|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Wiedza, poznanie, hermeneutyka
Magia języka [3] Autor tekstu: Bernard Korzeniewski
A
co z językami matematyki i logiki, zdawałoby się najbardziej ścisłymi i jednoznacznymi ze wszystkich języków? Czy nie są one przez tę ścisłość i jednoznaczność najmniej magiczne? Cóż, zależy jak na to spojrzeć. Większość
matematyków i logików wierzy, że ich dziedziny i obiekty, którymi się
zajmują, takie jak sylogizmy logiczne, liczby, zbiory, funkcje, arytmetyki i geometrie istnieją niezależnie od naszej materialnej rzeczywistości, w świecie
idealnych bytów platońskich. Jeśli jednak ktoś, tak jak ja, uważa, że świat
platoński jest ułudą, pustą nazwą, język logiki i matematyki byłby (w
pewnym sensie przynajmniej) najbardziej magicznym ze znanych nam języków, powołującym
do istnienia całe niezależne universa. Zacznijmy od logiki. Jej prawidła
rozumowania wydają się trywialne aż do oczywistości, na przykład zasada
przechodniości identyczności mówiąca: jeżeli A jest identyczne z B i B jest
identyczne z C, to A jest identyczne z C, albo stwierdzenie, że zdanie „A w ilości (liczbie) B znajduje się w obrębie C" jest albo prawdziwe, albo fałszywe.
Jak dotąd wszystko wydaje się w porządku. Problem zaczyna się w momencie,
gdy za A, B i C zaczniemy podstawiać realne lub możliwe do pomyślenia byty.
Rozważmy zdanie "A jest identyczne z B". Co to znaczy "identyczne"? Czy
jeśli jedno jabłko różni się od drugiego chociaż jednym atomem, jest z nim
identyczne, czy nie? A jeśli skład atomowy jest rzeczywiście taki sam, to czy
różnica w położeniu przestrzennym nie robi jednak różnicy? Przecież taka
różnica oznacza inne usytuowanie w stosunku do rozmaitych obiektów, inne natężenie
pola grawitacyjnego, i tak dalej, i tak dalej. Jak to dyskutowałem powyżej,
cechy identyczności nie można zastosować nawet w relacji do cząstek
elementarnych, także do tych składających się na dyskutowane jabłka. A zatem to pozornie niewinne zdanie jest bezsensowne, wręcz logicznie niemożliwe
do poprawnego sformułowania. Sytuacja opisana przez analizowane zdanie może
zaistnieć jedynie dzięki magii języka.
Weźmy
inne zdanie: „w tym koszyku są dwa jabłka" (będące egzemplifikacją ogólnego
zdania: „w obrębie obiektu A jest liczba B obiektów C"). Zgodnie z przeprowadzoną powyżej analizą, nie da się w sposób absolutny zdefiniować
ani jabłek, ani koszyków. Zdanie to nie może być zatem ani bezwzględnie
prawdziwe, ani całkowicie fałszywe (a więc nie może przybrać wartości
logicznej 1 lub 0, lecz jedynie jakąś wartość pośrednią). Podobnie nie da
się ostro zdefiniować relacji "bycia w" — co bowiem zrobić z sytuacją,
jeśli jeden atom wystaje poza koszyk? Na deser zostawmy sobie liczbę
„dwa", tym bardziej, że bezpośrednio nawiązuje ona do matematyki. Skoro
nie istnieją ostro zdefiniowane obiekty, liczby nie mają czego liczyć w naszym rzeczywistym świecie, a świat platoński jest, jak to wspomniałem,
urojeniem naszego umysłu spowodowanym przez „faktotwórczą" magię języka.
Generalnie, obiekty i relacje logiczno-matematyczne stanowią wyekstrahowane i poukładane w rozmaite kombinacje elementy naszego świata. Tak jak z dwóch jabłek,
dwóch kóz itd. została wyabstrahowana liczba dwa, tak napięty sznurek posłużył
za pierwowzór dla linii prostej, a dwa skrzyżowane pod możliwie największym
kątem kije dały początek pojęciu kąta prostego. Oczywiście współczesna
matematyka operuje na znacznie bardziej złożonych i wysublimowanych obiektach,
niż liczba lub linia prosta. Nie ma też „jednej matematyki": współistnieją w jej obrębie rozmaite konkurencyjne (alternatywne) konstrukty, takie jak
geometria euklidesowa i nieprzebrane bogactwo geometrii nieeuklidesowych.
