|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Biologia » Ewolucjonizm
Najwspanialsze widowisko świata. Świadectwa ewolucji [2] Autor tekstu: Richard Dawkins
Tłumaczenie: Piotr Szwajcer
Ten eksperyment myślowy skomentować
można na wiele sposobów. Po pierwsze zatem musimy pamiętać, iż jakkolwiek
ja zdecydowałem się tu na wyprawę od królika do leoparda, to równie
dobrze moglibyśmy wybrać się w podróż od jeżozwierza do delfina, od walabii do
żyrafy czy wreszcie od człowieka do łupacza. Nie ma to żadnego znaczenia, bowiem
pomiędzy każdymi dwoma gatunkami zawsze znajdziemy drogę i zawsze będzie na niej
ów „punkt zwrotny", a to z tego prostego powodu, że każdy z żyjących
współcześnie gatunków ma wspólnego przodka z dowolnym innym gatunkiem i zawsze
można go znaleźć, odpowiednio długo cofając się w czasie. I kwestia druga — otóż to, o czym
mówimy, to łańcuch zwierząt łączących jeden ze współczesnych gatunków z drugim. W żadnym wypadku nie chodzi tu o pokazanie, jak to królik
wyewoluował w leoparda. Już lepiej
pasowałaby dewolucja pierwszego z naszych bohaterów aż do „punktu zwrotnego", a później dopiero ewolucja, której
efektem będzie piękny drapieżny kot. Jak jeszcze nieraz przekonamy się w tej
książce, wciąż trzeba tłumaczyć, że współczesne gatunki nie ewoluują jedne w drugie. Nie! One mają wspólnych przodków, są więc kuzynami. Tak właśnie brzmi
odpowiedź na — niestety — wciąż ponawiany zarzut: „No bo jak to jest? — sam
nieraz słyszałem to pytanie. — Przecież jeśli ludzie wyewoluowali z szympansów,
to dlaczego wciąż jeszcze są szympansy".
Po trzecie — w naszej wyprawie do
punktu zwrotnego dość arbitralnie zdecydowaliśmy się później podążać do
leoparda. Oczywiście mógłbym argumentować, że opisuję w ten sposób fragment
realnej ewolucyjnej historii, ale nie to jest najważniejsze. Jak pamiętacie,
ostrzegałem, że w podróży powrotnej będziemy musieli ignorować wiele
rozgałęzień. Każde z nich doprowadziłoby nas do zupełnie innego celu. Dlaczego?
Po prostu owo zwierze, które my nazwaliśmy punktem zwrotnym, jest odległym
przodkiem nie tylko królików i leopardów, ale również bardzo dużej części
wszystkich żyjących współcześnie gatunków.
I wreszcie po czwarte (powtarzam się,
ale to naprawdę ważne!): jakkolwiek olbrzymie mogą się wydawać różnice między
gatunkami, które my obraliśmy jako dwa krańce naszej podróży, każdy kolejny jej
etap, od córki do matki i od matki do córki, był to bardzo, bardzo drobny
kroczek i każde zwierzę, które mijaliśmy, było tak podobne do swoich sąsiadów w łańcuchu, jak tylko podobne bywają mamy i córki. Więcej — były znacznie bardziej
podobne do siebie, niż do typowego przedstawiciela gatunku, do którego należały.
Tak oto nasz prosty eksperyment myślowy
pozwolił pokazać, iż ułudą jest owa wspaniała grecka świątynia idealnych
platońskich form. I teraz widać również, że jeśli Mayr miał rację w tym, że
esencjalistyczne uprzedzenia tkwią głęboko w każdym z nas, to nie mylił się też,
wyjaśniając, dlaczego tak trudno było nam zaakceptować ideę ewolucji.
Pojęcie „esencjalizm" pojawiło się
dopiero po II wojnie światowej, Darwin oczywiście go nie znał. Natomiast
doskonale znał jego biologiczny odpowiednik, a mianowicie koncepcję
„niezmienności gatunków". Zwalczaniu tej koncepcji Karol Darwin poświecił bardzo
wiele wysiłku. Poglądy twórcy teorii ewolucji wyrażone w licznych książkach (być
może w najmniejszym stopniu w O
powstawaniu gatunków) staną się dla nas w pełni zrozumiałe dopiero, gdy
uświadomimy sobie, że znaczna część spośród tych, do których się zwracał, była
esencjalistami i nigdy nie wątpiła w „niezmienność gatunków". Jednym z najbardziej przekonujących argumentów, jakimi posługiwał się Darwin, był „dowód z udomowienia". Dlatego właśnie domestykacji zwierząt poświęcę resztę tego
rozdziału.
Rzeźbiąc genetyczną pulę
Darwin wiedział bardzo dużo o hodowli i uprawach, wiele rozmawiał z hodowcami gołębi oraz ogrodnikami i kochał psy.
