|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Nauka i religia
Wiedza a wiara Autor tekstu: Wiesław Sztumski
Relacja między wiedzą i wiarą jest częstym tematem rozważań
filozofów, naukowców i teologów. Najczęściej jednak pod tymi pojęciami
kryje się wiara religijna i wiedza naukowa. Ukazało się niemało publikacji o stosunku wiedzy lub rozumu do
wiary albo nauki do wiary itp. ze słynną Encykliką „Fides et ratio" Jana
Pawła II. Traktuje się ją jako ostatnie słowo Kościoła katolickiego w tej
materii. Jednak w rzeczywistości odgrzano w niej stanowisko Tomasza z Akwinu:
wiara i rozum są niby niezależnymi władzami poznawczymi, ale rozum powinien
liczyć się z wiarą, a nauka — ze stanowiskiem Świętego Oficjum. Spór o prymat wiary nad rozumem praktycznie nie ma końca i pozbawiony jest sensu,
podobnie zresztą jak spór o prymat materii czy świadomości. Z reguły uczone dyskusje na temat relacji wiedzy do wiary bywają
jałowe i nie dostarczają ani dobrych rozwiązań, ani ostatecznych. W końcu o rozstrzygnięciu tej kwestii decyduje stanowisko światopoglądowe oraz uznawane
wartości. Uzasadnienia racjonalne czy naukowe nie mają praktycznie żadnego
znaczenia. Obsesją stało się poszukiwanie jakiegoś sensownego rozstrzygnięcia
sprzeczności między nauką a religią tak, by zadowolić wierzących i niewierzących, zwolenników fideizmu i racjonalizmu, teologów i scjentystów.
Mimo pewnych podobieństw i aspiracji poznawczych, wiara nie ma i nie może w żadnym
wypadku zastępować wiedzy, lecz co najwyżej uzupełniać ją wiedzą pozorną,
paranaukową. Wiara pełni inne funkcje społeczne i powinna służyć czemuś
innemu niż wiedza. Trzeba jednak przyznać, że współczesna nauka zbliża się do
wiary w pewnym sensie i jakby integruje się z nią. Znajduje to potwierdzanie w takich oto faktach: - Coraz częściej obiektami badań naukowych są przedmioty
abstrakcyjne
- Tak, jak w wierze, tak i w nauce jest coraz mniej pewności. W związku z tym nauka zaczęła funkcjonować podobnie jak wiara, w obszarze
hipotetyczności.
- Opisy świata dawane przez naukowców nie są już tak pewne
jak dawniej, ponieważ pojawiły się uzasadnione wątpliwości dotyczące
niezawodnego kryterium prawdziwości.
- Wciąż większą rolę w poznaniu naukowym grają metody
pozaracjonalne, zwłaszcza w kontekście odkryć.
- Wzrasta ingerencja światopoglądu i ideologii w obszar nauki.
- Nauka penetruje nie tylko obszary niewiedzy, ale wkracza w obszary niepewności, nieoznaczoności oraz fikcji. To sprawia, że
rozrastają się peryferie nauki oraz sfera paranauki. A z drugiej strony,
obszar dociekań naukowych ulega postępującej redukcji, ponieważ naukowcy
sądzą, że zawężanie obszarów badań pozwala uzyskiwać wiedzę
maksymalnie dogłębną i pewną.
- To pozwala przypuszczać, jakoby wiara i wiedza tworzyły
jedność albo całość. Gdyby tak było, to tym bardziej spór o prymat
wiedzy czy wiary nie miałby sensu.
Spór bezprzedmiotowy
W kwestii dotyczącej relacji między wiedzą i wiarą można
rozpatrywać dwie możliwości. Pierwsza — wiedza i wiara wykazują wspólne
cechy, pełnią podobne funkcje i wykazują tendencję do łączenia się w jeden układ eksploracyjny. Druga — wiedza jest czymś innym od wiary mimo
tego, że jakoś uzupełniają się. Jeśli naprawdę postępuje zbliżanie się
nauki do wiary, co, być może, doprowadzi z czasem do ich integracji, to
niecelowe wydaje się przeciwstawianie ich sobie, tak jak niecelowe jest pytanie o to, co ważniejsze: wiedza czy wiara. Wtedy spór między nauką a wiarą jest
faktycznie bezprzedmiotowy i z pewnością nie służy ani rozwojowi wiary, ani
wiedzy, powoduje jedynie skonfliktowanie środowisk badaczy wokół spraw światopoglądowych i w celach ideologicznych lub politycznych. Jeśli zaś wiedza i wiara rzeczywiście różnią się od siebie,
wówczas nie można w ogóle mówić o sporze, ponieważ spór wymaga jakiejś
wspólnej płaszczyzny. Jeśli taka płaszczyzna jest, to nie da się znaleźć
żadnego jednoznacznego rozstrzygnięcia, które zadowalałoby obie strony, a spór
zawsze jest otwarty i nierozstrzygalny. A więc, spieranie się o prymat wiedzy
czy wiary pozbawione jest sensu także z punktu widzenia poznawczego.
