|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Biologia » Ewolucjonizm
Najwspanialsze widowisko świata. Świadectwa ewolucji [3] Autor tekstu: Richard Dawkins
Tłumaczenie: Piotr Szwajcer
W zasadzie coś takiego powinno być od
dawna oczywiste. Przecież jeśli krzyżujesz samca i samicę, spodziewasz się syna
albo córki, a nie hermafrodyty.
[ 5 ] W sumie to oczywiste i nie trzeba być geniuszem, żeby coś takiego wymyślić, nie
ruszając się nawet z fotela. W końcu doświadczenie podpowiada, że zasada
„wszystko albo nic" powinna obowiązywać dla wszystkich cech, nie tylko dla płci.
Zresztą Darwin był już naprawdę bardzo blisko tego odkrycia i zatrzymał się
dosłownie w ostatniej chwili. Oto, co pisał w roku 1866 do Alfreda Wallece’a:
"Drogi Wallace
Mam wrażenie, że Pan nie do końca
zrozumiał, co mam na myśli, pisząc o niemieszaniu się różnych odmian. To nie
odnosi się do płodności. Pozwolę sobie wytłumaczyć to panu na przykładzie — otóż
skrzyżowałem ze sobą dwie odmiany groszku pachnącego, bardzo różniące się
ubarwieniem, i uzyskałem, nawet z tego samego strączka, rośliny dokładnie takie,
jak rodzicielskie; żadna nie miała barwy pośredniej. Coś takiego musi dziać się
również z Pańskimi motylami [...]. Z pozoru zakrawa to na cud, ale nie wiem, czy
doprawdy jest to coś bardziej cudownego, niż to, że każda samica na tym świecie
rodzi zawsze bądź to męskiej, bądź żeńskiej płci potomstwo."
Jak widzimy zatem Darwin istotnie był
bardzo bliski odkrycia Mendlowskiego prawa niemieszania się genów (jak dziś
byśmy je nazwali).
[ 6 ] W pewnym sensie mamy tu analogię do często podnoszonego (głównie przez
poszkodowanych i ich apologetów) zarzutu, jakoby to inni uczeni epoki
wiktoriańskiej, na przykład Patrick Matthew i Edward Blyth, odkryli dobór
naturalny przed Darwinem. W pewnym sensie to prawda, przyznawał to zresztą sam
autor O powstawaniu gatunków, moim
zdaniem jednak wszelkie dowody świadczą, że żaden z poprzedników nie docenił
wagi swego odkrycia. Odmiennie niż
Darwin i Wallace nie dostrzegli oni w doborze
ogólnej zasady o uniwersalnym
znaczeniu, fenomenu zdolnego kierować ewolucją i doskonaleniem się wszystkich
żywych bytów. Podobnie korespondencja Darwina wskazuje, że istotnie był on
bardzo bliski odkrycia natury dziedziczności, ale nie pojął wagi „reguły
niemieszania", w szczególności zaś nie zrozumiał, że właśnie wpadł na trop
rozwiązania wielkiej zagadki, dlaczego różne odmiany automatycznie nie znikają z populacji. To zadanie pozostawił dopiero dwudziestowiecznym naukowcom,
[ 7 ] choć ci musieli budować swe wyjaśnienia na odkryciach Grzegorza Mendla, który
najwyraźniej wyprzedził swój czas.
Przejdźmy więc może zatem do koncepcji
„puli genetycznej". Rozważmy na początek dowolną populację rozmnażającą się
płciowo — na przykład szczury z zagubionej gdzieś na środku południowego
Atlantyku Wyspy Wniebowstąpienia. Na wyspie wszystkie szczurze geny nieustannie
ulęgają przetasowaniu. Nie obserwujemy jednak żadnego procesu („wewnętrznej
tendencji") do ujednolicania się populacji, kolejne pokolenia nie są mniej
zróżnicowane od generacji rodziców i wcale nie dzieje się tak, by z czasem wyspę
zaludniały wyłącznie do znudzenia szare i niemal identyczne szczury. Nie — geny
pozostają nienaruszone, mimo że z każdym nowym pokoleniem znajdują się w nowym
organizmie; nie zlewają się i nie zanieczyszczają wzajem. W każdym momencie
każdy gen tkwi w ciele swego „posiadacza", (no, chyba że właśnie przenosi się do
nowego szczurzego ciała za pośrednictwem spermy), ale jeśli przyjrzymy się
wybranej przez nas populacji z perspektywy wielu pokoleń, zobaczymy, że
wszystkie szczurze geny na wyspie poprzemieszczały się w zupełnie nowe
konfiguracje, zupełnie tak jak karty w starannie przetasowanej talii. Tyle że
tym razem talią jest pula genów.
