|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
Kreacjonizm dla liberałów [3] Autor tekstu: Jerry Coyne
III
Panglossizm Wrighta staje
przed większym problemem w konfrontacji z islamem. Pokrótce chodzi o to, że ani
Koran, ani wiele jego autorytatywnych interpretacji, nie są szczególnie
pokojowe. Otwórz Koran w dowolnym miejscu, a znajdziesz fragmenty przepojone
nienawiścią i strachem: nawoływania do nawrócenia niewiernych i wyrafinowane
opisy tortur, czekających niewiernych w piekle. Wyznawcy innych wiar są
wielokrotnie oczerniani; wielekroć nazywa się Żydów „małpami" i „świniami".
Cokolwiek to jest, nie jest to teologia aspirująca do zgody.
Ponadto w Koranie nie ma dowodów na wzrost moralności w latach jego tworzenia,
między 610 a 632 rokiem n.e. Wręcz przeciwnie: jak uznają islamscy uczeni,
późniejsze rozdziały, napisane po słynnej ucieczce Mahometa z Mekki do Medyny,
wykazują zdecydowanie mniej tolerancji niż wcześniejsze. Według islamskiej
tradycji zaś teologiczne rozbieżności między wczesnymi i późnymi wersetami -
które zdarzają się w Koranie wiele razy — rozwiązuje się, dając pierwszeństwo
tym późniejszym.
A jednak, wbrew wszystkim przeciwnościom, Wrightowi udaje się znaleźć w doktrynie islamu „rosnącą zbawczą otwartość". Najpierw opisał sposób rozwiązania
tego problemu w Nonzero: „Wzrost islamu ponad tysiąc lat temu nie tylko
stworzył sieć muzułmańskich handlowców, którzy mogli sobie wzajemnie ufać;
głosząc tolerowanie chrześcijan i Żydów — 'ludzi Księgi' — święte pisma
islamskie jeszcze bardziej utorowały drogę dla handlu". W The Evolution of
God Wright pisze:
Koran mówi kilka razy, że (...) Żydzi i chrześcijanie mogą być zbawieni, jeśli
wierzą w Boga, w Sąd Ostateczny i żyją życiem wartym przychylnej oceny.
(...) Niezależnie jednak od tego, czy te wersety [pozwalająca na zbawienie ludzi
innych wyznań] pochodzą z czasów Mahometa, czy późniejszych, najlepszym ich
wyjaśnieniem jest rozszerzony zakres sum niezerowych. Czy to sprzymierzając się z wyznawcami wiar nieabrahamowych, czy też rządząc nimi, przywódcy islamu wydają
się mieć motywy do pozostawania z nimi na warunkach współpracy.
Chwileczkę. Niezerowość nie może być dowodem, ponieważ sama jest tym, co należy
dowieść. Ta kolista jakość rozumowania Wrighta wynika z jego wiedzy z góry,
czego chce dowieść. Ponadto, znalezienie „tolerancji wobec chrześcijan i Żydów" w Koranie wymaga podejścia „igła w stogu siana" — a nie ma tam wielu igieł.
Zamiast tego znajdujemy ostrzeżenia takie jak te:
O wy, którzy wierzycie! Nie bierzcie sobie za przyjaciół żydów i chrześcijan;
oni są przyjaciółmi jedni dla drugich. A kto z was bierze ich sobie za
przyjaciół, to sam jest spośród nich. Zaprawdę, Bóg nie prowadzi drogą prostą
ludu niesprawiedliwych!
Powiedz: „Czyż mam wam obwieścić coś gorszego niż to, co będzie waszą zapłatą u Boga? Ci, których przeklął Bóg i na których się zagniewał, z których uczynił
małpy i świnie ci, którzy czcili bałwany — znajdują się w najgorszym miejscu i są tymi, którzy najbardziej zbłądzili z równej drogi."
Także chrześcijanie nie doświadczają wiele „międzyetnicznej zgody" w Koranie:
Nie uwierzyli ci, którzy powiedzieli: „Zaprawdę, Bóg — to Mesjasz, syn Marii!" A Mesjasz powiedział: „Synowie Izraela! Czcijcie Boga, mojego Pana i waszego
Pana!" Oto, zaprawdę, kto daje Bogu współtowarzyszy, temu Bóg zabronił wejścia
do Ogrodu! Jego miejscem schronienia będzie ogień. A niesprawiedliwi nie będą
mieli żadnych pomocników!
