Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.495.070 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 705 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Religia nie jest fundamentem moralności, to nasza intuicja moralna tworzy grunt dla religii. Religia nie tłumaczy obecności cierpienia, lecz sposób, w jaki ludzie postrzegają nieszczęście sprawia, że łatwiej przyjmujemy religię.
 Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki

Kreacjonizm dla liberałów [4]
Autor tekstu:

Przy zajmowaniu się kwestią postępu moralnego pomaga podzielenie moralności na „etykę", którą filozof A. C. Grayling nazywa „myślenie i teoretyzowanie o tym, co jest dobre i złe i jak ludzie powinni żyć" oraz „moralne założenia" lub „co, świadomie lub nieświadomie, wpływa na to, co ludzie robią lub do robienia czego aspirują w życiu". Etyka obejmuje wartości i zasady skodyfikowane w prawie, religii lub filozofii, podczas gdy moralność jest sposobem, w jaki ludzie faktycznie się zachowują. Istnieje tu oczywiste powiązanie: ludzie kierują się kodeksami moralnymi, a te kodeksy zmieniają się w reakcji na poglądy ludzi. Niemniej możliwe jest ulepszenie etyki, podczas gdy indywidualne zachowanie pozostaje właściwie bez zmian. Indie na przykład zakazują dyskryminacji ze względu na przynależność kastową, ale ma to bardzo mały albo żaden wpływ na to, jak ludzie w tym kraju traktują się wzajemnie. Nawet najbardziej pobieżny ogląd historii ludzkości sugeruje, że podczas gdy etyka nieco się polepszyła, moralność zaledwie drgnęła.

Poprawa etyczna jest najbardziej dla nas oczywista, kiedy dotyczy społeczeństw zachodnich. Najwyraźniejszym postępem była prawdopodobnie wzmocniona ochrona prawna kobiet i mniejszości etnicznych w oparciu o uznanie ich za istoty moralnie równe. Ponadto w większości krajów Zachodu demokracja zastąpiła dyktaturę i zniknęło wiele okrutnych kar — nie rzucamy już ludzi lwom na pożarcie, a kiedy torturujemy, robimy to potajemnie. Edukacja i opieka zdrowotna są szeroko akceptowane jako prawa, a także pojawiła się idea praw zwierząt. (My, biolodzy, musimy obecnie spełniać rygorystyczne wymagania rządowe, by móc trzymać i eksperymentować na kręgowcach.) Jest więc niezaprzeczalne, że etyka poprawiła się w niektórych miejscach i w niektórych okresach. Zmiana ta nie jest jednak ani powszechna, ani jednokierunkowa, także na dłuższą metę.

Można zbudować dobrze podbudowany argument, sprzeczny z twierdzeniem Wrighta, że etyka bardzo się pogorszyła w miarę ewolucji religii — a szczególnie, że obniżyła się wraz z przejściem z politeizmu do monoteizmu. Tak twierdził Hume, rozprawiając z podziwem o „tolerancyjnym duchu bałwochwalców". Utrzymywał on, że wielość bogów prowadziła do pluralizmu społecznego i intelektualnego, podczas gdy wiara w jednego boga prowadziła do wykluczenia i nietolerancji. „Nietolerancja wszystkich niemal religii, które podtrzymują jedność Boga, jest godna uwagi jako przeciwieństwo zasady politeizmu", napisał w The Natural History of Religion. I dodał zgryźliwie, że „jeśli wśród chrześcijan Anglicy i Holendrzy przyjęli zasady tolerancji, ta osobliwość zaszła dzięki stałemu zdecydowaniu świeckiego magistratu, w opozycji do ciągłych wysiłków księży i bigotów". To jest solidna intelektualna i religijna historia, zadająca kłam poglądowi Wrighta na teologię jako na liniowy marsz ku dobru i światłu.

W historii Zachodu były dwa okresy, kiedy duże grupy ludzi czyniły poważne i zdecydowane próby ulepszenia etyki — i, sprzecznie z tezami Wrighta, zmiany te angażowały nie religię, ale świecki rozum. Pierwszy okres zaczął się w Atenach w V w p.n.e. i trwał w imperium rzymskim do pierwszego wieku. Był to czas Sokratesa i Arystotelesa, Cycerona i Markusa Aureliusza, stoików i epikurejczyków, kiedy filozofowie i obywatele rozstrzygali i kodyfikowali moralną odpowiedzialność wzajem wobec siebie i wobec społeczeństwa. Średniowieczna epoka religijnej pewności obejmowała wyrafinowane dyskusje o filozofii moralnej, ale dopiero w tysiąc pięćset lat później, kiedy złamano uścisk kościoła, rozpoczął się drugi okres, kiedy myśliciele Oświecenia wprowadzili ideę ludzkiej wolności i osadzili autorytet w racjonalności zamiast w dogmacie. Zupełnie nie jest oczywiste, że okres pomiędzy tymi dwoma, z jego feudalizmem, uświęconym despotyzmem i prześladowaniami religijnymi, był w jakikolwiek sposób ulepszeniem w stosunku do wcześniejszych społeczeństw klasycznej Grecji i Aten. Jeśli zaś chodzi o tolerancję w naszych postępowych czasach, to mamy Holocaust, czystki i rzezie Stalina, krwawe rządy terroru Mao, masakry w Darfurze, Ruandzie i Kambodży, etniczne i religijne zdziczenie w Irlandii Północnej, Bośni i Sri Lance, żeby przypominały nam, iż ta spektakularna nietolerancja nadal jest z nami. Nie rozumiem, jak pogląd, że moralny rozwój ludzkości wykazuje stały postęp, może przetrwać całą tą straszliwą wiedzę.

