|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Historia Kościoła » Kościół w Polsce
Biskupi za Piastów [2] Autor tekstu: Joanna Żak-Bucholc
Wielce znamienne dla struktury władzy w świecie chrześcijańskim była
rola arcybiskupa na gruncie polityki i życia publicznego. Jako senator (wcześniej członek
Rady Koronnej) zajmował po królu pierwsze miejsce, od pewnego czasu nawet przed nuncjuszem.
Legat papieski przyznał arcybiskupom gnieźnieńskim w roku 1375 prawo wyłączności dotyczące
koronowania polskich królów (przywilej ten był wciąż odnawiany). W tym też wieku już nikt
nie miał wątpliwości, że w istocie arcybiskup jest zastępcą samego króla ! Władysław Jagiełło
nazwał arcybiskupa „generalnym zastępcą naszego Królestwa Polskiego" (vicarius Regni nostri
Poloniae generalis). No cóż, znowu „wikariusz"… Jagiełło zresztą bardzo ulegał
wpływom hierarchów Kościoła, o czym jeszcze trochę powiemy. Za rządów króla Jana Olbrachta,
Aleksandra Jagiellonczyka i Zygmunta I Starego arcybiskupi przeżywali
szczyt swoich politycznych wpływów. Na sejmie w 1572 r. przyznano arcybiskupom
noszącym już zresztą także miano prymasów oficjalnie urząd interreksa. I tak prymas był zobowiązany w razie bezkrólewia objąć tron w kraju i
powiadomić o tym innych władców, a do czasu obioru nowego króla miał zajmować
się tymczasowo rządzeniem państwem czyli załatwiać bieżące sprawy królestwa,
podejmować przedstawicieli poselstw zagranicznych itp. Miał też za zadanie zwołanie
sejmu konwokacyjnego i elekcyjnego, wyznaczenie czasu i miejsca wyboru króla,
nominowanie nowego władcy, odebranie od niego przysięgi i oczywiście włożenie
na jego skronie królewskiej korony. Prawa arcybiskupów sięgały tak daleko, że w czasie nieobecności króla, gdy uznali za stosowne (w nagłej potrzebie) mogli
zwoływać także sejmy, co uczynił np. prymas Karnkowski w 1594 r. czy też J.
Wezyk w roku 1633. Całkiem spory kawałek władzy doczesnej jak na kogoś, kto
otacza kultem biednego cieślę z Galilei, który oględnie mówiąc, nie był bogaczami
zachwycony. A jeśli zgorszeni będziemy śmiałością naszych arcybiskupów,
którzy nieraz samego króla potrafili gniewnie upominać, to musimy wiedzieć,
że należało to wręcz do ich obowiązków, gdy król przekraczał prawo. Nasz kronikarz
M. Kromer nazywa arcybiskupa gnieźnieńskiego wręcz "pierwszym stróżem praw i pełnomocnikiem
Rzeczypospolitej". No, ale skoro Rzym orzekł, że wszyscy ratione peccati podlegają
władzy duchowej… Funkcję „sprawdzacza" zachowania króla niektórzy metropolitanie gorliwie
zresztą pełnili, jak na przykład Karnkowski.
Ale na tych oznakach chwały się nie skończyło. Wciąż władzy i tytułów było
arcybiskupom mało. Od drugiej połowy XVI w. doszedł zatem nowy tytuł: "primus princeps".
Pierwszy Książę. Tytulatura arcybiskupa gnieźnieńskiego używana w dokumentach od połowy
XVI brzmi więc (bardzo podobnie do królewskiej): "N.N. Dei et Sedis Apostolicae graita sanctae
Gnesnensis Ecclesiae Archiepiscopus Legatus Princeps", co się wykłada: "z łaski Bożej i Stolicy Apostolskiej świętego Kościoła Gnieźnieńskiego Arcybiskup, Prymas Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego i Pierwszy Książe". Amen, amen...
podległość Rzymowi
Powiedziano wyżej, że biskupi wyzwalali się stopniowo spod władzy świeckiej
swych państw i podporządkowywali się coraz mocniej Rzymowi. Skoro tak, to ciekawe jaki wpływ
na poczynania polskich biskupów miały papieskie dekrety i bulle. Na przykład dekret Lucjusza
III z 1184 r. zobowiązujący biskupów do ujawniania osób podejrzanych o herezję ? Albo bulla z roku 1252 papieża Inocenty IV "Ad Extirpanda" która nakładała na władców obowiązek
ścigania wszelkich kacerzy. Rzym kazał sługa musiał...
Czy tej podległości chciano ? Cytuję za Jasienicą („Polska Jagiellonów"; s. 239):
"Rzymski zwierzchnik zmyśla, twierdząc, że te grosze mają być obrócone na budowę jakiegoś tam
kościoła, gdy wiadomą jest rzeczą, że tego rodzaju dochody idą na pożytek osobisty krewnych i powinowatych, na utrzymanie koni, służby, że czegoś brzydszego nie powiem&". Co miał
na myśli Jan Ostroróg, bo on jest autorem tych słów, mówiąc o czymś brzydszym ? Ano mówiąc
wprost, rzymskie burdele, których w Stolicy Apostolskiej było całkiem sporo. W dobie
kontrreformacji dzieła Ostroroga znalazły się oczywiście na indeksie ksiąg zakazanych.
I pomyśleć, że tzw. „polska szkoła" z Włodkowicem na czele zdecydowanie
opowiadała się za wyższością soboru nad papieżem. Włodkowic był zresztą księdzem katolickim.
Myśli o zaprzestaniu płacenia podatków „świętych" na Rzym, o niedopuszczaniu, by Kuria rzymska
mieszała się w sprawy polskie, o tym że biskupów mają mianować królowie polscy, a nie wikariusz
Chrystusa w dalekim Rzymie wciąż wracały. A nie można mówić, że w przypadku wybierania
dygnitarzy kościelnych przez króla miesza się on w wewnętrzne sprawy Kościoła i wiary — pamiętajmy, że biskupi zasiadali w Radzie Koronnej, a potem w senacie. Dlaczego
król miałby tolerować w swych organach politycznych narzuconych przez obce państwo
funkcjonariuszy ? Wiele razy powtarzał się w Polsce postulat oderwania się od Rzymu, i to także z kręgów katolickich. Delegacja polska na soborze w Konstancji była od tego o krok. W dobie
renesansu i reformacji myśl ta wracała często. Aż do okresu kontrreformacji, która tak przeorała
polskie umysły, że płacimy za to do dziś dnia.
1 2
« Kościół w Polsce (Publikacja: 16-05-2002 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 62 |
|