|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Tematy różnorodne » Święty Graal
Gardnerowe bałamuctwa [1] Autor tekstu: Lech Stępniewski
Przeczytałem właśnie opowieści o Graalu autorstwa Wawrzyńca Gardnera, jakie zamieścił Pan w swojej witrynie i
powiem od razu „z grubej rury", co o nich myślę. Otóż myślę, że jest to
nieprawdopodobna tandeta umysłowa; popis szalbierstwa i nieuctwa, jaki trudno
dziś znaleźć na przykościelnym straganie nawet w najciemniejszym Ciemnogrodzie. A teraz konkrety. Gardner zaczyna od tego, jak okropnie "zostaliśmy (...)
wprowadzeni w błąd przez kościelny establishment ", który wmówił nam —
fałszując ewangelie! — że Józef, ojciec Jezusa, był stolarzem, a Jego matka,
Maria — dziewicą. I tak to uzasadnia:
O Józefie "Wszystkich nas uczono,
że ojciec Jezusa, Józef, był stolarzem. „Czemu nie? Przecież tak mówią
ewangelie". Rzecz w tym, że w oryginalnych ewangeliach nie ma o tym mowy.
Najlepsze tłumaczenie podaje, że Józef był „Mistrzem Rzemiosła" lub „Mistrzem
Sztuk". Słowo „stolarz" było uproszczonym wyobrażeniem tłumacza na temat
znaczenia słowa „craftsman" ( rzemieślnik, mistrz w zawodzie). Każdy, kto
zetknął się ze współczesną masonerią, z miejsca rozpozna znaczenie słowa „ the
Craft" (sztuka). Nie ma ono nic wspólnego ze stolarką. Tekst po prostu
informował, że Józef był mistrzem, człowiekiem
wykształconym."
Tymczasem w ewangelii Mateusza powiada
się: "Czyż nie jest On synem cieśli? " (Mt 13,55)
W greckim
oryginale zostało tam użyte słowo „tektonos", które już u Homera znaczyło
'obrabiający drewno', 'cieśla' etc. Oczywiście w grece — jak w każdym bogatym
języku — słowo „tektonos" może również przybierać inne znaczenia: np.
'robotnik', 'rzemieślnik', 'mistrz' (w sporcie, w sztuce poetyckiej,
lekarskiej), a nawet (metaforycznie) — 'założyciel rodu'. Pewne jest jednak, że — wbrew Gardnerowi — w pierwszym rzędzie odnosi się ono właśnie do
ciesielstwa/stolarki, nigdy natomiast nie informuje "po prostu", że ktoś
jest "człowiekiem wykształconym".
O Marii Gardner pisze
tak: "Inny przykład dotyczy konceptu Niepokalanego Poczęcia. Nasze
anglojęzyczne ewangelie mówią nam, że matka Jezusa Maria była dziewicą.
Powtarzają to nieustannie. Zastanówmy się więc nad znaczeniem słowa „dziewica".
Rozumiemy, że jest to kobieta, która nie odbyła jeszcze stosunku seksualnego z
mężczyzną. Ustęp dotyczący tej sprawy nie był tłumaczony z greki, lecz z łaciny.
Tłumaczenie było łatwe, ponieważ w łacinie określano je słowem „virgo", czyli
Maria była „virgo". Ale to wcale nie znaczyło wtedy tego, co dziś kryje się pod
słowem „dziewica". „Virgo" w znaczeniu łacińskim to po prostu „młoda kobieta".
Aby znaczenie było identyczne z tym, jakie się temu słowu przypisuje dziś, jej
łacińskie określenie musiałoby brzmieć „virgo intacta", co tłumaczy się jako
„nietknięta młoda kobieta"."
Pomijam pospolity (lecz zawsze
kompromitujący!) błąd na samym początku: "koncept Niepokalanego Poczęcia"
odnosi się naprawdę do poczęcia samej Marii, a nie do poczęcia Jezusa! Ale w tekście
greckim stoi jak byk: "parthenos" — czyli dziewica. I oczywiście znowu można
argumentować, że i Grecy używali czasem tego słowa w znaczeniu 'młoda kobieta',
'panna' etc., ale chyba obraziliby się (zwłaszcza Ateńczycy), gdyby ktoś
kwestionował na tej podstawie dziewictwo bogini Ateny — Athene Parthenos.
Kontrowersyjne jest co najwyżej greckie (czyli zawarte w oryginalnym tekście
Ewangelii) tłumaczenie tego oto słynnego zdania z Izajasza: "Dlatego Pan sam
da wam znak: Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel"
(Iz 7,16) podczas gdy w Ewangelii Mateusza jest już: "Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy: Bóg z nami" (Mt
1,23).