Istnieje wiele alternatywnych logik. Większość z tych matematyk i logik
wydaje się mieć niewiele wspólnego z naszym realnym światem, chociaż niektóre
mogą okazać się niespodziewanie bardzo użyteczne do opisu pewnych aspektów
fizycznej rzeczywistości. Uważam jednakże, że wszystkie one są wynikiem ułożenia w rozmaite kombinacje klocków pojęciowych i językowych zaczerpniętych mniej
lub bardziej bezpośrednio z codziennego doświadczenia, a także ze struktur
neuronalnych w naszym mózgu obrabiających sygnały pochodzące od receptorów
[ 3 ]
(podobnie, najprawdopodobniej te same klocki — atomy i molekuły — można
potencjalnie ułożyć w rozmaite konfiguracje odpowiadające funkcjonalnym
organizmom żywym, jakich nie znamy na Ziemi; nie znaczy to jednak, że
organizmy te należą do jakiegoś świata platońskich idei). Sądzę zresztą,
że niektóre przynajmniej (jeśli nie wszystkie) pojęcia matematyczne wyekstrahowane
przez człowieka są wewnętrznie sprzeczne: dotyczy to na przykład
pojęcia nieskończoności (także nieskończenie małych punktów). W istocie,
jak to jest możliwe, że nieskończona ilość nieskończenie małych punktów
raz daje trzy centymetry, a innym razem pięć (dla porządku dodam, że ogromna
większość matematyków uważa ten problem za dawno przezwyciężony; świadom
tego, pozwolę sobie się z nimi nie zgodzić). Cantorowska (powszechnie obecnie
przyjęta) koncepcja nieskończoności mówi, że liczb całkowitych jest tyle
samo, co liczb parzystych, ponieważ można je jedno-jednoznacznie do siebie
przyporządkować w parach, np. 1-2, 2-4, 3-6, 4-8 … i tak „w nieskończoność".
Jednakże w pewnym istotnym sensie liczb całkowitych jest więcej, niż liczb
parzystych, ponieważ jest to prawdą dla każdego skończonego ciągu liczb dłuższego
niż jedna liczba. Innymi słowy, w każdym skończonym (i nieskończonym) ciągu
liczb liczby całkowite są „gęściej upakowane", niż liczby parzyste.
Dotyczy to w równej mierze także np. liczb całkowitych i ich kwadratów lub
sześcianów. Cantorowska koncepcja nieskończoności i równoliczności jest więc
jedną z możliwych, a jej powszechna akceptacja stanowi po prostu wyraz pewnej
intelektualnej mody. Ogólnie rzecz biorąc, podejrzewam, że pojęcie nieskończoności
jest wewnętrznie sprzeczne, czy wręcz bezsensowne — zostało ono zapoczątkowane
przez prosty zlepek słowno-pojęciowy, np.: „jeżeli będziemy kontynuować
dodawanie liczby 1 do ciągu kolejnych liczb naturalnych, to nigdy nie skończymy".
Jednakże ta „nieskończoność operacyjna" nie implikuje jeszcze jakiejś
transcendentnej „nieskończoności realnej". Wobec tego absolutne fakty
matematyczne wcale nie są takie znów „absolutne" [ 4 ].
Nawiasem mówiąc, sądzę, że dla części matematyków i logików ich
dziedzina stanowi pewien substytut religii jako istniejącego gdzieś w (platońskich)
zaświatach Absolutu. Upewniają mnie w tym podejrzeniu reakcje niektórych z nich, ocierające się czasem wręcz o rodzaj talibizmu, na wyrażane powyżej
poglądy.
Dotychczas
omawiana była relacja pomiędzy językiem a światem zewnętrznym, „obiektywną"
rzeczywistością. Należy podkreślić, że język nie odnosi się bezpośrednio
do świata — pośredniczy w tym sieć pojęciowa oraz leżąca u jej podstawy
sieć neuronalna. Jak postuluję to w szczegółach gdzie indziej (patrz przypis
1), „substancją" naszej psychiki jest siatka pojęć będąca mentalnym
korelatem sieci połączeń pomiędzy komórkami nerwowymi w naszym mózgu. Sieć
ta rozwija się poprzez rozbudowę już istniejącego systemu połączeń
spowodowaną napływem sygnałów od receptorów (wrażeń zmysłowych) oraz w wyniku jej autonomicznej aktywności (procesy myślenia). Z kolei sama sieć pojęciowa/neuronalna
służy jako interpretator napływających wrażeń umożliwiający ich
rozumienie, a także przejawia wspomnianą powyżej autonomiczną aktywność. W procesie ewolucji sieci pojęciowej podczas rozwoju osobniczego (ontogenezy)
odpowiednio ukierunkowane i zorganizowane procesy poznawcze (których ogólne
mechanizmy są wrodzone i ukształtowane przez ewolucję biologiczną) prowadzą
do przybliżonego (czasem lepszego, czasem gorszego) odwzorowania w obrębie
sieci pojęciowej/neuronalnej pewnych aspektów świata zewnętrznego, zwłaszcza
tych ważnych dla człowieka jako istoty biologicznej i społecznej. Mówiąc w pewnej przenośni, sieć w ten sposób oplata się wokół rzeczywistości, że
poszczególne oka sieci odpowiadają poszczególnym aspektom świata. Gdy na
arenę wchodzi język (czy to w trakcie rozwoju osobniczego, czy też ewolucji
biologicznej), będący o tyle specyficzną częścią sieci pojęciowej, że ułatwia,
poprzez przypisanie ciągłym pojęciom dyskretnych nazw, sprawne operowanie tą
siecią jako całością (pomijam tu oczywistą funkcję komunikacji
interpersonalnej), aspekty świata, odzwierciedlone jako oka sieci, stają się
dyskutowanymi już „faktami" świata. Nazwy języka nie znaczą same z siebie (jest to po prostu z powodów zasadniczych niemożliwe), lecz poprzez leżące u ich podstawy pojęcia (a zatem — fragmenty sieci neuronalnej). Pojęcia z kolei znaczą poprzez relacje z innymi pojęciami (nazywa się to znaczeniem
przez konotację). To właśnie pojęciowa „podszewka" języka w naszym umyśle
(mózgu) sprawia, że rozumiemy język, a nie rozumie go komputer, także operujący
na rozmaitych formach języka, a tym bardziej zawierająca przekaz językowy książka.
