|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Młodzież, szkoła, studia
Rousseau, Helwecjusz, Condorcet: wychowanie wolnego człowieka do lepszego świata [1] Autor tekstu: Katarzyna Szumlewicz
Słynna rycina Franciszka Goyi z 1798 roku przedstawia śpiącego mężczyznę,
otoczonego przez tłoczące się natrętnie stwory ciemności. Tytuł dzieła
brzmi „Gdy rozum śpi, budzą się upiory" (lub, dokładnie tłumacząc,
„Sen rozumu wytwarza potwory" [ 1 ]).
Maksyma ta — zwięźle oddająca stan Hiszpanii pod władzą Świętej
Inkwizycji — znakomicie pasuje również do oświeceniowej refleksji
pedagogicznej. Rozpoczyna ją w 1762 r. Jan Jakub Rousseau traktatem o wychowaniu pt. Emil, a kontynuuje
Klaudiusz Adrian Helwecjusz, rozwijający w dziele O
człowieku, jego zdolnościach umysłowych i wychowaniu (1781) oryginalny
system filozoficzno-pedagogiczny. Książki te wywarły wielki wpływ na ideologów
Wielkiej Rewolucji Francuskiej, w tym na Jana Antoniego Condorceta. Jego zwarta i konsekwentna doktryna pedagogiczna nie została wprowadzona wówczas w życie,
ale późniejsze dzieje wychowania świadczą o tym, że myśliciel nie mylił
się w swoich radykalnych przewidywaniach i postulatach.
Za upiory wywołane uśpieniem rozumu — by powrócić do Goyowskiej
alegorii — trzej myśliciele cenionej przez malarza formacji ideowej uważali
przede wszystkim polityczne zniewolenie, ignorancje i przesądy, które w przedrewolucyjnej Francji osiągały rozmiary wprawdzie mniejsze niż w Hiszpanii pod rządami królewskiej pary Marii Luisy i Carlosa IV, ale na tyle
duże, by domagać się daleko idących zmian w porządku nauczania. Rousseau,
Helwecjusz i Condorcet (szczególnie dwaj ostatni) winą za ich istnienie
obarczali przede wszystkim instytucjonalny Kościół. Utrwalał on, ich
zdaniem, społeczne hierarchie i na wiele sposobów ograniczał swobodę myślenia.
Na miejsce „scholastycznej tresury" [ 2 ]
proponowali oni program „emancypacji intelektualnej" [ 3 ],
czyli budzenia rozumu wychowanków tak, by nie rządził nimi w życiu „przesąd
działający w sojuszu z tyranią" [ 4 ].
Wychowanie
do wolności W świetle powyższego nie dziwi, że za najważniejszą wartość w ich
refleksji pedagogicznej uchodziła wolność. By rozwinęła się ona prawidłowo w Emilu, tytułowym bohaterze traktatu pedagogicznego Jana Jakuba, autor
postuluje przyzwyczajanie go od najmłodszych lat do swobody i samodzielności.