Ale gdyby nawet Gardner miał rację, tj. że z tymi 'dziewicami' i
'pannami' namieszało się w przekładach — z hebrajskiego na aramejski, z
aramejskiego na grekę, z greki na łacinę etc. etc. — to co zrobić z takim oto
jednoznacznym dialogiem Marii z aniołem w Ewangelii Łukasza: "Na to Maryja
rzekła do anioła: Jakże się to stanie, skoro nie znam męża? Anioł Jej
odpowiedział: Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego
też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym" (Łk
1,34-35)
Kolejna „rewelacja" Gardnera, to gołosłowne twierdzenie, że
"Jezus był Nazareńczykiem (a nie Nazaretańczykiem). Potwierdzają to również
roczniki rzymskie, poza tym kroniki żydowskie z pierwszego wieku naszej ery oraz
Dzieje Apostolskie stwierdzają, że brat Jezusa Jakub, i święty Paweł byli
przywódcami sekty nazareńczyków".
Pomijam bzdury o "rocznikach
rzymskich" czy "kronikach żydowskich z pierwszego wieku naszej ery", w których napisano cokolwiek ciekawego o Jezusie (sam Pan dobrze wie, że poza
mętnymi strzępkami u Tacyta i Swetoniusza nie ma nic). Jest także bezczelnym
kłamstwem, że "Dzieje Apostolskie stwierdzają, że brat Jezusa Jakub, i święty
Paweł byli przywódcami sekty nazareńczyków". Gdzie stwierdzają??!!!
Na
kosmiczną głupotę zakrawa jednak upieranie się, że Jezus nie pochodził z
Nazaretu (czyli w terminologii Gardnera — nie był Nazaretańczykiem), lecz jakimś
tajemniczym „nazareńczykiem". W ewangeliach kilkanaście razy mówi się jasno,
że Jezus jest prorokiem z Nazaretu, a w kilku wypadkach nawet — że chodzi bez
wątpienia o miasto (np. w ewangelii Łukasza powiada się, że Józef i Maria
wrócili z małym Jezusem „do swego miasta Nazaret" [eis POLIN heauton Nadzareth].
No, ale według mądrali Gardnera Nazaret podobno wybudowano dopiero PO śmierci
Jezusa. Podobno — bo żadnych dowodów Gardner jak zwykle nie przedstawia.
A
tak w ogóle to wszystkie te jego niby-uczone dywagacje o nazaretańczykach i
nazareńczykach wzięły się ze zwykłego nieuctwa. Pewnie usłyszał coś jednym uchem
o nazireacie (6 rozdział Księgi Liczb) i wszystko mu się poplątało. Gdyby jednak
przeczytał porządnie choć raz ewangelie (sądząc po jego bełkocie nie
przypuszczam, by zdobył się na taki wysiłek umysłowy) stałoby się dla niego
jasne, że Jezus nie mógł być i nazirejczykiem (czyli kimś, kto złożył śluby
nazireatu) — już prędzej pasuje tu Jan Chrzciciel. Nazirejczycy bowiem
zobowiązani byli m.in. do powstrzymywania się od picia wina i nie strzygli
włosów. Tymczasem sam Jezus tak powiada o Janie i o sobie: "Przyszedł bowiem
Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: Zły duch go opętał. Przyszedł Syn
Człowieczy: je i pije. a oni mówią: Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i
grzeszników" (Mt 11,18-19)
Ale takie szczególiki nie przeszkadzają Gardnerowi
do snucia swych obłąkanych wizji. Śmiało pisze: "Z kolei w innych annałach
zapisano, że Jezus, jego brat Jakub i większość pozostałych apostołów
kontynuowali działalność ruchu nazareńskiego i przenieśli się do Europy. Ruch
ten stał się Kościołem Celtyckim. Zgodnie z udokumentowanymi zapisami Kościoła
Celtyckiego w roku 37 naszej ery, czyli cztery lata po ukrzyżowaniu, ruch
nazareński przekształcił się formalnie w Kościół Jezusowy. Kościół
Rzymskokatolicki został stworzony 300 lat później, po 3 wiekach od stracenia
Piotra i Pawła."
Cudne! Bieda tylko w tym, że owe „inne annały" oraz „udokumentowane zapisy Kościoła Celtyckiego" istnieją jedynie w wyobraźni pana Gardnera.
