|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Biblia » Nowy Testament » Jezus - człowiek i mit
Jezus jako egocentryczny schizotymik [3] Autor tekstu: Karina Jarzyńska
Ewangelia
„po ludzku" — konsekwencje psychologicznej perspektywy interpretacji
tekstu świętego
Witwicki w swoim projekcie przyjmuje perspektywę psychologiczną. Tekst
Ewangelii jest dla niego przede wszystkim zapisem stanów i procesów
psychicznych przeżywanych przez bohaterów, a także — poniekąd — przez
autora (w tym wypadku: Marka i Mateusza). Jak wspomniano wyżej, łączy się
to z jego poglądami estetycznymi: dzieło sztuki stanowi zawsze zapis życia
psychicznego i dlatego to właśnie psycholog jest w stanie odczytać je najpełniej.
Do takiej interpretacji wystarcza sama materia tekstu, bez pomocy
jakiejkolwiek tradycji interpretacyjnej. Na tej podstawie Witwicki sytuuje
swoją pracę jako badanie naukowe, wierząc w jego obiektywność i neutralność
światopoglądową. Jego metodą jest logika i psychologia, narzędziami
pomocniczymi — znajomość historii i języka tekstu oraz wszelkich kontekstów
historycznych, społecznych czy religioznawczych (w komentarzu odwołuje się
do wiedzy z zakresu judaizmu, zoroastryzmu czy religia rzymskiej [ 8 ]). Przedmiot interpretacji nie jest dla niego z pewnością tekstem świętym — z znaczeniu „nieomylnym", „boskim", „niedotykalnym". To dzieło
na wskroś ludzkie i, w konsekwencji, omylne. Posługuje się
literaturoznawczymi kategoriami autora i bohatera. Czytamy: tekst Mateusza
został „wydany po grecku prawdopodobnie około roku 70 po Chr." (Witwicki
1958, s. 189). Przygląda się też kompozycji tekstu i odtwarza prawdopodobne
mechanizmy jego konstruowania. Stwierdza na przykład, że Mateusz snuje
opowieść o trzech magach, aby zniwelować dysonans poznawczy (patrz: Rzepa
1997) między swą wiedzą o niskim pochodzeniu Chrystusa a jego
przepowiedzianą pozycją i Boskim synostwem. Natomiast rozdział XI u Mateusza „jest najeżony trudnościami dla teologa, ale psychologicznie
wydaje się zrozumiały. W całości wygląda na ślad spotęgowania się świadomości
mesjańskiej u Jezusa, wzmożenia się jego poczucia godności boskiej" (Witwicki
1958, 272). Zauważa intertekstualną relację między
Testamentami i stwierdza, że Ewangeliści czytali Pismo „opanowani
jedną myślą nieodpartą, że tam wszędzie chodziło o Jezusa" (Witwicki
1958, 191). Opis rzezi niewiniątek uważa
Witwicki za konsekwencję obowiązywania wzorca biograficznego, który wymagał,
by życie wielkich ludzi było zwykle zagrożone w niemowlęctwie. Postrzegane jako dzieło sztuki literackiej Ewangelie nie są zobowiązane
relacjonować jedynie zdarzeń, które miały miejsce. Witwicki stawia pytania o status opisywanych zdarzeń, jako kryterium weryfikacji ich prawdziwości
stosując swą wiedzę i intuicję psychologa. I tak na przykład stwierdza,
że słowa Jezusa „to jest ciało moje" są „psychologicznie
możliwe" (Witwicki 1958, 359). Natomiast fragment o rozesłaniu uczniów w świat w celach misyjnych „nie ma rysów rozmowy rzeczywistej, odbytej przy
