|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
Radykalnie, ożywczo, bezbożnie [1] Autor tekstu: Jarosław Klebaniuk
O religii i religijności w Polsce pisze się zwykle albo z żarliwością i entuzjazmem, jak to robią katolicy i konformiści, albo z taktem i umiarem, jak czynią wszyscy, którzy chcą uniknąć oskarżenia o „obrazę uczuć
religijnych", cokolwiek by to miało znaczyć. Enklawy wolnego słowa są nieliczne, a i w nich panuje zazwyczaj pewna wstrzemięźliwość w atakach na religię. Już
raczej podejmowane są próby afirmacji racjonalizmu i wykazywania jego wyższości
nad różnymi formami umysłowego obskurantyzmu. Ateista skazany jest zatem na
obrazoburstwo ciche i prywatne, uprawiane niewieloma dostępnymi narzędziami.
Lektura czegoś naprawdę odważnego, pozbawionego zahamowań, a przy tym napisanego z pełnym rozmachem pozostaje w zasadzie w sferze marzeń. Na szczęście zdarzają
się wyjątki. Należy do nich niewątpliwie książka francuskiego filozofa Michela
Onfraya Traktat ateologiczny. Tytułowy neologizm wydaje się pewnym eufemizmem.
Słowo „antyteologiczny" lepiej oddawałoby treść tego niezwykłego dziełka, ale
też jedynie w tytule autor pozwolił sobie na lekki ukłon w stronę politycznej
poprawności. W istocie już od pierwszych stron książka jest zdecydowanie
antyreligijna i antyteologiczna, w najlepszym tych wyrazów znaczeniu. Ateista
doświadcza więc dużej intelektualnej przyjemności przy lekturze, agnostyk ma
szansę zradykalizować swoją tożsamościową etykietę, umiarkowanie wierzący może
doświadczać silnego dysonansu, jeśli będzie na tyle konsekwentny, żeby nie
zarzucić czytania, a fundamentalista szybko zrezygnuje, odstręczony radykalizmem
wywodu. Każdy natomiast, jeśli ma tylko jakieś literaturowe doświadczenie,
doceni potoczystość stylu, niezwykłą swadę argumentowania, zadziorność konceptu.
Rzecz pisana przez Francuza mogłaby równie dobrze wyjść spod pióra Polaka — tak
dobry jest przekład Mateusza Kwaterki. Najwidoczniej obcojęzyczny oryginał
dostał się w odpowiednie ręce, skoro nie tylko nie ucierpiała naturalność
narracji, ale też dodany jej został kompetentny wstęp. Intelektualne i literackie popisy towarzyszą treściom wprawdzie lekko podanym, ale frapującym na
tyle, że warto je tutaj zasygnalizować.
Całość podzielona została na poprzedzone przedmową i wprowadzeniem cztery mniej więcej równej długości części, po których dla każdej z nich zamieszczona została nietypowa, bo zawierająca krótkie opisy, a niekiedy i oceny prezentowanych książek, bibliografia. Wprawdzie znajdziemy w niej wiele
pozycji niedostępnych po polsku, głównie francuskojęzycznych, ale i tak stanowi
podpowiedź, w jaki sposób można uzupełnić wiedzę z poruszanych w Traktacie...
obszarów. Co ciekawe, autorzy sporej części przywoływanych tytułów niekoniecznie
są zgodni z Onfray’em w zasadniczej krytyce religii. Analiza ich dzieł musiała
więc zostać przeprowadzona z zachowaniem surowych reguł, bez tego kredytu
zaufania, jakim przeciętny czytelnik obdarza lekturę, którą sobie obrał. Dodać
warto, że nietypowa „Bibliografia" zastępuje normalne przypisy. Ich brak czyni
wprawdzie książkę fasadowo bardziej przyjazną, ale co dociekliwszym odbiorcom
uniemożliwia weryfikację tez forsowanych przez autora. Uznać to należy za
poważną wadę książki.
Termin „ateologia", zaczerpnięty z listu Georgesa
Bataille’a do Raymonda Quanneau, w którym w 1950 roku zaproponował mu trzytomowe
wydanie swoich artykułów pod tytułem Summa ateologiczna. Do realizacji pomysłu
nie doszło, ale wydana we Francji w 2005 roku prezentowana tutaj książka
przedstawiana jest przez autora jako „wstępna praca, przygotowanie gruntu", zaś
kontynuacja jego zdaniem powinna mieć charakter interdyscyplinarny.
