Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.444.873 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 700 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"To, że jesteśmy krajem katolickim, nie znaczy, że nie możemy być państwem o standardzie demokratycznym z rozdziałem od Kościoła. Inaczej zostaniemy stłamszeni przez Kościół, który coraz więcej chce, chce i chce, i będzie bronił swoich przywilejów. (...) jak lewica rządzi, to Kościół najwięcej ciągnie."
 Światopogląd » Wiedza, poznanie, hermeneutyka

Magia języka [1]
Autor tekstu:

Mówiąc w pewnym skrócie i uproszczeniu, wiara w magię polega na przekonaniu, że niektóre odpowiednio wybrane formuły (słowa, zdania) języka, a szerzej - rozmaite znaki, symbole i czynności, w tym także gesty, znaki graficzne oraz złożone rytuały ceremoniały, posiadają moc sprawczą w rzeczywistym, materialnym (lecz także psychicznym) świecie. [ 1 ] Zgodnie z tą wiarą zaklęcia magiczne mogą spowodować przesunięcie przedmiotów, wywołać błyskawicę albo spowodować chorobę człowieka lub zwierzęcia, nakłucie drzazgami podobizny wroga ma na celu wywołać jego śmierć, tajemne znaki umieszczona na ścianach lub drzwiach chronią przed złymi demonami, a zauroczenie jest w stanie zmienić stan emocjonalny zauroczonego. Generalne, „rzucanie czarów" powołuje do istnienia (lub unicestwia) rozmaite rodzaje bytów, zjawisk, obiektów i procesów. O ile wiedza (np. potoczna lub naukowa) mówi coś (z definicji) o realnym świecie, stanowi mniej lub bardziej adekwatny obraz obiektywnej rzeczywistości, o tyle magia „stwarza" nową rzeczywistość, nie mającą z tą „prawdziwą" nic (lub prawie nic) do czynienia. Oczywiście, stwarza tylko pozornie, w przekonaniu osób wierzących w jej moc.

Otóż tezą niniejszego artykułu jest to, że nie tylko stricte magiczne zaklęcia i formuły, ale w pewnym bardziej ogólnym epistemologicznym sensie cały język w swej istocie odgrywa w procesie poznawania otaczającej nas rzeczywistości rolę magii. Język, mający opisywać świat, służyć komunikacji na jego temat, w istocie poprzez swą naturę współtworzy obraz tego świata, w niektórych dziedzinach obraz ów całkowicie dominując. Tak jak magia miała „powoływać do życia" rozmaite byty i zjawiska, tak język „powołuje do życia" ostre, „skwantowane" fakty i relacje w obrębie ciągłego w swojej istocie świata, a często w (prawie) zupełnym od tego świata oderwaniu. Dodatkowo, zgodnie z koncepcją Sapira i Whorfa, poszczególne języki etniczne, poprzez swoją strukturę gramatyczną (lecz także słownictwo), kształtują obraz rzeczywistości na nieco (często bardzo) odmienne sposoby. Może to spowodować, że obrazy te są w dużym stopniu do siebie nieprzystawalne. Zaproponowana przez Quine’a niemożność idealnego przełożenia na siebie dwóch różnych języków etnicznych (tak zwane niezdeterminowanie przekładu) wydaje się w istocie, po pewnym zastanowieniu, wręcz trywialnie prawdziwa. Oczywiście na swoistość obrazu świata spowodowaną przez specyfikę języka etnicznego nakłada się swoistość będąca pochodną wychowania w takiej a nie innej kulturze (której język etniczny jest oczywiście częścią), a także indywidualne (wrodzone i nabyte) cechy mózgu i umysłu danej osoby.