Miło ze strony Wrighta, że zauważył, iż Żydzi i chrześcijanie osiągną zbawienie,
jeśli wierzą w Boga, nie raczy on jednak wspomnieć, że ten zbawiający Bóg jest
islamskim bogiem, Allahem. Koran mówi zupełnie wyraźnie, że zbawienie można
osiągnąć tylko przez wyznawanie islamu:
Zaprawdę, ci, którzy uwierzyli, ci, którzy wyznają judaizm, chrześcijanie i sabejczycy, i ci, którzy wierzą w Boga i w Dzień Ostatni i którzy czynią dobro,
wszyscy otrzymają nagrodę u swego Pana; i nie odczują żadnego lęku, i nie będą
zasmuceni!
Największą być może przeszkodą w znalezieniu pięknej otwartości dla innych w islamie jest doktryna dżihadu czyli świętej wojny — wezwanie do religijnych
podbojów i nawróceń. Było to wezwanie do działania, nawet jeśli czasami
interpretowano je alegorycznie, jako oczyszczenie indywidualnej duszy.
Historycznie, na Półwyspie Arabskim i gdzie indziej, chrześcijanie i Żydzi mieli
ciężki los pod rządami islamu. Jeśli nie zabijano ich z miejsca, traktowani byli
jak obywatele drugiej kategorii, ciężko opodatkowani i pozbawieni praw. Lekko
rzucone rozróżnienie Wrighta między „sprzymierzaniem się" z innymi i „rządzeniem" innymi na ogół nie było przez tych innych uważane za etyczne lub
postępowe.
Oto jak Wright zbywa smutna historię Żydów pod rządami islamu: „Przez stulecia
islamska tolerancja wobec chrześcijan i Żydów (podobnie jak chrześcijańska
tolerancja muzułmanów i Żydów) podlegała wahaniom". Faktycznie podlegała
wahaniom — od morderstw z jednej strony, do nasilenia upokorzeń z drugiej. Dla
poparcia swojej tezy Wright pomniejsza wojowniczą stronę islamu. Pisze on, że
„w Koranie nie ma żadnej 'doktryny' dżihadu", i przypisuje tę doktrynę hadisom -
pośmiertnie zebranymi wypowiedziami Mahometa, które muzułmanie uważają za niemal
równie święte jak Koran. Przedstawia również prawdziwie niepokojącą obserwację,
że „nawoływania Mahometa do masowego zabijania niewiernych były krótkoterminowym
sposobem motywowania".
Problem polega na tym, że uczeni islamu lokują jednak dżihad w Koranie w takich
miejscach, jak te (jest jeszcze co najmniej piętnaście innych):
Zwalczajcie tych, którzy nie wierzą w Boga i w Dzień Ostatni, który nie zakazują
tego, co zakazał Bóg i Jego Posłaniec, i nie poddają się religii prawdy -
spośród tych, którym została dana Księga — dopóki oni nie zapłacą daniny własną
ręką i nie zostaną upokorzeni.
Niechże walczą na drodze Boga ci, którzy za życie tego świata kupują życie
ostateczne! A kto walczy na drodze Boga i zostanie zabity albo zwycięży, otrzyma
od Nas nagrodę ogromną.
I dlaczego wyłączać hadisy, zestawione po Koranie, z ewoluującej teologii
islamu? Czy ewolucja nie jest zazwyczaj postępowa? Powodem, jak Wright dobrze
wie, jest to, że są one niewygodnie pełne wezwań, takich jak to:
Prorok powiedział: „Nikt, kto umiera i znajduje dobro Allaha, nie życzy sobie
powrotu do tego świata, nawet gdyby dostał cały świat i wszystko, co w nim jest,
poza męczennikiem, który widząc wspaniałość męczeństwa, chciałby powrócić do
świata i znowu zostać zabity za Allaha".
Współczesny islam, którego wielu
wyznawców akceptuje dżihad, jest jeszcze większym problemem dla teorii
Wrighta. Uznaje on, że „'świat muzułmański' i 'Zachód' grają w grę o sumie
niezerowej; ich losy są skorelowane pozytywnie". Ma rację: oni mają ropę, my
mamy technologię. Dlaczego więc islam nadal jest w konflikcie z innymi
wyznaniami? Czy wyłonienie się w najnowszym okresie nowożytności nadzwyczaj
wykluczających i pełnych przemocy nurtów w islamie nie liczy się jako argument
przeciwko idyllicznej wizji postępu Wrighta?
Także tutaj jest specjalne odwołanie. Po pierwsze, Wright twierdzi, że ewolucja biologiczna
nie dotrzymuje kroku ewolucji społecznej: „Nasze umysłowe wyposażenie do
radzenia sobie z dynamiką teoretycznych gier było dopasowane do środowiska
łowców-zbieraczy, nie do nowoczesnego świata". Jego drugą wymówką jest, że
„technologia wypacza naszą percepcję drugiego gracza w grze o sumie niezerowej".
