|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Historia Kościoła » Kościół w Polsce
Biskupi za Piastów [1] Autor tekstu: Joanna Żak-Bucholc
" ...stało się tak, że przewodnictwo jest nagrodą za bezbożność,
tak że największy grzesznik wydaje się najbardziej powołanym
na urząd biskupi (...) żądni władzy trwonią pieniądze biednych
na własne potrzeby i podarki (...). Pod pozorem walki o religię
rozgrywają skrycie osobiste kłótnie. Inni znów, by z powodu
własnych niegodziwości uniknąć odpowiedzialności, podżegają
narody do wzajemnych waśni, by przy powszechnym zepsuciu
ich haniebne czyny nie były tak widoczne."
(Nauczyciel Kościoła Bazyli z IV w.) Potężną bronią Kościoła, jak już wiemy, była klątwa. Zarówno Polska jako
państwo, jak i poszczególni władcy nieraz jej doświadczyli. Po śmierci Krzywoustego w dobie
walki między Piastowiczami, kto żyw rozgrywał własną politykę: cesarz i jego stronnicy, papież i jego legaci oraz możnowładcy, w tym biskupi. Kiedy Kazimierz Sprawiedliwy,
zajął Kraków w 1177 roku, to uczynił to m.in. dzięki poparciu ugrupowania z biskupem Gedką na czele. Zjazd w Łęczycy uprawomocnił jego władzę, ale za poparcie
trzeba było płacić nadawaniem przywilejów. I takie Kościół wtedy dostawał.
Nasi arcybiskupi, za przykładem Rzymu, aktywnie wpływali
na politykę posługując się między innymi klątwą. Arcybiskup gnieźnieński Kietlicz
rzucił klątwę na Laskonogiego w 1206 r. po czym udał się do papieża Innocentego
III, uzyskując bullę konfirmacyjną dla Leszka Białego. Ten zaś w 1215 r. zapewne w dowód wdzięczności nadaje przywilej Kościołowi, tj. prawo sądzenia ludzi w dobrach kościelnych oraz zwolnienie Kościoła z danin na rzecz księcia. To właśnie
Kietlicz, który był jakby polskim Innocentym III, człowiek bezwzględny i uparty,
walczył konsekwentnie z władzą świecką książąt, wywyższając Kościół. W końcu
książęta ustąpili i książę krakowski Leszek Biały, Konrad mazowiecki oraz
kaliski Władysław Odonic na zjeździe w Borzykowie uznali wolność majątków kościelnych
od świadczeń na rzecz państwa, a także uchylili jurysdykcję władz państwa nad
duchownymi. Potem te przywileje wciąż potwierdzano i rozszerzano. Klamka zapadła...
Program Innocentego III został stopniowo wprowadzony i u nas w kraju. A można
go streścić krótko — same przywileje, żadnych obowiązków. W imię boże… Kielticz i inni polscy biskupi uczestniczył także w dość ważnym soborze laterańskim (1215),
którego niektóre postanowienia tu i ówdzie w tekście przytoczymy.
Po śmierci Leszka Białego walki rozgorzały na nowo i znowu w ruch
poszły ekskomuniki. Arcybiskup Pełka ogłasza klątwę przeciw Bolesławowi Rogatce, ten — oczywiście — po pokucie, czyni na rzecz Kościoła całkiem spore nadania. Henryk Probus
miał ustawiczny problem z biskupem wrocławskim Tomaszem, przeciw Henrykowi był również
biskup krakowski Paweł z Przemiankowa. A trzeba nam wiedzieć, iż rysowała się już wtedy
tendencja zjednoczeniowa, Probus myślał nawet o koronacji.
I trzeba powiedzieć wprost — dopóty biskupi wygrywali interes Kościoła
na waśniach między Piastowiczami, wcale nie zależało im na zjednoczeniu kraju. Potem dopiero
poczęli tworzyć „autolegendę" jakoby zawsze kierowali się dobrem kraju i dążyli do jego
jedności. To tylko mit… A przecież wystarczy powiedzieć, że ogólnie rzecz ujmując, gros
biskupów w ciągu XII w. opowiadała się raczej po stronie juniorów przeciw seniorowi.
