|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Ludzie, cytaty Adam Michnik w oparach kadzideł Autor tekstu: Dimitris Dymitriadis
I. Ta
panta rei... Tymi słowy
Heraklit z Efezu, określił immanentną właściwość świata — jego ciągłą
zmienność. 26 wieków temu kosmologia miała jeszcze charakter naiwny, ale
to właśnie wtedy, zrodzone przez poszukujący rozum, powstały pierwsze teorie
przyrody, niezależne od metafizycznej egzegezy dostarczanej przez kapłanów.
Od tego momentu rozpoczął się dryf, oddalający tą część myśli ludzkiej,
od religijnej wizji świata. Helleńscy bogowie niby trwali na swoich rubieżach,
ale wspaniałomyślnie pozostawili ludziom przestrzeń do stworzenia własnej,
autonomicznej kosmologii. Trzeba przyznać, że olimpijscy władcy więcej
zazdrości okazywali w odniesieniu do drobnych, wzajemnych zdrad, niż do
ontologicznej herezji ludzi! W tej właśnie przestrzeni zrodziły się
humanitaryzm Wielkiego Pokolenia Aten, materializm Demokryta, epikureizm i inne
tak niemiłe monoteistycznym dajanom koncepcje emancypujące jednostkę.
Zdawać by
się mogło, że po 26 wiekach mozolnego przebijania się idei
humanitarystycznych i materialistycznych przez mroki zrodzone z totalitarnego
monoteizmu, po przełomach Renesansu i Oświecenia, Rewolucji Francuskiej,
darwinowskiego trzęsienia Ziemi oraz XX wiecznych osiągnięć nauki, padły
ostatnie bastiony prymitywnego trybalizmu, przynajmniej w odniesieniu do
intelektualnej awangardy!
No cóż,
staram się utrzymywać naturalną dla ludzkiej natury skłonność do
idealizowania rzeczywistości jak najdalej od siebie, ale zawsze jakaś jej cząstka
rozmywa mi ostrość widzenia. Nie, nie należę (ani nie należałem!) do jego
bezkrytycznych admiratorów! Owszem, wielokrotnie imponował mi swoją
przenikliwością, świeżością myśli, dystansem do rzeczy materialnych,
kiedy zrzekł się np. należnej mu, jak psu buda, części łupu, zadowalając
się funkcją redaktora naczelnego GW. Jego wspaniałomyślność w stosunku do
swoich niegdysiejszych przeciwników politycznych, a zarazem oprawców,
Jaruzelskiego i Kiszczaka, odważna, heroiczna walka o zaniechanie politycznej
dintojry w imię zgody narodowej — to przejawy prawdziwej wielkości! Takim
kapitałem, poszczycić się mogą tylko nieliczni! I to w skali światowej!
Prawdziwy, pomnikowy, stąpających po Ziemi, Heros Historii — Adam Michnik!
Gazeta
Wyborcza z dnia 11.4.2008 publikuje ważny
wywiad, jaki z bohaterem tego
tekstu, przeprowadził Ks. Stanisław Opiela. W nim właśnie przedstawił
Michnik swoje poglądy dotyczące relacji religia-państwo-demokracja. Jako
zasadniczą tezę uznał konieczność uczestniczenia religii w debacie
publicznej. Ale oddajmy głos samemu zainteresowanemu: "Próba
wyeliminowania religii z debaty o najważniejszych sprawach w państwie, w społeczeństwie
demokratycznym jest drogą do unicestwienia świata wartości. Rola religii była i pozostanie fundamentalna, dlatego że uczy nas — wierzących i niewierzących — że jedyną władzą, przed którą wolno nam klękać, jest władza Boga".
W tych dwóch
zdaniach Michnik strzelił w stopę Michnikowi, wyrzucając na śmietnik
historii cały swój oświeceniowy anturaż. I tu właśnie pojawia nam się
nowy, zmieniony (ta panta rei!) Adam Michnik, odziany w platońsko-heglowskie
szaty historycyzmu. Przedstawia manichejską wizję upadku cywilizacji w następstwie
usunięcia religii z debaty publicznej oraz deterministytczny charakter świata
wartości, zależnego jednowektorowo od teistycznej wizji! Ba, Michnik mówi coś,
co nawet zawodowi funkcjonariusze kościoła mówią używając zwykle parafrazy — uznał Boga za byt bezwzględnie istniejący, będący suwerenem wszystkich
ludzi, tych wierzących i tych bez wiary! Uznawszy omnipotencję Władcy Uniwersum, nakazuje wszystkim, nawet tym wątpiącym, uklęknąć przed jego
majestatem! Od razu poczułem się ułomny, pozbawionym łaski wiary… Cóż,
teza to nie nowa, ale kiedy wychodzi z ust liberała, bojownika o demokrację,
autentyczną ofiarę dogmatycznego totalitaryzmu, to rodzi wielkie zdumienie!
W dalszej
części rozmowy, Michnik dotykając etycznych kwestii aborcji i mówi:
"… Jestem zdania, że z dwóch tych wartości, wolność matki i życie
zarodka, ważniejszą wartością jest wolność wyboru matki. Rozumiem
religijny pogląd na ten temat. Więcej — chciałbym żyć w kraju, w którym są
prawa liberalne, a obyczaje surowe".