Jak sądzę, szczurza pula genów na tak
niewielkiej i odizolowanej wyspie jak Wyspa Wniebowstąpienia jest całkiem
samowystarczalna i raczej dość dobrze „zmieszana" — przez zmieszanie rozumiem,
że jakikolwiek niedawny przodek konkretnego szczura mógł żyć gdziekolwiek na
wyspie, ale raczej nie poza nią (pominąwszy pojedyncze przypadki gryzoni, którym
udało się zejść na ląd z cumujących u brzegu wyspy statków). Natomiast pula
genetyczna szczurów zamieszkujących tak rozległy ląd jak Eurazja będzie już
oczywiście o wiele bardziej zróżnicowana. Szczur z Madrytu większość swoich
genów otrzymał po przodkach żyjących w zachodniej części Starego Kontynentu, a nie na przykład w Mongolii lub na Syberii, i to nie ze względu na jakieś
szczególne bariery blokujące przepływ genów (choć te oczywiście też istnieją),
ale przede wszystkim z powodu odległości, jakie wchodzą w grę. Płciowe tasowanie
to proces czasochłonny i trochę musi minąć, nim jakiś gen przedostanie się z jednego krańca kontynentu na drugi. Nawet jeśli nie ma barier fizycznych (jak
rzeki czy łańcuchy górskie), przepływ genów przez wielki ląd jest tak powolny,
że aż kusi, by uznać, że pula genetyczna to byt dość „kleisty". Dlatego właśnie
szczur władywostocki większość swych genów zawdzięcza zwykle przodkom ze
wschodu. Niemniej pula genetyczna szczurów eurazjatyckich oczywiście wciąż
„miesza się", tak jak na Wyspie Wniebowstąpienia, tyle że nie tak homogenicznie.
Jak już mówiłem, winne są głównie odległości, ale nie tylko, istnieją też bowiem
pewne naturalne bariery geograficzne, jak łańcuchy górskie, szerokie rzeki czy
pustynie, które mocno ingerują w przepływ genów, co strukturalizuje i komplikuje
pulę genetyczną, ale oczywiście te problemy i zakłócenia nie sprawiają, by sam
koncept przestał być użyteczny. Idealnie wymieszana pula genetyczna to
abstrakcja, byt o statusie identycznym jak prosta w geometrii. Realne pule
genetyczne, nawet w tak odizolowanych środowiskach jak Wyspa Wniebowstąpienia,
stanowią jedynie przybliżenie tego ideału, bo nawet tu zmieszanie genów jest
tylko częściowe. Oczywiście im mniejsza wyspa i im mniej poprzedzielana
naturalnymi barierami, tym pula genetyczna każdego gatunku bliższa będzie ideału
„perfekcyjnego wymieszania".
Kończąc to krótkie wprowadzenie do
problematyki puli genetycznej, warto dodać, że każde pojedyncze zwierzę należące
do populacji można traktować jako próbkę
puli genetycznej jego czasów (a raczej należałoby powiedzieć: czasów jego
rodziców). Nie ma żadnego wewnętrznego mechanizmu, który sprawiałby, że w takiej
puli pewne geny zaczynają występować częściej, a inne rzadziej. Gdy do takiego
systematycznego wzrostu (lub spadku) częstości występowania określonego genu
dochodzi, właśnie wtedy — i dokładnie wtedy — mamy do czynienia z ewolucją. W tym momencie oczywiście pojawia się nowe, fascynujące pytanie:
dlaczego częstość występowania
określonych genów zaczyna systematycznie rosnąć lub spadać? To rzeczywiście
interesujący problem i we właściwym czasie do niego wrócimy.
Ciekawa rzecz przydarzyła się z pulami
genetycznymi psich ras. Hodowcy pekińczyków czy dalmatyńczyków usilnie starają
nie dopuścić do przenikania genów z jednej puli do drugiej. Prowadzi się
specjalne „księgi reprodukcyjne" (rodowodowe,
stud books), sięgające wiele pokoleń
wstecz, a skrzyżowanie ras to najgorsze, co może się zdarzyć prawdziwemu
hodowcy. Jest niemal tak, jakby każda z hodowli była zamknięta na własnej
malutkiej Wyspie Wniebowstąpienia i jak najstaranniej odseparowana od innych, w tym wypadku jednak barierą dla genów nie są morskie odmęty, a stworzone przez
ludzi reguły. Geograficznie hodowle mogą być zupełnie nierozdzielone, ale
faktycznie pozostają odseparowane, bo to właściciele decydują, kto i z kim ma
się rozmnażać. Oczywiście czasem te reguły zostają złamane. I tak jak na każdej
wyspie może pojawić się szczur, który zdołał przedostać się na brzeg z okrętu,
tak, dajmy na to suczka whippet [ 8 ]
może uciec właścicielom na spacerze i zadać się ze spanielem, ale szczeniaki z tego związku, jakkolwiek uroczymi i ślicznymi pieskami miałyby się okazać, nigdy
nie zostaną wpuszczone na wyspę „Hodowla Whippetów", ta bowiem na zawsze ma
pozostać czysto whippecią. Z punktu widzenia hodowli niewiele taki mezalians
zmienia, jako że inne „czystej krwi" whippety gwarantują, że pula genetyczna na
whippeciej wyspie pozostanie niezanieczyszczona. I takich stworzonych przez
człowieka „wysp" są dziś setki, a każdą zamieszkuje jedna psia rasa. To
oczywiście czysto wirtualne wyspy, bo nie rozdzielają ich żadne geograficzne
bariery — hodowlane whippety czy szpice duże można spotkać w wielu krajach, na
wielu kontynentach i za pomocą samochodów, samolotów czy statków geny tych
psiaków nieustannie przenoszą się z miejsca na miejsce. Ale nawet jeśli
genetyczne (wirtualne) wyspy pekińczyka, boksera i bernardyna geograficznie
nakładają się na siebie, to — pominąwszy ewentualne skoki w bok suczki, która
urwała się podczas spaceru — pule genetyczne tych ras pozostają ściśle
odseparowane.
