|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Filozofia Złota Księga moich spotkań z filozofią Odrodzenia [1] Autor tekstu: Andrzej Rusław Nowicki
Część druga — teksty
wybrane 5.11.2007.
Święta przestrzeń ogrodów filozofii
§ 1
Są takie wiersze Adama Mickiewicza, które rodziły się wtedy, kiedy słuchał
muzyki Mozarta.
I są takie jego wiersze, które
rodziły się wtedy, kiedy czytał dzieła
filozofów. Zbiór takich wierszy nosi tytuł: „Zdania i uwagi z dzieł (...)" . Jak rozumieć te słowa?
Czy twórcami tych "zdań i uwag" są Jakub Boehme (1575-1624),
Anioł Ślązak (1624-1677) i Louis-Claude de Saint-Martin (1743-1803), a Mickiewicz jedynie „wybrał" i „przełożył"? A może
było inaczej: czytanie dzieł filozofów było wstąpieniem Mickiewicza w tę
"świętą przestrzeń", która swoją cudowną mocą sprawia, że
rodzą się nasze własne myśli?
§2
To, co przed chwilą napisałem, to moja własna myśl, która narodziła
się z wewnętrznej potrzeby napisania „pięknej" Przedmowy do „Złotej
Księgi moich Spotkań z Filozofią". Zacząłem komponować tę Księgę 2
lipca 2000. W ciągu czterech dni udało
mi się sporządzić wykaz 100 myślicieli, których uważam za moich Mistrzów w tym sensie, że właśnie w czasie „spotkań w rzeczach" (spotkań z Nimi w ich Rzeczach) rodziły się moje własne myśli, składające się na
budowany przeze mnie System mojej własnej Filozofii.
Projekt przewidywał, że kolejność będzie zależała od dat
urodzenia, a jak praca będzie gotowa, wtedy zastanowię się nad tym, których
spośród Stu należy umieścić na pierwszym miejscu. Będzie to możliwe, jeśli
potrafię przy każdym myślicielu podać, co mu zawdzięczam. I oto, napisałem
już połowę „pokwitowań" zaciągniętych długów wdzięczności,
przeczytałem i … doszedłem do przekonania, że trzeba napisać inaczej.
Nie tylko mózgiem, ale sercem. Każde „pokwitowanie" powinno
być tak piękne i wzruszające jak list miłosny.
Może to już ostatnia z pisanych przeze mnie prac? Należy więc nadać
jej kształt możliwie najdoskonalszy.
Najpierw
nasunęły się następujące słowa Przedmowy:
"Żeby
dobrze przeżyć dzień, trzeba sobie wyobrazić, że to ostatni dzień naszego
życia..."
§ 3
Po napisaniu tych słów zauważyłem, że piszę słowami Mickiewicza. Z bezdennej otchłani mojej pamięci (napisałem „bezdennej", ponieważ
nikt z nas nie wie, ile milionów „bitów", słów, zdań, dźwięków,
melodii, obrazów, wrażeń smakowych, zapachowych, dotykowych umieściły w „plikach" naszego systemu nerwowego
strumienie percepcji świadomych i rzeki percepcji nieświadomych i deszcze snów — tych, które śnią się nam w nocy, kiedy śpimy, i w dzień, kiedy śnimy na
jawie, nie wiedząc o tym, że coś się w nas śni)… powtarzam: „ z bezdennej otchłani mojej pamięci" wynurzył się żyjący tam od przeszło
siedmiu dziesięcioleci dystych Mickiewicza:
"W słowach tylko chęć widzim, w działaniu potęgę;
Trudniej dzień dobrze przeżyć, niż napisać księgę". Od
siedmiu dziesięcioleci myśl tego dystychu budziła niezmiennie mój sprzeciw.
Obce mi jest przeciwstawianie „słów" i „czynów"; „słowa"
też są „czynami", a w każdym razie
słowa filozofa i poety mają większą wartość od bezmyślnych czynów.
§ 4
Tym
bardziej nie mogłem zaakceptować myśli zawartej w drugim wersie. Jak można
przeciwstawiać sobie „pisanie książek" i „dobre przeżycie
dni"? Przecież
napisanie
dobrego tekstu filozoficznego czy dobrego wiersza to właśnie „dobre przeżycie
dnia". Nie
ma też sensu argument, że książkę pisze się „dla siebie", a „dobre przeżycie dnia" polega na służeniu ludziom. Poeta nie może
służyć ludziom lepiej, niż pisaniem wierszy, które będą
zachwycały wiele pokoleń i filozof
nie może służyć ludziom lepiej, niż pisząc dobre książki, które będą
rozwijały w ludziach ich człowieczeństwo, cudowną zdolność myślenia czyli
wytwarzania własnych myśli.
