|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Społeczeństwo Wojna i pokój [3] Autor tekstu: Jacobus Cornelis Houtappel
Stalin również nie lubił tołstojewszczyzny. Wyobraź sobie, że w operze, generał
Kutuzowa mówiłby dosłownie to,
co w książce powiedział do zebranych żołnierzy:
„Służby waszej cesarz wam nie zapomni. Ciężko wam, a przecież
jesteście w domu; a oni — patrzcie, do czego doszli — mówił wskazując jeńców. — Gorzej im niż ostatnim żebrakom. Dopóki byli silni, nie żałowaliśmy
ich, ale teraz można się i nad nimi użalić. Oni też ludzie. Prawda chłopcy?"
Wyobraź sobie, że w operze mówią czy śpiewają słowa, którymi Tołstoj malował przygotowania
do bitwy: „Dwunastego lipca (1812 roku) wojska Europy Zachodniej przekroczyły granice Rosji i zaczęła się wojna,
to znaczy, zaczęło się wydarzenie, które jest wbrew ludzkiemu
rozumowi i wbrew ludzkiej
naturze. Miliony ludzi popełniły wobec siebie taką ilość przestępstw,
oszustw, zdrad, kradzieży, rozbojów, podpaleń, morderstw,
że trzeba by stuleci, żeby to wszystko zebrać w protokołach sądów, a tymczasem ludzie, którzy popełnili te przestępstwa, w ogóle nie uważali
ich za przestępstwa!". Putin i Tony Blair mogliby tylko ziewać przy podobnych słowach.
Wyobraź sobie, że
opera się nie kończyłaby triumfem wojennym i flagami, ale sceną, którą kończy się książka, kiedy wielki i gruby Pierre Bezuchow trzyma swoje dziecko na
ręku i mówi do swojej żony Nataszy, że właśnie dlatego ma takie
wielkie ręce, aby maleństwo mogło na nich siedzieć jak na foteliku. Przy
takim zakończeniu opery pani Blair już by nie ziewała, ale zapewne uśmiechnęła
by się.
*
Nie, niestety nic się
nie stało, nikt nie protestował. Może Tołstoj się przewrócił się w grobie, ale takich rzeczy nie zaliczamy do faktów. Zresztą, dla
bardzo wrażliwych ludzi jednak coś
się stało. Zabrzmiały wzruszające brawa dla tenora Steblanka, kiedy po
finale soliści zebrali się na podium. Tuż przed finałem był krótki moment
poświęcony głównemu bohaterowi powieści, Pierre Bezuchowowi, (którego grał
tenor Steblanka). Śpiewał krótką
arię, wychodząc z miejsca gdzie uwięzili go Francuzi. Śpiewał: „Stare
skrzypiące drzwi się otworzyły, i powiało dawno zapomnianym szczęściem". Słowa nie Lwa Tołstoja, ale Miry
Mendelssohn. W powieści Bezuchow po wyjściu z więzienia mówił do siebie, że
teraz zacznie żyć, i Tołstoj pisał; „To co go dawniej dręczyło, czego
nieustannie szukał — cel życia, przestało istnieć dla niego. (...) Właśnie
to nieistnienie celu dawało mu tę
pełną radosną świadomość wolności, która stanowiła w tym czasie jego
szczęście. Nie mógł mieć celu, dlatego, że wierzył, wierzył nie w jakiekolwiek zasady, albo słowa, albo myśli, ale wierzył w żywego, stale
odczuwanego Boga" . Tych słów Tołstoja nie mógł Pierre powiedzieć, czy
śpiewać w operze ani dla Stalina, ani dla Putina, ale za to, to co Mira włożyła
mu w usta było zupełnie zrozumiałe dla wrażliwych Rosjan. Tenor śpiewał te
słowa jasno i z całą potencją swego
artyzmu, dla tych którzy rozumieją kim był Pierre Bezuchow, ten bohater
pokoju, który tylko na chwilę pojawił się na scenie. Dziennikarz „Literaturnoj
Gazety" zatytułował swoją recenzję z tego spektaklu: "Święta
wojna Bezuchowa" i pisał: „Prawdziwym
sukcesem nowego spektaklu jest krótki monolog Pierre’a w ostatniej scenie:
"Stare skrzypiące drzwi się
otworzyły, i powiało dawno zapomnianym szczęściem". Tak, biedni są ci
Rosjanie w putinowskim Sankt Petersburgu, ale nie wszyscy są głupi. Niestety,
ciągle widzą przed sobą nowe "stare
skrzypiące drzwi" które mają się dla nich otworzyć, aby nareszcie
mogli poczuć powiew dawno zapomnianego szczęścia.
