|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Sztuka » Muzyka
Muzyka w erze file sharing Autor tekstu: Katarzyna Gizińska
Lata 90. przyniosły szerokiemu odbiorcy pewien wspaniały wynalazek -
Internet, a "tym, co zadecydowało, że Internet objął swym zasięgiem cały
świat, było powstanie WWW (World Wide Web)" [ 1 ] w 1990 roku. „Sieć sieci" zaczęła upowszechniać się w połowie lat 90.
także w naszym kraju. We wrześniu 2004 roku liczba użytkowników Internetu w Polsce przekroczyła 8 milionów i nadal rośnie. Odsetek internatów ukształtował
się na poziomie 27% ogółu badanej populacji. W porównaniu z sierpniem liczba
użytkowników sieci wzrosła o 1,3 punktu procentowego. Badania wykazują również,
że miesięcznie w Polsce przybywa około 100 tysięcy nowych internautów.
[ 2 ]
Nie można zaprzeczyć, że Internet staje się coraz powszechniejszy i wpisuje się w pejzaż dzisiejszego życia. Należy również zauważyć, iż
sieć przyczynia się do powstania nowych zjawisk. Jednym z nich jest wymiana
(legalnych i nielegalnych) plików muzycznych, głównie w formacie mp3. Jak do
tego doszło? Krótka historia empetrójki W drugiej połowie lat 80. w Instytucie Fraunhofera w Niemczech rozpoczęto prace nad wynalezieniem efektywnego sposobu kompresji dźwięków,
czyli nad ISO-MPEG Audio Layer-3. Format ten (nazywany w skrócie mp3) pozwolił
na dwunastokrotne zmniejszenie rozmiaru pliku muzycznego z płyty CD-Audio bez
zauważalnego pogorszenia w jakości nagrania. Niemiecki Instytut w latach 90.
sprzedał kilku firmom swoje „prawa
do opracowania kodeków i dekoderów pozwalających przesyłać przez Internet
swoje ulubione przeboje" [ 3 ]. I tak oto empetrójka weszła do głównego obiegu...
Maszyna została wprawiona w ruch
Powstanie i upowszechnienie mp3 było rewolucją.
Rozpoczęła się wielka globalna wymiana plików muzycznych w sieci. Zaczęły
powstawać specjalne programy umożliwiające file
sharing [ 4 ] całkowicie za darmo.
Pierwszym z nich był słynny Napster. Wielkie koncerny fonograficzne zaczęły
dostrzegać, że przez cały ten „proceder" tracą duże pieniądze i wypowiedziały wojnę Napsterowi. Po wielu miesiącach ostrych walk firmy płytowe
zwyciężyły. Jednakże ich zwycięstwo okazało się tak naprawdę pozorne.
Pierwszy program został pokonany, jednakże zaczęły powstawać następne (np.
Audiogalaxy, Morpheus, a później Soulseek czy Direct Connect), o wiele
trudniejsze do zwalczenia. „Zamiast
zdusić modę na pobieranie darmowej muzyki z sieci, restrykcje prawne zadziałały
jak mechanizmy ewolucji — pomogły wykształcić się sieciom zdecentralizowanym i tym samym bardzo trudnym do likwidacji" [ 5 ], gdyż
„struktura sieci nie pozwala na ścisły nadzór nad darmową wymianą plików
muzycznych" [ 6 ]
Maszyna została wprawiona w ruch i chyba niemożliwością będzie ją
kiedykolwiek zatrzymać. Koncerny fonograficzne dostrzegły, że muszą
dostosować się do wymogu rynku i zaczęły udostępniać własne pliki
muzyczne przez Internet. Z takim wyjątkiem, że za odpowiednią opłatą. Okazało
się, iż ich propozycja trafiła w gusta konsumentów. Nadal przecież istnieją
ludzie, którzy nie chcą łamać prawa, ścigając tracki
przez Soulseeka. Poza tym zakup całego albumu z muzyką w postaci empetrójek
jest prawie o jedną trzecia tańsze niż kupno płyty audio w zwykłym sklepie
[ 7 ]. Oprócz
tego, możemy nabyć jedynie poszczególne utwory, zamiast całego albumu.
Wielkie firmy nie mogąc poradzić sobie z darmowymi programami do ściągania
muzyki, założyły w Internecie swoje własne strony, z których można za
niezbyt wygórowaną cenę ściągnąć ulubione piosenki czy „krążki".
Niektórzy prognozują, że downloading [ 8 ]
wyprze za jakiś czas popularne płyty CD.
