Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.443.586 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 700 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Mówić dobrze może tylko ten, kto myśli rozumnie."
 Prawo » Prawo europejskie

Uwagi krytyczne o projekcie Konstytucji dla Europy [1]
Autor tekstu:

List do Angeli Merkel

Publikacja mego listu z dnia 20 marca tego roku, na temat niemieckiej inicjatywy, ażeby tchnąć nowe życie w Konstytucję Europejską, jest okazją do uzupełnienia go pewnym wnioskiem.

Dostałem odpowiedź z datą 13 kwietnia od Nikola Gilhoff, z Bundeskanzleramt, w imieniu kanclerza Dr Angeli Merkel. Pisze, że dziękuje za moje zalecenia, które będą uwzględniać przy dalszych rozważaniach w celu wypracowania planu, który Niemieckie Przewodnictwo UE chciało przedstawić na szczycie w czerwcu. Nie wiem o ile szczyt Rady Europejskiej na końcu niemieckiej kadencji odbył się według tego planu, ale wydaje mi się, że wysunęło się więcej pytań niż odpowiedzi. Nawet premierzy i ministrowie maja kłopoty, aby nam wyjaśniać na co się właściwie zdecydowano. Gazety piszą o „traktacie" i jednocześnie o „nowym traktacie", jakby chodziło teraz o coś pomiędzy jednym i drugim, o czym Rada Europejska w kadencji Portugalii nas będzie dalej informować.

Więc, czy udało się tchnąć nowe życie w pogrzebaną Konstytucję? Trudno powiedzieć w tej chwili. Co do moich zaleceń, które starałem się sformułować w skrócie, należy wnioskować, że na razie nie myśli się o tym, żeby nowy koncept przygotować w gronie Komisji i Parlamentu, zamiast w gronie Rządów. Tym niemniej ciekawym jest możliwość zapoznania się z taką sugestią. Przyznaję jednak, że na razie też nie wygląda na to, że Parlament Europejski jest przygotowany na podobne zadanie. Czytałem na przykład w „Rzeczpospolitej" z 19 kwietnia 2007, że pan Jo Leinen, niemiecki eurodeputowany, przewodniczący Komisji Konstytucyjnej Parlamentu Europejskiego, wprost bagatelizował propozycje polskiego rządu o odmiennym systemie glosowania („system pierwiastkowy"), twierdząc, że to tylko jakiś prestiżowy polski wymysł, i że w rzeczywistości rzadko dochodzić będzie do ostrego glosowania. To jeszcze nie jest poważne rozważanie. Owszem, tu chodzi o glosowanie w Radach a nie o głosowanie w Parlamencie, ale sprawa dotyczy jednak całej struktury Konstytucji, i Parlament musiałby się tym głębiej zainteresować, jeżeli miałby się zajmować konceptem „nowego traktatu".

Oprócz poglądu w sprawie europejskiego parlamentaryzmu, mój list zawiera pewne ostrzeżenie przed absolutyzmem militarnego bezpieczeństwa, który wyłowiłem w obecnym tekście Konstytucji. Przede wszystkim zawiera jednak moje zastrzeżenia językowe, w sprawie prawnego „jezyka Europy".

Oto tekst listu.

DO PRZEWODNICZĄCEJ RADY EUROPEJSKIEJ, PANI ANGELI MERKEL

list od obywatela Europy (narodowość holenderska) z okazji pięćdziesiątej rocznicy Wspólnoty Europejskiej przypadającej na 25 marca 2007

Warszawa, 20 marca 2007

Szanowna Pani Przewodnicząca,

Po rozpoczęciu urzędowania jako nowa przewodnicząca Rady Europejskiej od 1 stycznia 2007, napisała Pani list do współczłonków Rady, aby — jak prasa podawała - tchnąć w Europejską Konstytucję nowe życie.

Społeczeństwo francuskie uśmierciło Konstytucję swoim „non" w referendum. Społeczeństwo holenderskie swoim „nee" pogrzebało ja, jak pisało się w roku 2005. Teraz rząd niemiecki chce ją znowu ożywić, donoszą gazety dziś. Ale nie jesteśmy cudotwórcami! ostrzegł już ostrożnie minister spraw zagranicznych w Pani rządzie, pan Steinmeier.

Dla mnie, i ludzi myślących podobnie, głosujących na „nie" dla Konstytucji, taki cud jest w ogóle niepotrzebny. Pani inicjatywa zaniepokoiłaby nas nawet mocno, gdybyśmy i tak nie byli już pewni, że obecny tekst Konstytucji nie ma żadnej szansy ożywienia. Tej śmierci należy oddać honor w postaci nowego i lepszego konceptu.