pewnej sposobności przez ludzi konkretnych. [...] ten ustęp powstał, kiedy
formuła liturgiczna chrztu była już w ten sposób ustalona" (tamże,
376). Pełne zrozumienie strategii hermeneutycznej filozofa wymaga przyjrzenia
się trzem płaszczyznom, na których ją realizuje — przekładowi,
ilustracjom i komentarzowi. Przekład — język „zwykłych ludzi" Zastanawiając się nad specyfiką przekładu
Witwickiego, warto na wstępie zwrócić uwagę na tytuł, jaki nadał on
swojemu projektowi. Nie pojawia się w nim słowo „ewangelia", będące
kalką z greckiego euangelion;
zostaje ono przełożone jako „dobra nowina" — prawidłowo, choć
niezgodnie z tradycją. Nie ma też mowy o świętości autorów
nowotestamentowych teksów. Strony tytułowe nie zaznaczają, że prezentowane
utwory należą do kanonu biblijnego. Dopiero we wstępie dowiadujemy się, że
funkcjonują one również w przestrzeni liturgicznej — lecz nie temu ma służyć
przekład prezentowany. W odróżnieniu od kanonicznego przekładu łacińskiego
św. Hieronima (ówcześnie używanego w liturgii), Witwicki stara się oddać
tekst grecki. Jak pisze, przyczyną jego pracy jest fakt, że
„zachował
[on] jeszcze barwę języka ludowego, mówionego. Tekst łaciński i oparte na
nim przekłady nowoczesne trącą archaizmami i uroczystym nabożeństwem,
starają się o «styl biblijny», przez co się zatraca świeżość i żywość
oryginału. Ewangelie nie były pisane językiem archaicznym i nie były zrazu
przeznaczone do śpiewania. Kto chce je usłyszeć i odczuć tak, jak słyszeli
je ludzie świeccy w pierwszych wiekach naszej ery nad Morzem Śródziemnym,
musi zajrzeć do oryginału greckiego. Dopiero tam słychać, jak mówią żywi
ludzie żywym, im współczesnym językiem. Jakby kto z dawnego obrazu świętego
zdjął późne złote blachy i grubą warstwę osadu kadzideł. Wychodzą na
wierzch dawne barwy" (Witwicki 1958, 16).
Chodzi
zatem o oczyszczenie Dobrej Nowiny („Dobrych Nowin"?) z aparatu interpretacyjnego
instytucji religijnych (podkreślających ich wymiar boski) i zwrócenie
niejako kulturze świeckiej. Dokonuje się to poprzez podkreślenie ich
wymiaru ludzkiego. Jak pisze w swoim wstępie do pracy Witwickiego — wydanej
jako trzynasty tom w serii prezentującej dorobek badacza — Jan Legowicz:
"w ustach Witwickiego Dobra Nowina
nabiera życia, uczłowiecza się" (Legowicz, w: Witwicki 1958, 10). Jej język
często jest potoczny, na przykład Jezus mówi do Jana: „dajno pokój na
razie" (Mt 3, 15) a do Paralityka „Wstań i chodź sobie" (Mt 9, 5).
Zdarza mu się wykrzykiwać: „Ty zakało!" (Mt 5, 22) czy
„Komediancie" (Mt 7, 5). Witwicki wykazuje się wyrobieniem filologicznym,
zdobytym dzięki doświadczeniu pracy z tekstami Platona, a także znajomością
historii języka i przekładu (zarówno biblijnej greki jak i hebrajskiego).
Ma świadomość gier słownych występujących w tekście, tzw. etymologii
ludowych, dlatego decyduje się nazwać św. Piotra „Skałoszem" (od petra — skała, Mt 4, 18).
Zamiast tradycyjnych pojęć i zwrotów
napotykamy w lekturze rozwiązania zaskakujące, jak na przykład tak brzmiące
pytanie do uczniów: „Czy potraficie wypić ten kubek, który ja mam wypić?"
