Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.487.917 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 705 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Przedziwne, że ludzie gotowi są sprzedać nie temu, kto najwięcej daje, tylko temu kto najwięcej obiecuje."
 Światopogląd » Ateizm i Ateologia

Problem z ateizmem [3]
Autor tekstu:

Tłumaczenie: Julian Jeliński

Wydaje mi się, że to pytanie kryje się w peryferiach świadomości każdego z nas. W pewnym sensie wszyscy odpowiadamy na nie poprzez swoje życie — i wielu z nas żyje tak, jak gdyby odpowiedź brzmiała „nie." Nie, nie ma nic głębszego ponad powtarzanie swoich rozrywek i unikanie cierpień; nie ma nic głębszego niż szukanie spełnienia, zarówno uczuciowego jak i intelektualnego. Wielu z nas wydaje się uważać, że wszystko, co możemy zrobić, to tylko wcisnąć pedał gazu do oporu, dopóki nie skończy się droga.

Ale niektórzy ludzie, z jakiegokolwiek powodu, są oszukiwani, że ludzie mogą doświadczyć więcej. Ponadto, wielu z nich jest oszukiwanych przez religię — przez zapewnienia takich ludzi jak Budda czy Jezus lub innych czczonych postaci religijnych. I taka osoba może zacząć praktykować różne dziedziny koncentracji — często nazwanej „medytacją" lub „kontemplacją" — jako sposób by zbadać swoje doświadczanie przemijających chwil wystarczająco dokładnie, by zobaczyć, czy można tam odnaleźć głębszą podstawę szczęścia.

Taka osoba mogłaby nawet zaszyć się w jaskini albo w klasztorze, na miesiące lub lata by przyśpieszyć ten proces. Dlaczego ktoś miałby to robić? A więc, sprowadza się to do bardzo prostego eksperymentu. Oto jego logika: jeżeli istnieje forma dobrostanu, która nie jest uwarunkowana jedynie od powtarzania swoich rozrywek, wtedy to szczęście powinno być dostępne nawet kiedy wszystkie oczywiste źródła przyjemności i satysfakcji zostaną usunięte. Jeżeli takie szczęście w ogóle istnieje, to powinno być dostępne dla osoby, która wyrzekła się całego materialnego dobytku, odmówiła poślubienia swojej sympatii ze szkoły średniej i odeszła do jaskini albo do jakiegoś innego miejsca, które wydawałoby się znacząco niesprzyjające do zaspokojenia zwykłych pragnień i aspiracji.

Jedną wskazówką, co do tego, jak bardzo zniechęcający wydałby się taki projekt dla większości ludzi jest fakt, że odosobnione zamknięcie — którym zasadniczo jest to, co omawiamy — jest uważane za karę nawet w więzieniu. Nawet będąc zamkniętym razem z agresywnymi maniakami i gwałcicielami, większość ludzi wciąż woli towarzystwo innych niż spędzanie znacznej ilości czasu samotnie w pudle.

I pomimo tego, przez tysiące lat, ludzie oddający się kontemplacji twierdzili, że odnaleźli niezwykłą głębię dobrostanu spędzając ogromne ilości czasu w pełnym odosobnieniu. Wydaje mi się, że jako racjonalni ludzie, czy nazywamy siebie „ateistami" czy nie, mamy możliwość dokonania wyboru, jak oceniamy całe to przedsięwzięcie. Albo literatura kontemplacyjna jest zwykłą listą religijnych urojeń, celowego oszustwa i psychopatologii albo ludzie od tysiącleci doznawali interesujących i nawet będących źródłem norm doświadczeń określanych mianem „duchowości" i „mistycyzmu".

Pozwólcie mi tylko podkreślić, na podstawie moich własnych badań i doświadczeń, że nie ma wątpliwości, że ludzie rozwinęli swoje życie emocjonalne, rozumienie samych siebie, swoje etyczne intuicje i nawet doświadczali wglądu w naturę samej subiektywności poprzez rozmaite, tradycyjne praktyki takie jak medytacja.

Odłóżmy na bok całą metafizykę, mitologię i inne szmery bajery. Pozostanie to, że ludzie oddający się kontemplacji i mistycy od tysiącleci twierdzą, iż odkryli alternatywę dla życia jedynie na łasce następnej neurotycznej myśli, która z pędem dociera do świadomości. Alternatywę dla bycia stale zahipnotyzowanym przez rozmowę, którą prowadzimy ze sobą.

