|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Irreligia
Józef jest panem Bogiem! Kilka uwag z okazji świąt Bożego Narodzenia Autor tekstu: Jacek Kozik
Moja znajoma z pracy opowiadała ostatnio przejęta, jak to
jej ośmioletni syn chodzący na katechezę przyszedł do domu i z dziecięcą
pewnością swego zaczął się upierać, że Józef jest panem Bogiem. Swoje odkrycie
uzasadniał następująco: Józef jest mężem Marii, ta urodziła dzidziusia, który
jest synem bożym. Wniosek: Józef jest Bogiem. Zauważmy, że mamy tu proste
rozumowanie dedukcyjne, każdy, kto choćby trochę liznął logiki pamięta zazwyczaj
przytaczany przykład zaczynający się od: „Sokrates jest człowiekiem". Dziecko
bezwiednie użyło dedukcji do przeprowadzenia dowodu, oczywiście przesłanka
niekoniecznie musiała być prawdziwa, ale dla umysłu ośmiolatka była. Moja koleżanka cierpliwie — co trwało dość długo, bo
dziecka umysł nie chciał się tak łatwo poddać — tłumaczyła mu jak to przyszedł
anioł, porozmawiał z Marią i w wyniku tejże rozmowy stała się brzemienną (sic!).
„Wreszcie — oświadczyła z triumfem — dziecko zrozumiało!"
A ja myślę, że właśnie od tego momentu dziecko przestało
używać rozumu. Jego matka, głęboko przekonana o słuszności swojej perswazji,
właśnie oduczyła swojego syna umiejętności poprawnego rozumowania! Sprowadziła
jego myśl do poziomu, na którym nie odróżnia się rzeczywistości od fikcji, w czym pomogła katechecie, który na swoich zajęciach robi to systematycznie.
Dzieci tak „przygotowane" w przyszłości nie będą przed sobą stawiały żadnych
większych wymagań w sprawach wiary i łatwiej przyjmą każdą nielogiczność lub
bajkę za prawdę. Odtąd o wiele łatwiej będzie im zaakceptować, że Jezus urodzony
przez Marię nie tylko jest synem bożym, ale jednocześnie tymże Bogiem, no a Maria po takim porodzie nadal pozostała dziewicą!
Między innymi dlatego nie lubię religii. Karmi ona ludzi
różnymi fantazjami, które przyjmują za rzeczywistość tylko dlatego, że „są to
wielkie tajemnice wiary", albo „od wieków tak było" i „wszyscy zawsze w to
wierzyli", by przytoczyć tylko trzy z wielu możliwych, stereotypowych
odpowiedzi. Oczywiście osoby tak argumentujące przeszły w dzieciństwie podobną
indoktrynację religijną, jak umysł wspomnianego przeze mnie chłopca. Po takich
kursach wychowawczych łatwiej asymiluje się różne niedorzeczności.
Dwie dekady temu, po przekroczeniu trzydziestego roku
życia, przypadkowo natknąłem się na ulicy na kolegę ze szkolnej ławy.
Spotkaliśmy się potem kilkakrotnie rozmawiając o tym, co działo się w naszym
życiu po ukończeniu liceum, czyli odkąd straciliśmy ze sobą kontakt. W czasie
jednego z nich poruszyliśmy sprawy wiary, zauważyłem, że nie przyjmował on
żadnych sensownych argumentów, a jednocześnie upierał się, iż wiarę można
pogodzić z racjonalnym myśleniem. W pewnym momencie chcąc zrozumieć jego punkt
widzenia zapytałem, dlaczego wierzy? W odpowiedzi usłyszałem, że jemu nie są
potrzebne pytania w rodzaju: „dlaczego wierzę". Taka replika bardzo dobrze
odsłania mechanizm występujący w umyśle osoby wierzącej. Ona nie pyta, co
więcej, ucieka od pytań. Jej ciekawość została wymazana ze sfery używalności. W wyniku tej rozmowy nasza dopiero co odnowiona znajomość gwałtownie się
skończyła.
Pewność idąca w parze z bezmyślnością jest cechą
większości osób będących wyznawcami jedynego Boga. W sumie nie ma w tym nic
dziwnego. Sam Bóg w swoim raju, zarezerwował wiedzę tylko do swojej dyspozycji.
Jak pamiętamy z drzewa wiadomości dobrego i złego ludziom zabroniono spożywania owoców a kiedy mimo wszystko Ewa i Adam złamali zakaz, zostali za to surowo ukarani. Tym samym Bóg dał człowiekowi
do zrozumienia, że bezmyślność i posłuszeństwo ceni nade wszystko, a naczelnym
przykazaniem, które powinna sobie wziąć do serca osoba wierząca jest: nie
będziesz poznawał.
