|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Sztuka
Lustro obojętności. Esej o fotografii i wojnie [2] Autor tekstu: Agnieszka Zakrzewicz
Obraz Carpaccia stał się dla mnie metaforyczną ikoną, kiedy patrzę na fotografie prasowe, które
mniej lub bardziej szczegółowo pokazują zamachy terrorystyczne. Masakry w Bagdadzie, Nasirii, Rjadzie,
Casablance, na Bali, Dżerbie, w Stambule, w Moskwie i Groznym. Budynki
rozbebeszone przez samochody-bomby z kierowcami kamikadze. Widzę makabryczną
scenę namalowaną przez Carpaccia za każdym razem gdy „męczennicy"
palestyńscy wypchani
dynamitem wysadzają w powietrze autobusy, restauracje, supermarkety izraelskie;
widzę ją również, kiedy wojsko dokonuje rakietowych akcji odwetowych. Jak na
znanym zdjęciu fotoreportera arabskiego Ahmeda Jadallaha, gdzie na pierwszym
planie spoczywają rozszarpane ciała młodych mężczyzn w obozie uchodźców w Jabalya, w Gazie. „Oko za oko, ząb
za ząb" — to jest sens współczesnego barbarzyństwa, jakie oglądamy wszyscy na pierwszych stronach gazet codziennych.
„Aspektem najbardziej zaskakującym w wojnie jest to, że każdy przywódca
morderców wzywa swojego boga, aby dopomógł mu w eksterminacji bliźnich. Później
pokazuje zabitych jako trofeum swojego triumfu." — napisał o wojnie
Voltaire.
Eksponowanie obciętych głów ludzkich to metoda terroru stara jak świat. Ma na celu upokorzenie
przeciwnika i doprowadzenie go do stanu ślepego rozjuszenia, podnoszącego
poziom przemocy. W ostatnich czasach widzieliśmy wiele odrażających scen,
przyprawiających o zimny dreszcz. Zbezczeszczenie zwłok żołnierzy amerykańskich; zwęglone
resztki ciał cywilów zawieszone na moście w Faludży; wstrząsające egzekucje
porwanych zakładników
wielu narodowości, którym podrzynano gardła jak ubojnym zwierzętom i filmowano
wszystko kamerą wideo. Odcięte ludzkie głowy wyrzucane do plastikowych worków
jak śmieci...
Tak, im dłużej nad tym myślę, tym bardziej wydaje mi się, że właśnie plastikowy
worek stał się elokwentnym symbolem naszej współczesności. Taki sam jak na głowie irackiego ojca
sfotografowanego przez Bouju, jak na głowach więźniów z Guantanamo, jak na
głowach ofiar tortur w Abu Ghraib. Amerykanie wprowadzili go ze względu na praktyczność — założenie plastikowego
worka na głowę więźnia trwa krócej niż zawiązanie mu oczu. Ale za pragmatyzmem
kryje się coś więcej. W rzeczywistości, jak twierdzi Deleuze: „Zasłonięcie twarzy
drugiego człowieka to podstawowy warunek, aby jego zabójstwo stało się dla nas rzeczą
naturalną".
Zdjęcie irackiego więźnia z workiem na głowie, z rozłożonymi rękami
jakby był przybity do krzyża, postawionego na kartonowym pudle, niczym wisielec na
stołku i z
elektrodami podpiętymi do ciała, pstryknięte przez amerykańskiego żołnierza na pamiątkę, obiegło cały świat. Najprawdopodobniej była to fotografia, która pod względem
publikacji w mediach, a więc i jej oglądalności, mogła mierzyć się z sekwencją ujęć utrwalających uderzenie pierwszego samolotu kamikadze w WTC,
sfotografowanej przez przechodnia. Irakijczycy nazwali ten symboliczny kadr
„Statua Wolności". Widziałam je wszędzie, na pierwszych stronach prasy światowej, w różnej szacie
graficznej.
Włoski tygodnik Diario opublikował na okładce manipulację
komputerową w stylu Andy Worhola, z tytułem „Zmora Wolności". W innej włoskiej gazecie
pojawił się rysunek satyryczny: „Przybywa Bush".
„Przyjmujemy go z otwartymi ramionami…" — komentował napis w komiksowej chmurce wychodzący z worka. W tym wszystkim zdumiała mnie najbardziej nie szybkość, z jaką ten potworny dokument
fotograficzny stawał się ikoną
medialną i znakiem semantycznym, lecz fakt, że ludzie nie wierzyli. Oglądając
zdjęcia tortur w gazetach mówili: „Nie, to nie możliwe. Widać, że te
fotografie są fałszywe,
pozowane...To co widzimy, to nie jest rzeczywistość."
Dopiero trzy miesiące po tym jak upokarzające zdjęcia tortur w Abu Ghraib
opublikowały wszystkie media, dowiedziałam się kim była anonimowa,
zakapturzona ofiara. Nazywał się Satar Jabar, miał dwadzieścia cztery lata i był zwykłym złodziejaszkiem
samochodów. Historię jego i innych więźniów odtworzył Newsweek. Przyjrzałam się z uwagą
jego twarzy na zdjęciu obok „Statuy Wolności". Teraz jego oczy patrzyły na mnie, ale z całkowitą obojętnością.
Oto, co może fotografia — płaskie i dwuwymiarowe lustro świata, mające podwójną władzę: produkować
dokumenty i tworzyć iluzję. Lustro, w którym odbija się śmierć,
cierpienie, upokorzenie i ból innych, i w którym przeglądamy się obojętnie
nie widząc nic, jakbyśmy mięli plastikowy worek na głowie.
Ostatnimi czasy, kiedy rano biorę do ręki gazetę, uporczywie powraca w moich myślach jeden cytat: „Wśród zdjęć jakie nadeszły z frontu poranną
pocztą, jest jedno, na którym widzi się ciało ludzkie tak okaleczone, że
przypomina zarżniętego prosiaka". To słowa Wirginii Woolf i odnoszą się do
hiszpańskiej wojny domowej z 1936 roku — przytoczyła je Susan Sontag w książce „Patrząc na ból innych".
"Lustro obojętności", esej o fotografii i wojnie został opublikowany w książce
„Cambialamore", z okazji wystawy Giusi Lauriola w galerii Salon Prive w Rzymie
1 2
« Sztuka (Publikacja: 09-09-2007 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5546 |
|