|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Filozofia Złota Księga moich spotkań z filozofią XX w. [3] Autor tekstu: Andrzej Rusław Nowicki
DRZEWIESKI, Stefan Bernard
2.8.1888- 13.8.1953. „To było wielkie szczęście, ze przez pięć lat (1932-1937) uczył mnie polskiego taki wspaniały człowiek, znakomity znawca gorąco miłowanej literatury polskiej i pionier nowych metod pedagogiki (...)" — takimi słowami zaczyna się rozdział o Drzewieskim w mojej książce "Nauczyciele" (1981, s. 35-76). Zawdzięczam mu bardzo wiele, przede wszystkim "zachętę do prowadzenia dziennika lektury: zapisywania każdej przeczytanej pozycji i notowania własnych uwag (...) Nauczyłem się w ten sposób eksterioryzować się w pisany przez siebie tekst. Czytanie książek przestało być celem samo w sobie. Odtąd czytałem książki po to, żeby móc je `wpisać` do dziennika lektury. Dopiero od tego momentu czytane książki zaczęły stawać się moją intelektualną własnością; to, co zostało utrwalone w dzienniku, stawało się częścią mojej własnej osobowości; stawałem się `właścicielem` coraz większych obszarów". Dzięki Drzewieskiemu, dzięki dziennikom lektury czytane książki stawały się "polami, na których zaczęły wyrastać moje własne myśli. Wprawdzie w ten sposób prowadziłem dziennik lektury tylko przez 12 lat (1932-1944), rejestrując w ciągu tego czasu 2604 pozycje, ale ten okres wystarczył do tego, żeby później wypracować bardziej skuteczne formy korzystania z książek. W ten sposób Drzewieski stał się wielkim organizatorem moich spotkań z książkami" (s.50-51). Drzewieskiemu zawdzięczam pojęcie „wycieczek autoroznawczych" — podejmowanych w celu poznania „miejsc" związanych z życiem i twórczością interesującego nas twórcy. Zapamiętałem jedną taką wycieczkę: pierwsze spotkanie z Krakowem, 26 września 1935 roku. Było nas siedemdziesięciu, ale odczuwałem to tak, jak gdyby Drzewieski mówił tylko do mnie i tylko mnie „oprowadzał po… Stanisławie Wyspiańskim". Cały Kraków sprawiał wrażenie zbioru teatrów, w których wystawiane są dramaty Wyspiańskiego. Ale dla mnie — wtedy i zawsze — Kraków jest przede wszystkim „miastem Matejki", więc, wbrew intencjom Drzewieskiego, traktowałem ten jednodniowy pobyt w Krakowie jako „wycieczkę matejkoznawczą". W każdym razie Drzewieski sprawił, że od tego momentu przez całe życie odczuwałem potrzebę zwiedzania miejsc związanych z „moimi myślicielami". Najsilniej przeżyłem „spotkania" z Grzegorzem w Sanoku, z Chopinem w Żelazowej Woli, z Vaninim w Taurisano, z Brunem w Noli, z Campanellą w Stilo, z Telezjem w Cosenzy, z Pikiem w Mirandoli, z Imperialem w Vicenzy, z Empedoklesem w Agrygencie …
Wielką pasją Drzewieskiego było projektowanie nowego systemu kształcenia w szkole pełnej radości. "Zbyt mało w szkole radości — pisał - zbyt mało śmiechu". "Myślenie jest intensywniejsze kiedy skupia się dookoła celów własnych, a nie narzuconych. Nauczyciel winien być wychowawcą, który wskazuje uczniowi, jak ma wyzyskiwać swoje zdolności i możliwości". Zadaniem szkoły powinno być nie tylko przekazywanie wiedzy, ale także kształcenie uczuć, wrażliwości estetycznej i wyobraźni twórczej. Szkoła powinna respektować różnorodność uczniów, uwzględniać różnice zainteresowań i uzdolnień.
Dwadzieścia kilka lat po śmierci Drzewieskiego odczułem potrzebę głębszego poznania jego myśli, uzupełnienia wspomnień szkolnych lekturą jego prac. Znalazłem ich przeszło osiemdziesiąt, a w nich jedną — bardzo piękną i głęboką myśl:
"Mistrz z doby Odrodzenia widział w swoim uczniu kontynuatora swoich trudów, w nim `przeżywał siebie`. Radował się widokiem postępów ucznia, bo one dawały niejako rękojmię, że w żywocie i pracach ucznia przetrwa mistrz sam i jego dzieła".
Może to właśnie Drzewieski postawił przede mną zadanie wykrywania form dalszego trwania elementów osobowości nauczycieli w życiu i dziełach uczniów?