Jednakże w niniejszym artykule nacisk zostanie położony na co innego. Otóż milcząco zakładano praktycznie od zawsze, że słowa i zdania języka odpowiadają rozmaitym obiektom, bytom, aspektom i procesom świata. Najbardziej explicite tezę tę sformułował (wczesny) Wittgenstein, twierdząc, że język odnosi się (a przynajmniej powinien odnosić się) do faktów świata. Zdania języka, które się do tych faktów jasno i jednoznacznie nie odnosiły Wittgenstein eliminował jako bezsensowne. Na zdaniach pozostających w bezpośredniej relacji z faktami filozof ten, a także sympatyzujący z nim neopozytywiści, chcieli oprzeć wszelką racjonalną wiedzę, a w szczególności naukę. Pomijając już fakt, że podejście takie odrzucało jako niedopuszczalne większość teorii naukowych (i praktycznie całą filozofię), nikomu nie udało się jasno zdefiniować, co to są „fakty świata". W „Tractatus logico-philosophicus" Wittgenstein nie rozwiązał tego problemu, odkładając go, jako niezbyt istotny, „na później".

Taki zerojedynkowy podział zdań językowych na korespondujące z faktami świata i niemające z tymi faktami nic wspólnego uważam za horrendalną wręcz pomyłkę. Rzeczywisty stan rzeczy wygląda całkowicie odmiennie. Obiekty, aspekty i zjawiska świata (a więc, ogólnie mówiąc, dyskutowane „fakty") opisywane przez słowa i zdania języka tak naprawdę w sposób autonomiczny i absolutny w ogóle nie istnieją. Jeśli więc mówimy, że jedliśmy dzisiaj na obiad sushi, że dinozaury wyginęły ponad 60 milionów lat temu lub że pomiędzy ciałami obdarzonymi masą działa siła grawitacji, to nie wypowiadamy zdań o faktach w sposób bezwzględny prawdziwych lub fałszywych (względnie obiektywnie „istniejących" lub „nieistniejących"), lecz dokonujemy pewnego zgrubnego i przybliżonego opisu ciągłej w swej istocie rzeczywistości. Teza ta na pierwszy rzut oka może wyglądać absurdalnie, ale, jak to postaram się wykazać, argumenty za nią przemawiające są nieodparte.

