|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Prawo » Prawa wolnomyśliciela
Sztuka skandalizująca w dyskursach filozoficzno-prawnych [4] Autor tekstu: Paweł Jankiewicz
Komunitaryzm nie jest jednak pojęciem jednorodnym i oznacza de facto bardzo różne prądy myślowe. Jeśli więc potraktujemy
komunitaryzm jako doktrynę, musimy każdorazowo zrelatywizować go do określonego
typu wspólnoty. Tu wypada zauważyć, że artyści nie tworzą jakiejś
jednorodnej wspólnoty. Nurt postmodernistyczny w nauce prawa postuluje takie
przekształcenia prawne, by uwzględnić aspiracje małych grup ze względu na różnicujące
je cechy kulturowe, jednak rozwiązanie zadawalające tak artystów (jest to
grupa w ciele społecznym szczególna), jak i władze oraz resztę społeczeństwa,
nie wydaje się być możliwe do sformułowania. Po pierwsze dlatego, że w zasadzie każdy ma prawo tworzyć — każdy ma prawo być artystą. Trudno
wyobrażać sobie absolutyzowanie dyplomu uczelni artystycznej przy
rozstrzyganiu spraw sztuki skandalizującej [ 22 ]. Po drugie, konkretny twórca
ma wolność wyboru (nigdy powinność), czy realizować swoją wizję
artystyczna w ramach określonej wspólnoty (i w związku z tym mieć wobec niej
jakieś zobowiązania). Autentyczność sztuki często wymaga, by nie składał
on ze swojego indywidualizmu ofiary, lecz przeciwnie — nobilitował go. Można
sobie wyobrazić np. sąd koleżeński artystów,
wzajemnie kontrolujących przestrzeganie etosu surrealistycznego, jednak ostatnią
instancją dla artysty jest zwykle jego własne poczucie słuszności obranej
drogi. Jednym bezdyskusyjnym dobrem wspólnym wszystkich artystów jest więc
wolność twórczości artystycznej — wolność poszukiwań twórczych. Jest
to również dobro wspólne odbiorców sztuki (w tym profesjonalnych -
bardziej „zinstytucjonalizowanych" — krytyków, estetyków, teoretyków,
historyków sztuki). Władze powinny zatem pamiętać o specyfice materii społecznej,
związanej z funkcjonowaniem sztuki. Możemy mówić o wolności twórczości
artystycznej nie tylko jako pozostającej w sferze zainteresowania jednostki,
lecz także jako dobru wspólnym. W tym sensie skandale artystyczne są dobrem
wspólnym. W sprawie Hustler
Magazine v. Falwell Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych stwierdził, że
istotą i sercem I poprawki do konstytucji, chroniącej m. in. wolność słowa,
jest fundamentalne znaczenie swobodnego przepływu idei i opinii co do spraw będących
przedmiotem publicznego zainteresowania. Podkreślił, że wolność wypowiedzi
jest nie tylko aspektem wolności osobistej, czyli wartością samą w sobie,
ale przede wszystkim zasadniczym warunkiem poszukiwania prawdy i witalności społeczeństwa
jako takiego [ 23 ]. Podobne twierdzenia można
spotkać w orzecznictwie strasburskim. Można wyodrębniać rodzaje
komunitaryzmów ze względu na rozmaite kryteria podziału. Bardziej niż rozważania
nad zasięgiem wspólnoty [ 24 ]
czy rodzajem reprezentowanych przez nią interesów, interesują nas te dotyczące
moralnych roszczeń komunitaryzmu. Za Lechem Morawskim zauważmy, że najpoważniejszy
zarzut, jaki można wobec niego wysunąć wiąże się z tym, że filozofia ta
realizowana za pomocą środków przymusu może się stać doktryną totalitarną.
