|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Biologia » Ewolucjonizm
Najwspanialsze widowisko świata. Świadectwa ewolucji [4] Autor tekstu: Richard Dawkins
Tłumaczenie: Piotr Szwajcer
Wróćmy teraz do metafory, którą
posłużyłem się, wprowadzając pojęcie puli genetycznej. Jak już mówiłem, jeśli
będziemy traktować hodowców jak rzeźbiarzy, to materią, którą kształtują, nie
jest psie ciało (i upodobania), ale właśnie pula genetyczna. Może się oczywiście
wydawać, że chodzi tu o ciało, kiedy na przykład słyszymy o planach wyhodowania
bokserów o jeszcze krótszym pysku. I istotnie, końcowym efektem zabiegów mogą
być psy o płaskim pysku, zupełnie tak, jakby ktoś (dłutem?) dobrał się do pysków
ich rodziców. Lecz — o czym również już mówiłem i do czego jeszcze powrócimy -
na typowego boksera należącego do określonej populacji można spojrzeć jako na
„próbkę" puli genetycznej dla pewnego momentu. I to właśnie ta pula podlega
kształtowaniu (struganiu i rzeźbieniu) przez lata hodowli. Geny dłuższego pyska
są odłupywane od puli genetycznej i zastępowane przez geny krótkiego pyska. Tak
działo się z wszystkimi hodowlanymi rasami: od jamnika po dalmatyńczyka, od
boksera po charta rosyjskiego, od pudla po pekińczyka i od doga niemieckiego po
chihuahua. Ale to nie psie ciała i organizmy były modelowane, rzeźbione,
zgniatane i rozciągane — to zmieniała się pula genów.
Oczywiście „rzeźbienie" by nie
wystarczyło. Wiele psich ras powstało jako hybrydy ras wcześniej istniejących i to czasem całkiem niedawno (sporo ma dziewiętnastowieczny rodowód). Taka
hybrydyzacja to rzecz jasna świadome pogwałcenie reguł rozdziału obowiązujących
na wirtualnych wyspach, ale w niektórych przypadkach schemat międzyrasowej
krzyżówki zaplanowany był tak precyzyjnie, że hodowcy wręcz by się obrazili,
gdyby ktokolwiek odważył się określić efekt ich wysiłków jako kundla czy
mieszańca (jak z wdziękiem określił niedawno sam siebie prezydent Obama).
Labradoodle [ 9 ]
to hybryda pudla i labradora retrievera, rezultat bardzo wyrafinowanych starań
australijskich kynologów i hodowców o dobranie najlepszych cech obu ras. Mimo że
rasa nie jest oficjalnie uznana, miłośnicy labradoodli już założyli własne
stowarzyszenia i związki, tak samo jak właściciele rasowych psów. I już wyłoniły
się w tym środowisku dwie szkoły — mamy więc zwolenników „mieszania" i zwolenników hodowli hybrydy. Ci pierwsi uznają za sukces, jeśli uda im się
doprowadzić do rozmnożenia kolejnego pudla (pudlicy) i labradora
(labradorczycy), drudzy natomiast próbują zainicjować powstanie nowej puli
genetycznej, krzyżując istniejące labradoodle. Gdy piszę te słowa, dochodzi
właśnie do rekombinacji genów już drugiego pokolenia tej hybrydy i, jak się
okazuje, efektem jest znacznie większe zróżnicowanie, niż można by oczekiwać po
psach „czystej" rasy. Rasy zwykle tak właśnie zaczynają i etap bardzo silnego
zróżnicowania na początku jest zupełnie naturalny. Dopiero później, po
pokoleniach starannej hodowli, wszelkie odmienności zostaną „wygładzone".
