić powieść
Lwa Tołstoja na nowoczesną operę dla rosyjskiego narodu, który walczył
przeciwko Hitlerowi tak, jak w powieści Tołstoja walczył przeciwko
Napoleonowi, i bohatersko, po wielu cierpieniach i zniszczeniach, zwyciężył
wszystkich wrogów.
Pierwsza premiera tej opery też była w Petersburgu, który wtedy był
jeszcze Leningradem. Sam Prokofiew nie miał już okazji na kolejne
zmiany swego dzieła w okresie „odwilży" po śmierci Stalina, umarł tego
samego dnia co Wielki Wódz, w marcu 1953 roku. Potem inni zmieniali jego opus.
W ogromnej balkonowej loży carskiej pojawili się Ludmiła Putin, Tony Blair, Cherrie Blair i Władimir Putin. Za ścianką po
stronie Putina usiadł minister Czubajs, chyba odpowiedzialny za bezpiekę. Mogą
ze sobą wypukiwać sygnały, zażartował ktoś w tłumie gości, a dziennikarz
zanotował ten dowcip i użył go potem w swoim artykule. Towarzystwo w carskiej loży był niczym „tableau vivant" nowego sojuszu Rosji z Zachodem. Państwo Blair reprezentowali stronę zachodnią, a Putin (z Czubajsem
za ścianką) przedstawili niezmienny rosyjski Wschód. Wizyta była
przyjacielska, ale nie oficjalna, więc nie odegrano hymnów narodowych. Kiedy
państwo Putin pojawili się z gośćmi w loży, publiczność powitała ich
stojącą owacją. Oczywiście przez
cały czas przedstawienia ludzie odwracali się, żeby spojrzeć na carską lożę.
Specjalną uwagą cieszyła się Ludmiła
Putin, dla której wizyta w teatrze była swoistą publiczną premierą pierwszej damy. W swojej długiej
czarnej sukni z białym palatynem zrobiła dobre wrażenie. Cherrie Blair wyglądała sympatycznie w białym kostiumie. Blair również zrobił dobre wrażenie z tą swoją żywa
twarzą, raz bardzo poważną raz uśmiechniętą, jakby świadczącą o bystrym umyśle.
Ale przede wszystkim patrzono na nieruchomą twarz Putina, tak jak patrzyło
się na postawę i twarz cara Mikołaja czy Aleksandra, jakby można by było
czytać i wróżyć przyszłość swoją i kraju z wyrazu jego oczu.
Naiwni są ludzie. Czy
ten szeroki uśmiech Tony Blaira i ten niemal uśmiech Władimira znaczy, że
Rosja szykuje się na przemianę we współczesne państwo? Czy raczej ta chuda, w teatralnym świetle prawie woskowa twarz zapowiada nowe kłopoty? Ja widziałem w carskiej loży kolejny akt zdrady. Najpierw Bill Clinton na szczycie prezydentów i rządów w Istambule klepał „my friend Boris" po ramieniu, a teraz
ten premier Anglii podlizuje się nowemu imperatorowi, który fetuje swój
okrutny triumf na Kaukazie.
Zaczęło się
przedstawienie. Spektakl przedstawiający patriotyczny
triumf generała Kutuzowa i rosyjskiego narodu nad francuskimi napastnikami na
ojczyznę w 1812 roku. Oczywiście opera jest długa, bo wielkie patriotyczne
utwory mają być długie i wymagać od widzów długiego siedzenia.
Przedstawienie przygotowano we współpracy z Metropolitan Opera z Nowego Jorku.
Współczesna inscenizacja i obrazy video łączyły starą Rosję cara
Aleksandra I z nową Rosją Władimira Putina. Dużo pieniędzy to kosztowało,
tak że już podczas przerwy ktoś krytykował, że za takie pieniądze można
było z dziesięć pięknych imprez zrealizować, a ktoś inny zauważył,
że to wspaniale, iż Rosjanie mogą teraz pokazać Zachodowi coś tak
współczesnego. Wygłaszający tę uwagę miał nadzieję, że publiczność w Nowym Yorku będzie zachwycona, kiedy w przyszłym sezonie opera będzie
wykonana w Metropolitan Opera. "Wojna i pokój" naszego wielkiego Sergieja Prokofiewa, według powieści naszego
wielkiego pisarza Lwa Tołstoja, ma
przybliżyć Sankt Petersburg do Nowego Jorku, i do Londynu oczywiście.