Ma facet wyobraźnię — niech mu będzie na zdrowie, bo w końcu z
bajęd żyje. Ale niegodziwością jest — gdy się już samemu nielicho
nakłamie i nafantazjuje — szkalować innych w taki oto sposób: "Poza
oczywistymi nieporozumieniami, błędnymi interpretacjami i chybionymi
tłumaczeniami kanoniczne ewangelie cierpią z powodu wielu rozmyślnie
wprowadzonych poprawek. Pewne oryginalne akapity zostały zmienione, inne
usunięte, a jeszcze inne dodano tak, aby zadowolić partykularny interes
kościoła. Większość tych poprawek wprowadzono w czwartym wieku, kiedy dokonywano
przekładu na łacinę z oryginalnych greckich i semickich tekstów"
I
jeszcze taki kwiatuszek: "Obecnie wiadomo, że wszystko, co dotyczy
wydarzeń po ukrzyżowaniu, zostało dodane przez biskupów Kościoła lub ich skrybów
około czwartego wieku. Chociaż watykańskie archiwa potwierdzają to, większość
ludzi ma utrudniony do nich dostęp, a nawet jeśli im się to uda, to okazuje się,
że stara greka jest bardzo trudna do zrozumienia".
"Obecnie
wiadomo"? Komu wiadomo? Jakie "watykańskie archiwa" potwierdzają?
Próżno pytać, bo to wszystko gołosłowny bełkot. Rację ma Gardner w jednym: że
"stara greka jest bardzo trudna". Ale jej opanowanie nie przekracza
możliwości średnio uzdolnionego człowieka — chyba że nagminnie trwoni czas na
łgarstwa i fantazje...
Gardnerowi obiła się też u uszy sprawa tzw. „Tajemnej
Ewangelii Marka", więc tym, którzy nie wierzą, że biskupi fałszowali ewangelie
przedstawia następujący „dowód": "Nawet jeszcze wcześniej, około roku 195
naszej ery, czyli 1800 lat temu, biskup Klemens z Aleksandrii dokonał pierwszej
znaczącej poprawki tekstu ewangelii. Usunął on istotną część z ewangelii Marka
napisanej około sto lat wcześniej i uzasadnił swój czyn w liście: „ Bo gdyby one
nawet mówiły coś, co jest prawdą, ten, który kocha Prawdę, nie… zgodziłby się z nim… Albowiem nie wszystkie prawdy będą ogłoszone wszystkim ludziom".
Interesujące. Chodziło mu o to, że nawet w tym wczesnym okresie istniały już
rozbieżności między tym, co napisali twórcy ewangelii, a tym, czego chcieli
nauczać biskupi".
Jest tu ziarenko prawdy: to mianowicie, że rzeczywiście w 1958 roku Morton Smith odkrył w klasztorze Mar Saba pod Jerozolimą nieznany
list Klemensa Aleksandryjskiego. A właściwie — odkrył jego odpis umieszczony na
pustych stronach pewnej książki z połowy XVII wieku. Innymi słowy: kilkaset lat
temu jakiś 'Ktoś' napisał po grecku dwie i pół stronice oświadczając, że są to
prawdziwe słowa Klemensa. I trzeba mu uwierzyć na słowo! Sam ów „odpis" powstał
najprawdopodobniej w wieku XVIII, ale nic na ten temat pewnego nie można
powiedzieć, gdyż jego odkrywca, Morton Smith, wykonał jedynie fotokopie — i
odtąd ślad po liście Klemensa zaginął!! Podobno jest jeszcze w klasztorze,
podobno przewieziono go do Grecji etc. — nie ma jednak żadnych dowodów, że po
roku 1958 ktoś jeszcze go widział (choć parę osób twierdziło, że tak). Na
szczęście klasztor był prawosławny, więc nie można powiedzieć, że to znowu
Watykan coś fałszuje, kradnie, niszczy itp.
Sam list Klemensa jest ciekawy i
rzeczywiście zawiera wyimki (raptem kilkanaście wersów) z „Tajemnej Ewangelii
Marka", ale w świetle tego, co wyżej napisałem, jasne jest, że do jego wartości
„dowodowej" trzeba podchodzić z wielką ostrożnością. Nawet jeśli zawierzymy
Mortonowi Smithowi, uznamy, że odpis naprawdę istnieje i pochodzi z XVII-XVIII
wieku etc., to i tak niewykluczone, że to po prostu dowcip nudzącego się
klasztornego bibliotekarza.