Zdarza się też, że nowa rasa psów
powstaje za sprawą pojedynczej, dużej mutacji. Mutacje to losowe zmiany w genach, które tworzą „surowiec" dla ewolucji poprzez nielosowy dobór. W naturze
takie duże mutacje zdarzają się dość rzadko, ale genetycy chętnie zajmują się
nimi w swoich laboratoriach, bo dość łatwo je badać. Na przykład wszystkie rasy
psów o wyjątkowo krótkich nogach, jak basety i jamniki, posiadają tę cechę
wskutek jednej genetycznej mutacji znanej jako achondroplazja. To zresztą dość
klasyczny przykład mutacji, która w warunkach naturalnych raczej nie miałaby
szans na przetrwanie — mutacja o podobnym charakterze odpowiada za
najpowszechniejszą postać karłowatości u ludzi: korpus jest z grubsza normalnej
wielkości, ale kończyny znacznie krótsze. Inne genetyczne szlaki prowadzą do
miniaturowych ras, które jednak zachowują prawidłowe proporcje ciała. Hodowcy
potrafią też osiągać zmiany psiego kształtu i wielkości poprzez kombinację kilku
mutacji dużych (takich jak achondroplazja) i kilku mniej rozległych. I wcale nie
trzeba do tego znać zasad genetyki — nie mając o nauce zielonego pojęcia, możesz
wyhodować niemal dowolną cechę, bylebyś skutecznie pilnował, kto i z kim się
parzy. Tak właśnie od wieków czynili nie tylko hodowcy psów, ale i wszystkich
innych zwierząt i roślin — łatwo dostrzec, jak wiele osiągnęli, nie dysponując
żadną wiedzą z zakresu genetyki. A ten fakt wiele mówi również o doborze
naturalnym. W końcu przyroda, co oczywiste, nie ma wiedzy i świadomości niczego,
co istnieje.
Amerykański zoolog Raymond Coppinger
zauważył kiedyś, że szczeniaki różnych ras są do siebie znacznie bardziej
podobne niż dorosłe psy. Jak to wyjaśnić? Otóż szczeniaki mogą sobie pozwolić na
to, by się nie różnić, bo ich głównym zajęciem jest ssanie,
[ 10 ] a to wymaga od wszystkich ras tego samego. W szczególności, żeby poradzić sobie
ze ssaniem, szczeniak nie może mieć pyska długiego jak chart rosyjski albo retriever i dlatego właśnie psie malce niezależnie od rasy wyglądają zwykle jak
mopsy. Albo też, jeśli ktoś woli, dorosły mops to pies, któremu nie rozwinął się
prawidłowy pysk — u większości ras małym, gdy już zostaną odstawione od piersi,
pysk się wydłuża. U mopsów, buldogów i pekińczyków nie; inne części ciała rosną
normalnie, ale pysk zachowuje „niemowlęce" proporcje. W naukowym żargonie takie
zjawisko nazywamy neotenią — spotkamy
się znowu z tym terminem w Rozdziale VII, kiedy przejdziemy do ewolucji
człowieka.
Jeśli wszystkie części ciała zwierzęcia w okresie dojrzewania rosną proporcjonalnie, tak że dorosły osobnik staje się
niejako powiększoną repliką młodego, wówczas mówimy o wzroście
izometrycznym; to dość rzadki
przypadek. Przy wzroście allometrycznym
te proporcje ulegają zmianie. Stosunkowo często (zjawisko to zbadał sir Julian
Huxley w latach 30. XX wieku) różne tempo wzrostu różnych części ciała można
opisać za pomocą dość prostych matematycznych wzorów. Rasy psów tak bardzo
różnią się kształtem ciała za sprawą pewnych genów, które zmieniają właśnie
relacje allometryczne. Na przykład niemal churchillowski, skrzywiony wyraz pyska
buldoga to konsekwencja genetycznego mechanizmu, który spowalnia rozwój kości
nozdrzy, czego efektem jest z kolei nie tylko słabszy rozwój tego obszaru, ale
również szybszy wzrost sąsiednich kości, a w zasadzie całej okolicznej tkanki.
Efektem ubocznym jest też bardzo nietypowe (i dość przy tym niezgrabne) ułożenie
podniebienia i dlatego właśnie buldogi maja zwykle wystające na zewnątrz zęby i bez przerwy się ślinią. Rasa ta ma też trudności z oddychaniem (podobnie jak
pekińczyki), a problemy zaczynają się już przed porodem — z powodu relatywnie
wielkiej głowy, większość buldogów, jakie spotykamy, musiała rodzić się przez
cesarskie cięcie.
