Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.781.339 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 720 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Jeśli chodzi o religię dzisiaj, to jest to zakichane oszustwo. (...) Religia to same bzdury. (...) Wszystkie biblie są tworem człowieka".
 Biblia » Nowy Testament » Jezus - człowiek i mit

Jezus jako egocentryczny schizotymik [3]
Autor tekstu:

Ewangelia „po ludzku" — konsekwencje psychologicznej perspektywy interpretacji tekstu świętego

Witwicki w swoim projekcie przyjmuje perspektywę psychologiczną. Tekst Ewangelii jest dla niego przede wszystkim zapisem stanów i procesów psychicznych przeżywanych przez bohaterów, a także — poniekąd — przez autora (w tym wypadku: Marka i Mateusza). Jak wspomniano wyżej, łączy się to z jego poglądami estetycznymi: dzieło sztuki stanowi zawsze zapis życia psychicznego i dlatego to właśnie psycholog jest w stanie odczytać je najpełniej. Do takiej interpretacji wystarcza sama materia tekstu, bez pomocy jakiejkolwiek tradycji interpretacyjnej. Na tej podstawie Witwicki sytuuje swoją pracę jako badanie naukowe, wierząc w jego obiektywność i neutralność światopoglądową. Jego metodą jest logika i psychologia, narzędziami pomocniczymi — znajomość historii i języka tekstu oraz wszelkich kontekstów historycznych, społecznych czy religioznawczych (w komentarzu odwołuje się do wiedzy z zakresu judaizmu, zoroastryzmu czy religia rzymskiej [ 8 ]).

Przedmiot interpretacji nie jest dla niego z pewnością tekstem świętym — z znaczeniu „nieomylnym", „boskim", „niedotykalnym". To dzieło na wskroś ludzkie i, w konsekwencji, omylne. Posługuje się literaturoznawczymi kategoriami autora i bohatera. Czytamy: tekst Mateusza został „wydany po grecku prawdopodobnie około roku 70 po Chr." (Witwicki 1958, s. 189). Przygląda się też kompozycji tekstu i odtwarza prawdopodobne mechanizmy jego konstruowania. Stwierdza na przykład, że Mateusz snuje opowieść o trzech magach, aby zniwelować dysonans poznawczy (patrz: Rzepa 1997) między swą wiedzą o niskim pochodzeniu Chrystusa a jego przepowiedzianą pozycją i Boskim synostwem. Natomiast rozdział XI u Mateusza „jest najeżony trudnościami dla teologa, ale psychologicznie wydaje się zrozumiały. W całości wygląda na ślad spotęgowania się świadomości mesjańskiej u Jezusa, wzmożenia się jego poczucia godności boskiej" (Witwicki 1958, 272). Zauważa intertekstualną relację między Testamentami i stwierdza, że Ewangeliści czytali Pismo „opanowani jedną myślą nieodpartą, że tam wszędzie chodziło o Jezusa" (Witwicki 1958, 191). Opis rzezi niewiniątek uważa Witwicki za konsekwencję obowiązywania wzorca biograficznego, który wymagał, by życie wielkich ludzi było zwykle zagrożone w niemowlęctwie.

Postrzegane jako dzieło sztuki literackiej Ewangelie nie są zobowiązane relacjonować jedynie zdarzeń, które miały miejsce. Witwicki stawia pytania o status opisywanych zdarzeń, jako kryterium weryfikacji ich prawdziwości stosując swą wiedzę i intuicję psychologa. I tak na przykład stwierdza, że słowa Jezusa „to jest ciało moje" są „psychologicznie możliwe" (Witwicki 1958, 359). Natomiast fragment o rozesłaniu uczniów w świat w celach misyjnych „nie ma rysów rozmowy rzeczywistej, odbytej przy pewnej sposobności przez ludzi konkretnych. [...] ten ustęp powstał, kiedy formuła liturgiczna chrztu była już w ten sposób ustalona" (tamże, 376). Pełne zrozumienie strategii hermeneutycznej filozofa wymaga przyjrzenia się trzem płaszczyznom, na których ją realizuje — przekładowi, ilustracjom i komentarzowi.

Przekład — język „zwykłych ludzi"

Zastanawiając się nad specyfiką przekładu Witwickiego, warto na wstępie zwrócić uwagę na tytuł, jaki nadał on swojemu projektowi. Nie pojawia się w nim słowo „ewangelia", będące kalką z greckiego euangelion; zostaje ono przełożone jako „dobra nowina" — prawidłowo, choć niezgodnie z tradycją. Nie ma też mowy o świętości autorów nowotestamentowych teksów. Strony tytułowe nie zaznaczają, że prezentowane utwory należą do kanonu biblijnego. Dopiero we wstępie dowiadujemy się, że funkcjonują one również w przestrzeni liturgicznej — lecz nie temu ma służyć przekład prezentowany. W odróżnieniu od kanonicznego przekładu łacińskiego św. Hieronima (ówcześnie używanego w liturgii), Witwicki stara się oddać tekst grecki. Jak pisze, przyczyną jego pracy jest fakt, że