Relacja
korespondencji pomiędzy nazwami języka a faktami świata jest zatem
dwustopniowa — sieć pojęciowa „oplata się" wokół (różnych aspektów)
świata, natomiast nazwy językowe przyporządkowywane są tym elementom sieci
pojęciowej — pojęciom — które są najlepiej wyodrębnione, dookreślone,
cechuje je największe „natężenie pola semantycznego". Innymi słowy, język
realizuje swoje znaczenie wobec świata poprzez sieć pojęciową. Nadanie pojęciom
nazw z jednej strony znacznie ułatwia manipulowanie pojęciami, porządkując
je w struktury gramatyczne i logiczne, z drugiej jednak — powoduje pewną
absolutyzację tych pojęć, przekształcenie ich w dyskretne i pozornie
samoistne, niezawisłe byty (albowiem coś ciągłego, częściowo niedookreślonego
przekształca się w coś pozornie jednostkowego, niezawisłego, ostro wyodrębnionego).
To samo dzieje się oczywiście z aspektami świata reprezentowanymi przez owe
pojęcia, które nagle z ciągły bytów połączonych interakcjami z innymi
bytami, stają się autonomicznymi „faktami" świata. W ten sposób
przejawia się swoista dwoistość języka, który bardzo usprawniając
budowanie obrazu świata opartego na pojęciach i efektywne się nim posługiwanie,
jednocześnie ten obraz współkształtuje, deformuje, czy wręcz wypacza.
Oczywiście omawiany problem „światotwórczej" roli języka dotyczy nie
tylko dyskretności nazw językowych, kreującej „proste" fakty świata,
lecz także reguł gramatycznych, poprzez które zdania języka narzucają swą
strukturę zewnętrznej rzeczywistości, porządkując ją (a właściwie jej
obraz w naszym mózgu i umyśle) w swoiste, zależne od rodzaju tej struktury,
formy.
W
pewnym istotnym sensie sieć pojęciowa jest tworem zarówno, pierwotniejszym,
nadrzędnym i bardziej obszernym od języka. Jak wspomniałem powyżej, sieć
pojęciowa stanowi u człowieka semantyczne „rusztowanie" języka, bez którego
ten ostatni nie może istnieć, funkcjonować, a przede wszystkim posiadać
znaczeń. U zwierząt sieć pojęciowa (znacznie prostsza, niż u człowieka)
jest pozbawiona „nadbudówki" językowej (jest to zapewne jedna z przyczyn
ograniczających złożoność tejże sieci). Poza tym, jak stwierdziłem powyżej,
nawet u człowieka jedynie najlepiej wyodrębnione pojęcia posiadają
przypisane im nazwy językowe (które zresztą silnie stymulują dalszą ich
indywidualizację i rozbudowę), a zatem duże obszary sieci pojęciowej złożone z ledwo zarysowanych pojęć, napomknień o sensach, nie znajdują odpowiednika w sferze języka.
1 2 3 4 5 6 Dalej..
Przypisy: [ 3 ] Omawiam to dokładnie w książce „Od neuronu do (samo)świadomości". [ 4 ] Dla tych, którzy uważają, że jestem w tego rodzaju poglądach
odosobniony, polecam doskonałą książkę Johna D. Barrowa „p
razy drzwi". « Wiedza, poznanie, hermeneutyka (Publikacja: 21-10-2007 )
Bernard KorzeniewskiBiolog - biofizyk, profesor, pracownik naukowy Uniwersytetu Jagielońskiego (Wydział Biochemii, Biofizyki i Biotechnologii). Zajmuje się biologią teoretyczną - m.in. komputerowym modelowaniem oddychania w mitochondriach. Twórca cybernetycznej definicji życia, łączącej paradygmaty biologii, cybernetyki i teorii informacji. Interesuje się także genezą i istotą świadomości oraz samoświadomości. Jest laureatem Nagrody Prezesa Rady Ministrów za habilitację oraz stypendystą Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej. Jako "visiting professor" gościł na uniwersytetach w Cambridge, Bordeaux, Kyoto, Halle. Autor książek: "Absolut - odniesienie urojone" (Kraków 1994); "Metabolizm" (Rzeszów 195); "Powstanie i ewolucja życia" (Rzeszów 1996); "Trzy ewolucje: Wszechświata, życia, świadomości" (Kraków 1998); "Od neuronu do (samo)świadomości" (Warszawa 2005), From neurons to self-consciousness: How the brain generates the mind (Prometheus Books, New York, 2011). Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 41 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Istota życia i (samo)świadomości – rysy wspólne | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5591 |
|