Jeśli bowiem wspólnota, nawet reprezentowana przez demokratycznie wybraną większość,
uzyska prawo decydowania o tym, co jest dobre, a co złe (co jest cnotą, a co
nie; jakie tradycje są warte kontynuowania, a jakie zwalczać; która
obyczajowość jest słuszna, a która niesłuszna; jaka sztuka jest
dopuszczalna w galeriach, a jakiej nie można obejrzeć — choćby się chciało),
to komunitaryzm staje się instrumentem dławienia wszelkiej opozycji moralnej,
światopoglądowej i artystycznej, narzędziem ujarzmiania mniejszości i narzucania jej tych wartości, w które wierzy większość. Sztuka przestałaby w takim komunitaryzmie wyrażać najsubtelniejsze stany ducha, a byłaby jedynie
ornamentacją panującej ideologii. Lech Morawski nazywa taki komunitaryzm
represyjnym [ 25 ]. Dla sztuki jest obojętne,
czy jest on przy tym konserwatywny czy postępowy społecznie. Zauważmy w tym miejscu, że sądzona
za obrazę uczuć religijnych Dorota Nieznalska — której z punktu widzenia
„powszechnie uznanych wartości" zarzucono, że zrobiła coś, czego robić
„nie wolno", a więc zestawiła symbol krzyża ze zdjęciem męskich
genitaliów — w świetle równouprawnionej interpretacji uprawia sztukę
osobistą. Przyznaje ona, że punktem wyjścia jej sztuki, w tym inkryminowanej Pasji, są osobiste doświadczenia — ortodoksyjne katolickie
wychowanie i relacje z ojcem. Zestawienie symbolu katolicyzmu i symbolu męskości
jest więc wyrazem osobistego ładunku emocjonalnego z nimi związanego. Oczywiście
artystka dokonuje też pewnej uniwersalizacji, związanej z postrzeganiem polskiej kultury jako przestrzeni permanentnej traumy [ 27 ].
Przeprowadza krytykę męskości (która staje się czytelna, gdy analizujemy
pracę w całości, razem z filmem pokazującym mężczyznę na siłowni).
Uzasadniona jest więc tym samym interpretacja, że proces Nieznalskiej
potwierdza to, czego artystyczną reprezentacją jest Pasja — że symbole są uwikłane w system represyjnej władzy, która zabrania
posiadania względem nich „zbyt osobistego" stosunku. Zakaz ten wynika z pewnego — forsowanego przez określony komunitarystyczny
światopogląd — pojęcia moralności i religijności. Nieznalska krytykowała męskość, a reakcja na jej pracę udowodniła zawartą w niej tezę, że krytykowana
patriarchalna kultura jest kulturą rozwiązań siłowych. Pasja
jako artystyczny idiom nie jest tym samym dziś, czym była przed procesem.
Prawnicy mogą jednak stwierdzić, że uprawiając sztukę osobistą, artysta
spotyka się z represją, znajdującą uzasadnienie w komunitarystycznie pojętej
moralności.
Czy zatem toczący się w Polsce spór o rozumienie ograniczeń swobody
twórczości artystycznej ma cechy sporu liberałów z komunitarystami?
Jeśli za znamienną dla niego uznamy polemikę H.L.A. Harta z lordem P.
Devlinem — dotyczącą tego, czy prawo może być instrumentem implementacji
określonej moralności (a zwłaszcza czy może karać w imię dobra społecznego
za sam fakt, że ktoś w odczuciu społecznym zachował się niemoralnie, nawet
gdy swoim czynem nie wyrządził żadnej namacalnej szkody) — to odpowiedź będzie
twierdząca [ 28 ].
Jednak wielu republikanów nie akceptuje represyjnej formy komunitaryzmu. Uważają
oni, że właściwą dla niego metodą działania powinna być perswazja, a nie
przymus. Kładą oni nacisk na wychowanie i edukację, a partycypację we wspólnocie
postrzegają jako opartą na akcie wyboru i zgody, a nie mającą automatycznie
wynikać z podjętej za nich decyzji lub samego faktu przynależności do określonej
grupy czy mieszkania na określonym terytorium. Lech Morawski nazywa taki typ
komunitaryzmu tolerancyjnym [ 29 ].
Tolerancja oznacza odrzucenie metod moralnej pacyfikacji i poszukiwanie podstaw
wspólnej egzystencji we wspólnych instytucjach oraz wspólnych procedurach
podejmowania decyzji i rozstrzygania sporów. Oznacza to przesunięcie punktu ciężkości z wyznawania wspólnych wartości, na możliwość nieskrępowanego wyrażania
swoich poglądów (w czym zawiera się konieczność liczenia się z możliwością
kontrargumentacji, a więc możliwość stanięcia wobec skandalu). Taki
komunitaryzm nie jest zagrożeniem dla wolności swobody wypowiedzi, jest cennym
uzupełnieniem postaw liberalnych. Za Robertem Alexym możemy powiedzieć, że
zarówno dla liberała jak i komunitarysty tolerancyjnego, żadna z tych zasad
nie musi mieć wartości absolutnej. Liberalizm może akceptować prima facie (a nie absolutne) pierwszeństwo wolności nad dobrem
wspólnym — in dubio pro libertate.
Komunitaryzm tolerancyjny można odpowiednio określić jako opierający się na
prima facie pierwszeństwie dobra wspólnego
nad prawami jednostki — in dubio pro rem
publicam [ 30 ]. W określonych okolicznościach niewspółmierność między dobrem jednostki a dobrem ogólnym może być tak duża, iż uzasadnia ona preferencję jednego z alternatywnych porządków wartości. W każdej sytuacji konieczne jest ważenie
argumentów. Zasady ustroju liberalno-demokratycznego można interpretować w kontekście zasad etosu wspólnoty i międzyludzkiej solidarności. Nie trzeba i nie należy jednych przeciwstawiać drugim.