Większość z nas uważa, że jeżeli osoba idzie po ulicy rozmawiając ze sobą — to znaczy, nie jest zdolna ocenzurować siebie w kontakcie z innymi ludźmi — jest ona prawdopodobnie chora umysłowo. Ale jeżeli rozmawiamy ze sobą przez cały dzień po cichu — myśląc, myśląc, myśląc, powtarzając wcześniejsze rozmowy, myśląc, co powiedzieliśmy, czego nie powiedzieliśmy, co powinniśmy byli powiedzieć, gadając do siebie głupoty o tym, co mamy nadzieję, że się stanie, co właśnie się stało, co prawie się stało, co powinno było się stać, co może jeszcze się stać — ale wiemy wystarczająco dużo, by prowadzić tę rozmowę dyskretnie, to jest to całkowicie normalne. To jest to całkowicie zgodne ze zdrowiem psychicznym. Cóż, doświadczenie milionów ludzi oddających się kontemplacji sugeruje, że jest inaczej.

Oczywiście w żaden sposób nie zaprzeczam wagi myślenia. Nie ma wątpliwości, że lingwistyczna myśl jest dla nas nieodzowna. Jest ona w dużej części tym, co czyni nas ludźmi. Konstruuje prawie wszystkie kultury i każdą relację społeczną. Nie muszę dodawać, że jest fundamentem całej nauki. I jest z pewnością odpowiedzialna za dużą część podstawowego poznania — za scalanie przekonań, planowanie, jasność wiedzy, moralne rozumowanie i wiele innych myślowych zdolności. Nawet rozmawianie ze sobą na głos może czasami pełnić pożyteczną funkcję.

Jednakże z punktu widzenia naszych tradycji kontemplacyjnych (po sprowadzeniu ich do karykaturalnej wersji, która nie bierze pod uwagę ezoterycznych sporów pomiędzy nimi) podstawowym źródłem ludzkiego cierpienia jest nasza powszednia identyfikacja z dyskursywną myślą oraz nasza porażka w rozpoznawaniu myśli jako tylko myśli w trakcie przemijających chwil. I gdy osoba przełamie ten urok, niezwykły rodzaj ukojenia staje się osiągalny.

Ale problem z kontemplacyjnym twierdzeniem tego rodzaju polega na tym, że nie można go przetestować pożyczając narzędzia kontemplacyjne kogoś innego. Problemem jest, że by zbadać to twierdzenie, co więcej, aby chociaż po pierwsze rozpoznać, jak bardzo jesteśmy najczęściej rozkojarzeni, musimy zbudować nasze własne narzędzia kontemplacyjne. Wyobraźmy sobie, gdzie byłaby teraz astronomia, gdyby każdy musiał zbudować swój własny teleskop zanim mógłby zrozumieć, że astronomia jest uzasadnionym przedsięwzięciem. Nie uczyniłoby to nieba ani trochę mniej wartym badania, ale uczyniło ustanawianie astronomii jako nauki bezgranicznie trudniejszym.

By móc ocenić empiryczne twierdzenia ludzi oddających się kontemplacji, musisz zbudować swój własny teleskop. Ocenianie ich metafizycznych twierdzeń to inna kwestia: wiele z nich może zostać odrzuconych jako fałszywa nauka lub fałszywa filozofia ledwie po zastanowieniu się nad nimi. Ale by ocenić, czy określone doświadczenia są możliwe — i jeżeli możliwe, czy powinny być pożądane — musimy być w stanie użyć naszej koncentracji na wymagane sposoby. Musimy być w stanie rozbić naszą identyfikację z myślą dyskursywną, choćby tylko na kilka chwil. To może wymagać olbrzymiej ilości pracy. I to pracy, o której nasza kultura nie wie zbyt wiele.

Jednym z problemów z ateizmem jako kategorią myśli, jest to, że wydaje się on być bardziej lub mniej równoznaczny z brakiem zainteresowania tym, czego ktoś taki jak Budda, czy Jezus mógł w rzeczywistości doświadczyć. Faktycznie wielu ateistów natychmiast odrzuca takie doświadczenia, albo jako niemożliwe, albo jeżeli możliwe, to nie warte pragnienia. Innym częstym błędem jest wrażenie, że takie doświadczenia są koniecznie równoważne ze stanami umysłu, które wielu z nas już poznało — uczuciem podziwu dla nauki, lub zwykłymi stanami estetycznego uznania, artystycznej inspiracji itd..