Jest
jednak w wierszu Mickiewicza jedna myśl niezmiernie cenna: myśl o tym, że trzeba
„dobrze przeżyć dzień". To znaczy
wykorzystać dzień w sposób optymalny.
RABELAIS
François 1494-1553 — Wziąłem od niego tylko jedną — ale „otchłanną" -
myśl:
„Stań się otchłanią wiedzy!"
TELESIO,
Bernardino 1509-1588.
Aranżerem mojego spotkania z filozofią Telesia był — w połowie lat sześćdziesiątych — mój przyjaciel dr Carlo Amelio, lekarz wiejski z Paoli. Przygotowując
odczyt, który miałem wygłosić w Akademii Kosentyńskiej, poświęciłem wiele
tygodni na studiowanie dzieł Telesia i opracowań na jego temat. Najbardziej
zafascynowała mnie myśl Telesia o tym, że od
chwili narodzin trzeba bez przerwy walczyć o zachowanie własnego istnienia:
potrzebne jest nam powietrze do oddychania, woda do picia, pożywienie, ubranie i tysiące innych rzeczy, bez których nie można się obyć. Brak aktywności (inertia)
jest więc najgorszą z postaw, natomiast przeciwieństwo
„inercji", nazwane przez Telesia "solercją"
jest źródłem wszelkich cnót, fundamentem życia jednostki i społeczeństwa,
warunkiem istnienia i rozwoju kultury. Odczyt wygłosiłem
16.12.1966 w Cosenzy, tekst włoski „La presenza del pensiero di
Bernardino Telesio nella cultura moderna" ukazał się w Aktach Akademii
Nauk Moralnych i Politycznych w Neapolu (vol. LXXIX, 1968, s. 331-353) a przekład
polski w „Acta Universitatis Wratislaviensis" (Prace Filozoficzne nr
VI, 1970, s. 39-63). Telesio jest oczywiście obecny w mojej „Filozofii włoskiego
Odrodzenia" (1967, s. 257-261).
BODIN,
Jean
1530-1596.
Ze wszystkich znanych mi tekstów Bodina najbardziej przemówiła do mojej
wyobraźni "pantoteka".
Zawsze marzyłem o tym, żeby mieć u siebie „zbiór zbiorów wszystkich
przedmiotów moich zainteresowań" i chociaż miałem do dyspozycji zawsze
bardzo skromne środki finansowe i jeszcze bardziej skromną przestrzeń, to
przecież zawsze miałem jakiś odpowiednik pantoteki. W chwili obecnej najważniejsze
składniki mojej Pantoteki to niemal kompletny zbiór własnych prac
drukowanych, kilkadziesiąt albumów
Kroniki, kilkadziesiąt „Złotych Ksiąg", wiele tysięcy listów, słowniki,
gramatyki, antologie, książki i czasopisma w kilkudziesięciu językach (m.in.
afgańskim, albańskim, arabskim, indonezyjskim, irlandzkim, japońskim,
koreańskim, nepalskim, perskim itd.), księgozbiór tekstów w języku
chińskim, kilkadziesiąt teczek z portretami i reprodukcjami dzieł sztuki,
kilkadziesiąt klaserów, w których jest około dwadzieścia tysięcy
znaczków pocztowych. Por. opis pantoteki Wenecjanina Pawła
Koroneusza w mojej „Filozofii francuskiego Odrodzenia" (1973, s.
261-262).
MONTAIGNE,
Michel EYQUEM de 1533-1592.
Za najcenniejszą zdobycz kilkakrotnych lektur uważam przyswojenie sobie jego
pluralizmu metodologicznego,
metody „próbowania" mającej na celu uchwycenie obiektywnej wieloaspektowości każdego zjawiska. Pisałem o nim wiele razy, ale
najważniejsze jest chyba to, co zamieściłem w „Filozofii francuskiego
Odrodzenia" (1973, s.5-7, 15, 33-34, 38-39, 41, 44, 60-66, 68, 388-407).
KLONOWIC,
Sebastian Fabian 1545-1602.
Poeta. Pojęcie „wolności myśli" i „prawdziwego
szlachectwa". Najważniejszą z moich prac o Klonowicu są „Boginie
Sebastiana Klonowica" („Euhemer", 1978, nr 1, s.3-14), ale o moim
stosunku do niego wiele mówią strony takich książek jak „Człowiek w świecie
dzieł" (1974, s.209-211), „Portrety filozofów" (1978, s.11.81,
219-224 i jego portret na obwolucie) a także fakt, że to on właśnie jest
adresatem (napisanych przeze mnie) listów Acidaliusa w „Lampie trzydziestu
spotkań" (1980).
BRUNO,
Giordano
1548-1600.
Co wziąłem od Bruna? Nieskończenie wiele.