1 2 3 4 5 Dalej..
Przypisy: [ 22 ] Przy konstruowaniu
ewentualnego kontratypu sztuki, zaliczenie danej osoby do kategorii: „twórca",
może mieć znaczenie. Można analizować cechy, które kwalifikują osobę
jako „twórcę" (a pośrednio również to, co tworzy, jako „sztukę").
Niektórzy proponują uwzględniać talent, uznanie w środowisku,
mistrzostwo, itp.; por.: J. Nalewajko, R. Kubiak, Sztuka jako okoliczność wyłączająca bezprawność? „Palestra — pismo adwokatury polskiej", wydawca: Naczelna Rada Adwokacka, nr.9-10/2000. [ 23 ] 485 U.S. 46 (1988); J. Skrzydło, Granice
wolności słowa przy wypowiedziach o charakterze satyrycznym. Analiza
prawnoporównawcza, "Przegląd Prawa Europejskiego", 2(20)/2005. [ 24 ] Można by zastanawiać się nad grupowymi interesami artystów z punktu
widzenia zasięgu grupy (rodzaje komunitaryzmów — patrz w: L. Morawski, op.
cit., s. 176.).
Komunitaryzm najniższego szczebla -
pojmowany jest jako komunitaryzm małych grup nieformalnych (rodzina, grupa
koleżeńska czy sąsiedzka). Określona grupa artystów tworzących razem
(wspólne akcje, manifesty) mieściłaby się w tak zakreślonym pojęciu.
Komunitaryzm średniego zasięgu -
komunitaryzm „małych republik", którego punktem odniesienia są
pojmowane jako elementarne jednostki życia publicznego samorządowe wspólnoty
terytorialne (gminy, regiony), kulturalne, etniczne, religijne, a także
korporacje zawodowe. Artyści kontrkulturowi często rezygnowali z indywidualnych sposobów twórczości, na rzecz tworzenia kolektywnego (cała
grupa konstytuowała sens ogólny dzieła w procesie nieskrępowanego „dokładania"
konkretnych sensów przez poszczególnych członków). Spokrewnieni często z ruchem komunowym, prawdopodobnie podpisaliby się pod tak pojętym
komunitaryzmem. Przykładem może być działalność Living Theatre (patrz
w: J. Brach-Czaina, op. cit., s.
44-71). Również ci, którzy chcą chronić sztukę etniczną przed naporem
uniformizującego globalizmu, mogą korzystać z zaplecza ideologicznego tej
filozofii.
Komunitaryzm państwowy — kładzie nacisk
na państwo jako wspólnotę nie tylko polityczną, ale także narodową,
tradycji, kultury i podzielanych wartości. W tym przypadku interes grupowy
artystów raczej „znika", jednak można sobie i taką wspólnotę
wyobrazić (wydaje się, że Norwid postulował podobną w Promethidionie).
Komunitaryzm uniwersalny lub
kosmopolityczny — wspólnota wszystkich ludzi powiązanych ze sobą więzami
solidarności w dziele zachowania gatunku ludzkiego, jego środowiska
naturalnego i wspólnego dziedzictwa kulturowego. Niższy jego stopień to również
wielkie wspólnoty ponadnarodowe. Tak szeroko pojęty interes wspólnoty,
nie zawężający inicjatyw twórczych, jest dla artystów cenniejszy niż
„państwowy". Partycypowanie we wspólnym dziedzictwie kulturowym jest
dzisiaj wzmacniane przez przyspieszenie komunikacyjne i związane z tym nowe
formy twórczości (np. Net Art., R.W. Kluszczyński, Społeczeństwo
informacyjne. Sztuka multimediów, Rabid, Kraków 2001). [ 25 ] L. Morawski, op.
cit., s. 182 [ 27 ] S. Szabłowski, Nieposłuszeństwo
Doroty Nieznalskiej, „Kultura", dodatek tygodniowy do „Dziennika.
Polska. Europa. Świat.", s. 34. [ 28 ] L. Morawski, op.
cit., s. 169. [ 30 ] R. Alexy, Individuelle Rechte und kollektive Güter, Internationales Jahrbuch für
Rechtsphilosophie und Gesetzgebung, Wien 1989, s. 69; cyt. za: L.
Morawski, op. cit., s. 171. « Prawa wolnomyśliciela (Publikacja: 26-08-2007 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5524 |
|