Jako ktoś, kto poczynił skromne wysiłki w tym obszarze, pozwólcie mi was zapewnić, że kiedy osoba wkracza w odosobnienie i szkoli się w medytacji przez 15 lub 18 godzin dziennie, przez miesiące czy lata, w ciszy, nie robiąc nic innego — nie rozmawiając, nie czytając, nie pisząc — tylko podczas przemijających chwil czyni ciągły wysiłek, by jedynie obserwować treść swojej świadomości i nie zagubić się w samym myśleniu, to doświadcza rzeczy, których większość naukowców i artystów prawdopodobnie nie doświadczyła, chyba że poczynili dokładnie te same wysiłki w introspekcji. I te doświadczenia mówią bardzo dużo o plastyczności ludzkiego umysłu i o możliwych formach ludzkiego szczęścia.

A zatem, poza poleceniem wam tych niezwykłości, chciałbym wskazać, że, jako ateiści, nasze lekceważenie tego obszaru ludzkiego doświadczenia stawia nas w retorycznie niekorzystnej sytuacji. Ponieważ miliony ludzi miało tego typu doświadczenia i wiele milionów więcej miało ich przedsmak, a my, jako ateiści, ignorujemy te zjawiska, jak gdyby z zasady, z powodu ich religijnych asocjacji — a jednak te doświadczenia często tworzą najważniejsze i przełomowe momenty w ludzkim życiu. Niedostrzeganie, że takie doświadczenia są możliwe lub ważne może spowodować, że będziemy wydawać się mniej rozsądni niż nawet nasi najbardziej szaleni religijni przeciwnicy.

Obawiam się, że ateizm może łatwo stać się postawą, braku zainteresowania wobec pewnych ewentualności z zasady. Nie wiem, czy nasz wszechświat jest, jak powiedział JBS Haldane: „nie tylko dziwniejszy niż sobie wyobrażamy, ale dziwniejszy niż potrafimy sobie wyobrazić." Ale jestem pewny, że jest dziwniejszy niż to, jak my, jako „ateiści," najczęściej przedstawiamy go występując w obronie ateizmu. Jako "ateiści" dajemy innym, a nawet sobie, poczucie, że jesteśmy na dobrej drodze do oczyszczenia wszechświata z tajemnicy. Jako obrońcy rozumu wiemy, że ta tajemnica będzie z nami przez bardzo długi czas. Faktycznie istnieją dobre powody, by wierzyć, że tajemnica jest nie do wykorzenienia z naszego świata, ponieważ jakkolwiek wiele wiemy, wydaje się, że zawsze będą istniały suche fakty, których nie możemy wytłumaczyć, ale na których musimy opierać się by móc wyjaśnić wszystko inne. To może być problem dla epistemologii ale nie jest to problemem dla ludzkiego życia i dla solidarności ludzkiej. To nie okrada naszego życia ze znaczenia. I nie jest to przeszkodą dla ludzkiego szczęścia.

Jednakże musimy stawić czoło wyzwaniu ukazania tego punktu widzenia innym. Stajemy wobec ogromnego zadania przekonania zaślepionego mitami świata, że wystarczy nam miłość i ciekawość, oraz że nie musimy pocieszać lub straszyć siebie, czy naszych dzieci bajkami o mitologicznym wieku żelaza. Wydaje mi się, że nie ma ważniejszej intelektualnej walki do wygrania; musi być ona toczona ze stu stron, ze wszystkich naraz i bez przerwy; ale wydaje mi się, że nie ma żadnego powodu, by walczyć w uporządkowanych szeregach, niczym funkcjonariusze kanadyjskiej policji konnej ateizmu.

Na koniec uważam, że użyteczne może być wyobrażenie sobie, jak będzie wyglądało nasze zwycięstwo. Ponownie, pouczająca wydaje mi się analogia z rasizmem. Jak będzie wyglądało zwycięstwo z rasizmem, gdy ten szczęśliwy dzień nastanie? Na pewno nie będzie to świat, w którym większość ludzi twierdzi, że są „nierasistami". Najprawdopodobniej będzie to świat, w który sama koncepcja odrębnych ras straci swoje znaczenie.


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Wojewoda hamuje państwo wyznaniowe
Czcze czczenie Che

 Zobacz komentarze (20)..   


« Ateizm i Ateologia   (Publikacja: 06-03-2010 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Sam Harris
Autor bestsellerowej ("New York Times"), wyróżnionej PEN Award książki - "The End of Faith: Religion, Terror, and the Future of Reason" (2005) oraz "Letter to a Christian Nation" (2006). Ukończył filozofię na Uniwersytecie Stanforda, studiował poza tym religioznawstwo, obecnie pracuje nad doktoratem z zakresu neuronauki. Udziela się medialnie w radio i telewizji, ostrzegając o niebezpieczeństwach związanych z wierzeniami religijnymi we współczesnym świecie. Mieszka w Nowym Jorku.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 28  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Tajemnica świadomości
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 7183 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365