Nie omieszkając, przy bałaganie panującym w kraju, kazać sobie słono płacić za poparcie. A dobrze wiedzieć, że wtedy właśnie wykształcały się w Polsce bardzo wyraźnie stany — grupy
społeczne, które wyodrębniały się wedle określonych reguł, praw i przywilejów. Pierwszym
stanem obdarzonym przywilejami było w Polsce, rzecz jasna — duchowieństwo.
Tymczasem coraz silniejsze tendencje zjednoczeniowe przeważyły.
Zatem w XIII w. także Kościół zmienił orientację. I stał się rzecznikiem zjednoczenia,
mając po temu bazę w postaci organizacji diecezjalnej, a z drugiej strony...
mit o św. Stanisława (do tej sprawy jeszcze wrócimy). Badacz dokumentów prof.
M. W. Łodyński twierdzi, że dopóty Kościół więcej mógł wygrać na podtrzymywaniu
rozbicia kraju, wspomagając jednego księcia przeciw drugiemu, ustalał ten stan
rzeczy, a "zrozumienie i popieranie myśli (...)
uwidoczniło się dopiero wtedy, gdy dla względów organizacyjnych i dla potrzymania
stanu uprzywilejowania uznało się ono (czyli duchowieństwo, przyp. moje)
za dosyć silne i obwarowane, aby się potężniejszego władcy zjednoczonej Polski
nie obawiać, ale raczej, by widzieć w nim obrońcę interesów, dającego
zarazem dla zrozumiałych względów gwarancję tego stanu posiadania."
.
Czyli „patriotyczne" zapędy Kościoła zmierzające do zjednoczenia rozbitych dzielnic kraju,
czemu miał służyć tak sugestywny propagandowo obraz cudownie złączonych części ciała
rozćwiartowanego rzekomo św. Stanisława, miały wymiar wyłącznie interesu własnego.
Jak zwykle zresztą. I właśnie dlatego czekano z uruchomieniem procesu kanonizacyjnego
Stanisława aż 124 lata, czyli do czasu aż wspólny patron – symbol jedności zaczął
się Kościołowi opłacać.
O roli arcybiskupa Jakuba ¦winki nie trzeba chyba nikomu przypominać.
On to pierwszy po 200 latach nałożył koronę na głowę polskiego króla. Po Przemyśle II i Wacławie
II Czeskim przeszedł czas na Władysława I Łokietka, który został koronowany na króla przez
arcybiskupa gnieźnieńskiego Janisława (1317-1341). Wiemy już dlaczego Kościół zmienił front. A czy Jakubowi ¦wince w jego słynnym postulacie, by w szkołach przykościelnych nauczano w języku polskim i by to polscy duchowni w tym właśnie języku kontaktowali się z wiernymi,
tkwi wyłącznie myśl patriotyczna, jakkolwiek w duchu tamtego okresu historycznego pojmowana,
czy grały tu rolę także obawy co do zawłaszczania stanowisk przez kler niemiecki, z którym
Polacy czuli się już na siłach konkurować ? Czy jednym słowem ¦winka na „wolnym rynku" władzy
nie walczył po prostu o wpływy… Przecież ¦winka mówił wyraźnie o beneficjach — że mogą
je dostawać tylko osoby urodzone w Polsce i posługujące się polskim językiem...
A było o co walczyć. Kościół jako wielki posiadacz ziemski, drugi po
„najważniejszym" księciu, był także istotnym podmiotem w polityce gospodarczej.
Arcybiskupi niemal na równi z królem decydowali o losach nawet i kampanii wojennych.
Na przykład wtedy, gdy radzono nad ofensywą przeciw Zakonowi (przed bitwą pod Grunwaldem) w gronie: Władysław Jagiełło, jego brat Witold i Mikołaj Trąba, podkanclerzy koronny i późniejszy arcybiskup. Tenże sam, który wprowadził do Polski funkcję prymasa Polski.
Przy okazji powiedzmy teraz o początkach tej funkcji słów kilka. Było to, gdy Władysław
Jagiełło brał ślub z Elżbietą Granowską (co zresztą nie budziło w kraju entuzjazmu), a ślubu i koronacji dopełnił arcybiskup, ale… lwowski. Mikołaj Trąba nie mógł sobie
na to pozwolić, i dzięki jego staraniom sobór przyznał arcybiskupom gnieźnieńskim
tytuł prymas (czyli pierwszy) i tak Gniezno wygrało wyścig z Lwowem.