Zatrzymajmy się na chwilę przy ostatnim zdaniu, podręcznikowym
oksymoronie, w którym Michnik zapala Bogu świecę, a diabłu ogarek! Dlaczego,
znany skądinąd z epikureizmu Michnik, życzy sobie żyć w kraju surowych
obyczajów? Co skłania tego [eks?] wolnomyśliciela do przyjęcia takiego
stanowiska, dlaczego staje w niewygodnej pozycji pomiędzy immanencją a transcendencją? Jaką wartość dodaną dostrzega Michnik w surowości obyczajów i o jakie konkretnie obyczaje mu chodzi? Tego niestety nie wyjaśnia, ale z faktu intelektualnej adopcji teistycznej etyki wydaje się, że są to
(przynajmniej w części) obyczaje propagowane przez KK. Zatem idąc dalej tym
tropem, czy należy się spodziewać koherencji poglądów Michnika w kwestiach
zasadniczych ze stanowiskiem religii? W kwestii dopuszczalności aborcji, Michnik
uznaje jednak prymat interesu matki względem życia płodu. Owszem, zastrzega,
że aborcja to zło, ale jak sam deklaruje: "przecież nie popieram
aborcji w dziewiątym miesiącu". W tej zasadniczej dla ideologii
kościoła sprawie, Michnik poparł ideę referendum odbierającego
przedstawicielom ludu, tych z nadania politycznego i kościelnego, możliwość
decydowania w tej drażliwej sprawie i oddania jej bezpośrednio obywatelom.
Adam
Michnik A.D. 2008 wydaje się być na kursie wielkich przewartościowań
mentalno-filozoficzno-etycznych. To odchodzenie od własnego „mitu założycielskiego"
obserwuję od kilku lat. Wiadomo wszem i wobec, że Michnik ma wielu wrogów, którzy
zajadle kąsają go z pozycji narodowo-katolickich oraz antysemickich, ale i On
sam też dołożył kilka kamyczków do tego koszyka. Ujawniając swoje, jakże
przyziemne, ludzkie wady, sam się odbrązawia, przechodząc ze świata żywych
symboli do świata zwykłych śmiertelników. Ważna w tej peregrynacji jest
jego rola w aferze Rywina oraz pełne arogancji zachowanie podczas przesłuchań
przed komisją sejmową. Poufałe kontakty „arcy szatanem" ancient
regime Jerzym Urbanem, ich wspólne libacje, obudziły w szeregach jego
admiratorów wiele wątpliwości, wrogom dostarczając świeżej amunicji! Ale
największym sprzeniewierzeniem się ideom humanitaryzmu było poparcie
bushowskiej, totalnie niehumanitarnej, brudnej w intencjach i prowadzeniu wojny,
która w imię propagowania wolności wyzwoliła od dylematu jej wyboru kilkaset
tysięcy ludzi. Tłumaczenia, że nie tylko On, ale i kolega (Havel) tak uczynił,
przypominają tłumaczenia dziecka, przyłapanego na kradzieży jabłek w sadzie. Zgorzknienie i usunięcie się w cień, karzą wprost spytać o bieżącą
kondycję Adama Michnika?
II.
Erozja mitu...
Zadaję więc
sobie pytanie, co skłoniło osobę odważną i niezależną intelektualnie do
oddania przestrzeni publicznej we władanie prymitywnego trybalizmu? Jakie
argumenty przekonały Michnika o konieczności reintegracji sacrum ze społecznym
profanum? Czy można przypuszczać, że przechodząc nieuchronnie w strefę zwaną
starością, uległ tanatofobicznym fobiom? Trudno uwierzyć, że nie znane mu
są współczesne odkrycia psychologii ewolucyjnej i antropologii, zadające kłam
tezie o religijnej proweniencji etyki! Dlaczego zatem bez wahania oddał całą
przestrzeń aksjologiczną religii, a tak naprawdę instytucjonalnemu kościołowi?
Jako
wytrawny znawca historii, religii i teologii, przechodzi bez zastrzeżeń nad
nieuniknionymi wątpliwościami, jakie musi taka wiedza rodzić. Ale przysłuchajmy
się dalszej części rozmowy. Opiela pytając Michnika o rolę religii w państwie
demokratycznym, otrzymuje taką oto odpowiedź: "Religia uformowała
nasz zmysł moralności. Religia uformowała nasze rozumienie tego, co dobre, a co złe. W związku z tym każda próba wyeliminowania religii z debaty, z aksjologii w państwie, byłaby de facto dążeniem do wyeliminowania rozróżnienia
między dobrem a złem. To moje kluczowe przekonanie".
Pochylmy
się znów nad tymi kilkoma zdaniami. W dwóch pierwszych Michnik ponownie, bez
wahania oddaje religii sprawczą rolę w kształtowaniu ludzkiej moralności.
