|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Historia
Kontakty polsko-bizantyńskie na początku XI wieku [4] Autor tekstu: Kamil Janicki
Warto też
zwrócić uwagę na istotny argument, który jak się zdaje uszedł uwadze
Salamona. Jak sam ten badacz stwierdził, między Henrykiem II i Stefanem węgierskim
stosunki były dobre, a nawet dochodziło do współpracy militarnej
[ 66 ].
Wydaje się w związku z tym, że bardziej prawdopodobne byłoby, gdyby to
Henryk II, a nie Bolesław Chrobry, próbował wykorzystać Stefana węgierskiego
przeciw Bizancjum. Tak samo dla Stefana manifestacja sojuszu z cesarzem
niemieckim byłaby chyba znacznie lepszym argumentem przeciw Bazylemu, niż
wskazanie na związki z nieznanym i odległym władztwem słowiańskiego księcia. Nie bez
znaczenia jest także analiza interesów polskich. Zdaniem Salamona dla
Polski obie opcje: z Węgrami przeciw Bizancjum lub z cesarstwem przeciw Węgrom,
były opłacalne [ 67 ].
Nie sposób zgodzić się z tym stwierdzeniem. Po pierwsze wspólny najazd na
ziemie cesarstwa nie mógł przynieść Bolesławowi większych korzyści. Gdyby
do niego doszło, a zapewne taką perspektywę uwzględnia Salamon, celem
ekspedycji byłyby ziemie serbskie lub bułgarskie. Tereny te, co słusznie
podkreśla w swoim opracowaniu historii politycznej cesarstwa M. Angold [ 68 ],
już w czasie wojen bułgarsko-bizantyńskich nie przynosiły większych łupów.
Uniemożliwiał to niski stan gospodarki i naturalnego bogactwa ziem bałkańskich.
Tym bardziej zysków nie przyniosłaby wyprawa na tereny zdewastowane długoletnią
wojną. Podkreślmy ponownie, raz już wspominaną tezę Zakrzewskiego [ 69 ], z którą zresztą zgadza się większość historyków [ 70 ].
Wyprawy Bolesława miały na celu m.in. utrzymanie drużyny, a to wymagało najeżdżania
możliwie bogatych terytoriów. Ekspedycja w odległy o przeszło 300 km od
granic Polski, do tego ubogi rejon, nie przedstawiałaby raczej dla polańskiego
władcy większego sensu. Czym innym byłby wspólny z Bizancjum sojusz przeciw
Węgrom, który niewątpliwie mógłby interesować Bolesława. Tyle tylko, że
źródła nie wskazują w żaden sposób na próbę jego nawiązania, a jak już
wspomniałem powyżej, sytuacja Bizancjum raczej wykluczała dalszą ekspansję
na północ bezpośrednio po podboju Bułgarii.
Podsumowując,
hipoteza Salamona jest wprawdzie ciekawa i nie można jej odrzucić, wydaje się
jednak, że więcej argumentów przemawia przeciw niej, niż za nią. Zarówno
stan stosunków polsko-węgierskich, węgiersko-bizantyńskich, jak i węgiersko-niemieckich,
zaproponowaną przez krakowskiego bizantynistę konstelację polityczną czyni
mało prawdopodobną.
Może jednak megalomania?
Maciej
Salamon przyjął a priori, że
poselstwo Bolesława nie wynikało z jego megalomanii bądź przeceniania swojej
wartości [ 71 ].
Ja sądzę nad stwierdzeniem tym należałoby się głębiej zastanowić. Jest
ono, jak się zdaje, przykładem częstego w historiografii niedostrzegania
faktu, że również wielcy władcy byli jedynie ludźmi — wraz z wadami
charakteru i słabościami. Tendencja ta wynika z tego, że dla okresu wczesnego
średniowiecza bardzo niewiele mamy źródeł dotykających kwestii charakteru władców.
Przeważają tendencyjne utwory, zakrawające na panegiryki bądź krytykanckie
źródła obce. W oparciu tak o pierwsze, jak i drugie niezwykle ciężko
przeanalizować osobowość książąt w rodzaju Bolesława Chrobrego, choć
oczywiście próby takie podejmowano [ 72 ]. W interesującym nas przypadku, jak sądzę, sporo wskazuje, że Bolesław był
człowiekiem dumnym, nieustępliwym i przekonanym o swojej wartości. Wystarczy
wspomnieć fakt odmowy złożenia hołdu z Czech [ 73 ],
czy porywczej reakcji na obrazę ze strony ruskiego woja podczas bitwy nad
Bugiem [ 74 ].