Lekko, łatwo i przyjemnie
Spopularyzowanie Internetu i stworzenie efektywnego formatu kompresji dźwięków
doprowadziło do globalnej wymiany plików muzycznych. Zmieniło nasz stosunek
do muzyki. Owen Gibson, w specjalnym raporcie o muzyce i Internecie dla
„Guardian Unlimited" cytuje Iana Waymarka, który zauważył, iż "ściąganie
tracków przez Internet doprowadza do rewolucji w naszym podejściu
do muzyki. Klienci zwracają [teraz] większą uwagę na takie korzyści jak:
wygoda, wybór i mniejsze koszty" [ 9 ]. Poza
tym downloading zaczyna nas — tzn.
odbiorców muzyki — rozleniwiać. Siedząc w domu, przed własnym komputerem,
możemy w ciągu kilkunastu, kilkudziesięciu sekund (mając dobre łącze) ściągnąć
piosenkę, którą przed chwilą usłyszeliśmy w radiu czy telewizji. Nie
musimy chodzić, szukać, starać się. Wystarczy wpisać do wyszukiwarki tytuł
utworu lub nazwę wykonawcy i po chwili otrzymujemy „wyniki wyszukiwania".
Jeżeli chcemy za darmo ściągać tracki,
nic nas nie ogranicza, jak chociażby kwestie finansowe, oczywiście w przypadku, kiedy korzystamy ze stałego łącza internetowego, a nie z modemu.
Możemy pobrać tysiące, a nawet miliony plików. Wypalamy je potem na płyty
albo kasujemy. Wszystko wydaje się takie proste. Nasze życie zostało ułatwione.
Chciałabym w tym miejscu zauważyć, że właśnie to ułatwienie zmienia nasze
podejście do tej sztuki. Muzyka nie ma już takiego znaczenia, jak kiedyś.
Straciła swoją siłę oddziaływania.
Czynnie uczestnicząc w wymianie plików przez Internet jesteśmy
zalewani ogromną ilością muzyki. Często ściągamy coś, czego nie słyszeliśmy.
Innym razem coś, co dobrze znamy, ale chcemy mieć to na mp3. A kiedy indziej
coś, gdyż po prostu jeszcze tego nie mamy. Chcemy mieć, po prostu mieć więcej.
Jednakże nasza potrzeba posiadania nigdy nie zostanie zaspokojona, gdyż sieć jest jak worek bez dna. Nie umiemy poradzić
sobie z tą nieskończoną ilości muzyki w Internecie. Poza tym każdy z nas może
dołożyć swoją cegiełkę do tego worka.
W dzisiejszych czasach
mamy możliwość natychmiastowego publikowania swojej własnej muzyki,
wygenerowanej tylko za pomocą komputera i specjalnych programów do jej
tworzenia (np. Magix Music Maker). Nasze własne dzieła często nie mierzą się z konkurencją. Nie jesteśmy poddawani ostrej krytyce dziennikarzy. Tworzymy i nawet, jeśli owoce naszej pracy są marne, żyjąc w błogiej nieświadomości,
upowszechniamy swoją muzykę na Soulseeku itp. Inni ściągają naszą twórczość i mogą być rozczarowani. I czasem sami sięgają po music makery [ 10 ].
Cykl się powtarza. [ 11 ]
Niegdyś „w
zderzeniu z nowoczesną technologią tworzenia i obróbki dźwięku pojedynczy
artysta przestawał być wyłącznym konstruktorem dzieła, coraz bardziej stając
się jedynie głównym jego współproducentem" [ 12 ].
Dziś już tak być nie musi. Nie jest konieczny wyspecjalizowany producent, ani
ktokolwiek inny, kto czuwa nad nagrywaniem i obróbką dźwięku. Nikt nie musi
dorzucić swoich „pięciu groszy" w sprawie krytyki naszej twórczości. W przypadku music makerów umiejętności
grania na instrumentach nie są już istotne. Riff gitarowy może zostać
stworzony przez osobę, która nigdy nie trzymała w swoich rękach gitary, a partia perkusji wygenerowana przez automat perkusyjny [ 13 ].
Programy do tworzenia muzyki, jak i do ściągania tracków ułatwiają nam życie. Jednakże czy dla sztuki, jaką
jest muzyka, to dobrze? Gdzie się podziało refleksyjne słuchanie
muzyki?
Zalew empetrójek oducza nas prawdziwego słuchania muzyki. Po co mamy się w coś wgłębiać, skoro po pierwszym przesłuchaniu nam się nie podoba? Jest
tyle innych rzeczy, że nie warto tracić czasu na coś, co nie przypadło nam
do gustu. A przecież są albumy, które trzeba stopniowo trawić, odłożyć,
potem ponownie spróbować i w końcu dojść do ich piękna i wielkości.
Odrzucanie z góry czegoś po pierwszym przesłuchaniu nie zbliża nas do
refleksyjnego słuchania i zrozumienia muzyki. Inną kwestią jest wybiórczość
naszej percepcji, która nie sprzyja odkryciu przekazu muzycznego, znajdującego
się na całym albumie. Podporządkowujemy sobie muzykę, robimy z nią
wszystko, co chcemy. Wybieramy przeboje, dodajemy do playlisty, a resztą się nie zajmujemy.