Podczas gdy Putin
przyjmował swoich angielskich gości kawiorem i wódką oraz wizytą w operze, w dalekim kraju, który się zwykło określać jako „teatr wojenny", trwały
nadal walki z Czeczeńcami, którzy
uciekli z ruin Groznego, żeby dalej bić się z Rosjanami.
Podejrzewam, że Putin prowadził z Blairem cywilizowaną
rozmowę, w której problemy Rosji w Czeczenii porównywał z problemami Anglików w Irlandii. Do swoich mówił jednak inaczej o czeczeńskich terrorystach. To nie byli ludzie, ale bestie, gady, szczury,
które trzeba utopić.
Mniej więcej w tym
czasie wykryto kryjówkę grupy „wachabickich terrorystów" i speckomandosi
przyjechali, żeby ich rozstrzelać na miejscu. Tak, w wieku 22 lat, umarł
Mowsar, brat Sekilat Alijewej. Wdowa
po nim, Marjam Chadijewa, była
najlepszą przyjaciółką Sekilat. Jeszcze nie dawno, między pierwszą i drugą
czeczeńską wojną, chodziły
razem na lekcje tańców. Rodzice
byli ortodoksyjnymi wachabitami, przeciwni
tańcom, śpiewom, i wszystkiemu co wesołe. Ale Sekilat lubiła tańczyć i śpiewać, lubiła się uczyć. Mowsar i Sekilat urodzili się w Kazachstanie,
gdzie jej rodzina i setki tysięcy
innych Czeczeńcow zostali przesiedleni w lutym 1944 roku. Zrobił to Beria i może dlatego jego nazwisko przypominała grupa staruszków przed teatrem
Maryjskim. Beria zorganizował te
deportację zgodnie z planem Stalina. Przygotowywał to przez kilka miesięcy.
Niemcy cofali się już z Kaukazu, ale on gromadził duże oddziały wojska,
niby dla obrony ludności. Oficerowie dostali instrukcje bratania się z ludnością,
organizowali imprezy, rozdali prezenty, chwalili Czeczeńców
za walkę z Niemcami. Dzień 23 lutego 1944 był szczególnym dniem Czerwonej
Armii. Wszędzie czerwone flagi, z głośników dobiegały dźwięki wojskowych
marszów. Czeczeńcy oczekiwali na medale i wyróżnienia w salach i na placach.
Uroczyście ubrani, w czapkach z kindżałami
przy pasach. Czeczeńskim zwyczajem żony, dzieci i starcy zostali w domach.
Kiedy jednak dowódca rozpieczętował ukaz i zaczął go głośno czytać, usłyszeli,
że są zdrajcami, że wielu z nich pomagało Niemcom i że wszyscy będą
deportowani. Miejsca zgromadzeń
otoczone były uzbrojonym wojskiem. Kazano oddać bron. Pociągi stały już
gotowe i Czerwona Armia ładowała mężczyzn oraz wygnane z domów kobiety i dzieci do wagonów towarowych.