Zastanówmy się nad faktami świata opisywanymi przez słowa i zdania języka. Rozważmy na początek jakąś konkretną osobę, na przykład pana XY (zanim feministki wyrażą oburzenie, że nie jest to raczej pani XX, śpieszę donieść, iż mój wybór płci wynika w dużym stopniu z rodzaju operacji, jakich będę dokonywał na rzeczonej osobie, na przykład rozbierał ją semantycznie; nie śmiałbym w ten sposób postąpić z damą). Czy osobnik ten (może to być zresztą nieżyjący już, lecz często wykorzystywany przez logików i filozofów Juliusz Cezar) w sposób jakoś absolutny i bezwzględny istnieje (lub istniał) (a zatem stanowi ostro i jasno wydorębniony „fakt świata")? Na czym właściwie polega jego „istnienie", tożsamość? Dla rozgrzewki zacznijmy od materii, z której jest zbudowany, od danych konkretnych atomów. Doskonale wiadomo, że, w przeciwieństwie do obiektów nieożywionych, organizmy żywe (włączywszy w to oczywiście ludzi) nieustannie wymieniają materię swojego ciała. Obiekty biologiczne to struktury dyssypatywne — ich istnienie i funkcjonowanie napędzane jest i warunkowane ciągłym przepływem materii, energii i informacji. W ciągu tygodni i miesięcy atomy składające się na ludzkie ciało (a w szczególności na budujące je żywe komórki) zostają z niego wydalone, a w zamian nowe składniki organiczne ciała budowane są z materii przyjętej jako pokarm (jest to jeden z dwóch głównych powodów dla których organizmy, które nie rosną, muszą się odżywiać; drugim powodem jest uzyskanie energii w wyniku spalania przyswojonych związków organicznych przy udziale tlenu — w tym celu musimy oddychać). Pewien wyjątek stanowi szkliwo zębów i (częściowo) składniki mineralne kości. A więc z pewnością to nie dane konkretne składniki materialne stanowią o identyczności obywatela XY. Niewątpliwie jednak, mimo ciągłej wymiany materii, atomy składające się na nasze ciała tworzą cały czas pewną formę, utrzymują daną konkretną strukturę, to jest wzajemny układ atomów rozmaitych pierwiastków (oraz składników ciała na wyższych poziomach hierarchii złożoności, takich jak makromolekuły, komórki, tkanki i narządy). Problem polega na tym, że struktura ta ewoluuje z wiekiem, od etapu zapłodnionej komórki jajowej (który umownie przyjmuje się za pierwsze stadium rozwoju embrionalnego) do naturalnej śmierci. Musimy więc osłabić nasze kryterium tożsamości danej osoby — to nie o konkretną formę tu chodzi, ale raczej o ciągłość zmian tej formy w czasie. W tym ujęciu pan XY stanowiłby pewną sekwencję form przekształcających się jedna w drugą w czasie życia. Jednakże napotykamy tu kolejny problem. Co się stanie, jeśli zaczniemy ciało pana XY rozczłonkowywać na części? Zacznijmy niewinnie, od obcięcia mu włosów i paznokci. Oczywiście nadal będziemy uważać, że mamy do czynienia z XY-iem. Nawet znacznie bardziej drastyczna amputacja kończyny nie odbierze w naszym przeświadczeniu tożsamości XY-owi. To samo można powiedzieć o amputacji dalszych kończyn, lub też przeszczepieniu organów wewnętrznych pochodzących od innych osób, lub wręcz zwierząt (np. świńskiego serca). Nawet gdybyśmy w ten sposób usunęli lub „podmienili" większość ciała XY-ka, większość ludzi uznałaby, że jest to ciągle XY (chociaż może nie jest to już tak oczywiste). Załóżmy jednak, że jesteśmy w stanie wyizolować bez uszkodzenia i utrzymać przy życiu sam „goły" mózg naszego nieszczęsnego „pacjenta". Czy to jest ciągle jeszcze XY? Czy w ogóle istnieje dobra odpowiedź na takie pytanie? Otóż odpowiedź ta nie ma w rozważanym kontekście istotnego znaczenia. By to wyjaśnić, zacznijmy ponownie od nieuszkodzonego XY-ka i usuńmy z jego ciała jeden atom. Niewątpliwie nadal będzie to XY. Oczywiście to samo będzie, gdy zrobimy to z dwoma, trzema lub czterema atomami. Ale przecież w końcu, będąc wystarczająco konsekwentni, możemy w ten sposób całkowicie rozebrać XY-ka na atomy. Nawet, jeśli „na deser" pozostawimy izolowany mózg ofiary naszych deliberacji, w końcu stopniowa dezintegracja dotknie także ten organ. A zatem w którymś momencie, po odebraniu odpowiedniej liczby atomów, usunięcie kolejnego atomu doprowadzi do przekształcenia się XY-ka w nie-XY-ka. Nieważne gdzie, arbitralnie, przeprowadzimy tę granicę — w każdym przypadku będzie ona wyglądała całkowicie sztucznie. Przecież ten jeszcze-XY przed odebraniem kolejnego atomu różni się o wiele bardziej od wyjściowego XY-ka, niż od już-nie-XY-ka powstałego po odebraniu atomu. Tego rodzaju paradoksami obdarza nas właśnie magia języka, narzucająca dyskretne, pozornie doskonale dookreślone i wyodrębnione „fakty", takie jak „XY", ciągłemu w swej istocie światu. Oczywiście kiedy w trakcie rozbierania XY-ka na atomy dobierzemy się w końcu do jego mózgu, kiedy zaczną znikać kolejne połączenia nerwowe i neurony, powoli zacznie się także rozpływać psychika XY-ka. Nie będzie to nagły akt zniknięcia "duszy". Świadomość człowieka może ulec podziałowi na dwie, prawie zupełnie niezależne od siebie świadomości, kiedy przeprowadzi się operację kallotomii (przecięcia spoidła wielkiego łączącego dwie półkule mózgowe), którą kiedyś leczono epilepsję. Duże zmiany charakterologiczne (różne, ale generalnie polegające na zubożeniu mentalnym) mogą zachodzić w wyniku uszkodzeń rozmaitych części mózgu, a zwłaszcza kory czołowej (uszkodzenie innych części upośledza rozmaite funkcje poznawcze) [ 2 ]. Alkoholizm i narkomania, wiążące się z postępującą degeneracją różnych obszarów mózgu, prowadzi do stopniowej degeneracji osobowości. Podobny jest efekt choroby Alzheimera, Parkinsona, lub (niestety) po prostu zaawansowanej starości. Odbieranie atomu po atomie spowoduje, że przejście pomiędzy w pełni wyrażoną świadomością a nicością psychiczną będzie płynne, „łagodne" i ledwie zauważalne, tak jak blaknięcie barw na starej fotografii. Zresztą, podobnie jak struktura (forma) ciała, „zawartość" psychiki zmienia się na przestrzeni całego życia człowieka. W przeciwieństwie do formy ciała, może ona ulegać nagłemu przestawieniu na zupełnie inne tory, kiedy światło świadomości (kierowane zjawiskiem uwagi) nieoczekiwanie ogarnia coraz to nowe i nowe „obiekty mentalne", przeskakuje z jednej myśli na drugą (lub z jednego wrażenia na drugie), choć niewątpliwie „ogólna psychika potencjalna", czyli szeroko rozumiane cechy osobowościowe, ewoluuje znacznie wolniej.


