|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Nauka i religia
Nauka a religia [5] Autor tekstu: Bohdan Chwedeńczuk
Trudno oprzeć się w tym
kontekście pytaniu o przyszłość religii. Czy ludzkość bez religii jest równie
niewyobrażalna, jak bez nauki? Zdradliwe to pytanie, bo dwoiste co do treści i co do adresu. Może bowiem chodzić o fakt — czy będzie ludzkość bez religii? A może chodzić o
ocenę — czy byłoby to dobre, czy złe,
ludzkość bez religii? Pytanie o fakt
musimy kierować do nauki, bo tylko ona ustala, wyjaśnia i prognozuje fakty.
Pytanie o ocenę możemy kierować do
religii, jest ona bowiem siedliskiem ocen (przywołajmy znany dokument -
Dekalog), i rzecz jasna możemy je
kierować pod wieloma innymi adresami. Nie możemy natomiast oczekiwać od religii
odpowiedzi w kwestii faktu, bo w tej materii jest bezsilna, skoro nie przynosi
wiedzy. A spotykamy tymczasem kategoryczne wypowiedzi kryptoreligijne o zespoleniu po wsze czasy religii z człowiekiem albo otwarcie religijne o religii
zesłanej przez Boga, a więc nieusuwalnej, chyba że przez Boga. Nie są to
wypowiedzi o faktach, lecz ich karykatury, nie odznaczają się bowiem takim
poziomem jasności, by było wiadomo, jak je sprawdzać.
Co natomiast otrzymamy, gdy
skierujemy do nauki pytanie o przyszłość religii? Moim zdaniem, nic. Nie znam
odpowiedzi i wedle mojego rozeznania nikt w nauce jej nie zna. Ważenie
prawdopodobieństw korzystające z gigantycznego zresztą zasobu świadectw nauk o człowieku nie pozwala przechylić szali wyraźnie na korzyść żadnej hipotezy.
Istnieje natomiast ciekawy pogląd, że mamy tu zasadniczą nieprzewidywalność -
ahistoryzm, odrzucający wiarę w prawa historii. Węzłowy argument na rzecz tego
poglądu przebiega następująco. Przyszły stan ludzkości zależy od przyszłego
stanu nauki, a ten jest nieprzewidziany,
gdybyśmy bowiem wiedzieli dziś, w jakim stanie nauka będzie jutro, już by w nim
była.
Mamy tu, skupione w jednym
miejscu, dwie przeciwstawne osobliwości nauki, jej moc i niemoc. Mamy
hegemonię
nauki — oddziałuje na całą nienaukę, z religią włącznie. Ale mamy też granice
nauki — rezultatu oddziaływania przewidzieć się nie da, jest zasadniczo
nieprzewidywalny. Mglistych
przypuszczeń czy malowniczych wizji (jak w literaturze sf) nie utożsamiamy rzecz
jasna z prognozami naukowymi. Zostawmy zatem intrygującą kwestię, czy nasi
potomkowie będą religijni. Że będą wytwarzać naukę
albo ich nie będzie — nie mam
wątpliwości. Żywotnej natomiast lub, jeśli kto woli, śmiertelnej zależności
między religią a istnieniem człowieka nie potrafię się dopatrzyć, zaś argument
ahistoryzmu zdaje się wskazywać, że mam rację.
10. Duch nauki i duch religii — gruntownie sobie obce.
Różnice w podejściu do
pytania o przyszłość religii, różnice między nauką a religią, ułatwiają syntezę
tego, co tu padło w kwestii stosunków między nimi. Da się to przedstawić
następująco. Załóżmy wbrew faktom, że mamy bezstronnego obserwatora, który
wie, iż pewna religia (niech nią
będzie współczesny katolicyzm) składa się z samych zdań prawdziwych — wszystko,
co podają do wierzenia autorytatywne teksty i instytucje tej religii, cała jej
„nauka wiary" jest prawdziwa. Nie ma rzecz jasna wśród nas takiego obserwatora,
ale skoro mowa o religii, wyobraźni idzie w sukurs religijna idea wszechwiedzy
Boga. Wyobrażamy sobie więc bez trudu, że Bóg wie, iż stworzył religię samych
prawd. Załóżmy ponadto, i na tym koniec założeniom, że Bóg
wie, na czym polegają nauka oraz
religia, które mamy tu na Ziemi. Wykluczone, by nie wiedział, skoro my to wiemy, a tę skądinąd niewyszukaną wiedzę przynosi rozprawa, którą czytasz. (Nasz
eksperyment myślowy ma odpowiednik bez Boga. Załóżmy, że śnimy samą prawdę. Nie
skłoniłoby nas to do zrównania snu z jawą, chyba że pod surową kontrolą nauki,
czyli jawy.)
Nasz bezstronny obserwator, a co dopiero sprawiedliwy Bóg, nie miałby wyboru, jak tylko przyznać, że choć
religia mówi prawdę, tylko prawdę i całą prawdę, jest
przeciwstawna nauce, stanowi
diametralnie inny sposób życia w świecie przekonań.
Co wolno w religii tego żadną miarą nie wolno w nauce.
Każdą dyrektywę postępowania z przekonaniami w religii trzeba poprzedzić słowem
„nie", by obowiązywała w nauce: „Uznawaj bez uzasadnienia!" — „Nie uznawaj bez
uzasadnienia!"; „Ufaj bezgranicznie!" — „Nie ufaj bezgranicznie!" itp.