Jeśli zaś chodzi o jednostkową moralność: czy przeciętny mieszkaniec Nowego Jorku, Teheranu lub Tel Avivu jest mniej skłonny do okradania, oszukiwania i bycia nieprzyjemnym wobec swoich bliźnich niż byli jego odpowiednicy w starożytnej Grecji lub średniowiecznej Francji? Czy natura ludzka zmieniła się tak bardzo w ciągu kilku stuleci? No cóż, może wydawać się, że my, ludzie Zachodu, bardziej przestrzegamy prawa, ale może to jedynie odzwierciedlać większą zdolność nowoczesnego społeczeństwa do wykrywania i karania przestępstw. Wright proklamuje, że wiara wznosi jednostki na coraz wyższe szczeble tolerancji i moralności, jak gdyby ta dobra nowina była tak oczywista, że nie potrzebujemy nawet patrzeć na dowody.

Wright wydaje się sądzić, że religia jest ważnym, być może najważniejszym, źródłem moralności. Jest to jeden z najszerzej podzielanych poglądów w religijnej Ameryce. Bez moralnych fundamentów boskich, argumentują oni, jaki jest powód bycia dobrym? Konserwatywni komentatorzy uparcie i bez przerwy o tym przypominają. Ann Coulter twierdzi, że ci, którzy akceptują ewolucję darwinowską, uważają, że „moralnie mogą sobie odpuścić. Rób wszystko, co ci się podoba — śpij ze swoją sekretarką, zabij babcię, dokonaj aborcji swojego genetycznie uszkodzonego dziecka — Darwin mówi, że będzie to z korzyścią dla ludzkości!" Dwa miesiące temu amerykańska organizacja ateistyczna spotkała się z ostrą krytyką za wywieszenie sloganów na autobusach w Chicago: „Możesz być dobry bez Boga", mimo oczywistej prawdy tego przesłania. Z pewnością niektórzy ateiści są przyzwoitymi ludźmi!

Wright widzi wiarę jako dźwignię moralną: „Z pewnością jest jakiś moralny postęp netto w ludzkiej historii (...) I z pewnością religia odgrywa rolę w tym postępie". Ale jak dużą rolę? A jeśli nie decydującą rolę, to co pozostaje z wiary Wrighta w dobroczynną moc religii? I jaką rolę odegrała religia w historii ludzkiej niemoralności? Nieco refleksji pokazuje, że kariera religii w historii moralności jest co najmniej mieszana, albo jeszcze gorzej. Z pewnością we wszystkich wiarach są piękne nauczania etyczne. Ale od czwartego wieku p.n.e. filozofowie pokazali przekonująco, że nasze pojęcia tego, co jest moralne lub niemoralne, nie mogą wypływać z religii. W Euthyphro Platona Sokrates argumentuje, że stwierdzenie „Bóg jest dobry" ma sens tylko, jeśli mamy standard dobra, który jest niezależny od Boga. Gdyby było inaczej, wszystko sankcjonowane przez Boga byłoby dobre z definicji. W przypadku Abrahama obejmowałoby gotowość do mordowania, a w przypadku Jefty rzeczywiste morderstwo własnego dziecka. Racjonalni teolodzy wszystkich wiar monoteistycznych uznali to rozróżnienie między religią i moralnością, chociaż ich poglądy nie zawsze zwyciężyły. Tomasz z Akwinu pisał, że „dobro nie jest dobrem, dlatego, że chce tego Bóg, ale Bóg chce tego, ponieważ jest to dobrem". Jeśli to prawda, to musimy szukać gdzie indziej, żeby ustalić, co jest dobrem — może religia nie stanowi źródła moralności, ale jest wehikułem przekazującym wartości lub poczucia moralne, które powstały gdzie indziej.

Z pewnością nie można wyprowadzać standardów moralnych Zachodu w naszych czasach z Biblii, ponieważ ani Żydzi, ani chrześcijanie nie aprobują niewolnictwa, grabieży, masowych morderstw ani kary śmierci za cudzołóstwo, homoseksualizm i pracę w sobotę — okrucieństwa, które są usprawiedliwiane w Starym Testamencie, jako posiadające aprobatę Boga. Zamiast tego współcześni chrześcijanie wybierają z Biblii najlepsze kąski, odrzucając większość Starego Testamentu i zachowując Kazanie na Górze. Wierni akceptują tylko taką religijną „etykę", która zgadza się z ich już istniejącą moralnością. Z pewnością jest to postęp moralny, ale nie popiera to poglądu, że religia jest gwarancją moralności.

