|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Tematy różnorodne » PSR » Publikacje
Kobiety, transformacja i Kościół Autor tekstu: Katarzyna Szumlewicz
Po przełomie roku 1989 i wprowadzeniu w Polsce
demokracji zachodni obserwatorzy spodziewali się radykalnej poprawy sytuacji
obywatelek. Pojawiła się wszak możliwość działania legalnych ruchów
feministycznych, a rozpowszechnianie idei praw człowieka miało przysłużyć
się powszechnej emancypacji. Nic takiego się jednak nie zdarzyło i zamiast
cieszyć się poprawą sytuacji, kobiety — których reprezentacja w gremiach
rządzących raptownie się zmniejszyła — zaczęły w błyskawicznym tempie
tracić prawa, przywileje i możliwości, którymi dysponowały dotychczas. Sytuację kobiet posiadających lub planujących dzieci
pogorszyła likwidacja bezpłatnej sieci żłobków, świetlic i przedszkoli, na
których miejsce wprowadzono znacznie mniej liczne placówki odpłatne. Ich
koszt przewyższa możliwości finansowe wielu rodzin. Sprawia to, że kobietom
posiadającym ponad dwójkę potomstwa często nie opłaca się pracować,
ponieważ ich pensja nie pokrywa kosztów opieki nad dziećmi poza domem. Zmiany
te pozornie kłóciły się z deklarowanym przez rządzące wówczas prawicowe
gremia sprzyjaniem wielodzietności i ich tak zwaną „polityką prorodzinną".
Do niej zalicza się także wprowadzone przez poprzedni rząd „becikowe".
Przyrost w Polsce, choć się zwiększył, nadal jest najniższy w Europie, nie o to jednak przede wszystkim chodziło, tylko o obniżenie pozycji kobiet.
Powiodło się to dzięki największemu zwycięstwu prawicy nad Polkami, czyli
wprowadzeniu ustawy antyaborcyjnej. Na mocy panującego prawa kobiety zostały legalnie ubezwłasnowolnione.
Odzyskana „wolność" po latach „totalitaryzmu" oznaczała odebranie
kobietom prawa do dysponowania własnym ciałem. Historia tego udanego zamachu
na podstawowe prawa człowieka warta jest prześledzenia. Już od 1990 roku
zmiany kodeksu etyki lekarskiej szły w tym kierunku, by uniemożliwić
przerwanie ciąży z jakiegokolwiek powodu poza gwałtem oraz zagrożeniem życia i zdrowia matki. Uszkodzenia genetyczne płodu nie wchodziły w skład
dopuszczalnych z punktu widzenia tej etyki przesłanek do aborcji. Tak też wyglądał
projekt ustawy z 1992 roku, w którym dodatkowo przewidywało się karę dla
lekarza i kobiety oraz delegalizowało niektóre środki antykoncepcyjne.
Projekt ten przepadł z powodu ogromnego protestu społecznego, na jego miejsce
wprowadzono jednak w 1993 r. niewiele mniej restrykcyjną ustawę, która różniła
się tym, że zezwalała na usunięcie ciąży w przypadku ciężkich wad płodu i nie przewidywała kar dla kobiet dokonujących aborcji.. Po zmianie koalicji rządzącej ustawa ta została
zliberalizowana i podpisana przez Prezydenta w 1997 r. W jej nowej wersji
kobieta miała prawo dokonać aborcji ze względów społecznych. Nowe prawo nie
miało jednak kiedy funkcjonować, bowiem na wniosek kilku senatorów w tym
samym roku Trybunał Konstytucyjny orzekł, iż uzależnianie ochrony życia w jego prenatalnej fazie od decyzji ustawodawcy narusza konstytucyjne gwarancje
ochrony życia ludzkiego w każdej fazie jego rozwoju. Przyjęcie definicji życia
nie uznawanej przez nikogo poza katolicką ortodoksją stanowiło bardzo jawną
manipulację prawem. Mówiono, że był to prezent dla papieża z okazji jego
pielgrzymki do Polski. Restrykcyjna ustawa obowiązuje do dziś i w rzeczywistości
jest znacznie ostrzejsza niż na papierze. Wskutek zwiększonej aktywności
propagandowej kościoła oraz wycofania się koalicji SLD/UP z deklaracji dotyczących
liberalizacji ustawy w zamian za poparcie przez Episkopat wejścia Polski do UE,
wielu lekarzy oficjalnie deklaruje swój sprzeciw wobec wykonywania nawet tych
zabiegów przerywania ciąży, które są legalne w świetle obowiązującej
ustawy. Prawo nagina się do tego stopnia, że aborcji odmówiono kobiecie zagrożonej
utratą wzroku. Była to głośna sprawa Alicji Tysiąc, która wygrała proces
przeciwko państwu polskiemu, wytoczony przed Trybunałem w Strasburgu. Pod
koniec roku 2006 rozpatrywany był nawet w sejmie projekt, aby ochronę życia
poczętego wpisać do konstytucji, co wywołało protest społeczny i nie doszło
do skutku. Celebrowano za to utrzymanie tak zwanego „kompromisu". Towarzyszy temu obrzydzanie antykoncepcji hormonalnej i prezerwatyw. Skądinąd używanie tej pierwszej zdarza się w Polsce stosunkowo
rzadko w porównaniu z innymi krajami. Wiąże się to z niedoborem oświaty
seksualnej oraz z ideologią kościoła, który nie tylko odradza stosowanie
tego typu leków, ale jeszcze rozpowszechnia na ich temat fałszywe pogłoski.