W czerwcu 2007 przekaże Pani swój urząd nowemu przewodniczącemu. Minie wtedy cztery laty od momentu, gdy pewny elegancki i entuzjastyczny Francuz, pan Valéry Giscard d'Estaing, przedłożył Greckiemu przewodniczącemu Rady części I i II Konstytucji, z dwiema preambułami i klasycznym greckim Motto, podobnie jak niegdyś ustawodawca Solon przedstawił prawo starożytnym Ateńczykom. W lipcu 2003 następowały części III i IV, przedkładane w międzyczasie Włoskiemu Przewodniczącemu Rady Europejskiej.

Te wydarzenia stały się początkiem szczególnej politycznej próby dla rządów państw członkowskich, które, po wewnętrznej naradzie na Konferencji Przedstawicieli Rządów w październiku 2004 roku, podpisały w Rzymie Traktat o — tu i ówdzie zmienionym — „ostatecznym" tekście — prawdopodobnie nie zupełnie bez wątpliwości o realnych szansach na ratyfikację we wszystkich państwach członkowskich.

Pod warunkiem, że sprawa zostanie należycie przedstawiona narodowi przez ich rządy i partie polityczne — jak podkreślił to wielki Montesquieu d'Estaing — referenda na pewno potwierdzą, iż członkowie Konwentu Europejskiego „przygotowali tę Konstytucję w imieniu obywatelek i obywateli oraz państw Europy", co z góry zakładała podpisana preambuła do Konstytucji.

To on pokierował sprawę najpierw od Konwentu do Rady Europejskiej, później, we wrześniu 2003 roku przedstawił koncept Parlamentowi Europejskiemu i Komisji, podając go jednak jedynie do wiadomości a przy tym grożąc, że ktokolwiek odważyłby się krytykować to optymalne i skończone już dzieło Konwentu lub chociażby proponować jakieś zmiany, będzie odpowiedzialny za niepowodzenie integracji Europejskiej. Do rządów w Radzie oświadczył, że coś tak historycznie nowego dla Europy, jak ta Konstytucja, musi zostać ocenione przez wszystkich jej obywateli bezpośrednio.

W ten sposób prowadził swój projekt. Widocznie nie miał zaufania do zasady "demokracji przedstawicielskiej" (art. 46) i w tym szczególnym wypadku do przedstawicielstwa nie chciał obywateli dopuścić. Wszystko odbyło się bardzo elegancko i jednocześnie bardzo demagogicznie.

Lata 2004 i 2005 to lata wzajemnych oczekiwań: które z państw członkowskich powinno jako pierwsze wejść na arenę, które Państwo mogło jak najszybciej przepchnąć przez swój Parlament i zwalić problem na głowę następnego rządu, a które z państw może chwilowo przesunąć tę niebezpieczną materię na przyszłość. Referenda w Hiszpanii, we Francji i w Holandii były zorganizowane jak igrzyska. Jeden populista, podpierany kłamstwem tekstu Konstytucji (patrz art. 1), mówiącym że ta Konstytucja ustanawia Unię Europejską — jakby istnienie Unii dotychczas było tylko czymś tymczasowym — twierdził, że wszyscy, którzy chcą mieć Unię też muszą chcieć tej Konstytucji. Inny populista wyjaśniał swojej publiczności, że trzeba głosować na „nie", żeby zapobiec przystąpieniu Turcji do Unii, lub żeby obalić obecny rząd we własnym państwie.

Sprawa poszła źle. Potem nastąpiła cisza, zwana „impasem". Teraz, pod Pani kierownictwem, Rada Europejska ma sformułować jakąś deklaracje dotyczącą przyszłości tego, we Francji i w Holandii i tak już odrzuconego, projektu Konstytucji.

Sześć lat temu, na sesji 14/15 grudnia w 2001 r w Laeken, Rada Europejska stwierdziła, iż Unia Europejska znajduje się w krytycznym punkcie swego rozwoju i w związku z tym Rada zwołała Konwent Europejski, aby to towarzystwo wyraziło swoje zalecenia w tej sytuacji. A przecież w ciągu tych sześciu lat Unia funkcjonowała bez Konstytucji dla Europy. Hiszpanie obawiali się jeszcze swego czasu wprawdzie, że ich „no" w referendum mogło oznaczać koniec Unii, lub co najmniej koniec członkostwa Hiszpanii. Jeśli jednak teraz spytałoby się Polaków o ich „tak" czy „nie" na temat Konstytucji, to oni już wiedzą, iż istnienie Unii nie zależy od przyjęcia tej Konstytucji. Mogą bez obaw głosować na „nie", jeżeli z jakichkolwiek powodów ta Konstytucja im się nie podoba. Myślę, że ewentualne referendum w Polsce byłoby wykorzystane, podobnie jak we Francji i w Holandii, głównie jako pole bitwy dla narodowych sporów i że Polacy wysuwaliby przy tej okazji do Unii swoje życzenia, które nie miałyby bezpośredniego związku z redakcją tej Konstytucji.