Charty to pod pewnymi względami
przeciwieństwo buldogów — mają wyjątkowo długie pyski. Taka anatomia rozwija się
już w życiu płodowym, co sprawia, iż szczeniaki tej rasy gorzej radzą sobie ze
ssaniem. Zdaniem Coppingera u chartów rosyjskich hodowcy osiągnęli już maksimum
długości pyska. Dalsze starania w tym kierunku mogłyby doprowadzić do tego, że
szczeniaki w ogóle nie byłyby zdolne do ssania.
Czego możemy się nauczyć z historii
udomowienia psa? Otóż po pierwsze mamy dziś wielką rozmaitość psich ras: od
yorka i doga niemieckiego, przez teriera szkockiego i airedale-teriera,
ridgebacka i jamnika, aż po whippety i bernardyny. Gołym okiem widać zatem, jak
łatwo za pomocą doboru nienaturalnego — czyli najrozmaitszych technik
pozwalających „rzeźbić i strugać" pulę genetyczną — osiągnąć i utrwalić nawet
olbrzymie zmiany budowy ciała i zachowania. Co więcej, okazuje się, że bierze w tym udział zaskakująco mała liczba genów, tymczasem zmiany są tak istotne (a
różnice między rasami wręcz szokujące), że ktoś mógłby sądzić, że trzeba by na
to milionów lat ewolucji. A wystarcza, jak widzimy, kilka stuleci. Jeśli jednak
do tak wielkich ewolucyjnych zmian można doprowadzić w parę wieków, to -
pomyślmy tylko — co da się zrobić przez setki milionów lat!
Kiedy przyglądamy się opisywanemu
procesowi w perspektywie stuleci, widać, jak trafna jest metafora hodowców
kształtujących psie ciała niczym modelinę, ugniatających je i rozciągających,
tak by (zwykle przynajmniej) osiągnąć pożądany kształt. Oczywiście, jak mówiłem
już wielokrotnie wcześniej, owemu „zagniataniu" podlega nie psie ciało, a pula
genetyczna. Poza tym chyba jednak „rzeźbienie" bardziej w tym momencie pasuje
niż „ugniatanie". Niektórzy rzeźbiarze istotnie pracują tak, że biorą bryłę
gliny i nadają jej pożądany kształt. Inni, pracując nad kamieniem lub drewnem,
tworzą rzeźbę, starannie odejmując
kawałki materiału za pomocą dłuta. Rzecz jasna miłośnicy psów nie nadają swym
ulubieńcom kształtu, ucinając zbędne kawałki ciała, ale jeśli patrzymy na całą
kwestię z perspektywy puli genetycznej, to właśnie „odejmowanie" jest tym, co
czynią hodowcy. Oczywiście nie jest to zwykłe „odcinanie", to coś o wiele
bardziej złożonego. W końcu Michał Anioł też tylko wziął bryłę marmuru i odłupał
od niej zbędne kawałki, by w końcu ukazać skrytego w jej wnętrzu Dawida. Nic do
pierwotnej bryły nie zostało dodane. Natomiast pula genetyczna nieustannie jest
uzupełniana, choćby za sprawą mutacji, a równocześnie śmierć (nielosowo) odejmuje z niej pewne składniki. W tym właśnie momencie nasza metafora rzeźbienia
przestaje być użyteczna. Dlaczego nie należy się jej zbyt uporczywie trzymać,
przekonamy się w Rozdziale VIII.
Idea „rzeźbienia" przychodzi też do
głowy, gdy przyglądamy się kulturystom (płci obojga), którzy na rozmaitych
pokazach „body building" demonstrują wspaniale rozwinięte mięśnie, a także ich
zwierzęcym odpowiednikom (efekty można obejrzeć na stronie 2 kolorowej wkładki).