Żeby
to wszystko wyliczyć, powinienem na nowo przeczytać 5 tysięcy stron dzieł
Bruna i przeszło dwa tysiące stron, które o Nim napisałem i te tysiące
stron, na których jest obecny we mnie „ukrytą obecnością"
Daimoniona.
Spróbuję to zrobić inaczej. Nie zaglądać do tego, co zostało
wydrukowane, nie przytaczać setek złotych myśli, ale zajrzeć do mojego
„świata wewnętrznego" i z lotu ptaka spojrzeć na ogromne oceany,
morza, kontynenty, archipelagi, szczyty górskie, rzeki i wulkany — na wszystko
to, co ukształtowało się we mnie w ciągu wielu dziesięcioleci prac nad
Brunem.
Jeden wielki ocean to moja
filozofia języka, która rosła i rozwijała się równocześnie z pracą nad odkrywaną przeze mnie — a nie zauważaną przez innych badaczy -
filozofią języka tworzona przez Bruna.
U Bruna wyrastała ona z dwóch korzeni: Arystotelesa i Lullusa, dzięki
temu, to, co brałem z Bruna, brałem od wszystkich trzech.
Najważniejsze archipelagi na tym oceanie to „odkrycie", że
każdy filozof ma prawo do tworzenia własnego języka, do wybierania — ze wszystkich słowników — takich słów, jakie mu są potrzebne,
do nadawania starym słowom nowych
znaczeń, do wytwarzania nowych słów; wyciągnąłem stąd dwa
wnioski: jeden to poprzedzanie badań nad filozofią interesującego mnie myśliciela
badaniami nad jego językiem, drugi to
przyznanie sobie samemu prawa do tworzenia własnego języka i przemawiania własnym
językiem.
Drugim archipelagiem było przyswojenie sobie rozważań Bruna nad
strukturalną wieloznaczeniowością poszczególnych słów a także
zdań, akapitów, rozdziałów, książek i wszystkiego, co zostało zbudowane
ze słów. Wbrew logikom, którzy uważali wieloznaczność za wadę (źródło błędów
logicznych) i domagali się posługiwania się językiem jednoznacznym, uznałem
fakt, że słowa mają wiele znaczeń za przejaw ich bogactwa a więc za
kulturalną wartość. Z faktem wieloznaczeniowości łączyło się
wyobrażanie sobie słowa jako wielowarstwowej bryły -
podobnej do kuli ziemskiej, która spowita jest mgłami, pod nimi są znaczenia
powierzchniowe, pod powierzchnią — zstępujące w głąb — liczne piętra
znaczeń ukrytych, a w samym środku
bryły Morze Ognia, o czym świadczy fakt, że czasem jakieś słowo okazuje się
wulkanem, który przez stulecia wydawał się zwykłą górą, a tu nagle
eksplozja i wylewające się z krateru ogniste rzeki!
Wieloznaczeniowość słów używanych przez filozofa sprawia, że
wprawdzie ma on jakiś własny
„sposób mówienia" (modus loquendi), ale u każdego
czytelnika — w zależności od stopnia wtajemniczenia w „filozofię ukrytą" w wykładach i pismach Mistrza a także
od „mas apercepcyjnych", które u każdego są inne, ponieważ zostały
ukształtowane przez całość jednostkowych przeżyć (i różnorodnych lektur) — kształtuje się inny
„sposób rozumienia" (modus intelligendi) tego samego słowa,
tego samego wykładu, tej samej filozofii. Każdy filozof powinien mieć świadomość,
że
wszystko, co mówi i pisze, w percepcji słuchaczy i czytelników natychmiast
rozkwitnie mnóstwem rozmaitych interpretacji i właśnie w takiej zwielokrotnionej, wielowersyjnej, wielokształtnej
postaci będzie żyło swoim własnym „wielożyciem" w kulturze.
1 2 3 Dalej..
« Filozofia (Publikacja: 29-04-2008 )
Andrzej Rusław NowickiUr. 1919. Filozof kultury, historyk filozofii i ateizmu, italianista, religioznawca, twórca ergantropijno-inkontrologicznego systemu „filozofii spotkań w rzeczach". Profesor emerytowany, związany dawniej z UW, UWr i UMCS. Współzałożyciel i prezes Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli oraz Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Założyciel i redaktor naczelny pisma "Euhemer". Następnie związany z wolnomularstwem (w latach 1997-2001 był Wielkim Mistrzem Wielkiego Wschodu Polski, obecnie Honorowy Wielki Mistrz). Jego prace obejmują ponad 1200 pozycji, w tym w języku polskim przeszło 1000, włoskim 142, reszta w 10 innych językach. Napisał ok. 50 książek. Specjalizacje: filozofia Bruna, Vaniniego i Trentowskiego; Witwicki oraz Łyszczyński. Zainteresowania: sny, Chiny, muzyka, portrety. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 52 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: W chiński akwen... Wolność w Hongloumeng | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5856 |
|