Innymi słowy, nasze media oślepiają nas, pokazując tylko radykalnych muzułmanów,
którzy nienawidzą Zachodu. Błędnie sądzimy, że dotyczy to wszystkich muzułmanów i „nasza moralna wyobraźnia kurczy się odpowiednio". Wright dodaje, że to samo
dotyczy muzułmanów, którzy mają selektywny ogląd Zachodnich społeczeństw. Według
Wrighta więc nie chodzi o to, że nie ma korzyści z kooperacji, ale że jej nie
widzimy.
Jego rozwiązaniem jest więcej rosołku: powinniśmy próbować „dojść do tego, jakie
rzeczy powodują, że wielu muzułmanów widzi stosunki z Zachodem jako grę o sumie
zerowej, zdecydować, które z tych rzeczy można zmienić za dającą się
zaakceptować cenę i w ten sposób w sposób bardziej widoczny pokazać, że te
stosunki są grą o sumie niezerowej". To jest bardzo budujące, ale nie rozumie on
ważnej rzeczy: dla wielu muzułmanów dobrobyt ekonomiczny nie jest główną sprawą.
Gdyby był, dawno temu rozwiązalibyśmy konflikty w Iranie i w Palestynie, i islamskie społeczeństwa pozwoliłyby kobietom na pełne uczestnictwo w życiu
ekonomicznym i politycznym — co zdecydowanie jest strategią gry o sumie niezerowej.
Wiemy z doświadczenia, że kiedy kobiety awansują, podnoszą za sobą całe
społeczeństwo.
Wygląda na to, że teologia islamska nie wyewoluowała dla korzyści materialnych.
Rzeczywistym problemem nie jest to, że świat muzułmański niewłaściwie postrzega
Zachód, ani że Zachód niewłaściwie postrzega świat muzułmański, chociaż mnóstwo
jest niewłaściwego postrzegania. Problemem jest to, że klasyczna teologia
muzułmańska jest nieugięcie przeciwna religijnemu pluralizmowi i społecznej
laicyzacji Zachodu. W rzeczywistości islamska teologia jednoznacznie wymaga od
swoich wyznawców podboju, nawracania lub zabijania niewiernych. A to jest piekło o sumie niezerowej.
Ta teologiczna polaryzacja nie jest także ograniczona do małej grupy islamskich
radykałów. Można by się spodziewać, że młodzi muzułmanie na Zachodzie będą
pokazywać najbardziej liberalną twarz islamu. Sondaż w Wielkiej Brytanii w zeszłym roku stwierdził jednak, że niemal jedna trzecia muzułmańskich studentów
uważa, iż zabijanie w imię religii jest akceptowalne. Czterdzieści procent chce
wprowadzenia prawa szariatu w Wielkiej Brytanii, a jedna trzecia popiera
stworzenie światowego rządu islamskiego w oparciu o to prawo. Wright, zaślepiony
swoim poglądem, że teologia jest narzędziem do działania na rzecz materialnego
dobrobytu wierzących, nie pojmuje, że wielu muzułmanów istotnie wierzy w to, co
mówi Koran.
IV.
Mimo zapewnień, że teologia promuje moralność i przyjazne stosunki, Wright
wykazuje zadziwiająco mało zainteresowania tym, czy społeczeństwa istotnie stały
się bardziej moralne i bardziej przyjazne. Jest jasne, że przez „moralność"
rozumie on coś więcej niż tylko doktrynę teologiczną, bo widzi zmianę społeczną
jako wzrastającą „wiarę w prawdę moralną i ściślejsze trzymanie się jej" — to
jest, zmianę w postawach i zachowaniach. Czy rzeczywiście jesteśmy bardziej
moralni niż nasi politeistyczni przodkowie? Nie jest to pytanie ani nowe, ani
proste. Z naszej wygodnej pozycji w liberalnym, demokratycznym społeczeństwie
kusi zadowolona z siebie odpowiedź twierdząca. Ale nie jesteśmy całym światem. A także w naszych oświeconych społeczeństwach wielu krytyków, w większości
konserwatywnych, ale także liberalnych i z pewnością wielu religijnych, będzie
twierdziło coś dokładnie odwrotnego, cytując załamanie się wartości rodzinnych i wzrost rozwodów, homoseksualizmu, aborcji, pornografii i używania narkotyków. I czy rzeczywiście niezbędne jest przypominanie raz jeszcze, że najgorsze rzezie w historii ludzkości zdarzyły się bardzo późno w ewolucji człowieka, to jest, w dwudziestym wieku?
1 2 3 4 5 Dalej..
« Recenzje i krytyki (Publikacja: 05-08-2009 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 6717 |
|