No cóż, można i tak przeżyć życie, to znaczy odwiesić
rozum na kołek w sprawach wydawałoby się tak istotnych, jak zastanawianie się
nad sytuacją człowieka w świecie. Smutne, ale niechcący potwierdza fakt, że
przyjęcie wiary religijnej jest czymś, czego nie da się pogodzić z dążeniem do
prawdy. Przykład mojego znajomego świadczy również o tym, że człowiek wychowany w społeczeństwie głęboko wierzącym poddaje się pewnemu schematowi
funkcjonującemu szczególnie na wsiach i w małych miejscowościach, gdzie
obserwujemy dwie skrajności: bycie pomocnym i skłonnym do dużych wyrzeczeń dla
sobie podobnych oraz nietolerancyjnym dla wszelkiej inności. Owa nietolerancja
często przyjmuje różne formy agresji. Wyznawanie tej samej hierarchii wartości w takiej społeczności jest więc często jeśli nie warunkiem przetrwania, to na
pewno akceptacji. W ten sposób zostaje się wychowanym na wierno-poddańczy
sposób, bez głębszego namysłu nad trudnymi sprawami tego świata (rodzice takiej
osoby też zapewne nie pytali, dlaczego wierzą, ani ich rodzice itd.).
Tak naprawdę człowiek taki zostaje poddany praniu mózgu
od momentu, kiedy pierwszy raz spróbował się zbuntować i nie chciał na przykład
iść w niedzielę do kościoła, bo to go nudziło. Wtedy mama zaczynała od bardziej
pokojowych sposobów perswazji w rodzaju: pójdziesz do piekła, albo: zobaczysz!
Pan Bóg cię ukaże, (co jest bardzo nieuczciwym, bo opartym na strachu, sposobem
przymuszania dziecka do posłuszeństwa). Ten strach zostaje potem często na całe
życie i już mamy oddanego wyznawcę takiej czy siakiej religii. Jeżeli jednak
dziecko mimo tego upierało się przy swoim to zapewne przetrzepała mu pupę i siłą
zaciągała na mszę. I to była ważna edukacja religijna pozostawiająca w świadomości ślad — wszystko jedno, czy się o tym potem pamięta, czy nie — na całe
życie. Taki delikwent, gdy dorósł, z kolei sam powtarzał ten „zabieg
wychowawczy" z własnymi dziećmi, kiedy nadeszła ich pora… Ludzie w ten sposób
wychowywani w rzeczywistości nie dokonali nigdy żadnego wyboru (a raczej wybór
był bezmyślny i podszyty strachem).
Kiedy ktoś taki w wieku dojrzałym na swojej drodze
spotyka osoby o odmiennych przekonaniach powoduje to w nim zaniepokojenie lub
oburzenie i przejście do przysłowiowej obrony „okopów Świętej Trójcy". Nagle
gorączkowo zaczyna się poszukiwanie prawdy, ale nie jako takiej, lecz tej
„jedynej prawdy". Wtedy już jednak często jest za późno a szukanie owej „prawdy"
sprowadza się tylko do akcentowania i podkreślania wszystkiego, co potwierdza
wybór z dzieciństwa.
W czasie swoich rozmów z dawnym kolegą kierowałem się
jeszcze naiwnym przekonaniem, że ludzie słuchają racjonalnych argumentów...
Teraz już wiem, że nic z tych rzeczy. Wprost przeciwnie. Zacietrzewiają się i umacniają w swoich naiwnych sposobach widzenia świata. Kuracja mająca na celu
wyjście z tego stanu schizofrenii jest niezwykle uciążliwa i wręcz niemożliwa do
przeprowadzenia, gdyż to, co wpojono nam w dzieciństwie posiada tak silne
fundamenty w naszym rozumie, że wyrwanie się z uzależnienia jest podobne do
walki z uzależnieniem od narkotyków. Podobno tacy, którzy z tego się wykaraskali
istnieją, ale są jak przysłowiowe rodzynki w cieście. Słowa „schizofrenia"
użyłem w jego źródłowym, greckim znaczeniu (jak wiadomo jest ono zbudowane z połączenia dwóch greckich wyrazów: „rozczepić" i „umysł") nim jeszcze Eugen
Bleuler określił nim rodzaj zaburzenia psychicznego mającego podłoże chorobowe.
Moim zdaniem wiara w Boga nie jest chorobą, lecz sprowadzeniem ludzkiego rozumu
na manowce. Zatrzymaniem jego rozwoju w sprawach dotyczących sytuacji człowieka w świecie na poziomie dziecka. Religie to dzieciństwo ludzkości, z którego
większość nie wyrasta nigdy. Tak rozumiany stan umysłu ma o tyle swoje
uzasadnienie, by nazywać go schizofrenią, gdyż ludzie, na których przeprowadzono
wspomniane tu „kuracje wychowawcze" kierują się w życiu jakby dwoma rozumami.
Jeden rezerwują dla spraw wiary, a drugi dla całej reszty. Istnienie równoległe
takich dwóch stanów w jednym umyśle jakoś dziwnie im nie przeszkadza, a wręcz
przeciwnie, pozwala całkiem znośnie funkcjonować. Stąd narzuca się wyjaśnienie,
dlaczego wśród wierzących są także osoby posiadające osiągnięcia na terenie
nauki.