A kto był w komisji wytyczającej granice między Litwą a Zakonem
Krzyżackim, po pokoju zawartym w 1422 r.? Wielki Mistrz, wielki książę litewski
i ...biskup krakowski Zbigniew Oleśnicki. A kto właściwie rządził między śmiercią
Władysława Jagiełły a dojściem do pełnoletniości jego syna, następcy tronu Władysława?
Oczywiście biskupi. Choć Oleśnickiego nie dopuszczono do regencji dzięki protestom
m.in. Spytka z Melsztyna.
A kto rządził, gdy Władysław III, nieszczęśliwie uwikłany w antyturecką
ligę odjechał na Węgry, a potem ku polom Warny ? Oleśnicki. A po śmierci Władysława, kiedy
przed Polską stanął wybór króla, kogo popierał Oleśnicki ? Fryderyka Hohenzollerna pruskiego. A kiedy w sytuacji, gdy zawiązał się Związek Miast pruskich występujący przeciw Zakonowi i można było odzyskać ziemie przy ujściu Wisły, kto opowiedział się przeciw wspólnemu
działaniu z pruskimi miastami, wbrew dobru kraju ? Oleśnicki, jako członek Rady Koronnej
(oraz drugi biskup — włocławski). Z kolei kandydat na biskupa (polskiego !?) ksiądz Mikołaj
Tungen był wprost i bez żenady stronnikiem Krzyżaków i właśnie przy ich pomocy
zwerbowawszy wojsko, zajął Warmię. Tak rozpoczęła się tzw. „wojna popia". A co spotkało wojowniczego księdza za wypowiedzenie posłuszeństwa własnemu królowi ?
Nic. Kiedy Jagiellończyk złamał bunt, Mikołaj przeprosił króla i… został
prawowitym biskupem Warmii. Mistrz krzyżacki, z którym biskup szedł ręka w rękę
musiał złożyć hołd królowi polskiemu.
I jeszcze przy okazji „patriotyzmu" polskiego Kościoła: biskup poznański, a jednocześnie podkanclerzy w czasach króla Zygmunta Starego o nazwisku Tomicki oraz biskup
Szydłowiecki praktycznie rządzili samodzielnie polską polityką zagraniczną. I właśnie ten
ostatni wysługiwał się Habsburgom, nie wahając się zdradzać tajemnic państwowych i brać
za to pieniędzy !
W roku 1563 biskup krakowski Padniewski prowadził tajne pertraktacje
już nawet nie z papieżem, ale… cesarzem niemieckim, jemu właśnie chcąc podporządkować
kler polski. „Patriotyczny Kościół" !? W dodatku biskup był tak desperacko
przywiązany do swej idei, że werbował żołnierzy w Niemczech, czyli nie cofnąłby
się przed wojną domową. Zresztą pamiętając „wojnę popią" czy to by nas zdziwiło ? Czegóż w końcu spodziewać się po zachłannych na władzę purpuratach.
W roku 1578 szpieg cesarza Rudolfa II pisał o wtrąceniu do lochu niejakiego
Gradowskiego, który był czarnoksiężnikiem. Ale nie za czarnoksięstwo go zamknięto. Został
aresztowany za plany otrucia króla Stefana Batorego. A kto miał być jego mocodawcą ? Otóż
sam biskup poznański Łukasz Kościelecki !
Biskupi prowadzili własną politykę, Kościelecki był zwolennikiem, jak wielu
zresztą innych biskupów, Habsburga na tronie polskim. W końcu dom habsburski to dziedzic
¦więtego Cesarstwa, arcykatolicki.
Inny biskup Olszewski doprowadził do tego, że na króla wybrano Michała
Korybuta Wiśniowieckiego, a że szlachta uwielbiała jego ojca „Jaremę", pomysł kupiła. Ale
król był najgorszym w historii królem polskim. Nie on zresztą rządził. Rządził Olszewski.
