Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.781.227 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 720 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Niewielki jest wybór wśród zgniłych jabłek.
 Biblia » Nowy Testament » Jezus - człowiek i mit

Jezus jako egocentryczny schizotymik [2]
Autor tekstu:

Zajmując się przez całe życie tłumaczeniem, komentowaniem i ilustrowaniem dzieł Platona Witwicki stosował się sam do tych zasad. Zwraca na to uwagę Nowicki w pracy Uczeń Twardowskiego: Władysław Witwicki, w dialogu XX: Bohdan albo o znaczeniu psychologii dla historii filozofii. Dialog ten opatrzony został mottem z Dobrej Nowiny:

„Komentarz, dodany do tekstu, ma zadanie przede wszystkim psychologiczne [...]. Stara się odtworzyć na podstawie tekstu przede wszystkim strukturę duchową głównej postaci" (Witwicki 1958, 16).

Co prawda Nowicki nieco nadużył tej wypowiedzi swojego Mistrza wyrywając ją z kontekstu, w którym dotyczyła konkretnego komentarza do Ewangelii i postaci Jezusa w nim, a umieszczając w kontekście rozmowy o Witwickiego komentarzu do Teajteta Platona. Wykazał jednak bogatą argumentacją, że portrety bohaterów dialogu nakreślone przez tłumacza są ważnym elementem jego interpretacji tekstu. Filozofia bowiem i wszelkie poglądy (także religijne), mają to do siebie, że wyznawane są przez pewien podmiot i ściśle związane z jego „konstytucją psychiczną". Jak pisze Nowicki (jako Fryderyk, osoba dialogu):

„Jeśli myśl nie jest bezosobową strukturą logiczną, ale stosunkiem społecznym między ludźmi, to kontekstem określającym sens myśli jest w każdym przypadku kontekst psychologiczno-socjologiczny. A więc jeśli chcemy uchwycić filozoficzny sens dialogu musimy prawidłowo zrekonstruować «strukturę duchową» tych podmiotów, które biorą udział w rozmowie" (Nowicki 1983, s. 282).

Paralelizmy między strategią komentowania i ilustrowania Platona i Ewangelii są u Witwickiego liczne. Dotyczą także warstwy językowej oraz ogólnej intencji „pedagogicznej". Autor i tłumacz rozmiłowany był w kulturze antycznej i języku greckim; jego translatorska wierność wobec Platona łączyła się z osobistym zaangażowaniem w popularyzację tego filozofa, a zarazem — jak zaświadcza Nowicki — z autoidentyfikacją jako Sokratesa (Nowicki 1983). Podobnie przekład Ewangelii łączył w sobie z jednej strony chęć oddania sprawiedliwości grece żywej, nie poddanej zabiegom instytucjonalnym, „ludzki język", z intencją popularyzowania możliwości świeckiej lektury tego utworu. W obu wypadkach praca została wzbogacona ilustracjami, mającymi unaocznić czytelnikowi tekst, zadziałać na jego wyobraźnię i percepcję estetyczną, tak ważną dla Witwickiego jako estetyka i artysty.

Świadomość estetyczna Witwickiego opierała się przy tym raczej na sztukach wizualnych (rysunek, rzeźba) niż językowych. Ten zasłużony tłumacz i autor pokaźnej ilości książek i artykułów nie wykazywał zbyt rozwiniętej świadomości zasad sztuki literackiej, pozostając zarazem dobrym filologiem. Owszem, pamiętał o roli formy obok treści analizowanego tekstu, jednak nie problematyzował tej kwestii tak bardzo, jak w zakresie sztuk wizualnych. Potwierdza to proporcja uwagi, jaką poświęca kwestiom percepcji form widzialnych i językowych w swym podręczniku psychologii: rozbudowana część dotycząca wrażeń wzrokowych (40 s.) i spostrzeżeń (50 s.), bardzo zaś skrótowa o „mowie" i języku (9 s.). Ma to swoje konsekwencje w niedostatku metody, którą posłużył się w badaniu „wiary oświeconych" — mianowicie zasadnicza różnica w formie „opowiadania indyjskiego" i teksów biblijnych miała prawdopodobnie spory wpływ na reakcje rozmówców i wyniki badań, czego filozof nie wziął pod uwagę. Podobne niedostatki świadomości literackiej ujawni w komentarzu do Dobrej Nowiny wg Mateusza — oczywiście w obu wypadkach usprawiedliwione wczesnym etapem rozwoju literaturoznawstwa w ogóle. Właściwie jedyną dostępną mu teorią dzieła literackiego zdaje się być koncepcja Romana Ingardena (por. Witwicki 1963, 285-295). Jak to ostrożnie wyraził Szmyd:

„nie przeprowadził lingwistycznej, logiczno-semantycznej egzegezy Ewangelii, lecz dokonał jakby psychologicznego wglądu w strukturę tekstu, intuicyjnego rozeznania postaci uwikłanych w opisywane wydarzenia" (Szmyd 1979, 257).