Współczesna
inscenizacja ciężkiego muzycznie utworu musiała mieć trochę
seksu. Dlatego widzowie widzieli
przez chwilę kilka roznegliżowanych dziewcząt, wirujących po scenie, uciekających
od prześladujących je francuskich oficerów, którzy próbowali je chwytać i gwałcić, ale babki się wyrywały i po kolei fruwały za kulisy.
W pewnej chwili, w imponującej scenie ze stosem trupów, pojawił się Napoleon, ten straszny potwór,
który miał być pokonany. Nawet nie znając rosyjskiego i nie czytając
pojawiających się na ekranie nad podium tłumaczeń, można było zrozumieć,
że to Napoleon, bo miał taki sam kapelusz i trzymał rękę za guzikiem białego
surduta, a że leżący to trupy, to też było jasne. Program wyjaśnił, że
dokonano w operze skróty, by się liczyć z „ograniczeniami ludzkich możliwości". W jednej z recenzji wyczytałem, że nawet pewne partie zostały przesunięte, i że chyba dlatego aria „sokół nie rozumie że jest uratowany" Platona
Karatajewa (w powieści Tołstoja jest prekursorem rosyjskich rewolucjonistów)
śpiewana jest podczas rozstrzeliwania moskiewskich podpalaczy. Może w pośpiechu przygotowań premiery na
wizytę Blairów popełniono pomyłkę, którą mogli zauważyć tylko ci, którzy
jeszcze pamiętali poprzednią „premierę" z 1991 roku. W Nowym Yorku w ogóle
nie będzie to miało znaczenia, czy to była pomyłka, że Platon Karatajew ma
śpiewać przy podczas rozstrzeliwania moskiewskich podpalaczy, bo tam nikt nie
połapie się w takich niuansach.
Bardzo lubię muzykę
Prokofiewa, bo pełna jest jakiejś głębokiej nostalgii do romantyzmu i nowych
form muzycznych, jakby uciekających od banalności szarego stalinowskiego
otoczenia, poprzez bardzo swoisty język muzyczny. Wierzył Prokofiew w swoja Muzę, ale wierzył niesłusznie, że potrafi tę wielką „burżuazyjną"
powieść Lwa Tołstoja, o przeżyciach ludzi z środowisk rosyjskiej
arystokracji przerobić na politycznie poprawną kulturę sowiecką. Musiał
opowieść o głównych bohaterach, nawet o centralnej postaci całej powieści: o księciu Bezuchowie, mocno skrócić, a niektóre całkiem opuścić. Miał za to wysunąć na pierwszy plan postać
generała Kutuzowa i gloryfikować go jako nieomylnego narodowego wodza
podobnego do Stalina. Kutuzow, stary generał w peruce i z przepaską na jednym
oku, stał w operze jako Zbawiciel Ojczyzny w pierwszej Wojnie Ojczyźnianej,
tak jak Stalin był Zbawicielem Ojczyzny w drugiej Wojnie Ojczyźnianej.
Tony Blair wytrzymał przedstawienie nie gorzej niż angielski premier Chamberlain w 1938 roku, kiedy
to będąc gościem Hitlera, wytrzymał operę Wagnera. Dla Putina nie było to
trudne, bo komuniści umieli bez zaśnięcia wytrzymać nawet pięciogodzinne przemówienia Breżniewa.
Pani Blair natomiast miała widocznie kłopoty z wytrzymaniem trzygodzinnego spektaklu w trzynastu aktach. Widać było, że nie potrafiła powstrzymać ziewania.
Ziewała! To
straszne. Ale dyplomatyczna plotka ją uratowała. Podobno pani Blair była w ciąży!
Można ją było pochwalić, że w takim stanie, tak dobrze się trzymała.
Zbliża się nareszcie
koniec, ostatni akt, ostatnie sceny. Jednak wzruszająca
końcowa aria Kutuzowa, o spalonej Moskwie, która odrodzi się z popiołów,
wymyślana przez kompozytora i autorkę libretta z myślą o zniszczonym
Leningradzie, oklaskiwana jeszcze podczas premiery w 1991 roku, została usunięta.
Finał miał być nowy. Kutuzow obejmował po ojcowsku jakiegoś wielkoluda,
prostaka z grubą pałą, przy pomocy której samodzielnie zmiażdżył francuską
armię, a przybiegający obok żołnierzy rosyjscy rzucają pod nogi generała
sztandary francuskich regimentów, i podnoszą rosyjskie sztandary w górę. A na tę okazję reżyser przygotował niespodziankę. Żołnierze przychylili
podniesione sztandary tak, że
wszystkie wskazały na lożę carską. Tak z końcowymi tonami orkiestry, mieszały
się huczne oklaski dla nowego cara Władimira.