Gardner o tym wszystkim, ma się rozumieć, nawet
nie wspomina (pewnie nie wie), natomiast niemiłosiernie przekręca wszelkie
fakty. Z listu Klemensa wynika bowiem, że on NIE DOKONAŁ żadnej "poprawki
tekstu ewangelii", ale że to sam Marek po przybyciu do Aleksandrii ułożył
drugą, „bardziej duchową", jak pisze Klemens, ewangelię do użytku tych, „którzy
byli doskonali". Natomiast słowa Klemensa cytowane przez Gardnera: "Bo
gdyby one nawet mówiły coś, co jest prawdą, ten, który kocha Prawdę, nie…
zgodziłby się z nim… Albowiem nie wszystkie prawdy będą ogłoszone wszystkim
ludziom". nie odnoszą się do tekstu ewangelii (jak myśli ignorant
Gardner), lecz do nauczania Karpokratian (jest to sam początek listu), którzy
szatańskim podstępem zdobyli odpis „tajemnej ewangelii Marka" ale opacznie ją
pojęli i zeszli na manowce. I znowu: albo Gardner łże i rozmyślnie przekręca,
albo też listu Klemensa nigdy nie czytał, co wystawia marne świadectwo jego
rzetelności.
Dalej następują żenujące bajeczki o małżeństwie Jezusa i Marii
Magdaleny. Wbrew temu, co twierdzi Gardner, nie ma na ten temat nawet cienia
aluzji we fragmentach „Tajemnej Ewangelii Marka" przytoczonych przez Klemensa.
Innym „dowodem" ma być rzekome umieszczanie Marii Magdaleny we wszelkich
wyliczeniach ewangelicznych na pierwszym miejscu [nb. w bardzo ważnej scenie pod
krzyżem w ewangelii Jana (19,25) Maria Magdalena jest wymieniona na OSTATNIM
miejscu]. Odtąd Gardner łże już bez żadnych skrupułów i „naukowych"
pozorów.
Oto próbka jego możliwości: "Ewangelie opowiadają historie,
które mimo iż nie zawsze są zgodne ze sobą, można także prześledzić na podstawie
informacji pozabiblijnych. Opis działalności Jezusa aż do chwili jego
ukrzyżowania można znaleŹć w różnego rodzaju zapiskach pochodzących z tego
okresu. W oficjalnych rocznikach Imperium Rzymskiego jest wzmianka na temat
procesu pod przewodnictwem Piłata oraz o ukrzyżowaniu. Możemy na podstawie tej
chronologicznie spisanej kroniki rzymskich gubernatorów ściśle datę ukrzyżowania
na Paschę w marcu 33 roku naszej ery".
Znowu mamy „różnego rodzaju
zapiski", „oficjalne roczniki Imperium Rzymskiego" etc., których nikt nigdy nie widział na oczy! Ciekaw jestem, co by Pan
powiedział, gdyby jakiś hucpiarz chrześcijanin napisał Panu tak: Istnieją
pewne zapiski, trudno zrozumiałe i przechowywane w tajnych archiwach Watykanu,
które niezbicie udowadniają, że Inkwizycja była stowarzyszeniem chrześcijańskich
botaników-amatorów badających właściwości kwiatów oraz zbieraczy ziół. Wskazuje
na to zresztą sama ich nazwa 'inkwizycja'; z łaciny 'inquisitio' — badanie,
poszukiwanie. Spacerowali oni zazwyczaj po łąkach z naręczami bujnego kwiecia, a
gdy zwiędło wrzucali je z uroczystą ceremonią do rozpalonych wcześniej ognisk.
„Palenie na stosie" miało więc wyłącznie znaczenie symboliczne i tylko ignoranci
mogą twierdzić coś innego. Ponieważ palono chętnie także wonne korzenie
mandragory w kształcie przypominające postać ludzką, lud czując zapach tych
ognisk mawiał: 'oho, znowu panowie inkwizytorzy palą ludzi'. Niestety, ponieważ
inkwizytorzy byli bardzo biegli w swej sztuce i podbierali rzadkie zioła wiejskim
zielarkom, medykom etc., zawistnicy — wespół z templariuszami, katarami i
różokrzyżowcami mającymi dotąd monopol na zielarstwo — rozpuszczali o Inkwizycji
najohydniejsze plotki... Mogę tak jeszcze bardzo długo, bo też mam
wyobraźnię. Niech Pan usunie te bałamuctwa Gardnera ze swej witryny jak
najprędzej, bo to kompromitacja!!! I żadna tam „wolna myśl" — raczej myśl
cierpiąca na rozwolnienie...
Serdecznie
pozdrawiam Lech Stępniewski
1 2 3 Dalej..
« Święty Graal (Publikacja: 18-06-2002 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 591 |
|