Dostarczyłem przed chwilą przykładu tego rozkładu dyrektyw — religia wie bez
wahania i bez uzasadnienia, czyli „wie", że
jest nieodłączna od człowieka, nauka tego nie wie.
O żadnej zatem jedności nauki i religii, o ich zgodności, niesprzeczności, o żadnej zależności, którą opisują
liczne przymiotniki koncyliacyjne, harmonizujące religię z nauką, obiegowe dziś w propagandzie religijnej, w prawicowej publicystyce, wreszcie w bezinteresownych wypowiedziach religijnych i religianckich naukowców, szczerze
lub nieszczerze pragnących, by zapanowało „kochajmy się!", a egzaltacja
religijna, by sąsiadowała bezkolizyjnie z sumieniem uczonego — o niczym takim
nie może być mowy.
Duch nauki i duch religii są
sobie gruntownie obce: w postawie naukowej nie da się uznać żadnego zdania
religii, a w postawie religijnej żadnego zdania nauki. Każde zdanie religii jest
bezsilne wobec prostego pytania nauki: „Skąd to wiesz?" Każde zdanie nauki
wypada z nauki, gdy ma za oparcie wiarę i nic więcej.
Istnieją w przyrodzie, w społeczeństwie, w kulturze liczne pary obszarów zjawisk o przeciwstawnej
charakterystyce. Zimno i gorąco, czerń i biel, rywalizacja i kooperacja, piękno i brzydota, i tak w nieskończoność, ile zapragniesz. I nikt nie stara się ich
jednać. Naukę i religię tymczasem jednają, od niedawna wprawdzie, w każdym
razie, gdy za religię bierzemy katolicyzm. Przedtem potępiali i gromili
(oszczędzę Ci czytelniku długiej listy nazwisk, choćby w przedziale od Kopernika
do Darwina), dziś jednają.
Ciekawe, dlaczego tak czynią?
Nie miejsce tu, bym tego dociekał. Poprzestanę więc na z gruba ciosanym domyśle.
Działa tu nierzadko spotykany mechanizm:
Gdy nie możesz zdominować, spróbuj
oswoić! Oswajanie przebiega jednak,
bo inaczej nie może, wbrew faktom i logice.
Postscriptum.
Towarzyszącej mi od dawna
myśli, by zastanowić się nad stosunkami wiążącymi
religię i naukę, by rozjaśnić
nieporozumienia, wytwarzane i po stronie ludzi religii, i po stronie ludzi nauki — myśli tej nie mogłem się oprzeć po lekturze
Niezbędnika inteligenta tygodnika
„Polityka", wydanie specjalne 6/2010, a w nim, w dziale „O Bogu", rozmowy z polskim duchownym, teologiem, fizykiem,
kosmologiem Michałem Hellerem oraz rozmowy z brytyjskim fizykiem Johnem
Polkinghornem. Polecam czytelnikowi lekturę tych rozmów. Rzetelne ich
rozpatrzenie wymaga osobnego wysiłku.
Mając natomiast za sobą wynik
tej rozprawy — nauka i religia to światy
osobne, nie ma między nimi żadnych
rzeczowych, logicznych, metodologicznych, semantycznych przejść — mogę
powiedzieć następująco. Wysiłki uczonych rozmówców „Polityki", by osiągnąć
syntezę ich wiedzy z ich wiarą religijną, są bezowocne. Ryzykując nietakt,
dołączę wyznanie: gdy widzę takie wysiłki, trudno mi się oprzeć poczuciu, że
widzę ludzi małej wiary.
Jest tu natomiast miejsce dla
nauki, mianowicie dla psychologii — tu,
gdzie ludzie starają się zapobiec dysonansowi przekonań, dysonansowi wiary w Boga oraz wierności wymogom nauki i uznawaniu jej wyników. Fenomen „wiary
oświeconych" jest zaiste interesujący i godny uwagi. Sporo na ten temat wiadomo
nauce, a na polecenie ciągle zasługuje pionierska ongiś praca Władysława
Witwickiego Wiara oświeconych,
Państwowe Wydawnictwo „Iskry", Warszawa 1980 (praca ukończona w roku 1935 i po
bezskutecznych próbach opublikowania w ówczesnej Polscewydana po raz pierwszy po francusku w roku 1939). Witwicki wystąpił z hipotezą — jak utrzymywał, eksperymentalnie przez siebie potwierdzoną — że wiara
prowadzi do „paraliżu logicznego" i do „paraliżu etycznego".
Przyszły zaś historyk
polskiej kultury zwróci może uwagę na fakt, że (nazwijmy prowizorycznie)
liberalny tygodnik „Polityka" daje w intelektualnym dodatku zatytułowanym „Czego
szuka nauka?" dział „O Bogu", gdzie raczej nie chodzi o naukowe pokazanie postaw
uczonych do religii, lecz o ideologiczną sugestię, że nauce z religią jest po
drodze. Ten dział to produkt i zarazem dokument panującego dziś w Polsce
religianctwa albo, co na jedno wychodzi, konformizmu dyktującego redaktorom
poważnego tygodnika opinii postawę uniżoności wobec religii. Nauka nie szuka
przecież Boga, nie szuka bowiem obiektów niedostatecznie zdefiniowanych, a więc
leżących poza zasięgiem środków właściwych jej do szukania czegokolwiek.
1 2 3 4 5
« Nauka i religia (Publikacja: 26-08-2010 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 543 |
|