Dziecko, które w niemowlęctwie nie było krępowane przez ciasne beciki [ 5 ],
okazuje się ruchliwe, ciekawskie. Ważne, by nie spełniać jego zachcianek i utrwalić w nim jak najmniejszą zależność od innych ludzi przy jednoczesnej
świadomości ograniczeń płynących ze świata rzeczy. Gdy więc zbije okno — musi spać przy wybitym; kiedy zmoczy buty, samo dochodzi do wniosku, że
prowadzi to do przeziębienia, a więc nieprzyjemności. Dobra znajomość
prawidłowości występujących w naturze uczy Emila, jak dawać sobie radę
samemu, prosząc innych o pomoc jedynie wtedy, gdy jest to konieczne. W ten sposób
wykształcają się w nim nie tylko cechy pozwalające mu przetrwać w niekorzystnych warunkach fizycznych, ale także — o wiele ważniejsza -
umiejętność uczenia się na własnych błędach i samodzielnego (choć
sterowanego dyskretnie przez guwernera) osądzania sytuacji, bez zdawania się
na sądy otoczenia. Rousseau uzasadnia swoje postulaty pytając: „Czyliż można
wyobrazić sobie bezsensowniejszą metodę niż wychowanie dziecka tak, jakby
nie miało nigdy opuścić swego pokoju, jakby miało być nieustannie otoczone
przez swoich ludzi?", po czym kilkadziesiąt stron dalej odpowiada: „Każdy z nas, nie mogąc obyć się bez innych, staje się [...] słaby i nędzny",
albowiem "zależność od ludzi [w przeciwieństwie do zależności od rzeczy — przyp. K.S.] wytwarza wszelkie występki [...]". Nie oznacza to, że Emil
przygotowywany jest do życia na odludziu, gdzie nie ma najmniejszej potrzeby
borykać się z problemami władzy, współdziałania czy posłuszeństwa.
Chodzi jedynie o to, by zetknął się z żywiołem społecznym i wytwarzanymi
przezeń hierarchiami (uważanymi przez Rousseau za niesprawiedliwe) odpowiednio
późno, gdy będzie na tyle silny psychicznie, by oprzeć się stereotypom i uprzedzeniom.
Niezwykle ważne w wychowaniu Emila jest zwłaszcza to, by nie nabywał
on w jego trakcie żadnych z góry przyjętych oczywistości czy nawyków umysłowych
danej grupy społecznej. Dotyczy to także opinii samego guwernera: „Jeżeli głowa
twoja kieruje zawsze jego ramieniem, własna jego głowa staje mu się
zbyteczna". Nawet jeśli potajemnie sterowany w swych odruchach, chłopiec we
własnym odczuciu nie powinien nigdy podążać bezkrytycznie za swoim wychowawcą.
„Stawiaj mu dostępne dlań pytania — radzi Jan Jakub — i każ mu je rozwiązywać.
Niech wie o wszystkim nie dlatego, żeś mu to powiedział, ale stąd, że sam
to rozumie [...]. Jeżeli raz zastąpisz w jego umyśle rozumowanie przez
autorytet, nie będzie więcej rozumował; stanie się po prostu igraszką
cudzego zdania". Przyzwyczajenie do samodzielnego myślenia w każdych
warunkach i bez względu na panujące mniemania — oto przewidywany pozytywny
wynik pierwszego, czysto negatywnego wychowania, opartego „nie na nauczaniu
cnoty lub prawdy, lecz na strzeżeniu serca przed występkiem i umysłu przed błędem".
Podobny cel stawiali przed wychowaniem Helwecjusz i Condorcet, chociaż
ich recepty na jego osiągnięcie odbiegają w paru istotnych punktach od
postulatów wielkiego prekursora. Jedna z różnic zawiera się w tym, że obaj
przedkładali wychowanie grupowe nad indywidualne, powołując się na liczne
korzyści z tym związane. Helwecjusz za przewagi nauczania publicznego nad
prywatno-domowym uważa naukę odpowiedzialności i zaangażowania w sprawy ogółu,
pobudzanie współzawodnictwa, wreszcie — dyscyplinę i konsekwencję, na
jakie nieczęsto potrafią zdobyć się rodzice i guwernerzy. Condorcet z kolei
podkreśla, że wspólna nauka dzieci z różnych stanów złagodzi dojmującą
społeczną nierówność i w konsekwencji wyjdzie na korzyść społeczeństwu
jako całości [ 6 ].