Przywoływanie jednym ciągiem takich dziedzin jak: psychologia i psychoanaliza
(sic!), metafizyka, archeologia, paleologia, historia, komparatystyka,
mitologia, hermeneutyka, lingwistyka, językoznawstwo, estetyka i filozofia, w celu stworzenia „rzeczywistej fizyki metafizyki, autentycznej teorii immanencji,
materialistycznej ontologii" (s. 29) wydaje się jednak zabiegiem efekciarskim i skazanym na niepowodzenie, zapowiedzią iście godną niespełnionych zapowiedzi Bataille’a. Na szczęście książka oferowana jako start przedsięwzięcia nie tylko
powstała, ale nie stroni od konkretów.
W części pierwszej „Ateologia" Onfray
zapoznaje czytelnika z pochodzeniem słowa ateizm, wskazuje na jego różne rodzaje
oraz prekursorów. Okazuje się, że mianem ateuszy określano często osoby, które
deklarowały wiarę w Boga, ale ośmielały się krytykować doktrynę religijną
uznawaną przez władzę i stanowiącą narzędzie w jej rękach. W 1619 roku Kościół
uciął język, udusił i spalił na stosie księdza Giulia Cezarego Vaniniego, który
sławił Boga i krytykował niewierzących w książce pod barokowym tytułem: Amfiteatr wiecznej
Opatrzności boskiej i magicznej, chrześcijańskiej i fizykalnej, jak również
astrologicznej i katolickiej; przeciw filozofom, ateistom, epikurejczykom,
perypatetykom i stoikom. Także panteista Spinoza został skazany za ateizm, a w
rzeczywistości za heretyckie odstępstwa od żydowskiej ortodoksji. Władze
amsterdamskiej gminy żydowskiej obłożyły go dosadną ekskomuniką, a rabini
zakazali z nim jakichkolwiek dyskusji, ustnych lub pisemnych, świadczenia mu
usług, zbliżania się do niego i przebywania pod jednym dachem. Zakazali też
czytania wszystkiego, co dwudziestotrzyletni wówczas Spinoza ewentualnie w przyszłości napisze. Bynajmniej nie ateizm, ale negowanie nieśmiertelności
duszy, kary lub nagrody po śmierci, twierdzenie, że Biblia ma kilku autorów i nie jest tekstem objawionym, a także polemizowanie z pojęciem narodu wybranego,
skazały filozofa na potępienie.
Onfray przypomina również, że Oświecenie, które kojarzy nam
się z racjonalizmem, obfitowało w krytykę niepokornych, libertynów,
wolnomyślicieli czy zwolenników „swobodnego osądu". Prowadził je nie tylko
Blaise Pascal, ale też tacy „antyfilozofowie", jak ksiądz Garasse, który w opasłych dziełach obrzucił „pięknoduchów" epitetami, czyniąc z nich opojów,
żarłoków, rozpustników, sodomitów i pedofilów, co miało służyć obrzydzeniu ich
pism. Do dziś prace śmiałych lecz antychrześcijańskich filozofów z epoki Ludwika
XIV, takich jak Gassendi, La Mothe le Vayer czy Cyrano de Bergerac, pozostają
szerzej nieznane. W swoich czasach o bezbożność byli posądzani tacy
chrześcijańscy myśliciele, jak: Erazm z Rotterdamu, Montaigne, Pierre Charron
czy Tomasz Hobbes. Jednak z pewnością nie można ich uznać za ateistów. Nawet
portugalskiego jezuity Cristovao Ferreiry, który w 1633 roku zaparł się wiary i na trzydziestu stronach Szalbierstwa ujawnionego poddał totalnej krytyce
wszelkie dogmaty chrześcijańskiej doktryny, religię uznając za wymysł ludzi,
którzy chcieli uzyskać władzę nad bliźnimi, nie można określić tym mianem, gdyż
nie zaprzeczył istnieniu Boga.