„zachował [on] jeszcze barwę języka ludowego, mówionego. Tekst łaciński i oparte na nim przekłady nowoczesne trącą archaizmami i uroczystym nabożeństwem, starają się o «styl biblijny», przez co się zatraca świeżość i żywość oryginału. Ewangelie nie były pisane językiem archaicznym i nie były zrazu przeznaczone do śpiewania. Kto chce je usłyszeć i odczuć tak, jak słyszeli je ludzie świeccy w pierwszych wiekach naszej ery nad Morzem Śródziemnym, musi zajrzeć do oryginału greckiego. Dopiero tam słychać, jak mówią żywi ludzie żywym, im współczesnym językiem. Jakby kto z dawnego obrazu świętego zdjął późne złote blachy i grubą warstwę osadu kadzideł. Wychodzą na wierzch dawne barwy" (Witwicki 1958, 16).

Chodzi zatem o oczyszczenie Dobrej Nowiny („Dobrych Nowin"?) z aparatu interpretacyjnego instytucji religijnych (podkreślających ich wymiar boski) i zwrócenie niejako kulturze świeckiej. Dokonuje się to poprzez podkreślenie ich wymiaru ludzkiego. Jak pisze w swoim wstępie do pracy Witwickiego — wydanej jako trzynasty tom w serii prezentującej dorobek badacza — Jan Legowicz: "w ustach Witwickiego Dobra Nowina nabiera życia, uczłowiecza się" (Legowicz, w: Witwicki 1958, 10). Jej język często jest potoczny, na przykład Jezus mówi do Jana: „dajno pokój na razie" (Mt 3, 15) a do Paralityka „Wstań i chodź sobie" (Mt 9, 5). Zdarza mu się wykrzykiwać: „Ty zakało!" (Mt 5, 22) czy „Komediancie" (Mt 7, 5). Witwicki wykazuje się wyrobieniem filologicznym, zdobytym dzięki doświadczeniu pracy z tekstami Platona, a także znajomością historii języka i przekładu (zarówno biblijnej greki jak i hebrajskiego). Ma świadomość gier słownych występujących w tekście, tzw. etymologii ludowych, dlatego decyduje się nazwać św. Piotra „Skałoszem" (od petra — skała, Mt 4, 18).

Zamiast tradycyjnych pojęć i zwrotów napotykamy w lekturze rozwiązania zaskakujące, jak na przykład tak brzmiące pytanie do uczniów: „Czy potraficie wypić ten kubek, który ja mam wypić?" (zamiast „kielicha", Mt 20, 22) lub wezwanie „zmieńcie się wewnętrznie" (zamiast: „nawracajcie się", metanoia, Mt 4, 17). W Modlitwie Pańskiej czytamy: „chleba naszego, na życie, daj nam dzisiaj" (Mt 6, 11). Stale powraca zwrot „Ojciec wasz, ten w niebie", zamiast „Ojciec niebieski" czy „który jest w niebie" (np. Mt 6, 2). Syn zaś nie jest tu „człowieczy" lecz: „człowieka", co czyni to określenie bardziej jednoznacznym. Słowo oddawane m.in. w Biblii Tysiąclecia jako „poganie" tutaj zastępuje „nie-żydzi". Jest to interesujące o tyle, że zgadza się z współcześnie formułowaną zasadą translatorską zwaną „ekwiwalencją dynamiczną". Za priorytet poprawnego przekładu uważa ona oddanie funkcji, jaką oryginał pełnił w swoim języku i środowisku kulturowym, i w konsekwencji sposobu, w jaki oddziaływał na swoich pierwotnych odbiorców (patrz: Piela 2003). Dzięki temu — jak pisze Legowicz — przekład Witwickiego „czyta się tak, jakby się słyszało greczyznę i samemu zarazem przeżywało to, o czym w niej mowa — o ludzkiej duszy i ludzkim, ściśniętym sercu" (Legowicz, w: Witwicki 1958, 10). Przytoczona opinia jest dość entuzjastyczna — współcześnie, dzięki rozwojowi translatorystyki i doświadczeniu kolejnych przekładów Ewangelii bylibyśmy bardziej powściągliwi w ocenie. Jednak dobrze oddaje efekt, o jakiego wywołanie w tym wypadku tłumaczowi chodziło.