Która ważniejsza?
Skoro spór między wiedzą a wiarą jest jałowy i niczego nie
wnosi do poznania świata, w takim razie dlaczego ludzie spierają się o to,
czy ważniejsza jest wiara, czy wiedza? Dlaczego zmusza się ich do wyboru między
nauką a religią, wiedzą a wiarą oraz rozumem a wiarą? Jaki cel praktyczny
chce się przez to osiągnąć i komu zależy na rozwijaniu tego sporu i ożywianiu
go? Trzeba zaznaczyć, że spór o przewagę wiary czy rozumu dotyczy wyznawców
katolicyzmu i jest domeną spekulacji wyłącznie teologów katolickich, począwszy
od czasów Tomasza z Akwinu. Przybiera on na sile proporcjonalnie do postępu
nauki, w czym upatruje się zagrożenia dla wiary i w miarę odchodzenia od
religii. W innych wyznaniach taki dylemat w ogóle nie występuje. Wobec
wzrastającej laicyzacji Kościół katolicki stara się zdezawuować światopogląd
naukowy, krytykuje go i uznaje za absurdalny i za utopię. Ale w takim samym stopniu absurdem i utopią jest światopogląd
religijny, w szczególności — katolicki. Światopogląd naukowy to taki, który
każe patrzeć na świat przez pryzmat nauki i wskutek tego kształtuje obraz świata
na podstawie wiedzy naukowej. Dlaczego ma to być absurdem? Absurd oznacza
niezgodność z prawami logiki, albo brak sensu. A dotychczas nikt nie udowodnił
tego, że światopogląd naukowy jest niezgodny z prawami logiki, ani że
pozbawiony jest sensu. Jeśli ktoś wywodzi swój wizerunek świata z wiedzy
naukowej i tylko na podstawie tej wiedzy stara się wytłumaczyć zjawiska
zachodzące w świecie, to co najwyżej można mu zarzucić to, że ma światopogląd
ograniczony do wymiaru naukowego. Jednak taki sam zarzut można wytoczyć
przeciwko światopoglądowi religijnemu. Obraz świata stworzony tylko na
podstawie religii też jest ograniczony do jednego wymiaru, religijnego. Trudno też orzec, czy światopogląd religijny jest lepszy albo
gorszy od naukowego, gdyż oceny dokonuje się według kryterium subiektywnego,
na podstawie własnej hierarchii wartości. Dla ludzi wierzących lepszy jest światopogląd
religijny, dla niewierzących — naukowy. Zazwyczaj gołosłowna
dyskwalifikacja przez katolików innego światopoglądu niż ten, który uznają
za najlepszy jest manifestacją pychy, okazywanej zresztą nie tylko w tym
wypadku. Apetyt na wyłączność Z punktu widzenia prawdziwości poglądów na świat, dylemat
„wiedza-wiara" nie ma żadnego znaczenia. Zarówno dzięki wiedzy, jak i wierze, można uzyskać prawdziwy, bądź fałszywy obraz świata. Ani nauka,
ani wiara nie gwarantują uzyskania adekwatnego obrazu świata, ani pewnej
wiedzy o świecie. W wypadku jednego i drugiego światopoglądu rodzą się wątpliwości. A zatem, dylemat ten może mieć tylko jakieś znaczenie praktyczne. Przede
wszystkim, Kościół katolicki chce zdominować naukę. Dąży do tego, by
dogmaty wiary chrześcijańskiej określały styl oraz granice myślenia naukowców i wytyczały dozwolone na gruncie doktrynalnym granice obszary badań naukowych
oraz poznania za pomocą rozumu. Chodzi po prostu o to, by Kościół rozszerzał
swoje wpływy na dziedzinę wiedzy, by kontrolował naukę i podporządkował
sobie tę sferę aktywności ludzkiej, by naukowców uczynić poddanymi sobie.
Tocząc spór o prymat wiedzy czy wiary, kościół tworzy tylko iluzję
swobodnej dyskusji i stwarza pozory alternatywnych rozwiązań, gdyż z góry,
choć skrycie, zakłada dominację wiary i dogmatów nad rozumem i wiedzą.
Inaczej zresztą nie może, bo by się pozbawił monopolu na słuszność i prawdę. A więc, celem praktycznym jest tylko stworzenie odczucia swobody myśli i badań, a faktycznie — nałożenie religijnych klapek na oczy naukowcom.