Jedne pociągi odjechały do obozów na Syberii, inne do obozów w Kazachstanie. W ciągu kilku dni ludność z miast i wiosek została deportowana. Taka była historia dziadków i rodziców zarówno
Mowsara, Sekilat i Mariam jak i innych młodych Czeczeńców. Po dziesięciu latach, w 1954r., dostali pozwolenie
powrotu do kraju, i wielu z tych, którzy przeżyli wróciło w ciągu następnych
lat, a inni zostali tam, gdzie ich przesiedlono, ale już nie w obozach. Sekilat kończyła szkołą
rosyjską jeszcze na wygnaniu w Kazachstanie, a potem mieszkała z matką i bratem na ulicy Październikowej w Groznym. W Groznym chodziła do szkoły teatralnej i studiowała zarządzanie na
uniwersytecie. Wyniki zawsze miała bardzo dobre. Była ładna, z tą urodą
czerkieskiej dziewczyny, jak Bela w powieści „Bohater naszego czasu" Michała
Lermontowa. Po śmierci brata długo
chorowała. Zmieniła się, zrobiła się cicha i niedostępna. Już nie miała
ochoty na studia, chodziła do meczetu, czytała Koran, chodziła po ulicy w chustce i w czadorze. Aż pewnego dnia, w październiku 2002r. zaskoczyła matkę
informacją, że wyjeżdża. Pożegnała
się mówiąc: „Będę dbała o to, żebyś dostała miejsce w raju, mamo". Razem z Mariam pojechała do Moskwy
autokarem. Pojechały też Aiszat, Amnat, Ajmani i Rajana [ 3 ], a w Moskwie spotkały się z innymi kobietami i mężczyznami.
Pamiętasz co się wtedy
stało. 23 październiku 2002r. w teatrze przy ulicy Dubrowka grano popularny
musical „Północ — Wschód, historia miłosna w jednej dzielnicy Moskwy". W sali teatralnej było około 800 osób, przeważnie
młodych, sporo dzieci z rodzicami. Na scenie tańczyli aktorzy w mundurach
wojskowych, i raptem z za kulis pojawił
się uzbrojony mężczyzna, powiedział do tancerzy, żeby odeszli
na bok i zaczął krzyczeć, że wszyscy są zakładnikami Czeczeńcow i że teatr jest zaminowany. Przez chwilę publiczność sądziła, że
to aktor, ale zaraz przy wszystkich drzwiach pojawili się terroryści i terrorystki z pistoletami maszynowymi i materiałami wybuchowymi, i zaczął się ten straszny dramat, który po dwóch dniach zakończył
się wrzuceniem przez komandosów kontenerów z gazem usypiającym.
Putin nie zamierzał ustąpić, ani pertraktować z terrorystami
żądającymi wycofania rosyjskich wojsk z Czeczenii. Może widziałaś w telewizji obrazy sali pełnej zakładników, może pamiętasz Sekilat Alijewę,
dziewczynę w czapce, na której
był napis po arabsku „Allah
Akbar", która mówiła z czysto rosyjskim akcentem do kamery, o tym, że
wojna ma się skończyć. Pamiętasz pewnie późniejsze zdjęcia martwych ciał
ludzi siedzących na krzesłach, lub leżących między krzesłami. Marjam wyciągnięta
na podłodze, Sekilat w krześle, ze zwieszoną głową.
Autobusy pełne chorych i umierających ludzi jadące do szpitali, gdzie lekarze nic nie mogli zrobić
ponieważ władze nie chciały zdradzić co to był za gaz i jakie podać
antidotum. Blair pogratulował Putinowi
za twarde stanowisko wobec terrorystów i za sukces wyzwolenia zakładników.
A co by było gdyby Putin ustępił, gdyby zrobił jakiś
gest w kierunku porozumienia z Czeczeńcami? Wyobraźmy sobie, że Putin nie
milczał, ale wystąpił w telewizji i przemówił
do narodu wyrażając swoje współczucie dla zakładników, mówiąc, że i on i wszyscy chcemy zakończenia wojennych
działań, że rozmawiać z terrorystami oczywiście nie będzie, ale że chce szukać z Maschadowem wyjście z tej koszmarnej sytuacji. Trudno to sobie wyobrazić.