1 2 3 4 5 6 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Po co powstała (samo)świadomość?
O podważaniu ratio czyli Rozum w kulturze


 Przypisy:
[ 1 ] Wiele z problemów poruszanych w niniejszym artykule omawiałem znacznie obszerniej w moich książkach: „Absolut — odniesienie urojone", „Trzy ewolucje" i „Od neuronu do (samo)świadomości". Niektóre używane tutaj argumenty są podobne lub wręcz identyczne. Czytelników, które znają powyższe pozycje proszę o pewną dozę wyrozumiałości, ponieważ moim celem było napisanie artykułu w dużej mierze autonomicznego, nie wymagającego znajomości innych pozycji mojego autorstwa.
[ 2 ] Szerzej omawiam to w artykule „Podglądanie umysłu i co z tego wynika" zamieszczonego na łamach „Racjonalisty".

« Wiedza, poznanie, hermeneutyka   (Publikacja: 21-10-2007 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Bernard Korzeniewski
Biolog - biofizyk, profesor, pracownik naukowy Uniwersytetu Jagielońskiego (Wydział Biochemii, Biofizyki i Biotechnologii). Zajmuje się biologią teoretyczną - m.in. komputerowym modelowaniem oddychania w mitochondriach. Twórca cybernetycznej definicji życia, łączącej paradygmaty biologii, cybernetyki i teorii informacji. Interesuje się także genezą i istotą świadomości oraz samoświadomości. Jest laureatem Nagrody Prezesa Rady Ministrów za habilitację oraz stypendystą Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej. Jako "visiting professor" gościł na uniwersytetach w Cambridge, Bordeaux, Kyoto, Halle. Autor książek: "Absolut - odniesienie urojone" (Kraków 1994); "Metabolizm" (Rzeszów 195); "Powstanie i ewolucja życia" (Rzeszów 1996); "Trzy ewolucje: Wszechświata, życia, świadomości" (Kraków 1998); "Od neuronu do (samo)świadomości" (Warszawa 2005), From neurons to self-consciousness: How the brain generates the mind (Prometheus Books, New York, 2011).
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 41  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Istota życia i (samo)świadomości – rysy wspólne
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5591 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365