Jednym z nich jest rasa bydła znana jako Belgian Blue (błękitna belgijska). To
istna chodząca fabryka wołowiny, a wszystko za sprawą jednej genetycznej mutacji
znanej jako „podwójne umięśnienie". Substancją odpowiedzialną w organizmie za
ograniczenie rozwoju mięśni jest miostatyna. Jeżeli wyłączymy gen odpowiedzialny
za jej produkcję, mięśnie zaczynają przyrastać znacznie intensywniej. Często
dzieje się tak, że określony gen może zmutować na kilka sposobów, i tak też jest w przypadku genu odpowiedzialnego za wytwarzanie miostatyny — można go
unieczynnić na różne sposoby, a efekt będzie ten sam. Podobny zabieg zastosowano
zresztą również u świń i tak powstała rasa znana jako Black Exotic, mutacja ta
występuje zresztą u psów niektórych ras. Kulturyści starają się osiągnąć
analogiczny efekt za pomocą intensywnych ćwiczeń, ale często i steroidów
anabolicznych — w pewnym sensie tę „środowiskową" manipulację można by uznać za
odpowiednik genetycznych zmian u wybranych ras bydła czy nierogacizny. W każdym
razie rezultat końcowy jest identyczny, a o to właśnie mi chodziło — chciałem
pokazać, że zmiany genetyczne i środowiskowe mogą prowadzić do podobnych
efektów. Jeśli ktoś chciałby przygotować ludzkie dziecko do wygrywania konkursów
kulturystycznych, a miałby na to kilka wieków, mógłby zacząć od manipulacji
genami, co pozwoliłoby stworzyć dziwoląga takiego jak byk rasy błękitna
belgijska. Wśród ludzi też występują przypadki delecji genu miostatyny i tacy
osobnicy są zwykle nienormalnie umięśnieni. Można zatem zacząć z dzieckiem-mutantem i jeśli jeszcze namówimy je na siłownię (do czego pewnie
nawet pochlebstwami nie skłonilibyśmy świni albo krowy), rezultat będzie zapewne
bardziej groteskowy niż Mister (albo Miss) Universum.
1 2 3 4 5 Dalej..
Przypisy: [ 9 ] Sąsiedztwo prezydenta Obamy i labradoodla jest nieprzypadkowe.
Pies tej rasy jest od roku 2009 lokatorem Białego Domu (przyp. tłum.). [ 10 ] Richard Dawkins bardzo lubi udzielać swoim anglojęzycznym
czytelnikom porad językowych, a jako członek angielskiego Pen Clubu i
laureat poważnych nagród literackich ma do tego pełne prawo. W tym
akurat przypadku zwraca uwagę na dość powszechne mylenie dwóch
czasowników — „suck" (ssać) i „suckle" (karmić piersią). Błąd to na tyle
powszechny, że niektóre słowniki dopuszczają już nawet użycie zamienne
(przyp. tłum.). Oryginalny przypis zamieszczony w tym miejscu brzmi:
„Not suckle: mothers suckle, babies suck". « Ewolucjonizm (Publikacja: 13-01-2010 )
Richard Dawkins Wybitny ewolucjonista, profesor Uniwersytetu w Oxfordzie. Urodził się w 1941 roku w Nairobi. Autor książki Samolubny gen, w której nadał nazwę i spopularyzował koncepcję George’a C. Williamsa, a która rzuciła nowe spojrzenie na przyczyny i sposoby ewolucji. Koncepcja ta umożliwiła lepsze niż kiedykolwiek wcześniej zrozumienie i wytłumaczenie motywów ludzkich (i zwierzęcych) zachowań, na gruncie zarówno biologii molekularnej, jak i psychologii ewolucyjnej. Najważniejsze jego publikacje: Samolubny gen (The Selfish Gene, 1976); Ślepy zegrarmistrz (The Blind Watchmaker, 1986); Fenotyp rozszerzony. Dalekosiężny gen (1982); Rzeka genów (River Out of Eden, 1995); Wspinaczka na szczyt nieprawdopodobieństwa (Climbing Mount Improbable, 1996); Rozplatanie tęczy (Unweaving the Rainbow, 1998), The Ancestor’s Tale (2004), Bóg urojony (God Delusion, 2006), The Greatest Show on Earth (2009) Więcej informacji o autorze Więcej informacji o autorze Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 75 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Wykorzystywanie seksualne dzieci i nieporozumienia wokół moich wspomnień | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7077 |
|