KRZYŻANOWSKI, Juliusz
1892-1950. Był moim nauczycielem gimnazjalnym od września 1934 do matury w czerwcu 1937. Uczył mnie łaciny, a później także propedeutyki filozofii. W sumie trzy lata „gorącego kontaktu duchowego", którego źródłem była przede wszystkim moja miłość do łaciny i filozofii. Są nauczyciele, którzy mogą na całe życie zniechęcić do swego przedmiotu, Krzyżanowski potrafił tę moją miłość umocnić i pogłębić.
Były to „moje" przedmioty, ponieważ większość moich kolegów wybierała się po maturze na politechnikę lub na medycynę. Ci, którzy mieli studiować medycynę, wiedzieli, że łacina będzie im potrzebna, natomiast niemal wszyscy byli zgodni co do tego, że filozofia nie jest potrzebna i można zaryzykować twierdzenie, że Krzyżanowski prowadził te zajęcia wyłącznie dla mnie. Tylko ja czytałem na głos przynoszone przez niego teksty klasyków filozofii, ja pisałem referaty (o Platonie, Kancie, Hoene Wrońskim, Spencerze, Nietzschem) i ja — zwykle jako jedyny — zabierałem głos w dyskusji, zacietrzewiając się i zapominając czasami o szacunku należnym wspaniałemu nauczycielowi.
Dziś zastanawia mnie, jak mało wówczas wiedziałem o moim nauczycielu. Nie wiedziałem, że ma doktorat z filozofii, że drukuje w czasopismach rozprawy polemiczne na temat interpretacji Platona, że jest znakomitym znawcą literatury angielskiej i włoskiej, że pisze wiersze w trzech językach, że jest miłośnikiem muzyki Chopina i gra jego utwory na fortepianie. Nie wiedziałem, że za kilka lat zostanie profesorem Uniwersytetu Wrocławskiego, „ojcem anglistyki wrocławskiej" i że w języku angielskim ukaże się jego znakomita praca „Shakespearian Modifications" (1948).
Pytanie, co zawdzięczam Krzyżanowskiemu, postawiłem dnia 12.11.1976 w Lublinie, w odczycie wygłoszonym na posiedzeniu Polskiego Towarzystwa Filozoficznego i Lubelskiego Towarzystwa Naukowego (druk 1979), w pracy o Krzyżanowskim, drukowanej w „Meandrze" (1980) i w książce „Nauczyciele" (1981, s. 77-99), ale nawet dziś nie wiem, czy potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Krzyżanowski działał na mnie swoją wspaniałą, wszechstronną osobowością i talentem wychowawczym; przekazywał mi swoje zainteresowania i swoje myśli w taki sposób, że tego nie zauważałem. Dopiero dziś widać jak wiele cząstek jego osobowości znajduje się we mnie w samym centrum pola Daimoniona. Weźmy na przykład mój kult Wielkich Twórców, obejmujący m.in. takich olbrzymów jak Platon, Owidiusz, Horacy, Cyceron, renesansowi humaniści włoscy, Szekspir, Nietzsche, Chopin — przecież wszystkich, których wymieniłem on też uwielbiał. To samo dotyczy umiłowania takich dziedzin kultury jak filozofia, poezja i muzyka.
Prawdopodobnie to Krzyżanowski sprawił, że łacina, którą pokochałem na rok przed poznaniem go, zaczęła mnie fascynować jako język nobilitujący a nawet w świeckim sensie "sakralizujący", monumentalizujący wyrażane nim myśli.
Nie wiem, czy jest jakiś związek między tym, że przedmiotem moich wieloletnich badań była kultura włoskiego Odrodzenia, a Krzyżanowski opublikował dwie prace naukowe z tej dziedziny. Albo związek między moim pragnieniem pisania pracy doktorskiej o Szekspirze a faktem, ze Krzyżanowski był jednym z najwybitniejszych polskich szekspirologów? Albo związek między wypracowaną przez Krzyżanowskiego „teorią modyfikacji" a moimi pracami o „przekształcalności" w filozofii i muzyce (z lat 1975-1976)? Przytoczę tu najgłębszą jego myśl: Szekspir — pisze Krzyżanowski — "surową rudę przetapiał na czyste złoto. Istnienie tych źródeł wcale nie umniejsza oryginalności Szekspira, która ujawnia się w całej pełni w modyfikacjach, jakie poeta poczynił w przekazanym materiale".
W każdym razie to było wielkie szczęście, że miałem tak wspaniałego Nauczyciela.