Żyjemy w XXI wieku. Na naszych oczach ogromnie zmienia się cała
rzeczywistość. Wkroczyliśmy w erę globalizacji i galaktykę upowszechniającego
się Internetu. Z całą pewnością zmienia się nasze podejście do muzyki. Na
lepsze czy na gorsze? Czy muzyka traci obecnie na znaczeniu? Czy rację ma
Zbigniew Hołdys, który stwierdził kiedyś w jednym z wywiadów, że „nie
ma już rewelacyjnych kompozycji. W większości powstają słabe utwory, które
syntetyzator jest w stanie sam z siebie wygenerować. (...) Kiedyś zostaną być
może tylko bębny i tajemnicze, rytmiczne hałasy"? Ciekawe jak w przyszłości
będzie wyglądała muzyka i nasz stosunek do niej...
Bibliografia: - E.
Boorstin, 2004, Music sales in the Age
of File Sharing.
- G. Castaldo, 1997, Ziemia obiecana. Kultura rocka 1954-1994, Kraków: Wydawnictwo
Znak.
- M. Castells, 2003, Galaktyka Internetu. Refleksje nad Internetem, biznesem i społeczeństwem,
Poznań: Dom Wydawniczy REBIS.
- Deadrat,
MP3 — Dla jednych raj, dla innych piekło.
- P. Dębek, 2003, Bity,
które wstrząsnęły światem, „Chip", nr 5.
- L. Dyer (red.), 1995,
Ilustrowana Rock Encyklopedia,
Kraków: Wydawnictwo Ryszard Kluszczyński.
- E.
W. Felten, 2004, A Grand Unified
Theory of Filesharing.
- E.
W. Felten, 2004, New Study of the
Net's Impact on CD Sales.
- O.
Gibson, 2004, Special report — Music
and the internet: Music fans embrace the internet, „Guardian Unlimited".
- M. Johnsie, 2004, The
Mood Ring: Rock is Dead?.
- P. Kowalczyk, 2004, Buntownicy są zmęczeni, „Gazeta Studencka".
- W. Kozielski, 2000, Rozmowa z Keithem Caputo.
- W. Kuligowski, 2004, Co może wyniknąć z refleksyjnego słuchania muzyki.
- W. Siwak, 1993, Estetyka
rocka, Warszawa: Semper.
- K. Sokołowski, 2000, Cyfrowa rewolucja, „Chip", nr 10.
Przypisy: [ 1 ] M. Castells, 2003, Galaktyka Internetu. Refleksje nad Internetem, biznesem i społeczeństwem,
Poznań: Dom Wydawniczy REBIS, s. 25. [ 3 ] P. Dębek, 2003, Bity, które wstrząsnęły
światem, „Chip", nr 5, s. 1. [ 4 ] file sharing — udostępnianie i wymiana plików
[tutaj: plików muzycznych] przez Internet. [ 6 ] M. Castells, 2003, Galaktyka Internetu. Refleksje nad Internetem, biznesem i społeczeństwem,
Poznań: Dom Wydawniczy REBIS, s. 221. [ 8 ] downloading — ściąganie plików (tutaj: plików muzycznych) przez Internet [ 10 ] music
maker — program do tworzenia muzyki [ 11 ] Ten opis jest fikcją, która ma za zadanie przedstawić zjawisko tworzenia
muzyki za pomocą specjalnych programów i tego, co z nią może się dalej
dziać i w jaki, nowy zupełnie sposób może być rozpowszechniana. [ 12 ] W. Siwak, 1993, Estetyka rocka,
Warszawa: Semper. s. 107. [ 13 ] W muzyce elektronicznej brak umiejętności gry na instrumentach nie
dyskredytuje artysty. Może on za pomocą komputera generować dźwięki na
koncertach. Natomiast prawdziwy muzyk rockowy podczas występu na żywo musi
umieć grać. « Muzyka (Publikacja: 06-07-2007 )
Katarzyna GizińskaStudentka socjologii i etnologii w ramach MISH na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Współpracuje z kilkoma portalami muzycznymi (Aleternativepop.pl, Rockmetal.pl, Rock4eveR.pl, MusicMag.pl). Interesuje się szeroko pojętą kulturą: muzyka, film, książki muzyczne, Beat Generation, dark culture, flower power, motocyklizm. Uwielbia jeździć na swoim ukochanym Dzikusie, czyli motocyklu Suzuki Savage i walczy ze stereotypem motocyklistek jako babochłopów. Nick: Jos. Numer GG: 5060638
Liczba tekstów na portalu: 3 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Dzieci kwiaty Wschodu. Wokół książki Maxa Cegielskiego | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5446 |
|