Dwa lata później, w czerwcu 2003r., w chwili oficjalnej wizyty prezydenta Putina w Londynie, Blair
napisze w „Izvestiach", że chce zapewnić czytelników tej gazety, iż nigdy
stosunki między Anglią i Rosją nie były tak dobre jak teraz i że osobiście
bardzo się cieszy z odwiedzin rosyjskiego prezydenta. "Nie jest dla nikogo
tajemnicą, że od czasu jak objęliśmy
nasze funkcje, między prezydentem Putinem i mną rozwijały się ciepłe
osobiste stosunki. Oczywiście, to nie znaczy, że zawsze się
we wszystkim zgadzamy. Były w przeszłości różnice zdań i będą niewątpliwie
różnice zdań w przyszłości. Ale te różnice zdań, chociaż
realne, nie zaciemniają naszej jednomyślności w wielu ważnych
sprawach. Nie przeszkadzają one, ani prezydentowi Putinowi, ani mnie, żeby kontynuować
naszą pracę, która zmierza do realizowania
naszych wspólnych wartości dla dobra naszych krajów i całego świata".
W roku 2000 Putin
potrzebował poparcia Blaira w sprawie Czeczenii, a w roku 2003 Blair potrzebował
przyjaźni z Putinem, bo oficjalnie Rosja mogła być tylko przeciwko
wojnie w Iraku. Putin chce uratować Rosje od terroryzmu jedną radykalną wojną,
Blair, Bush i inni chcą uratować resztę świata
od terroryzmu kilkoma wojnami. W roku 2002 Putin mógł już zaprosić do siebie wielu światowych przywódców, z okazji trzystulecia Sankt Petersburga. (Teraz w Teatrze Maryjskim siedzieli z Putinem Schröder, Chirac,
Balkenende i inne osobistości rządów europejskich, a w programie był potpourri
rosyjskiej kultury, trochę Chajkowskiego, Borodina, trochę ludowych tańców,
itd. W carskiej loży siedziała ochrona). Wielu ludzi sądzi, że
Rosja byłaby szczęśliwsza bez Putina, a Wielka Brytania bez Blaira, jest również
zrozumiałe, że się przyjaźnią. Publiczność opery „Wojna i Pokój" była
świadkiem ich zbliżenia.
Nie przesadzajmy jednak.
Ta przyjaźń dwóch wierzących w powodzenie wojny, to był taki sam
kicz jak ten operowy spektakl. Żeby przerobić powieść Tołstoja na fabułę
zwykłego filmu, trzeba by go zatytułować „Pokój i wojna". Pokój jest w niej zaledwie tłem wojny. Władcy
rosyjscy zawsze się bali słów Tołstoja o pokoju. Nie starczył zakaz
publikacji w Rosji, nie starczyło,
że Synod kościoła rosyjskiego potępił go jako Antychrysta, by unieszkodliwić
jego sprzeciw przeciw wojnom „za Boga, Cara i Ojczyznę". Ludzie nazwali go
„sumieniem Rosji". Lenin nazwał Tołstoja
„lustrem rewolucji", ale szybko dodał, że lustro samo nie wie co odbija.
Mimo wszystko, Lenin też musiał walczyć z zarazą „tołstojewszczyzny" w szeregach bolszewików.
1 2 3 4 Dalej..
« Społeczeństwo (Publikacja: 30-04-2007 )
Jacobus Cornelis HoutappelUr. 1938 w Amsterdamie. Po ukończeniu gimnazjum, studiów prawa i slawistyki w Utrechcie był przez wiele lat adwokatem i docentem na wydziale prawa cywilnego uniwersytetu w Lejdzie, gdzie wykładał postępowanie cywilne. Jest autorem wielu publikacji prawniczych, w zakresie (niderlandzkiego) prawa cywilnego i procesowego. Jego praca habilitacyjna (Amsterdam, 1996) dotyczy teorii pieniędzy i roszczen pieniężnych. Żonaty z Polką, ojciec dwójki dzieci. Jest tłumaczem polsko–niderlandzkim. Po osiągnięciu wieku emerytalnego (2003) przebywa często w Polsce i zajmuje sie m.in. studiami lingwistycznymi jezykow europejskich i przygotowaniem do publikacji swoich rozwazań na tematy związane z krytycznym porównaniem kultur europejskich, w dziedzinie polityki i prawa, z punktu widzenia przekonanego pacifisty. Liczba tekstów na portalu: 2 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Uwagi krytyczne o projekcie Konstytucji dla Europy | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5363 |
|