INGARDEN, Roman
1893-1970. Przeczytałem wszystkie jego dzieła. Piszę o nim m.in. w pracy: „O roli konkretyzacji w sztuce czytania. Krytyka jednostronnego modelu aktywności czytelniczej", „Studia o Książce", t.14 (1984, s.39-51). Najbardziej w jego pracach interesuje mnie problematyka „sposobów istnienia", „miejsc niedookreślonych" i „konkretyzacji". Nie byłem uczniem Ingardena, ale spotykałem się z nim na zebraniach Rady Naukowej Instytutu Filozofii PAN. Pod moim kierunkiem moja asystentka, Zofia Majewska napisała pracę doktorską pt. „Filozofia kultury Ingardena" (obrona odbyła się 2.3.1988). W jednej z prac dr Majewska porównuje pojęcie „spotkania" u mnie i w pismach Ingardena (Koncepcja spotkania w estetyce Romana Ingardena, w pracy zbiorowej: „Estetyka Romana Ingardena", 1993, s. 143-152). Ingarden jest oczywiście obecny w moich książkach „Uczeń Twardowskiego" (1983, dialog XXI „Roman [Ingarden] albo o sposobach dopełniania", s.289-326) i „Spotkania w rzeczach" (1991, s. 147, 151, 222-223, 247, 297).
SPIRITO, Ugo
1896-1979. W 1947 pojawia się w moich lekturach. 15.2.1975 poznałem go osobiście w Noli. 23.2.1975 odwiedzam go w Rzymie, w jego mieszkaniu. Pisałem o nim w książce „Współczesna filozofia włoska" (1977, s. 6, 14, 16-17, 45, 92-93, 117-118, 174, 207-209). 22.11.1984 zamieszkał we mnie, na moim polu daimoniona swoją cudowną myślą o tym, że "osoby i rzeczy przenikają się wzajemnie". Wziąłem udział w Międzynarodowym Zjeździe w Rzymie poświęconym jego dziełom i 7.10.1987 (Convegno Ugo Spirito) wygłosiłem referat po włosku „Il contributo di Ugo Spirito alla filosofia dell`incontro" (druk w: Il pensiero di Ugo Spirito, 1990, s. 293-302, przekład polski: "Ugo Spirito (1896-1979) o spotkaniach twórców w przedmiotach" („Przegląd Humanistyczny" 1988, nr 1-2, s. 169-178). Piszę o nim w książce „Spotkania w rzeczach" (1991, s.334-341, 347-349, 354, 365).
(Uwaga: 12.5.2007 – dnia 31.12.2006 rozpocząłem pisanie książki w języku włoskim pt. ITALIA PENSANTE – o moich spotkaniach [w latach 1934-2007] ze stu „myślącymi Włochami”, podając w krótkich (od 1 strony do 15 stron) rozdziałach, jakie myśli przejąłem i rozwinąłem – napisałem około 200 stron, praca jeszcze nie ukończona, ale już się drukuje, ukazały się w „Presenza Taurisanese” dwa pierwsze odcinki.
CAPITINI, Aldo
1899-1968. Nawiązałem z nim kontakt w 1947 roku, przeczytałem chyba wszystkie jego prace. Wziąłem od niego pojęcie "współobecności zmarłych i żyjących" (La compresenza dei morti e dei viventi). Ukazała się moja recenzja („Studia Religioznawcze" 1969, nr 1-2, s.209-212). Piszę o nim w książce „Współczesna filozofia włoska" (1977, s.16.18-21, 98, 332, 352-361).
ABBAGNANO, Nicola
1901-1990. Z różnych wersji egzystencjalizmu najbardziej odpowiada mi jego wersja: optymistyczna i konstruktywna. Wziąłem od niego w 1948 roku pojęcie istnienia jako „koegzystencji". Przełożyłem (w 1948) i opublikowałem jego pracę „Koegzystencjalna struktura egzystencji" (w: Filozofia egzystencjalna, 1965, s.296-310). Pisałem o nim we „Współczesnej filozofii włoskiej" (1977, s 6, 38-39,42,892-93,95-96,154, 224,241-262).
1 2 3 4 5 Dalej..
« Filozofia (Publikacja: 25-09-2008 )
Andrzej Rusław NowickiUr. 1919. Filozof kultury, historyk filozofii i ateizmu, italianista, religioznawca, twórca ergantropijno-inkontrologicznego systemu „filozofii spotkań w rzeczach". Profesor emerytowany, związany dawniej z UW, UWr i UMCS. Współzałożyciel i prezes Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli oraz Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Założyciel i redaktor naczelny pisma "Euhemer". Następnie związany z wolnomularstwem (w latach 1997-2001 był Wielkim Mistrzem Wielkiego Wschodu Polski, obecnie Honorowy Wielki Mistrz). Jego prace obejmują ponad 1200 pozycji, w tym w języku polskim przeszło 1000, włoskim 142, reszta w 10 innych językach. Napisał ok. 50 książek. Specjalizacje: filozofia Bruna, Vaniniego i Trentowskiego; Witwicki oraz Łyszczyński. Zainteresowania: sny, Chiny, muzyka, portrety. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 52 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: W chiński akwen... Wolność w Hongloumeng | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 6096 |
|