Nie byłoby to możliwe przy prywatnym trybie nauczania, dostępnym — jak
zauważa Rousseau w początkowych partiach Emila — tylko dla potomków rodzin zamożnych i utytułowanych. [ 7 ]
Według Helwecjusza, edukacja powinna przede wszystkim „przyzwyczajać
dzieci do podejmowania wysiłku świadomego życia" [ 8 ]
oraz uczyć je, że istnieją możliwości, aby polepszyć ludzką dolę. Szczęście
ogółu, traktowane przez filozofa jako najważniejszy cel wychowania, zajmuje
miejsce dotąd zarezerwowane dla chrześcijańskiej cnoty i zbawienia. Owo
„wynalezienie szczęścia" (czy też ponowne przywołanie go z głębi starożytności)
wyznacza odtąd kierunek całej progresywnej pedagogiki. O ile wcześniej
wychowywano „do nieba", Helwecjusz i jego następcy zwracają się ku ziemi,
gdzie rozgrywa się materialna egzystencja ludzi. Nauczanie kościelne,
scholastyczne, ze swym podejściem do życia jako „przejściowej tylko
ziemskiej wędrówki" stoi z tymi postulatami w rażącej sprzeczności. Czy
należy w związku z tym zaprzestać uczenia dzieci religii w szkole publicznej?
Helwecjusz nie formułuje wprost takiego wniosku, który z całą mocą wypowie
dopiero Condorcet, powołując się przy tym na ważkie argumenty. Pierwszym z nich jest wzgląd na tolerancję i równość obywateli różnych wyznań. Otóż
nie powinno się w oświacie publicznej dopuszczać „żadnego nauczania, które
odpychając dzieci pewnej części obywateli niszczyłoby równość uprawnień
społecznych i chciałoby tym lub innym dogmatom zapewnić pierwszeństwo
niezgodne z wolnością zapatrywań". Choćby któreś wyznanie było jedynym
słusznym — argumentuje dalej filozof — „czynniki państwowe nie mogą być
sędziami prawdziwości danej religii". W ogóle edukacja państwowa nie
powinna, jego zdaniem, przekazywać uczniom żadnego gotowego, z góry
wyznaczonego zestawu poglądów, lecz pozostawić decyzję w tym względzie
„wyłącznie rozumowi i sumieniu każdej jednostki".
Condorcetowi przychodzi w sukurs Rousseau. Zakładając, że dziecko ma
„widzieć własnymi oczami" i „czuć własnym sercem" [ 9 ]
oraz że „nie będzie nim rządziła żadna władza oprócz własnego
rozumu", autor Emila kategorycznie sprzeciwia się nauce katechizmu przez
wychowanka. Jak pisze, „gdybym chciał doprowadzić dziecko do obłędu, zmusiłbym
je do wyjaśnienia, co mówi powtarzając katechizm". Prawdy wiary — za
trudne, jego zdaniem, jeszcze dla piętnastolatka — wpajane małym dzieciom są
bowiem dla nich po prostu niezrozumiałymi formułami. Akceptując je, człowiek
od najmłodszych lat przyzwyczaja się do przyjmowania wszystkiego bez dowodów,
toteż gdy będzie dorosły, żadne kłamstwo ani niedorzeczność, byle
zaprezentowane w aureoli wzniosłości lub tajemnicy, nie wywołają u niego
odruchu sprzeciwu. Oparta na autorytarnym mechanizmie religijność z konieczności
przeradza się, zdaniem Rousseau, w zbiór szerzących nienawiść dogmatów, od
których za wszelką cenę chciałby swego wychowanka uchronić. Na pytanie więc,
„Do jakiej religii dołączyć Emila?" odpowiedź może być według niego
tylko jedna: „nie włączymy go ani do takiej, ani do innej, ale uczynimy go
zdolnym do wybrania tej, do której doprowadzi go własny rozsądek, najlepiej użyty".
Jak podsumowuje ten dział Emila Jan
Legowicz, zanim młodzieniec zacznie wierzyć — jeżeli tak się stanie, bo może
przecież także zostać ateistą lub agnostykiem — „musi najpierw zacząć
umieć wątpić".
Umiejętność racjonalnego wątpienia, w przeciwieństwie do typowej dla
myślenia dogmatami gotowości potępiania, nie jest dobrem rozpowszechnionym.