Dlatego naukę poddaną kontroli ze strony religii nazywam ślepą. Drugim celem
jest uzyskanie rozumowej podbudowy wiary, czyli racjonalizacja wiary. Tu też
chodzi o tworzenie kolejnej iluzji, jakoby wiara w Boga wynikała z wiedzy
naukowej i tym samym miała ewidentne uzasadnienie w rozumie. Jest to oczywiste
mamienie ludzi, czyli typowe „opium dla ludu". Ludzie to kupią? Unaukowienie wiary religijnej, polegające na potwierdzaniu przez
odkrycia, hipotezy i teorie naukowe realnego istnienia jakiegokolwiek przedmiotu
wiary (Boga, sił nadprzyrodzonych itp.), ma uczynić ją racjonalną, rozumną, a nawet interesowną. Skutkiem tego byłoby odmitologizowanie religii. Natomiast
ścisły związek wiary z wiedzą ma być świadectwem tego, iż religijna sfera
życia nie jest wytworem fantazji. Chodzi o to, by wmówić ludziom, jakoby
wiara religijna była zakorzeniona w rozumie i wynikała wprost z rozumu i wiedzy. To kuriozalny cel, skazany z góry na niepowodzenie, jeśli wiarę i rozum uznaje się za odrębne władze poznawcze, a religię i naukę za odrębne
sfery aktywności, niezależnie od tego, czy mogą one wzajemnie wpływać na
siebie. Na razie nie utożsamia się rozumu z wiarą ani wiedzy z religią.
Gdyby wiarę można było wywodzić z rozumu, to można by ją było do niego
zredukować. Faktem jest, że ostatnie odkrycia z neurofizjologii mózgu wskazują,
że pewne obszary kory mózgowej człowieka wpływają na wiarę, a geny mogą
być źródłem wiary religijnej i bytów transcendentnych (amerykański
biochemik i mikrobiolog Dean Hamer z National Cancer Institute twierdzi, że udało
mu się zlokalizować gen wiary VMAT2 i znaleźć związek między tym genem a wiarą), ale wcale stąd nie wynika, że wiara oraz byty transcendentne są
produktami fizjologicznymi mózgu albo genu. Zaś próba odmitologizowania
religii jest skazana z góry na niepowodzenie. Bowiem mit jest najważniejszym i nieodłącznym komponentem religii oraz warunkiem koniecznym do istnienia wiary
religijnej. Skutki wiązania wiary z religią Każda bez wyjątku religia jest ufundowana na zbiorze mitów
kosmogonicznych (o stworzeniu świata i kosmosu), teogonicznych (o narodzinach i życiu bogów) kalendarzowych (o podziale roku), antropogenicznych (o stworzeniu
człowieka), genealogicznych (o starożytnych rodach), soteriologicznych (o
zbawieniu człowieka) i eschatologicznych (o życiu pośmiertnym). Religia musi
żywić się mitami i ożywiać mity, aby trwać. Tym między innymi różni się
od wiedzy naukowej i dzięki temu zawiera ogromny ładunek irracjonalności.
Odmitologizowana religia stałaby się wiedzą naukową, w której bóg byłby
przedmiotem badań naukowych, a jego istnienie musiałoby być dowiedzione
metodami naukowymi. A zatem, wykorzystywanie nauki przez Kościół katolicki do
dowodzenia istnienia Boga opiera się na jeszcze jednym micie o poznawalności
Boga za pomocą rozumu i metod naukowych. Tak więc, zamiast odmitologizowania
wiary jest pomnażanie mitów przez wiarę. Wobec tego dążenie do
odmitologizowania religii katolickiej należy ocenić jako tworzenie następnej
iluzji. Wiązanie wiary z rozumem po to, żeby rozum umacniał wiarę daje
skutek przeciwny do zamierzonego. Dzięki temu uzyskuje się tylko pozorne
wzmocnienie wiary, a faktyczne jej osłabienie i to proporcjonalnie do udziału
czynnika racjonalnego w wierze. Wiara religijna powinna opierać się na
absolutnym zaufaniu w to, co głosi Kościół, co zawarte jest w dogmatach,
przykazaniach bożych i świętych księgach, również w mity. Dzięki temu
wszystko to traktuje się jako prawdy absolutne, ponadczasowe i powszechne. Na
gruncie racjonalności i dociekania prawdy w znaczeniu naukowym zaczyna się powątpiewać w prawdy religijne i szuka się ich uzasadnienia w nauce albo w rozumie. A wątpienie
jest zawsze oznaką niepewności w to, co się wierzy, albo niedowierzania,
czyli symptomem słabości wiary. Zgodnie z koncepcją neotomizmu, rozum,
racjonalność i wiedza naukowa mają umacniać wiarę religijną dzięki