(zamiast „kielicha", Mt 20, 22) lub wezwanie „zmieńcie się wewnętrznie"
(zamiast: „nawracajcie się", metanoia,
Mt 4, 17). W Modlitwie Pańskiej czytamy: „chleba naszego, na życie, daj
nam dzisiaj" (Mt 6, 11). Stale powraca zwrot „Ojciec wasz, ten w niebie", zamiast „Ojciec niebieski" czy „który jest w niebie" (np.
Mt 6, 2). Syn zaś nie jest tu „człowieczy" lecz: „człowieka", co
czyni to określenie bardziej jednoznacznym. Słowo oddawane m.in. w Biblii
Tysiąclecia jako „poganie" tutaj zastępuje „nie-żydzi". Jest to
interesujące o tyle, że zgadza się z współcześnie formułowaną zasadą
translatorską zwaną „ekwiwalencją dynamiczną". Za priorytet poprawnego
przekładu uważa ona oddanie funkcji, jaką oryginał pełnił w swoim języku i środowisku kulturowym, i w konsekwencji sposobu, w jaki oddziaływał na
swoich pierwotnych odbiorców (patrz: Piela 2003). Dzięki temu — jak pisze
Legowicz — przekład Witwickiego „czyta się tak, jakby się słyszało
greczyznę i samemu zarazem przeżywało to, o czym w niej mowa — o ludzkiej
duszy i ludzkim, ściśniętym sercu" (Legowicz, w: Witwicki 1958, 10).
Przytoczona opinia jest dość entuzjastyczna — współcześnie, dzięki
rozwojowi translatorystyki i doświadczeniu kolejnych przekładów Ewangelii
bylibyśmy bardziej powściągliwi w ocenie. Jednak dobrze oddaje efekt, o jakiego wywołanie w tym wypadku tłumaczowi chodziło.
Ilustracje — antropocentryczna alternatywa ikonografii tradycyjnej Seria 25 ilustracji, z których każda została
podpisana wersetem z Ewangelii Mateusza, do którego się odnosi, jest osobistą
wypowiedzią Witwickiego na temat fragmentów, które wydały mu się szczególnie
istotne z perspektywy psychologicznej. Nie znajdziemy tu tradycyjnych tematów
ikonograficznych, jak Zwiastowanie, Boże Narodzenie, chrzest w Jordanie czy
sceny pasyjne. Również portrety Jezusa, Józefa czy apostołów odbiegają
od przedstawień, do których przyzwyczaiła nas tradycja. Jezus ma u Witwickiego zaciśnięte usta, zdecydowany, surowy wyraz twarzy i lekko
podniesioną głowę, sugerującą przepełniające go poczucie wyższości.
Zilustrowane fragmenty mówią często o jego silnych reakcjach emocjonalnych, w postaci gniewu (zwłaszcza wypędzenie kupców z dziedzińca świątyni) czy
nieufności (scena z Chanaanką, łamanie chleba). Oświadczenie Jezusa
„Przyszedłem rzucić miecz na ziemię" (Mt 10, 34) doczekało się
osobnej ilustracji; w komentarzu Witwicki zauważa, że „nigdy go tak nie
malują, choć sam to o sobie powiedział" (Witwicki 1958, 267). Szczególnie
ciekawa jest ilustracja zatytułowana „pokusy", odnosząca się do czasu
spędzonego przez Jezusa na pustyni (Mt 4, 3). Tradycyjnym „kusicielem"
czyniono zawsze osobę Szatana, Boskiego adwersarza. Tymczasem Witwicki przekłada w tym miejscu słowo „kusiciel" (występujące np. w Biblii
Tysiąclecia) jako: „ten, co go na próbę wystawiał". Na obrazku
widzimy natomiast dwie postaci o tych samym rysach: Jezusa i jego alter
ego. Jak wspomina Andrzej Nowicki:
"[Witwicki]
mówił o schizofrenii. Dawał przykłady z klinik psychiatrycznych i literatury fachowej a także z Dobrej
Nowiny, wskazując na psychopatyczne rysy występujących tam postaci.