Albo wyobraźmy sobie
jeszcze inny scenariusz, załóżmy, że czeczeńcy nie przerwali przedstawienia „Północ — Wschód" w teatrze Dubrowka, ale
przedstawienie w teatrze Maryjskim, kiedy Putin oglądał z Tony Blairem operę "Wojna i pokój". Na przykład w czasie finału. Śpiewają Kutuzow i chór, żołnierze biegają po scenie, rzucając francuskie flagi, i raptem wkracza ta ciemna postać z bronią w ręku i krzyczy, żeby nikt nie śmiał
się ruszyć z krzesła. Teatr jest zaminowany,
pojawiają się terroryści w drzwiach. Ogromna bomba postawiona na
podium. W środku może być dynamit albo zwykła mąka. Terrorysta na podium mówi,
że wszyscy są zakładnikami dopóki
on — pokazuje na carską lożę gdzie siedzi Putin — nie podpisze pokojowego
traktatu i nie wyda rozkazu wycofania rosyjskich wojsk z Czeczenii. Jeżeli nie,
teatr wysadzą w powietrze. Zapewne ludzie w teatrze nie musieliby przez dwie
doby siedzieć na krzesłach, a potem umierać zatruci gazem. Myślę, że Putin
wszystko by podpisał.
Wynik byłby pewnie
inny od wyniku porozumienia z Rosjanami w Chasawjurtu z 30 sierpnia 1996 roku. Porozumienia podpisanego przez Asłana
Maschadowa (i A. Abumoslimowa) po czeczeńskiej stronie i przez Aleksandra Lebieda (i C. Charłamowa)
po stronie rosyjskiej. Tekst tamtego porozumienia warto przypomnieć, bo
go zapewne nie znasz. Prasa podawała tylko ogólne informacje o podpisaniu
porozumienia w Chasawjurt zapowiadając, że będą jeszcze rozmowy o ewentualnej autonomii Czeczenii i że chwilowo uzgodniono tylko
zawieszenie broni. Szkoda, bo po czterech latach strasznej wojny rosyjsko -
czeczeńskiej, w której zabito ponad sto tysięcy ludzi, te
formalne słowa jakiegoś prawnika są
piękne jak słowa Tołstoja. Piękne jak te słowa Tołstoja, których władze
rosyjskie zawsze się tak bały.
1 2 3 4 Dalej..
Przypisy: [ 3 ] Na podstawie
artykułów w „Moskowskich Nowostiach" z 29 kwietnia oraz z 5 maja 2003r. Dane o deportacji Czeczeńców rozpoczętej w dniu 23
lutego 1944r. z biografii Stalina, Roya Medwedeva. « Społeczeństwo (Publikacja: 30-04-2007 )
Jacobus Cornelis HoutappelUr. 1938 w Amsterdamie. Po ukończeniu gimnazjum, studiów prawa i slawistyki w Utrechcie był przez wiele lat adwokatem i docentem na wydziale prawa cywilnego uniwersytetu w Lejdzie, gdzie wykładał postępowanie cywilne. Jest autorem wielu publikacji prawniczych, w zakresie (niderlandzkiego) prawa cywilnego i procesowego. Jego praca habilitacyjna (Amsterdam, 1996) dotyczy teorii pieniędzy i roszczen pieniężnych. Żonaty z Polką, ojciec dwójki dzieci. Jest tłumaczem polsko–niderlandzkim. Po osiągnięciu wieku emerytalnego (2003) przebywa często w Polsce i zajmuje sie m.in. studiami lingwistycznymi jezykow europejskich i przygotowaniem do publikacji swoich rozwazań na tematy związane z krytycznym porównaniem kultur europejskich, w dziedzinie polityki i prawa, z punktu widzenia przekonanego pacifisty. Liczba tekstów na portalu: 2 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Uwagi krytyczne o projekcie Konstytucji dla Europy | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5363 |
|