racjonalnemu dowodzeniu istnienia Boga i dzięki likwidacji mitów w wyniku
rozwoju wiedzy. Inaczej mówiąc, mają pełnić rolę protez albo kul, na których
wiara powinna się wspierać. Posługiwanie się protezą wynika ze słabości
człowieka albo z odczuwania niedostatku czegoś, a sama proteza jest atrybutem
ułomności. W tym wypadku niedostatek wiary uzupełnia proteza rozumu. Im ktoś
słabszy, tym więcej i częściej korzysta z protez. Dlatego wiara podpierana
na kulach rozumu, albo religia posługująca się protezą wiedzy, tracą swoją
naturalną moc. Dlatego właśnie wiarę wspierającą się na kulach rozumu
nazwałem kulejącą. Bóg i naukowiec Z relacją wiedza-religia wiążą się jeszcze dwa pytania:
„Czy nauka wymaga ograniczeń za strony religii?" oraz „Czy wiara powinna
być ograniczana przez rozum?". Na rzecz potrzeby ograniczania nauki przez
religię albo rozumu przez wiarę przytacza się taki oto argument: naukowcy
powinni być odpowiedzialni za wyniki swych badań i odkryć, a jedynym
gwarantem ich odpowiedzialności jest Bóg. Zapomina się jednak o tym, że
odpowiedzialność wobec jakiegokolwiek bytu abstrakcyjnego lub transcendentnego
jest w istocie odpowiedzialnością fikcyjną. Odwoływanie się do Boga i historii jest wprawdzie wzniosłe, ale — jak pokazuje praktyka -
nieskuteczne i zazwyczaj rodzi bezkarność. Naukowiec może być tak samo
odpowiedzialny na gruncie etyki religijnej jak i świeckiej. Jest to sprawą
jego światopoglądu, a więc dobrowolnego wyboru. A nikt jeszcze nie udowodnił,
że etyka religijna jest lepsza albo skuteczniejsza od etyki niezależnej. Ważne
jest to, żeby w ogóle badacz miał poczucie odpowiedzialności i żeby był
skutecznie pociągany do odpowiedzialności za działanie na szkodę ludzi. Zwraca się również uwagę na konieczność ograniczania wiary
przez rozum, ponieważ wiara bez rozumu jest naiwna i fanatyczna. Wiara zawsze
jest naiwna w jakimś stopniu. Inaczej mity nie odgrywałyby w niej tak ogromnej
roli. Przyjmowanie mitów za prawdę jest przejawem wyjątkowej naiwności. A zatem, gdyby rozum miał ograniczać naiwność wiary, to faktycznie eliminowałby
wiarę, czyli szkodziłby jej. Natomiast wiara z pewnością nie powinna być
fanatyczna, bo fanatyzm religijny skutkuje brakiem tolerancji, podbojami i terroryzmem. Tylko, czy fanatyzm ma być eliminowany z wiary za pomocą rozumu,
czy raczej rozsądku, który odwołuje się do tolerancji i podpowiada wyzbycie
się monopolu na boga, prawdę i rację? Z doświadczenia historycznego wiadomo,
że przesadna racjonalność wiedzy prowadziła do fanatyzmu w sferze ideologii, a w dwudziestym wieku nawet do ludobójstwa. To również przemawia za tym, że
racjonalizacja wiary może być szkodliwa. Podsumowując, sądzę, że Einstein nie miał racji, by nazwać
„ułomną" naukę bez religii. To raczej wiara podpierająca się na kulach
rozumu jest chroma. Natomiast religia, która z natury zaciemnia światłość
rozumu, czyni naukę „ślepą". Dlatego, parafrazując znaną wypowiedź
Einsteina, twierdzę, że „Nauka z religią jest ślepa, religia z nauką jest
ułomna."
Artykuł opublikowany w czasopiśmie "Sprawy Nauki" nr 4/2008.
Publikacja w Racjonaliście za zgodą autora i redakcji SN.
« Nauka i religia (Publikacja: 08-05-2008 )
Wiesław Sztumski Filozof, fizyk, zajmujący się ekofilozofią (twórca “enwironmentalizmu”), problematyką ewolucji, zwłaszcza jej prawidłowości i tendencji.
Od kilkunastu lat interesuje się zagrożeniami istnienia gatunku ludzkiego, związanymi z globalnymi kryzysami ekologicznymi w środowisku przyrodniczym, społeczno-kulturowym i osobowościowo-duchowym.
Autor ponad 210 prac naukowych, członek wielu towarzystw naukowych, em. profesor Instytutu Filozofii Uniwersytetu Śląskiego, gdzie kierował Zakładem Filozofii Nauk Przyrodniczych. Obecnie pracuje w Wyższej Szkole Ekonomiczno-Humanistycznej w Bielsku-Białej.
Liczba tekstów na portalu: 2 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Czy Einstein miał rację? | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5871 |
|