Mimo to zabiegi Witwickiego pozostają przemyślane i celowe, układając się w swoistą „strategię hermeneutyczną", nad której specyfiką chciałabym się teraz zastanowić.

Przekład i komentarz biblijny jako gesty hermeneutyczne

Tekst, jaki opracował językowo i plastycznie oraz przebadał psychologicznie Władysław Witwicki, w obrębie kultury, której miał w ten sposób zostać przybliżony, posiada status różny niż chociażby dzieła Platona. Wiąże się to z liczącą już ponad 2 tys. lat tradycją interpretacji instytucjonalnej, towarzyszącą każdemu z tych, spisanych w grece, tekstów — w wypadku Dialogów chodzi o instytucję akademickiej filozofii, Ewangelii zaś — egzegeza chrześcijańska, najbardziej sformalizowana o obrębie Kościoła katolickiego z jego Świętym Magisterium czy urzędem papieskim. Związek kultury polskiej z tym właśnie nurtem chrześcijaństwa ma olbrzymie znaczenie w procesie odbioru dzieł sztuki, tak literackiej jak i pozostałych. Witwicki zdawał sobie z tego sprawę — w dosadny sposób zwróciła mu na to uwagę choćby siostra — zakonnica, która miała pisywać do niego „długie listy, w których domagała się, abym wszystkie książki tego poganina Platona rzucił w ogień i nie ważył się więcej przekładać na polski jego bezeceństw" (za: Nowicki 1983, 38) [ 6 ]. Oczywiście nie tylko dziełom Platona przypisywany jest status różny niż Ewangeliom — w istocie żaden inny tekst nie jest godzien tak wielkiego szacunku, jak one (mowa wciąż o kulturze polskiej, zwłaszcza międzywojennej — u końca której Witwicki wykonywał swą pracę).

Ewangelie to teksty zaliczane przez katolicyzm do kanonu biblijnego — Biblia zaś to dla tej religii tekst święty, źródło prawd wiary obdarzone absolutnym autorytetem, któremu przypisuje się boskie autorstwo. Tradycja ich przekładania, interpretacji oraz samej edycji posiada tym samym wymiar sakralny i nie powinna być samowolnie podejmowana poza dyskursem instytucjonalnym. Z perspektywy wierzącego Biblia niejako „należy" do Kościoła, bo tylko on posiada wgląd w boską intencję tekstu, dzięki łączności ze światem nadprzyrodzonym poprzez swoich kapłanów, a zwłaszcza osobę papieża. Jak jednak postrzega ten sam tekst osoba niewierząca? Czy ma prawo do jego lektury, interpretacji, przekładu? Ilustrowania — niezgodnie z (tak rozbudowaną przecież) tradycją ikonograficzną? Problematyczność tej sytuacji łączy się z — dostrzeżoną przez M. Foucault — ścisłą relacją wiedzy i władzy. Gdy proponujemy własną lekturę Ewangelii - wkraczamy na teren panowania dyskursu instytucji religijnej. Witwicki był jednym z pierwszych Polaków, którzy przeprowadzili badanie tekstu z takiej właśnie pozycji, jako osoba świecka. Zdając sobie sprawę z uwikłania, w jakie w tym momencie w sposób nieunikniony popadł, na swą obronę przywołuje wypracowane przez siebie pojęcie wiary jako systemu supozycji.

Powiada: ludzie religijni przystępują do lektury Ewangelii pełni „poczucia świętości" (rozumianej za Ottem jako to, co „nadludzko potężne a niezrozumiałe; dobre a straszne, pociągające i przerażające jednocześnie"; Witwicki 1963, 268) oraz czcią. To składniki poczucia religijnego, jednego z uczuć heteropatycznych, jakie badacz wyodrębnia w swoim podręczniku psychologii (Witwicki 1963, 267-277). Według niego stanowi ono „tło, na którym łatwo się przyjmują i utrzymują wiary ujęte w formy wyznaniowe i wierzenia świeckie dotyczące bóstw, demonów, osobliwych chwil, miejsc, zdarzeń, zabiegów tajemniczych, wróżb, tajemnych wpływów, czarów" (Witwicki 1963, 268). Niestety, taki stan ducha ma tę wadę, że wprowadza ludzi w tzw. „paraliż logiczny" — osłabia wrażliwość intelektualną i moralną wierzącego. W konsekwencji stosuje on „ulgowe" kryteria etyczne przy ocenie działalności postaci religijnych, a znacznie surowsze przy ocenie postępowania zwykłych ludzi (patrz: Szmyd 1979, 249). Ich krytycyzm ulega osłabieniu i w rezultacie prowadzi to do przyjęcia prawd wiary i lektury świętych historii całkiem bezrefleksyjnie, jak gdyby to były fakty naukowe, a nie metafory i symbole, jak głosi teologia. Sformułowana przez Witwickiego psychologiczna zasada sprzeczności: „trudno jest człowiekowi przytomnemu przeżywać dwa sprzeczne przekonania równocześnie i świadomie" (Witwicki1959, 65), wyjaśnia, że dopóki człowiek pozostaje pod działaniem „poczucia religijnego" przytomnym nie jest, co pozwala mu brać dosłownie, „na serio" teksty święte czy prawdy wiary (mimo jednoczesnej wiedzy naukowej). Nie o to jednak chodzi w religii, również z punktu widzenia Kościoła. Aby przeżywać swą religijność świadomie, musimy czytać Ewangelie przytomnie, co doprowadzi nas do traktowania jej raczej jak poezję, dzieło sztuki (systemy supozycji), niż jak źródło prawd porównywalnych z naukowymi (co do których możemy żywić przekonania) [ 7 ]. Takiej lektury uczy nas filozof i tłumacz. Tłumaczy to poniekąd również jego „brak czci" wobec tekstu.