By ją w ludzkich umysłach zakorzenić, potrzeba spełnienia kilku warunków, wśród
których, zdaniem Helwecjusza, decydujące miejsce zajmuje prawo do błędu. Tak o tym pisze: „Z chwilą gdy się zabroni poznawania niektórych prawd, nie będzie
już można powiedzieć żadnej" [ 10 ].
Na ewentualne zarzuty zaś, że błąd, który nie został ukarany albo
zabroniony, może okazać się niebezpieczny, odpowiada: „[ludzie oświeceni — przyp. K.S.] wiedzą, że nawet błędy przestają być niebezpieczne, kiedy
wolno im się przeciwstawić. Wkrótce zostają rozpoznane jako błędy i same
staczają się w otchłań zapomnienia". Ich dopuszczalność oznacza więc
otwarcie pola dla pluralizmu poglądów idyskusji
pomiędzy nimi, co przyczynia się w znaczący sposób do ogólnej korzyści,
tak w kwestii postępu nauki, jak i poczucia swobody obywateli. [ 11 ]
1 2 3 4 5 6 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] "El sueño de la rason produce
monstruos". [ 2 ] J. Legowicz ze wstępu do: J. J.
Rousseau, Emil,
tłum. W. Husarski, Wrocław 1955, t. 1, s. LXX. [ 4 ] J. A. Condorcet, Szkic obrazu postępu
ducha ludzkiego poprzez dzieje, tłum. E. Hartleb, J. Strzelecki, wstępem
poprzedził Bogdan Suchodolski, Kraków 1957, s.147. [ 5 ] Jan Jakub tak pisze o tej torturze małych dzieci: "Czy więzy tak okrutne
mogą pozostać bez wpływu na poczucie dzieci i na ich usposobienie?
Pierwszym ich uczuciem jest uczucie bólu i cierpienia; znajdują one
nieustanne przeszkody dla ruchów, których potrzebują [...] pierwszym
darem, który od was otrzymują, są kajdany [...]", w: J .J. Rousseau, Emil,
wyd. cyt., t. 1, s. 18. [ 6 ] Por. J. A. Condorcet, Projekt
organizacji wychowania publicznego, tłum. Cz. Jastrzębiec-Kozłowski,
opracował i wstępem opatrzył Bogdan Suchodolski, Warszawa 1948, s. 45. [ 7 ] Z takiej rodziny pochodzić ma właśnie Emil. Por. J. J.
Rousseau, Emil,
wyd. cyt., t. 1, s. 32. [ 8 ] Claude Adrien Helvétius, O człowieku,
jego zdolnościach umysłowych i wychowaniu, tłum. i wstępem opatrzył
J. Legowicz 1976, s. 171. [ 9 ] J. J.
Rousseau, Emil, wyd. cyt., t. 2, s. 71. [ 10 ] C.-A. Helvétius, O umyśle, tłum.
J. Cierniak, t. 1, Warszawa 1959, s. 6. [ 11 ] Podobne zdanie miał na ten temat
Condorcet, który pisał o Francisie Baconie: „śmiałość jego błędów przyczyniła się do postępu
rodzaju ludzkiego. Poruszył umysły, których nie zdołała rozbudzić mądrość
jego rywali". W: J. A. Condorcet, Szkic...,
wyd. cyt., s. 150, 151. « Młodzież, szkoła, studia (Publikacja: 30-08-2006 )
Katarzyna Szumlewicz Filozof, publicystka i krytyczka literacka. Stale współpracuje m. in. z pismami "Bez Dogmatu" i "Lewą Nogą". Redaktorka portalu lewica.pl. Pisze doktorat z pedagogiki. Interesuje się polityką i sztuką. Ostatnio zajmuje się tropieniem ideologii w przekazie polskich mediów. Liczba tekstów na portalu: 2 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Kobiety, transformacja i Kościół | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5012 |
|