Nie wykluczałbym, że po tak świetnym zwycięstwie jak zdobycie Kijowa, Bolesław
czuł się na tyle pewnie, by wysłać butne poselstwo do cesarza wschodu, nie
przeanalizowawszy swoich rzeczywistych możliwości. Poselstwa takie, jak już
wspomniałem na samym początku niniejszej pracy, mogło być też wymierzone w budowę autorytetu władzy. Również Salamon zauważył, że pośród zysków,
jakie mogła Bolesławowi przynieść przyjaźń Bazylego znajdował się wzrost
jego autorytetu [ 75 ]. Uważam, że twierdzenie
to można posunąć nawet dalej. Chyba już samo wysłanie poselstwa tego
rodzaju mogło wpłynąć na posłuch i szacunek, jakim książę cieszył się
wśród swoich wojów i poddanych.
Spróbujmy podsumować powyższy wywód. Po przeanalizowaniu zarówno
starszych prac Zakrzewskiego i Grabskiego, jak i artykułu Macieja Salamona, skłaniałbym
się do uznania w szerszym stopniu tez drugiego z badaczy. Wydaje się, że
Bolesław mógł rzeczywiście po części działać we współpracy z Henrykiem. Dla niego samego wyprawa miała przynieść oczywiste i już
wymienione zyski — osadzenie sprzyjającego kniazia na kijowskim stolcu, cenne
łupy i zyski terytorialne. Henryk mógł natomiast liczyć przynajmniej na
destabilizację Rusi i ograniczenie wsparcia Waregów dla Bizancjum. Twierdzenie
to jak sądzę nie jest tak bardzo pozbawione podstaw, jak starał się wykazać
Salamon. Walki wewnętrzne na Rusi angażowały również najemników wareskich,
czego dowody przynosi analiza składu wojsk Jarosława Mądrego [ 76 ].
Dalsze starcia mogły dawać cesarzowi nadzieję, że nordyccy żołdacy w większym
stopniu będą zainteresowani udziałem w wojnie domowej na Rusi, niż wyprawą
do odległego Bizancjum. Dodać należy, co już zresztą zasygnalizowałem, że
dla Henryka interwencja ta przynosiła więcej potencjalnych korzyści niż
strat. Szczególnie, jeśli uwzględnić jego niewielki udział militarny w niej. Być może sam cesarz zasugerował wysłanie odpowiedniego poselstwa do
Bazylego i rzeczywiście zawierało ono jakiegoś rodzaju groźbę, warunkującą
zmianę polityki włoskiej Bazylego. Taka petycja, nawet jeśli nie była
podparta zbyt silnymi argumentami, mogła zaniepokoić basileusa. Hipoteza
Salamona, jakoby Bolesław występował w imieniu sojuszu polsko-węgierskiego
nie wydaje się prawdopodobna, choć może poselstwo miało pokazywać siłę
szerszej koalicji polsko-węgiersko-niemiecko-ruskiej, w której Węgrzy
odgrywali raczej rolę sojuszników cesarza niż Bolesława Chrobrego.
Skutki poselstwa. Czy nawiązano
wzajemnie relacje?
A.F. Grabski
skwitował swoją analizę kontaktów polsko-bizantyńskich stwierdzeniem, że „wszystko,
jak się wydaje, spaliło na panewce, przede wszystkim chyba w związku ze zmianą
sytuacji politycznej na Rusi"
[ 77 ].
Rzeczywiście wyprawa kijowska Bolesława nie przyniosła długofalowych efektów.
Już po kilku miesiącach Chrobry wycofał się do Polski, prawdopodobnie ze
względu na powstanie ludowe i zaogniającą się sytuację na Rusi
[ 78 ].
Wkrótce upadły także rządy Świętopełka, jak się zdaje od któregoś
momentu skłóconego z polskim księciem. Analiza chronologii wskazuje, że jeśli
poselstwo miało bronić niemieckich interesów, to było ono znacznie spóźnione.
A.F. Grabski wykazał, że z Kijowa wyruszyło między połową sierpnia, a połową
października [ 79 ]. Do Konstantynopola
najwcześniej dotrzeć mogło w drugiej połowie października [ 80 ],
czyli jak się zdaje już po bitwie pod Cannae, w której Bizantyńczycy zmietli
siły włoskiej rebelii Melesa. Jeśli poselstwo miało więc zapobiec takiemu
rozwojowi wypadków, to siłą rzeczy w żaden sposób nie mogło wywiązać się
ze swojego zadania. Natomiast wydaje się prawdopodobnym, że nie zostało ono
zignorowane, choć źródła milczą na ten temat. Zakrzewski był przekonany,
że Bazyli niewątpliwie z uwagą słuchał posłów od Lachów [ 81 ].