Ponadto, jeśli religia promuje moralność, to możemy z ufnością przewidzieć, że ateiści będą mniej moralni niż wierzący. Ale to się nie sprawdza. Spójrzmy na statystyki: ateiści stanowią z grubsza 10 procent amerykańskiej populacji, ale tylko 0,2 procenta naszej populacji więziennej. Oczywiście działają tu zakłócające czynniki, takie jak status społeczno-ekonomiczny, ale dane wyraźnie wskazują w niewłaściwym kierunku. I spójrzmy na ateistyczną Europę, która zamiast być siedliskiem barbarzyństwa i niemoralności, jest przynajmniej równie moralna jak Ameryka. Socjolog Phili Zuckerman pokazuje w swojej książce Society Without God, że Szwecja i Dania, dwa najbardziej ateistyczne państwa na świecie, są także dwoma najbardziej moralnymi, przynajmniej w kategoriach braku przestępstw, wysokiego poziomu pomocy rządowej dla pokrzywdzonych przez los i wysokiej sumy pomocy per capita dla innych krajów. Z pewnością nie ma żadnych dowodów, że wielu ateistów ma jakościowo inny typ moralności niż wielu wierzących. Sondaż biologa Marca Hausera i filozofa Petera Singera pokazał, że wierzący wielu wyznań nie różnią się od siebie ani od ateistów w rozwiązywaniu hipotetycznych dylematów moralnych.

Wreszcie rozważmy to, co większość z nas uważa za prawdziwe polepszenie etyki przez ostatnich kilka stuleci: ideę demokracji; eliminację najokrutniejszych kar; przyjęcie równych praw dla mniejszości etnicznych i rasowych, homoseksualistów i kobiet; zniknięcie niewolnictwa; lepsze traktowanie zwierząt i coraz powszechniejszy pogląd, że seksualność dorosłych ludzi jest ich prywatną sprawą. W każdym wypadku impet do zmiany przyszedł w przeważającej mierze ze świeckiego światopoglądu. Religia albo nie odgrywała żadnej roli, albo odgrywała małą role, albo też sprzeciwiała się moralnej innowacji lub dołączyła, kiedy zmiany już zachodziły. (To prawda, że wiele kościołów popierało amerykański ruch praw obywatelskich, ale powinniśmy także pamiętać, że we wcześniejszych czasach wierni cytowali Biblię na poparcie niewolnictwa.) Jeśli część świata ulepszyła się moralnie, ta zmiana dokonała się nie z powodu religii, ale pomimo religii.

V.

Jeśli Wright myli się w kwestii źródła postępu moralnego, to skąd on się bierze? To jest trudne pytanie i nie brak na nie odpowiedzi, ale czy niektóre z nich są bardziej wiarygodne niż odpowiedź Wrighta? Na przykład zdaniem Petera Singera rudymentarne formy altruistycznej moralności wyewoluowały w małych grupach naszych przodków, łowców-zbieraczy. (Ponieważ altruizm wymaga samopoświęcenia, geny na to zachowanie mogą być faworyzowane, tylko jeśli powstają w grupie ludzi, którzy współdziałają ze swoimi krewnymi — a więc mają podobne geny — lub w grupach ludzi, którzy wielokrotnie spotykają tych samych niespokrewnionych z nimi ludzi i istnieje szansa, że poświęcenie będzie odpłacone.) W miarę jak populacje ludzkie rozrastały się i kontaktowały ze sobą, ludzie zaczęli rozumieć, że twierdzenie, iż ktokolwiek jest moralnie uprawniony do lepszego traktowania niż ktokolwiek inny, jest nie do zaakceptowania. I tak, zainspirowana rozumem, rozwinęła się forma złotej reguły i rozprzestrzeniła po świecie. Fiński filozof Edvard Westermarck przedstawił podobną myśl, ale twierdził, że to nie rozum spowodował wzrost moralności, ale powodem był naturalne szerzenie się altruizmu powstałego w małych społecznościach. (Żadna z tych teorii nie wymaga, by altruizm był genetycznie wyewoluowanym zjawiskiem.)


1 2 3 4 5 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Usprawiedliwianie zła
Tajna narada Ewangelistów

 Zobacz komentarze (4)..   


« Recenzje i krytyki   (Publikacja: 05-08-2009 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Jerry Coyne
Profesor na wydziale ekologii i ewolucji University of Chicago, niedawno wydawnictwo Viking wydało jego książkę pt: Why Evolution is True. (Polskie wydanie: "Ewolucja jest faktem", Prószyński i Ska, 2009r.)

 Liczba tekstów na portalu: 230  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Fundamentalizm: badania nad postawami muzułmanów w Europie
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 6717 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365