Tekst biblijny jest w przekładzie i komentarzu Witwickiego usytuowany jako z jednej strony dzieło sztuki — jak każdy utwór literacki — z drugiej zaś, jako przedmiot analizy psychologicznej. Dokonuje się to poprzez liczne narzędzia interpretacyjne, w całości zaś projekt Dobrej Nowiny można określić jako akt hermeneutyczny. Chodzi tu o zabieg zmniejszenia dystansu między tekstem (środowiskiem, w którym powstawał, jego autorem) a czytelnikiem. W zależności od odległości w czasie i przestrzeni między nimi, a zwłaszcza w wyniku różnicy językowej, dystans ten może być różny. Jego rozległość rodzi potrzebę profesjonalnych interpretatorów, którzy pomagaliby go przekroczyć zwykłym czytelnikom. Chodzi tu zwłaszcza o komentatorów i tłumaczy, wykształconych oczywiście przez odpowiednie instytucje. Przybliżają oni tekst czytelnikom osadzonym w realiach kolejnych epok, w różnych obszarach językowych i kulturowych. Nieraz uspójniają tekst (wskazując na podobieństwa w obrębie różnych fragmentów lub ujednolicając słownictwo), uaktualniają go, tudzież wskazują na jego istotne wartości (np. religijne czy estetyczne). Witwicki przychodzi tu na miejsce dotychczasowych interpretatorów — przedstawicieli instytucji religijnych — i jako psycholog, estetyk i piewca kultury świeckiej przekłada, komentuje i ilustruje dwie spośród Ewangelii. Czas na bliższe przyjrzenie się jego zabiegom.


1 2 3 4 5 6 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Jezus, którego nie znasz
Nieślubne dziecko Boże

 Zobacz komentarze (10)..   


 Przypisy:
[ 6 ] Nowicki — każący odgrywać w swoich dialogach Witwickiemu rolę Sokratesa — rysuje taki obrazek problemów swego mistrza z akceptacją jego pracy przez rodzinę: „znikającego Platona zdążył jeszcze spowiednik oblać wiadrem święconej wody, a druga zakonnica wyganiała go święconym kadzidłem. Arcybiskup biegł za nim z pastorałem, a tymczasem siostra brała mnie za kark i niosła do konfesjonału" (Nowicki 1983, 40).
[ 7 ] O „wierze oświeconych": „W miarę jak przybywa wiadomości i jak rosną ich tendencje logiczne, zjawiają się tak zwane trudności w wierze. Te trudności to są objawy psychologicznej zasady sprzeczności, która utrudnia występowanie przekonań sprzecznych. Trudności jednak nie wykluczają wiary. Ludzie o dużym zapasie wiadomości świeckich i o żywych tendencjach logicznych swoich sądów potencjalnych mogą wierzyć również i często wierzą bardzo żywo [...]. Ich wiara [...] polega na ogół nie na przekonaniach, tylko na supozycjach, mniej lub więcej żywych i różnej siły. Te stany wewnętrzne powstają w nich pod wpływem aktów woli, skierowanych do wywołania w sobie przekonań wymaganej treści. Dzieje się w nich wtedy coś podobnego, jak w ludziach, którzy się umyślnie przejmują słowami i muzyką pieśni, poezją lub widowiskiem scenicznym. Kult religijny obficie stosuje pierwiastek artystyczny. Stan wiary budzą przecież i podtrzymują obrazy, rzeźby, architektura, poezja, muzyka, śpiewy i widowiska religijne" (Witwicki 1959, 280).

« Jezus - człowiek i mit   (Publikacja: 10-04-2008 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Karina Jarzyńska
ur. w 1983 r. w Gdańsku. W ramach MISH UJ ukończyła Polonistykę (spec. Wiedza o Kulturze), obecnie kończy Religioznawstwo. Przewodnicząca Międzywydziałowej Grupy Badań nad Mitem i inicjatorka konferencji "Narrare necesse est: o potrzebie i trwałości mitu w świecie odczarowanym" (UJ, maj 2007). Interesuje się zwłaszcza teorią tekstów sakralnych. Mieszka w Krakowie.
 Strona www autora
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5828 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365