|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Prawo » Prawo wyznaniowe
Prawo małżeńskie (III RP) Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Kiedy w Polsce, wyzwolonej szczęśliwym
rzeczy obrotem spod obcego jarzma, pozwolono łaskawie urzędnikom Pana Boga wziąć
na siebie odpowiedzialność za nasze losy, już nie tylko niebieskie, kler nie
zapomniał naprawić zaniedbań w dziedzinie która uległa poważnej dechrystianizacji
za czasów komuny. Przywrócono dawną moc cywilnoprawną sakramentalnego tak.
Co niegdyś było kamieniem obrazy, teraz zadowoliło, jak się zdaje, duchowieństwo.
Przynajmniej na razie. Sprawą rozwodów zajął się sam Jan Paweł II, który po słynnym
apelu do aptekarzy świata o bojkot środków antykoncepcyjnych, tym razem zaapelował
do sędziów. — Nie orzekajcie rozwodów! — wołał w styczniu b.r. Zaraz
bardziej świadomi i trzeźwo myślący katolicy, zwłaszcza przedstawiciele jurysprudencji, z rumieńcem na twarzy poczęli tłumaczyć, że to nic takiego, że to nie rozkaz,
tylko apel, a mówiąc ściślej, taki apelik, zupełnie nic, ot drobna wpadka, wynikająca z troski o nasze miejsce w niebie i posunięcia w latach. Jednakże nie bagatelizujmy
tego! Apel ma wywierać wpływ na odbiorcę, no chyba ze założymy ze papa apeluje
dla siebie samego. Obowiązkiem sędziów jest puszczenie go mimo uszu, gdyż uleganie
jakimkolwiek naciskom z zewnątrz przy wymiarze kary/rozstrzygnięciu sprawy jest
naruszeniem zasady praworządności (zasada która mówi o rządach prawa, nie wspominając
nic o apelach i wezwaniach). Oczywiście wiemy, że jest to teoria jedynie, ponieważ
apel taki musi odnieść jakieś tam skutki, gdyż nie każdy sędzia pozostanie głuchy
kiedy apeluje ktoś kto kreowany jest na autorytet moralny nr 1, dodatkowo może
pojawić się w psychice konflikt sumienia i obowiązku, a sędzia też człowiek i nie jest na tyle doskonały, aby nie być czułym na głosy kogoś kogo szanuje
czołobitnie. Wypowiedź papieża wzbudziła fale krytyki — zwłaszcza we włoskich
mediach. W La Repubblice pojawił się artykuł „Katolickie państwo, o którym śni Wojtyła", w którym Miriam Mafai pisze: "Przygotujmy
się na najgorsze: na Republikę, której fundamentami nie są wątłe i zawsze
odwoływalne artykuły konstytucji, ale wiecznotrwałe zasady Kościoła
katolickiego. Na Republikę, w której zostaną zabronione na początek: rozwód,
aborcja i środki antykoncepcyjne i w której czarownice (znajdą się, wciąż
jeszcze się znajdą, wystarczy tylko wskazać je palcem...) będzie się wysyłać
na stosy razem z bluźniercami, heretykami i zwolennikami Giordana Bruna. "
(gazeta.pl, 29 I 2002)
Poczytano też sobie za obowiązek i honor święty błogosławieństwem
małżeńskim objąć wszystkie pary żyjące „na kocią łapę", w celu doprowadzenia
ich do opamiętania i nawrotu do jedności z Kościołem. Prekursorem, przykład
dającym reszcie Kościoła, była archidiecezja łódzka, która w 2000 r. podjęła
się tego zadania w zagłębiu polskiego antyklerykalizmu. Sporządzono odpowiednie
listy grzeszników, których specjalne delegacje kościelne miały agitować do swojego
pomysłu, obiecując nawet bezpłatny ślub, jeśli innej rady nie ma.
Niestety! Oto przyszedł rok 2001 i prawica straciła władzę,
po nim nadszedł rok 2002 i kolejne bezbożne fanaberie lewicy, która zapowiedziała
możliwość legalizacji konkubinatu. Biskupi dostali białej gorączki. Jakże to
ośmielacie się utrudniać nam misję ewangelizacyjną, wszak prawo mówi, że mamy
współdziałać dla dobra ludzkiego i w imię chwały bożej, to wielce nieodpowiedzialne i w takim samym stopniu głupie — wołali. Nawet zrównoważony na ogół bp.
Pieronek, tym razem wyszedł z siebie i któremu, jakby powiedział Jerzy Kryszak,
aż się zęby pokazały. Wystosował odpowiednią notę, czy też ultimatum,
które nieodparcie przypomina nam dawne wystąpienie prymasa Hlonda, zgodne wprawdzie z prawem bożym, choć niekoniecznie z prawem honoru czy etyki. Znów posypały
się wyzwiska. Tego typu ustawodawstwo "ideologiczne prowadzi do absolutnej
swobody obyczajowej", projektodawcy zaś zachowują się jak "harcownicy".
Pozwolił sobie na więcej: "W dawnych czasach, kiedy rycerze wychodzili
na wojnę, był zwyczaj, że puszczało się tzw. „harcowników". Był nim — między innymi Goliat. I dostało mu się; został powalony przez
Dawida, który był młokosem i wydawało się, że nie ma możliwości oprzeć się tak
wielkiemu wrogowi". Tak tak, zarozumiały Goliacie polski, jeśli
nie weźmiesz na wstrzymanie, oberwiesz niechybnie, gdyż Pan cię porazi tak ręką
swojej opatrzności, jak i Dawida rzymskiego, który niby niewidoczny,
ale tajemnie silny. Dalej prawi biskup: "Odnoszę wrażenie, że z tymi
nowymi propozycjami nowego ustawodawstwa ideologicznego, sterującego w kierunku
absolutnej swobody obyczajowej — ma się w Polsce tak, jak w tymi harcownikami.
Koalicja rządząca widocznie tego chce, w przeciwnym razie nie wypuszczałaby
takich harcowników. Jeżeli jednak chce — to znaczy, że jest nieszczera, bo z jednej strony chciałby pozyskać społeczeństwo w głosowaniu za Unią Europejską, a z drugiej strony podpuszcza i mówi: jak wejdziemy do Unii — to wam pokażemy.
Na tego typu Unię — w Polsce zgody ludzi wierzących nie będzie i to sobie trzeba
jasno uświadomić. Im więcej będzie drażnienia tym mniejsze będzie poparcie dla
Unii. To jest bardzo niebezpieczna gra". No, i pleban już nie
będzie czytał listów w intencji Unii. Aby nie było niedomówień zaznacza: "Nie
wiem, po co państwo przyjmuje na siebie pewne zobowiązania, jeżeli potem szuka
wszystkich sposobów na to, żeby przeprowadzić swoją wolę" -
no a czy wyście, głupawi politycy, wy niedojrzali harcownicy, myśleli sobie,
że teraz to już tak różowo będzie? Że wolność, samostanowienie, tolerancja...?
Nic z tych rzeczy. Kajdany konkordatem założone są złotymi, które się nosi z honorem i powagą. Romans do śmierci jednego z kochanków, to znaczy małżonków,
aby wszystko podle prawa niebieskiego było.
Jerzy
Giedroyc mówił o Polsce jako o państwie "tzw. niepodległości",
które zmieniło jedynie wasala z Moskwy na Watykan. "To jest zupełna katastrofa" — mówił ten wielki Polak. Jego słowa dopiero z czasem stają się bardziej zrozumiałe...
« Prawo wyznaniowe (Publikacja: 15-06-2002 Ostatnia zmiana: 17-07-2004)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 551 |
|