[ 2 ] Udomowionym gatunkom zwierząt i roślin Darwin poświęcił nie tylko pierwszy
rozdział O powstawaniu gatunków, ale
nawet całą książkę:
Zmienność zwierząt i roślin w stanie
udomowienia, w której kolejnych rozdziałach możemy przeczytać o psach i kotach, koniach i osłach, świniach, krowach, owcach i kozach, królikach,
gołębiach (im poświęcone są nawet dwa rozdziały, bo gołębiami Darwin szczególnie
się interesował), kurach i innym ptactwie, a także o licznych roślinach, w tym o bardzo zajmującym przypadku kapusty. Kapusta właśnie stanowi największe
wyzwanie, z jakim w świecie roślin muszą poradzić sobie wszelkiej maści
zwolennicy esencjalizmu i niezmienności gatunków. Dzika kapusta
Brassica oleracea, zwana kapustą
warzywną lub ogrodową, to w sumie niczym niewyróżniająca się roślina,
wyglądająca trochę jak chwast. Wystarczyło jednak zaledwie kilka stuleci, by za
pomocą niezbyt wyrafinowanych metod i różnych technik hodowlanych ogrodnicy
zdołali z tej niepozornej roślinki ukształtować („wyrzeźbić") warzywa tak różne
jak brokuły, kalafior, kalarepa, jarmuż, brukselka, gorczyca i rzepak, nie
wspominając oczywiście o licznych jarzynach, które nadal nazywamy po prostu
kapustą.
Kolejny przykład takiego genetycznego
rzeźbienia, to przemiana wilka (Canis
lupus) w ponad dwieście ras psów (Canis
familiaris) — tyle przynajmniej ras oficjalnie uznaje brytyjski UK Kennel
Club [ 3 ], a warto dodać, że zgodnie z ostrymi wymogami profesjonalnej hodowli większość z nich jest od siebie genetycznie odseparowana przepisami ostrzejszymi od reguł
apartheidu. Tymczasem wiele wskazuje, że wszystkie współczesne psy są potomkami
wilka i tylko wilka, choć do jego udomowienia mogło dojść niezależnie w kilku
miejscach. Wspominam o tym, bowiem sami ewolucjoniści nie zawsze tak myśleli.
Darwin na przykład i wielu jego współczesnych podejrzewali, że wśród dzikich
przodków naszych psów jest nie tylko wilk, ale i inne gatunki, między innymi
szakal. Zwolennikiem tej hipotezy był też wybitny austriacki etolog, Noblista
Konrad Lorenz. W wydanej po raz pierwszy w roku 1949 książce
I tak człowiek trafił na psa Lorenz
twierdził wręcz, że większość psich ras wywodzi się od szakala, a na
przodka-wilka mogą powoływać się tylko nieliczne, w tym jego ulubieniec
czau-czau. Problem w tym, że sam Lorenz nie znalazł żadnych poważnych dowodów
przemawiających za tą hipotezą poza różnicami w charakterze i osobowości
obserwowanych zwierzaków. Rozwiązanie zagadki przyniosła dopiero genetyka
molekularna — dziś wiemy na pewno, że wszystkie psie rasy pochodzą wyłącznie od
wilka; ani szakal, ani kojot, ani lis nie figurują wśród ich przodków.
Pisząc o domestykacji, chciałbym
zwrócić uwagę przede wszystkim na jej zadziwiającą moc zmiany wyglądu i zachowania dzikich zwierząt, a także na szybkość zachodzenia takich przemian.
Hodowców w tym kontekście postrzegać można jak modelarzy, którzy pracują w idealnie plastycznym surowcu, czy może jako rzeźbiarzy z dłutem w ręku
kształtujących psy, konie, krowy czy kapustę zgodnie z dowolną swoją zachcianką.
Do tej metafory zresztą jeszcze powrócimy, ważniejsze w tym momencie jest
natomiast podobieństwo do naturalnej ewolucji — choć czynnikiem, który odpowiada
za selekcję jest człowiek, nie natura, to mechanizm pozostaje ten sam. Dlatego
właśnie Darwin tak wiele uwagi poświęcił udomowieniu gatunków w początkowych
rozdziałach O powstawaniu gatunków.
Jako ilustracja mechanizmów działania ewolucji dobór sztuczny nadaje się równie
dobrze, jak naturalny; różnią się naprawdę wyłącznie jednym szczegółem.
Oczywiście, jeśli chcemy wyrażać się
precyzyjnie, to musimy pamiętać, że nasz hodowca-rzeźbiarz kształtuje nie tyle
wygląd psa czy kapusty, co pulę genetyczną rasy (odmiany) lub gatunku. „Pula
genetyczna" to centralna koncepcja teorii znanej jako „neodarwinizm" (albo
„synteza neodarwinowska"). Darwin nie mógł jej znać, bowiem — podobnie jak
pojęcie genu — była obca jego epoce. Oczywiście twórca teorii ewolucji doskonale
zdawał sobie sprawę z faktu, iż pewne charakterystyczne cechy są „zachowywane" w rodzinie: dzieci zwykle podobne są do swoich rodziców (i krewnych), a psy czy
gołębie hoduje się właśnie ze względu na owe cechy. Dziedziczność jest
centralnym pojęciem również Darwinowskiego ujęcia doboru naturalnego. „Pula
genetyczna" to jednak coś nieco innego — ten termin ma sens tylko w kontekście
Mendlowskich praw dziedziczenia oraz założenia, że muszą istnieć jakieś
niezależne „cząsteczki" dziedziczności. Karol Darwin jednak, choć Grzegorz
Mendel, austriacki mnich i ojciec współczesnej genetyki, był jego współczesnym,
nigdy nie czytał jego prac publikowanych w mało znanym niemieckim czasopiśmie.