Powszechnie uważa się, że nauka — pomijam tu niegodne
zabiegi organizacji w rodzaju Fundacji Templetona — nie ma z wiarą nic
wspólnego. Nie ma oczywiście, jeżeli chodzi o przedmiot badań. A jednak tak się
składa, że nauka oddala od wiary ukazując banalność wielu opinii, które ta
ostatnia serwuje na temat życia, człowieka i świata. Ich pech polega na tym, że
dodają sobie one ważności opierając się na autorytecie Pisma Świętego czy Boga.
Jednak większość tych stwierdzeń ukazuje rażącą naiwność (by nie powiedzieć:
dziecięcą...) w porównaniu do naukowych wyjaśnień. A to przecież być może przystoi
mojej koleżance z pracy, ale nie autorytetowi wszechwiedzącego Boga.
Problem z „prawdą" jest trochę skomplikowany (narzuca się
tu słynne pytanie: czym jest prawda?) i wielu nie chce się nad nią zastanawiać,
co więcej, nie musi, do codziennego życia nie jest ona przecież potrzebna. Jeść,
pić, założyć rodzinę, urządzić sobie dom — to są ważne sprawy dla człowieka i często pochłaniają mu cały jego czas. Jeżeli jednak ograniczymy swoje życie
tylko do takich czynności to czym będzie się ono różnić od życia roślin i zwierząt? One również dają sobie jakoś radę a rozumu nie posiadają… A jeżeli
już, niektóre najbardziej rozwinięte gatunki tych ostatnich są w niego
wyposażone, to zaprzęgają go przede wszystkim do celów praktycznych.
Jednak człowiek czymś powinien się różnić od całej reszty
bytów istniejących, a tym wyróżnikiem powinno być używanie ogromnego potencjału
zawartego w jego umyśle. Żadna wiara w bogów czy Boga osobowego nie sprzyja
wykorzystaniu tego potencjału. Każda z nich obwarowana jest dogmatami i tajemnicami, których z zasady nie wolno poddawać w wątpliwość. Zazwyczaj są to
schematyczne twierdzenia — tak zwane oczywistości, opakowane w słowa pełniące
rolę ozdobników — pozbawione głębszej treści. Smutne, że to wystarcza tak
wielkiej ilości ludzi, zamiast prawdziwego zmagania się z problemami, chociażby
moralnymi. A problemów moralnych nie oszczędza nam codzienność i byłoby czymś
naprawdę wspaniałym, gdyby człowiek potrafił do nich podchodzić używając
samodzielnie własnego rozumu, a nie podpierał się nakazami i zakazami bezmyślnie
wklepanymi na pamięć w dzieciństwie.
Nie chcę jednak poruszać tu problemu moralności, mimo że
niewiedza chrześcijan na ten temat jest zatrważająca. Kiedy pokazuje im się, jak
rozumiana jest ona na przykład z punktu widzenia filozofii moralnej Immanuela
Kanta — według której, mówiąc w dużym skrócie: postępowanie oparte na wierze
trudno nazwać moralnym — podnoszą brwi ze zdumienia i oświadczają: a ja
myślałem, że moralnym się jest tylko będąc chrześcijaninem (sic!). Można
naturalnie, z niewiedzy i na przekór faktom twierdzić, że tak właśnie jest. To
ostatnie chrześcijanom przychodzi łatwo zważywszy na sposób, w jaki zostali
wychowani. No cóż: „Nie będziesz poznawał" skutkuje takimi oto konsekwencjami...
Oczywiście można tak żyć. Można w tłumie sobie podobnych
chodzić na coniedzielne kursy padania na kolana. Potrzeba rytuału jest przecież
częścią charakteru człowieka, szkoda tylko, że przy okazji pociąga za sobą
potrzebę wyzbywania się rozumu.
« Irreligia (Publikacja: 30-12-2009 )
Jacek KozikUr. 1955. Ukończył studia na Wydziale Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Na łamach prasy zadebiutował blokiem wierszy w 1982, w „Przeglądzie Tygodniowym”. Swoje wiersze drukował także w „Tygodniku Kulturalnym”, „Miesięczniku Literackim”, „Literaturze” i „Poezji”. Jednocześnie jego poezje pojawiły się w drugim obiegu, w warszawskim „Wyzwaniu” i wrocławskiej „Obecności”. Zbiory wierszy: „Tego nie kupisz” (1986), „Matka noc” (1990), „Ślad po marzeniu” (1995). Jego słuchowiska i wiersze były emitowane także na antenie Polskiego Radia. Uczył w szkołach podstawowych i gimnazjum, dla którego ułożył program „Korzenie kultury europejskiej”. Uczył także w liceum etyki i filozofii. Jego artykuły ukazywały się w specjalistycznych periodykach „Edukacji Filozoficznej”, „Filozofii i Sztuce” oraz w „Filozofii w Szkole”. Mieszka w Nowym Jorku Więcej informacji o autorze Liczba tekstów na portalu: 15 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Duszne niedouczenie | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7052 |
|