Chyba wystarczy przykładów… „Patriotyzmu" i „troski". Zakończmy tę część
rozważań cytatem z wielce „patriotycznego", wielokroć wspominanego księdza Skargi:
"Oba miecze dane Piotrowi: jednym sam władnie, to jest duchownym, drugim przez króle i pany (...) Przetoż duchowny urząd pierwszy w nim jest niźli królewski".
Oto konkluzja godna Grzegorza VIII !
Tytułem dopełnienia obrazu zbierzemy teraz informacje dotyczące
najważniejszego polskiego biskupa czyli arcybiskupa gnieźnieńskiego.
Otóż od najdawniejszych czasów arcybiskup gnieźnieński to niewątpliwie po królu pierwsza
osoba w Polsce. To papież Sylwester III w 999 r. ustanawia metropolię w Gnieźnie, co jak
wiemy zostaje oficjalnie potwierdzone w roku 1000 w na zjeździe gnieźnieńskim w obecności
Chrobrego i cesarza Ottona III. Ale warto zwrócić przy tym uwagę, że już wtedy, jak to zwykle w świecie chrześcijańskim, nie obyło się bez nieporozumień i walki o wpływy. Biskupem
był już wszak Unger, i widocznie nie zamierzał podporządkować się metropolicie z Gniezna,
bo biskupstwo poznańskie podporządkowano stolicy metropolii dopiero po jego śmierci w roku
1012. Nie będziemy w tym miejscu poruszać kwestii zależności między stolicą metropolii polskiej a stolicą Piotrową, mówimy wszak o funkcjach i przywilejach arcybiskupów polskich, wydaje się
jednak, że zakres roli jaką spełniali kształtowała się nie bez wpływu aktualnej kondycji
nuncjatury papieskiej w Polsce i oczywiście samego papiestwa. „Walczący" papież Innocenty
III, który bardzo starał się wywyższać ludzi Kościoła we wszystkich krajach,
nadał naszemu arcybiskupowi (wtedy był nim Kietlicz) przywilej crux erecta
polegający na tym, że ktoś musiał nieść przed arcybiskupem krzyż i to zawsze i wszędzie, gdzie się pojawił, w całym kraju. To naprawdę było ważnym wyróżnieniem,
choć dla nas może już niezbyt zrozumiałym. Ceremoniał ten co prawda mógł mieć
miejsce tylko wtedy, gdy aktualnie w kraju nie było nuncjusza papieskiego, bo
to jemu ten przywilej przysługiwał. Co ciekawe, tarcia na linii arcybiskup — legat papieski przebijają nawet spod zdawałoby się neutralnego faktu. Otóż arcybiskup
Jan Łaski podczas soboru laterańskiego wystarał się u papieża Leona X w roku
1515 o znamienny tytuł brzmiący legatus natus sedis Apostolicae,
czyli „urodzony legat" (to zrównywało pozycję polskich arcybiskupów z arcybiskupami Canterbury w Anglii). Dodajmy, że wtedy stałej nuncjatury w Polsce jeszcze nie było, gdyż pojawia się ok. połowy XVI w., przedtem
legatem była osoba „opiekująca" się kilkoma krajami. Po kroku Łaskiego
widać, że sami arcybiskupi uważali się za legatów papieskich, ponieważ to dawało
więcej prerogatyw. Zresztą faktycznie więcej prerogatyw znajdowało się w rękach
nuncjusza, choć stopniowo ich funkcje stawały się jakby oficjalnie wymienne w tym sensie, iż arcybiskup zastępował nuncjusza, podczas nieobecności tego
ostatniego. Metropolitów gnieźnieńskich zwano także, co znamienne, "arcybiskupami
papieskimi". Papieskimi, podkreślmy. To najwyższy hierarcha
zatwierdzał biskupów, odbierał od nich przysięgę wierności, miał tez prawo ich
karania. Pod nieobecność nuncjusza sprawował nadzór na kandydatem na biskupa.
Zwoływał synody. Zajmował się sprawami beatyfikacji i kanonizacji polskich świętych i wyznaczał dni, którym mieli patronować. Miał też wyłączność sprawowania obrzędów
związanych z osobą królewską, to on udzielał ślubów, a także przewodził królewskim
pogrzebom. I koronował ich.
1 2 Dalej..
« Kościół w Polsce (Publikacja: 16-05-2002 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 62 |
|