Ilustracje — antropocentryczna alternatywa ikonografii tradycyjnej

Seria 25 ilustracji, z których każda została podpisana wersetem z Ewangelii Mateusza, do którego się odnosi, jest osobistą wypowiedzią Witwickiego na temat fragmentów, które wydały mu się szczególnie istotne z perspektywy psychologicznej. Nie znajdziemy tu tradycyjnych tematów ikonograficznych, jak Zwiastowanie, Boże Narodzenie, chrzest w Jordanie czy sceny pasyjne. Również portrety Jezusa, Józefa czy apostołów odbiegają od przedstawień, do których przyzwyczaiła nas tradycja. Jezus ma u Witwickiego zaciśnięte usta, zdecydowany, surowy wyraz twarzy i lekko podniesioną głowę, sugerującą przepełniające go poczucie wyższości. Zilustrowane fragmenty mówią często o jego silnych reakcjach emocjonalnych, w postaci gniewu (zwłaszcza wypędzenie kupców z dziedzińca świątyni) czy nieufności (scena z Chanaanką, łamanie chleba). Oświadczenie Jezusa „Przyszedłem rzucić miecz na ziemię" (Mt 10, 34) doczekało się osobnej ilustracji; w komentarzu Witwicki zauważa, że „nigdy go tak nie malują, choć sam to o sobie powiedział" (Witwicki 1958, 267). Szczególnie ciekawa jest ilustracja zatytułowana „pokusy", odnosząca się do czasu spędzonego przez Jezusa na pustyni (Mt 4, 3). Tradycyjnym „kusicielem" czyniono zawsze osobę Szatana, Boskiego adwersarza. Tymczasem Witwicki przekłada w tym miejscu słowo „kusiciel" (występujące np. w Biblii Tysiąclecia) jako: „ten, co go na próbę wystawiał". Na obrazku widzimy natomiast dwie postaci o tych samym rysach: Jezusa i jego alter ego. Jak wspomina Andrzej Nowicki:

"[Witwicki] mówił o schizofrenii. Dawał przykłady z klinik psychiatrycznych i literatury fachowej a także z Dobrej Nowiny, wskazując na psychopatyczne rysy występujących tam postaci. Pokazał mi także wykonany przez siebie rysunek ilustrujący scenę kuszenia. [...] Pokusa przez wielkie P stanowi składnik świata wewnętrznego osoby kuszonej i wydobywa się z niej na zewnątrz" (Nowicki 1983, 50).

Szatan, będący projekcją „ducha negacji" przebywającego w samym Chrystusie, jest według Witwickiego figurą psychologicznie wiarygodną i pożądaną. Jak pisał: "obok Apollina powinien autorowi w pracy pomagać Mefisto, duch, który ciągle wynajduje to, co się nazywa instantia contraria, i w ten sposób granice uogólnień zacieśniać" (Witwicki 1912, za: Nowicki 1982, 48). O samym Jezusie czytamy w komentarzu:

„Równocześnie grały w nim dwie tendencje. Świadomość boska, mesjańska, parła do śmierci i męki, po której miało przyjść zmartwychwstanie i sąd, a ludzki instynkt samozachowawczy kazał się kryć i unikać śmierci. Dziś mówią w takich razach o ambiwalencji" (Witwicki 1958, 356).

Epizod na pustyni byłby zatem w interpretacji psychologa spotkaniem Chrystusa z samym sobą, celem przedyskutowania w obrębie obu jaźni (boskiej i ludzkiej) swoich priorytetów i dopuszczalnych metod działania.

Swoje dopełnienie w komentarzu posiada również m.in. rysunek przedstawiający Józefa i Marię, na którym jawią się oboje przede wszystkim jako ludzie, podmioty psychiczne, a nie tylko wykonawcy woli Bożej. Józef jest dużo młodszy niż w tradycyjnej ikonografii, co jest zgodne z tekstem Ewangelii i wcale nie ma ułatwiać wiary w dogmat o dziewictwie Marii. Patrzy na małżonkę z mieszaniną nieufności i rezygnacji. Ona zaś wygląda na przestraszoną i unikającą konfrontacji. Witwicki zdaje się nam przypominać o ich zapoznanym człowieczeństwie. Podobnie można powiedzieć o pozostałych ilustracjach — przedstawiają one przede wszystkim ludzi, nie demony (por. „opętani w Gerazie") ani bóstwa; również tło nie ma na nich większego znaczenia. Są tylko ludzie i ich emocje oraz wzajemne relacje. [ 9 ]


1 2 3 4 5 6 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Jezus, którego nie znasz
Nieślubne dziecko Boże

 Zobacz komentarze (10)..   


 Przypisy:
[ 8 ] Zwraca uwagę konstatacja Witwickiego, jakoby Jahwe miał mniejszy szacunek do kobiet niż Zeus — nie zabiegał bowiem o względy Marii przed jej zapłodnieniem. Żydów oburzała idea stosunku Boga z kobietą, Greków wprost przeciwnie (Witwicki 1958, 185).
[ 9 ] Por. teoria kratyzmu Witwickiego: „uczucie czci przeżywa się w stosunku do osób silniejszych i życzliwych; przyjaźni — do równych i życzliwych; litości — do słabych i życzliwych; nienawiści i strachu — do silnych i nieżyczliwych; pogardy i ironii, wstrętu i komizmu — do słabych i wrogich" (Szmyd 1979, s. 231).

« Jezus - człowiek i mit   (Publikacja: 10-04-2008 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Karina Jarzyńska
ur. w 1983 r. w Gdańsku. W ramach MISH UJ ukończyła Polonistykę (spec. Wiedza o Kulturze), obecnie kończy Religioznawstwo. Przewodnicząca Międzywydziałowej Grupy Badań nad Mitem i inicjatorka konferencji "Narrare necesse est: o potrzebie i trwałości mitu w świecie odczarowanym" (UJ, maj 2007). Interesuje się zwłaszcza teorią tekstów sakralnych. Mieszka w Krakowie.
 Strona www autora
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5828 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365