Pokazał mi także wykonany przez siebie rysunek ilustrujący scenę kuszenia.
[...] Pokusa przez wielkie P stanowi składnik świata wewnętrznego osoby
kuszonej i wydobywa się z niej na zewnątrz" (Nowicki 1983, 50).
Szatan, będący
projekcją „ducha negacji" przebywającego w samym Chrystusie, jest według
Witwickiego figurą psychologicznie wiarygodną i pożądaną. Jak pisał:
"obok Apollina powinien autorowi w pracy pomagać Mefisto, duch, który ciągle
wynajduje to, co się nazywa instantia
contraria, i w ten sposób granice uogólnień zacieśniać" (Witwicki
1912, za: Nowicki 1982, 48). O samym Jezusie czytamy w komentarzu: „Równocześnie
grały w nim dwie tendencje. Świadomość boska, mesjańska, parła do śmierci i męki, po której miało przyjść zmartwychwstanie i sąd, a ludzki
instynkt samozachowawczy kazał się kryć i unikać śmierci. Dziś mówią w takich razach o ambiwalencji" (Witwicki 1958, 356).
Epizod na
pustyni byłby zatem w interpretacji psychologa spotkaniem Chrystusa z samym
sobą, celem przedyskutowania w obrębie obu jaźni (boskiej i ludzkiej)
swoich priorytetów i dopuszczalnych metod działania. Swoje dopełnienie w komentarzu posiada również m.in. rysunek
przedstawiający Józefa i Marię, na którym jawią się oboje przede
wszystkim jako ludzie, podmioty psychiczne, a nie tylko wykonawcy woli Bożej.
Józef jest dużo młodszy niż w tradycyjnej ikonografii, co jest zgodne z tekstem Ewangelii i wcale nie ma ułatwiać wiary w dogmat o dziewictwie
Marii. Patrzy na małżonkę z mieszaniną nieufności i rezygnacji. Ona zaś
wygląda na przestraszoną i unikającą konfrontacji. Witwicki zdaje się nam
przypominać o ich zapoznanym człowieczeństwie. Podobnie można powiedzieć o pozostałych ilustracjach — przedstawiają one przede wszystkim
ludzi, nie demony (por. „opętani w Gerazie") ani bóstwa; również
tło nie ma na nich większego znaczenia. Są tylko ludzie i ich emocje oraz
wzajemne relacje. [ 9 ]
1 2 3 4 5 6 Dalej..
Przypisy: [ 8 ] Zwraca uwagę konstatacja
Witwickiego, jakoby
Jahwe miał mniejszy szacunek do kobiet niż Zeus — nie zabiegał bowiem o względy Marii przed jej zapłodnieniem. Żydów oburzała idea stosunku
Boga z kobietą, Greków wprost przeciwnie (Witwicki 1958, 185). [ 9 ] Por. teoria kratyzmu Witwickiego: „uczucie czci przeżywa się w stosunku
do osób silniejszych i życzliwych; przyjaźni — do równych i życzliwych;
litości — do słabych i życzliwych; nienawiści i strachu — do silnych i nieżyczliwych; pogardy i ironii, wstrętu i komizmu — do słabych i wrogich" (Szmyd 1979, s. 231). « Jezus - człowiek i mit (Publikacja: 10-04-2008 )
Karina Jarzyńskaur. w 1983 r. w Gdańsku. W ramach MISH UJ ukończyła Polonistykę (spec. Wiedza o Kulturze), obecnie kończy Religioznawstwo. Przewodnicząca Międzywydziałowej Grupy Badań nad Mitem i inicjatorka konferencji "Narrare necesse est: o potrzebie i trwałości mitu w świecie odczarowanym" (UJ, maj 2007). Interesuje się zwłaszcza teorią tekstów sakralnych. Mieszka w Krakowie. Strona www autora
| Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5828 |
|