Mendlowski gen działa na zasadzie
„wszystko albo nic" („all-or-nothing"). Kiedy zostałeś poczęty, od swojego ojca
nie otrzymałeś żadnej „substancji", która zmieszałaby się z tym, co przekazała
ci matka, tak jak mieszamy czerwoną i niebieską farbę, żeby otrzymać fiolet.
Gdyby to tak działała dziedziczność (a tak mniemała większość ludzi w czasach
Darwina), każdy z nas byłby jakąś pośrednią mieszaniną, czymś w połowie drogi
miedzy matką a ojcem, a wówczas bardzo szybko znikłoby całe zróżnicowanie
wewnątrz populacji (niezależnie od tego, jak wytrwale będziemy mieszać purpurę z purpurą, nigdy nie odtworzymy oryginalnego niebieskiego ani czerwieni). Każdy z nas z własnego doświadczenia doskonale wie, że taki zanik wewnątrzpopulacyjnego
zróżnicowania nie następuje. Jak pokazał Mendel, dzieje się tak dlatego, że
kiedy u dziecka dochodzi do mieszania się matczynych i ojcowskich genów (sam
Mendel nie używał określenia „gen", ukuto je bowiem dopiero w roku 1909), to nie
jest tak jak mieszanie farb, ale bardziej jak tasowanie kart. Dziś oczywiście
wiemy, że geny to odcinki DNA i nie są one bytami fizycznie odrębnymi, jak
karty, ale to nie zmienia samej zasady: geny się nie mieszają, one ulegają
przetasowaniu. Czasem oczywiście talia jest źle tasowana, na przykład kilka
„kart" skleja się nawet na wiele pokoleń, nim jakieś kolejne przetasowanie zdoła
je rozdzielić.
Każde z twoich jajeczek (albo
plemników, jeśli jesteś mężczyzną) zawiera wariant genu pochodzący bądź to od
twojego ojca, bądź matki, a nie ich mieszaninę. Każdy z tych genów trafił do
ciebie od jednego — i tylko jednego — z czworga twoich dziadków i od jednego
(nie muszę już chyba dodawać, że tylko jednego) z ośmiorga pradziadków. [ 4 ]
1 2 3 4 5 Dalej..
Przypisy: [ 2 ] A jak można nie kochać psów — tak trudno o kogoś, kto potrafi
śmiać się z żartów na własny temat! [ 3 ] Wielka Brytania (podobnie zresztą jak USA) nie jest członkiem
Międzynarodowej Federacji Kynologicznej (FCI, Fédération Cynologique
Internationale). FCI, która zrzesza kilkadziesiąt federacji krajowych (w
tym Polski Związek Kynologiczny), w swoim oficjalnym spisie wymienia już
ponad 370 psich ras (przyp. tłum.). [ 4 ] Tak to wszystko wyglądało w modelu zaproponowanym przez Mendla, a
i w modelu, który biologowie przyjęli po Watsonowsko-Crickowskiej
rewolucji lat pięćdziesiątych. Dziś trzeba powiedzieć, że to
prawie prawda, jeśli weźmiemy
pod uwagę to, że geny mogą być bardzo długimi łańcuchami DNA. W pewnych
okolicznościach nadal jednak można przyjąć, że ten model dokładnie
odpowiada rzeczywistości. « Ewolucjonizm (Publikacja: 13-01-2010 )
Richard Dawkins Wybitny ewolucjonista, profesor Uniwersytetu w Oxfordzie. Urodził się w 1941 roku w Nairobi. Autor książki Samolubny gen, w której nadał nazwę i spopularyzował koncepcję George’a C. Williamsa, a która rzuciła nowe spojrzenie na przyczyny i sposoby ewolucji. Koncepcja ta umożliwiła lepsze niż kiedykolwiek wcześniej zrozumienie i wytłumaczenie motywów ludzkich (i zwierzęcych) zachowań, na gruncie zarówno biologii molekularnej, jak i psychologii ewolucyjnej. Najważniejsze jego publikacje: Samolubny gen (The Selfish Gene, 1976); Ślepy zegrarmistrz (The Blind Watchmaker, 1986); Fenotyp rozszerzony. Dalekosiężny gen (1982); Rzeka genów (River Out of Eden, 1995); Wspinaczka na szczyt nieprawdopodobieństwa (Climbing Mount Improbable, 1996); Rozplatanie tęczy (Unweaving the Rainbow, 1998), The Ancestor’s Tale (2004), Bóg urojony (God Delusion, 2006), The Greatest Show on Earth (2009) Więcej informacji o autorze Więcej informacji o autorze Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 75 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Wykorzystywanie seksualne dzieci i nieporozumienia wokół moich wspomnień | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7077 |
|