Bez religii, mówi, nie potrafimy poruszać się pomiędzy ujemnym i dodatnim
biegunem aksjologii, błądzimy jak dzieci we mgle… Z trzeciego zdania płynie
kategoryczne ostrzeżenie przed kwestionowaniem jej roli w kształtowaniu postaw
etycznych Homo Sapiens. Tak, nikt z nas zapewne nie chciałby być szubrawcem, a skoro tak, to wara od religii bo oślepniesz moralnie! Michnik z emfazą czyni
ten pogląd swoim centralnym credo!
Dalej jest
już tyko gorzej! Adam Michnik, niczym krwawy kapłan aztecki, wyrywa nam serca,
sadystycznie każąc szukać sensu życia w cierpieniu. Upodmiotawia cierpienie
czyniąc je aksjologicznym Świętym Graalem. A żeby zadać kłam naszym zmysłom,
instynktownie broniącym się przed bólem, zapisuje nam na ontologicznej
recepcie panaceum — religię! W tym miejscu marketingowa idea dwa w jednym
święci swój największy tryumf! Przyczyna choroby lekiem na nią!
Talmudyczna to zaiste filozofia… Ale, żeby nie pozostawić, i tak już
zamroczonego czytelnika, bez klamry spinającej, Michnik rzecze: "Pan
Bóg nas obdarzył naturalnym poczuciem godności i wolności. I dlatego nie możemy
przed nikim zginać kolan. To jest absolutny fundament myślenia o demokratycznym społeczeństwie w dzisiejszej Europie. Odrzucenie tego jest
wyborem nihilizmu i cynizmu. Z czego nie wynika, że religia
zinstrumentalizowana jako broń w walce politycznej o władzę nie staje się
czymś niebezpiecznym". Czytając to zdanie po wielokroć, nie mogłem
pozbyć się uczucia uczestnictwa w akcie strzelistym, który przed wiekami
czynił ludzi świętymi, a obecnie wiedzie ich prosto do kliniki
psychiatrycznej! Trudno o większą koncentrację oksymoronów i autozaprzeczeń!
Kilka zdań wcześniej Bóg był tą jedyną istotą, przed którą można zgiąć
kolana, a teraz On sam darowuje nam godność i wolność, które artretyzując
nasze stawy kolanowe, każą nam stać w postawie wyprostowanej! Michnik
zaprasza religię do ekskluzywnego grona decydentów, czyniąc jej odrzucenie
aktem cynicznego nihilizmu, żeby za chwilę uznać obecność religii w debacie
politycznej, choćby w instrumentalnej formie za niebezpieczeństwo!
III. W oparach kadzideł...
Eward O. Willson pisał, że od zarania dziejów ludzie usilnie próbują wpływać na
chemię swojego mózgu. Czy mamy może do czynienia z taką właśnie sytuacją?
Czy Adam Michnik, odziany w trybalną togę jest jeszcze sobą, czy też opary
kadzideł przeniosły go mentalnie w czasy protoprzymierza Szawła i Konstantyna?
Czy w mocy kadzidlanych oparów znalazł się przypadkiem czy intencjonalnie?
Pokuszę się w tym momencie o amatorską psychoanalizę.
Adam
Michnik należy do grona osób, których działalność miała wielki wpływ na
współczesną historię i to nie tylko polską. Jest również jedną z niewielu osób, które miały autentyczny wpływ na bieg zdarzeń w najnowszej
historii Polski. Wpływ bardzo starannie ukrywany, jednak nie mniej przez to
realny. Trudno, myślę, jakiejkolwiek jednostce dźwigać takie brzemię bez żadnego
szwanku dla jej psychiki. Maksimum amplitudy wpływów wyznacza punkt, z którego
każdy bez wyjątku, musi kiedyś zacząć spadać w otchłań historyczności… I tu właśnie, w tym grawitacyjnie przyspieszanym locie od teraźniejszej chwały i wpływów, ku historycznej, ale impotenckiej w swej naturze glorii, widzę
Adama Michnika, prawdziwego bohatera, zwykłego człowieka, zmęczonego człowieka...
Nie On
pierwszy i nie ostatni próbuje chwytać się skraju sutanny, żebrząc o przychylność i akceptację zrodzoną z naiwnej myśli, że za serwilizm i pochlebstwo KK pogłaszcze go po głowie, odpuści swoją organiczną nienawiść
do Żyda, masona, liberała i kolarza, a w konsekwencji zaprosi do ponownego zajęcia
miejsca w loży honorowej. Nie on pierwszy czekać będzie daremnie na
najmniejszą choćby oznakę przebaczenia, którego jak zawsze najmniej
znajdziemy u tych, którzy od innych obłudnie oczekują takowego dla swoich
pedofilów i aferzystów. Okadzony, poniżony i zgorzkniały, staje w szeregu
tych, którzy nie potrafili z godnością pogodzić się z własną przemijalnością.
Tym nie
mniej należą Mu się od nas, racjonalistów, bez względu na to jak bardzo
oddaliliśmy się od siebie, słowa wsparcia, otuchy i szacunku za to, co dla możliwości
uprawiania swobodnej w stosunku do Niego krytyki uczynił!
« Ludzie, cytaty (Publikacja: 19-04-2008 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5841 |
|