Badacz ten, jak już wspomniałem uprzednio, podkreślał rolę sojuszu
polsko-pieczyńskiego i fakt słabej pozycji Bolesława na Rusi nie miał dla
niego większego znaczenia. Podobnie jak później Grabski [ 82 ],
zwrócił on także uwagę na występowanie na terenach polskich wyznania prawosławnego,
co miało rzekomo zachęcać księcia Polan do kontaktów ze stolicą patriarszą
wschodu. Twierdzenie to dzisiaj nie może już być traktowane nazbyt poważnie,
szczególnie po badaniach Gerarda Labudy, które wykazały nikły stopień
dyfuzji kultury bizantyńskiej na tereny Polski oraz nieprawdopodobieństwo
istnienia słowiańskiej bądź greckiej organizacji kościelnej nad Wisłą
[ 83 ].
Grabski, dla którego poselstwo reprezentowało Bolesława jako protektora Rusi,
przyjmował, że mogło zostać ono kompletnie zignorowane [ 84 ].
Do innych wniosków doszedł Salamon, opierając się przy tym na odmiennych niż
Zakrzewski przesłankach [ 85 ].
Badacz ten podkreślił istnienie śladów bądź kontaktów, bądź przenikania
kultury greckiej na tereny Polski. Mowa tu przede wszystkim o znaleziskach
archeologicznych z terenu Ostrowa Lednickiego, źródłowo potwierdzonej znajomości
greki przez Mieszka II [ 86 ] oraz przybyciu wraz z Bolesławem Chrobrym do Polski Anastazego Korsunianina
[ 87 ].
Przyjrzyjmy się kolejno tym argumentom.
1 2 3 4 5 Dalej..
Przypisy: [ 66 ] Podstawą sojuszu niemiecko-węgierskiego był związek małżeński
Stefana I z siostrą Henryka II, Gizelą. Nie bez znaczenia był także fakt
zorganizowania misji chrystianizacyjnej na Węgrzech przez kler niemiecki.
Wzajemne stosunki uległy ochłodzeniu dopiero po śmierci cesarza (S. Sroka, Historia
Węgier, s. 16-19). [ 67 ] M.
Salomon, op. cit., s.
117. [ 68 ] M.
Angold, Cesarstwo Bizantyńskie, s.
15. [ 69 ] S.
Zakrzewski, op. cit.,
s. 302. [ 70 ] Na temat systemu
drużynniczego w Polsce por. S. Szczur, Historia
Polski średniowiecze, Kraków 2002, s. 83-84. [ 71 ] M. Salomon, op. cit., s. 114. [ 72 ] J. Strzelczyk, Bolesław
Chrobry, s. 245-253; A.F. Grabski, Bolesław
Chrobry, s. 299-306. [ 73 ] Kronika
Thietmara, ks. V, rozdz. 30-31; J. Strzelczyk, Bolesław
Chrobry, s. 110-113. [ 74 ] J. Strzelczyk, Bolesław
Chrobry, s. 170-171. [ 75 ] M. Salamon, op. cit., s.
114. [ 76 ] A.F.
Grabski, Bolesław Chrobry, s. 258. [ 77 ] A.F. Grabski, Bolesław
Chrobry,
s. 270. [ 78 ] Zdaniem Zakrzewskiego do odwrotu zmusił Bolesława spór ze Świętopełkiem,
który wydał rozkaz mordowania polskich załóg (S. Zakrzewski, op. cit., s. 305). Dogłębniejsza analiza wiarygodności źródła
podającego tą informację skłoniła większość późniejszych badaczy do
przyjęcia odmiennej interpretacji wydarzeń (A.F. Grabski, Bolesław
Chrobry, s. 210). [ 79 ] A.F. Grabski, Bolesław
Chrobry, s. 267. [ 80 ] Wyliczenie
to oparłem na metodzie przyjętej przez A.F. Grabskiego. Nie jest ona
wprawdzie nazbyt dokładna, ale na stopniu ogólności wymaganym dla naszych
ustaleń wydaje się wystarczająca. Dystans lądowy między Konstantynopolem i Kijowem wynosi ok. 1200 km, co przy szybkości, z jaką mogła poruszać się
konnica w tych czasach (Grabski przyjął 30 km dziennie) daje nam 40 dni
drogi. [ 81 ] S.
Zakrzewski, op. cit.,
s. 307. [ 82 ] A.F. Grabski, Bolesław
Chrobry, s. 270. [ 83 ] G. Labuda, Jakimi drogami przyszło
do Polski chrześcijaństwo?, „Nasza Przeszłość", t. 69 (1988), s.
39-80. [ 84 ] A.F. Grabski, Bolesław
Chrobry, s. 270; tegoż, Studia nad
stosunkami, s. 211. [ 85 ] M. Salamon, op. cit., s. 117-121. [ 86 ] Na argument ten zwrócił uwagę już A.F. Grabski
(Studia nad stosunkami, s. 210). [ 87 ] Na postać Anastazego Korsunianina zwrócił uwagę już Zakrzewski, choć
nie rozwijał szerzej tej kwestii (Bolesław
Chrobry Wielki, s. 307). « Historia (Publikacja: 18-06-2007 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5425 |
|