1 2 3 4 5 Dalej..
Przypisy: [ 5 ] Na farmie, na której spędziłem dzieciństwo, mieliśmy jedną
wyjątkowo złośliwą i agresywną krowę. Nazywała się Arusha. Arusha
istotnie miała charakterek i stwarzała poważne problemy. Pewnego dnia
pan Evans, jeden z pastuchów, powiedział: „Moim zdaniem Arusha to musi
być coś pomiędzy bykiem a krową". [ 6 ] Wciąż pokutuje mit, jakoby Darwin posiadał oprawiony rocznik
owego niemieckiego czasopisma, w którym Mendel opublikował swoje
odkrycia, ale te właśnie stronice, na których tekst był zamieszczony,
pozostały nierozcięte i tak odnaleziono je po śmierci Darwina. Źródłem
tego memu jest prawdopodobnie fakt, iż w papierach Darwina istotnie
odnaleziono publikację W.O. Focke’ego noszącą tytuł
Die Pflanzen-mischlinge,
której autor wspominał o odkryciach Mendla, i rzeczywiście stronice, na
których to czynił, nie były rozcięte. Trzeba jednak dodać, iż Focke nie
przywiązywał wielkiej wagi do wyników Mendla i nic nie wskazuje, by
zrozumiał ich olbrzymie znaczenie, nie jest więc jasne, czy doceniłby je
Darwin, nawet gdyby przeczytał właściwe strony. Poza tym Darwin nie
najlepiej władał niemieckim. Możliwe, że gdyby przeczytał prace Mendla,
historia biologii potoczyłaby się inaczej. Możliwe jednak też, że sam
Mendel nie do końca uświadamiał sobie znaczenie własnych odkryć — gdyby
tak było, może napisałby do Darwina. Byłem w Brnie, w klasztorze, w
którym pracował Gregor Mendel, i miałem nawet w ręku należące do niego
(niemieckie) wydanie O
powstawaniu gatunków z własnoręcznymi notatkami na marginesach, co
jednoznacznie wskazywało, że musiał przeczytać dzieło Darwina. [ 7 ] Ta rewolucja rozpoczęła się w roku 1908 od prac uroczo
ekscentrycznego angielskiego matematyka (i miłośnika krykieta) G.H.
Hardy’ego oraz (niezależnie) niemieckiego lekarza Wilhelma Weinberga.
Kontynuowali ją i doprowadzili do „szczęśliwych narodzin" współczesnej
genetyki populacyjnej — znów niezależnie — wybitny genetyk i statystyk
Ronald Fisher oraz współtwórcy teorii, J.B.S. Haldane i Sewell Wright. [ 8 ] Odmiana charta, gdyby ktoś nie wiedział (ja nie wiedziałem)
(przyp. tłum.). « Ewolucjonizm (Publikacja: 13-01-2010 )
Richard Dawkins Wybitny ewolucjonista, profesor Uniwersytetu w Oxfordzie. Urodził się w 1941 roku w Nairobi. Autor książki Samolubny gen, w której nadał nazwę i spopularyzował koncepcję George’a C. Williamsa, a która rzuciła nowe spojrzenie na przyczyny i sposoby ewolucji. Koncepcja ta umożliwiła lepsze niż kiedykolwiek wcześniej zrozumienie i wytłumaczenie motywów ludzkich (i zwierzęcych) zachowań, na gruncie zarówno biologii molekularnej, jak i psychologii ewolucyjnej. Najważniejsze jego publikacje: Samolubny gen (The Selfish Gene, 1976); Ślepy zegrarmistrz (The Blind Watchmaker, 1986); Fenotyp rozszerzony. Dalekosiężny gen (1982); Rzeka genów (River Out of Eden, 1995); Wspinaczka na szczyt nieprawdopodobieństwa (Climbing Mount Improbable, 1996); Rozplatanie tęczy (Unweaving the Rainbow, 1998), The Ancestor’s Tale (2004), Bóg urojony (God Delusion, 2006), The Greatest Show on Earth (2009) Więcej informacji o autorze Więcej informacji o autorze Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 75 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Wykorzystywanie seksualne dzieci i nieporozumienia wokół moich wspomnień | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7077 |
|