Obecnie młodzież nie ma się dokąd zwrócić po rzetelne informacje, ponieważ
lekcje z wychowania seksualnego zostały ze szkół wycofane. Stało się tak
pomimo tego, że restrykcyjna ustawa o planowaniu rodziny w swej oryginalnej
wersji nakazywała wprowadzenie tego przedmiotu do szkół średnich i podstawowych. Jednak w 1999 roku rozporządzenie to na wniosek katolickich posłów
zmieniono, wprowadzając do szkół na miejsce wycofanych lekcji tak zwane
„przysposobienie do życia w rodzinie". Uczniowie na tym przedmiocie zamiast
edukacji na interesujący ich temat otrzymują indoktrynację w duchu
ultrakonserwatywnym i ultrakatolickim. Dowiadują się między innymi, że
tabletki hormonalne powodują z cięższych konsekwencji raka, a z lżejszych -
wyrastanie wąsów i niepowstrzymane tycie. Prezerwatywy z kolei nie chronią
przed AIDS. W podobnym duchu wypowiada się pismo „Dziennik", gdzie z okazji
światowego Dnia AIDS można się było dowiedzieć, że w Polsce ok. 75 procent
nosicieli HIV zaraziło się u dentysty lub kosmetyczki, nie przez seks bez
zabezpieczenia. Ludzie i tak się boją stomatologów, dlaczego nie połączyć
tego z własnym lękiem dziennikarzy przed klerem? Wiele nadziei wiązano z Platformą Obywatelską, nad
wyraz niesłusznie. Minister edukacji z tej partii, Katarzyna Hall, zapowiada możliwość
zdawania matury z religii, co uczyni ten przedmiot jeszcze ważniejszym niż
jest obecnie. Przypomnijmy, lekcje religii odbywają się dwa razy w tygodniu,
także w przedszkolach i nie są bynajmniej — jak obiecywano początkowo -
pierwszymi i ostatnimi zajęciami w danym dniu. Możliwość uczenia się
zamiast nich etyki pozostaje w większości szkół czysta fikcją a dzieci
niechodzące na religię narażone są na ostracyzm rówieśników. Tutaj także,
jak na lekcjach z przystosowania do życia w rodzinie, dziewczynki uczą się lęku
przed seksem, uległości wobec przyszłego partnera, poświęcenia dla dziecka,
surowszych norm w odniesieniu do wierności małżeńskiej (o związkach pozamałżeńskich,
tak jak o seksie przed ślubem, dziewczęta nie powinny nawet myśleć). Na szczęście dociera do nas też kultura z zewnątrz,
która poza niewątpliwie negatywnym przekazem, jakim jest konsumpcjonizm,
szczególnie niebezpieczny dla dziewcząt pragnących osiągnąć lansowany
przez media ideał piękna, oznacza także znacznie bardziej otwarte podejście
do sfery seksu. Transformacja przyniosła wielkie przemiany w mentalności, zwłaszcza
ludzi młodych. Dokonały się mianowicie — wbrew woli Kościoła i rządzących — poważne przekształcenia obyczajowe. Zmieniają się oczekiwania kobiet w stosunku do partnerów, stosunki w rodzinach stają się bardziej egalitarne.
Nastąpiły poważne redefinicje w dziedzinie ról i orientacji seksualnych.
Tekst wystąpienia na Konferencji Jubileuszowej na 100-lecie ruchu wolnomyślicielskiego w Polsce „Państwo świeckie a idea Nowego Oświecenia", w ramach bloku feministycznego, 9.12.2007.
« Publikacje (Publikacja: 29-04-2008 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5855 |
|