A przecież w międzyczasie organy Unii żyły i żyją — bez Konstytucji - poprzez swoje działanie na rzecz zjednoczonej Europy. „Bruksela" miesza się wszędzie. Problemy Europy omawia się i tak już w ramach Unii i rozwiązuję się je po kolei.

Obecnie Rada Europejska może śmiało powiedzieć, iż praktyka Unii, licząc od sesji w Laeken w grudniu 2001, rozwijała się zadawalająco. Dokonało się przewidziane przystąpienie nowych członków. Tym bardziej nasuwa się pytanie, co zrobić teraz z tą nieszczęsną Konstytucją — częściowo ratyfikowaną, częściowo nie — Konstytucją pana Giscard d'Estaing i jego współczłonków Konwentu Europejskiego. My, Holendrzy, już powiedzieliśmy „nee". Polacy powiedzieliby dzisiaj prawdopodobnie też „nie". Dalej iść tą drogą oznaczałoby jedynie powiększanie szkód.

Prawidłowa decyzja w tym wypadku to nowy początek. Ten tak zwany impas po referendum we Francji i w Holandii nie powinien być jednak rozumiany jako strata czasu, jak uważają ci, których pochopne pomysły zostały przez ten impas udaremnione. Był to czas do namysłu. Czy ta sprytnie skonstruowana politycznie Konstytucja może zadziałać? Pewien Anglik zauważył od razu: „it won't fly". I rzeczywiście: konstrukcja zawiodła. Bo w ogóle nie miała prawa się wznieść.

Jest szczególnie ważne, żeby spojrzeć prawdzie w oczy i równocześnie nie tracić odwagi do nowych i lepszych prób. I w tym widzę Pani zadanie, Pani Merkel.

Mam nadzieję, że Rada dokona jednak jakiegoś cudu; mianowicie że Europa odzyska swój krytyczny umysł. Trzeba doceniać Giscarda jako wielkiego bohatera bitwy przegranej z rozumem. Ironią jest, że akurat ten sam Valery Giscard d'Estaing potrafił przechytrzyć swoich chrześcijańsko-demokratycznych oponentów, którzy domagali się włączenia do konstytucji odwołania się do tradycji chrześcijańskiej, podczas gdy on umocował cywilizację europejską w humanizmie, a ów humanizm oparł na zasadach równości, wolności i respektu dla rozumu. „Respect de la raison" nazywało się to w tekście autorskim. W „ostatecznym" tekście jednak „respekt dla rozumu" został podstępnie zastąpiony „demokracją" i „państwem prawa". Muza rozumu, de la Raison, der Vernunft, została wygnana! Ale Muza się zemściła!

Przecież „demokracja " i "państwo prawa" bez rozumu robią jedynie rzeczy nierozumne. Tego historia ludzkości już wiele razy dowiodła.

Europa i Ameryka zrobiły po 11 września 2001 roku sporo rzeczy nierozumnych. Teraz można oglądać tego skutki. Pokolenie politycznych przywódców po 11 września 2001 przegrało w zakresie ich wygłoszonego priorytetu, tj. walki z terroryzmem, a ponadto zamiast pokoju i prawa przyniosło jedynie wojny domowe i Quantanamy. W obliczu prawa międzynarodowego i praw człowieka to pokolenie spowodowało jedynie zamieszanie i wzbudziło pogardę.


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Nadrzędność prawa wspólnotowego nad prawem krajowym
Konstytucja Republiki Francuskiej


« Prawo europejskie   (Publikacja: 15-07-2007 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Jacobus Cornelis Houtappel
Ur. 1938 w Amsterdamie. Po ukończeniu gimnazjum, studiów prawa i slawistyki w Utrechcie był przez wiele lat adwokatem i docentem na wydziale prawa cywilnego uniwersytetu w Lejdzie, gdzie wykładał postępowanie cywilne. Jest autorem wielu publikacji prawniczych, w zakresie (niderlandzkiego) prawa cywilnego i procesowego. Jego praca habilitacyjna (Amsterdam, 1996) dotyczy teorii pieniędzy i roszczen pieniężnych. Żonaty z Polką, ojciec dwójki dzieci. Jest tłumaczem polsko–niderlandzkim. Po osiągnięciu wieku emerytalnego (2003) przebywa często w Polsce i zajmuje sie m.in. studiami lingwistycznymi jezykow europejskich i przygotowaniem do publikacji swoich rozwazań na tematy związane z krytycznym porównaniem kultur europejskich, w dziedzinie polityki i prawa, z punktu widzenia przekonanego pacifisty.

 Liczba tekstów na portalu: 2  Pokaż inne teksty autora
 Poprzedni tekst autora: Wojna i pokój
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5459 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365