Za pierwszego ateistę autor
Traktatu ateologicznego
uznaje Jeana Mesliera (1664-1729), proboszcza z pewnej wioski w Ardenach, który w swoim „testamencie" rozprawił się nie tylko z Kościołem, religią i Bogiem, ale
też z monarchią i arystokracją. Krytykując idealistyczne myślenie i chrześcijańską cierpiętniczą moralność, a także niesprawiedliwość społeczną,
zaproponował materialistyczną wizję świata i postulował anarchistyczny,
hedonistyczny model wspólnotowości. Jego pośmiertnie wydany Memoriał myśli i uczuć… z podtytułem „Jasne i oczywiste dowody marności i fałszywości wszelkiego
bóstwa i wszelkiej religii świata" uznać można za fundamentalne działo
nowoczesnego ateizmu. Może właśnie dlatego bywa przemilczane w oficjalnej
historiografii, podobnie jak dzieła osiemnastowiecznych francuskich
materialistów: La Mettrie'go, Doma Deschampsa, Helwecjusza czy Sylvaina
Marechala — autora Słownika ateistów. Onfray konstatuje, że o ile wiele uwagi
poświęca się niemieckiemu idealizmowi, Russowskiej umowie społecznej,
Wolteriańskiej tolerancji czy Kantowskiemu krytycyzmowi, to nie bada się myśli
tak zwanych ideologów (Cabanisa, Volneya, Destutta de Tracy), a demistyfikator
baron Holbach dla świata akademickiego wręcz nie istnieje. Podobnie rzecz ma się z dekonstruktorem Ludwikiem Feuerbachem, autorem Istoty chrześcijaństwa, który
uznał Boga za wytwór ludzki, fikcję, fabrykat, podlegający projekcji i hipostazie.
Następnym, po publikacji pism przez tych trzech klasyków
zachodniego ateizmu (przypomnijmy: Meslier, Holbach, Feuerbach), przełomowym
momentem było powstanie dionizyjskiego monizmu Fryderyka Nietzschego. W Poza
dobrem i złem i Antychryście proklamował on totalne „przewartościowanie
wszelkich wartości", przezwyciężenie nihilizmu poprzez ateizm.
Według Onfraya
współcześnie bycie nietzscheanistą oznacza niezależność myślenia, w tym także
odrzucenie wielu postulatów filozofa kojarzonego z kategorią nadczłowieka i wolą
mocy. Jest to zadanie tym ważniejsze, że współcześnie próbuje się w rozwodnionej i zamaskowanej formie przywracać dawne koncepcje judeochrześcijańskie,
wprowadzając je do szkół. Uzasadnia się to przeciwstawianiem się utożsamianemu z nihilizmem ateizmowi. Tymczasem, jak przypomina Onfray, to właśnie wiara
znacznie częściej niż do miłości bliźniego i wybaczania win, prowadziła do
konfliktów, wojen i masakr, zaś dzisiejsze odchodzenie od praktyk religijnych
bynajmniej nie oznacza jej zamierania. Poza tym ludzie nawet deklaratywnie
niewierzący bezwiednie opowiadają się za etyką i wizją świata przesyconą ideami
judeochrześcijańskimi, a także biorą udział w obrzędach religijnych (ślubach,
pogrzebach). Odzwierciedla się to w stosunku do ciała i do cierpienia, któremu
przypisuje się wzniosłe znaczenie pokutne i zbawcze. Sumienie i wolna wola
uznawane są z kolei za wystarczające przesłanki, by przypisywać ludziom osobistą
odpowiedzialność za wszelkie zło, którego się dopuszczają. Przedkładanie wiary
nad poznanie sprawia, że służalczość i poddaństwo wygrywają z zamiłowaniem
nauki, a sprzeczności w świętych księgach są zupełnie ignorowane. Nie budzą
niepokoju chrześcijanina tak oczywiste fakty jak to, że Kościół zawsze opowiadał
się po stronie możnych, lekceważąc ubogich (Jan Paweł II potępił nawet teologię
wyzwolenia), a kolonizacja Ameryk pod religijnymi sztandarami przyniosła
ludobójstwo Indian, którym odmawiano duszy i człowieczeństwa.
Onfray poświęca drugą część swojej pracy rozprawie z monoteizmami. Zanim jednak do tego dochodzi, wprowadza pojęcie chrześcijańskiego
ateizmu, który definiuje jako chrześcijaństwo bez Boga, a więc apologię wartości
chrześcijańskich i ewangelicznej moralności, przy jednoczesnym odrzuceniu
transcendencji. Jako przedstawiciele tego nurtu wymieni zostali: Vladimir
Jankelevitch, Emanuel Levinas, Bernard Henri Levy i Alain Finkielkarut. Tej
intelektualnej chimerze przeciwstawiany jest „autentyczny ateistyczny ateizm",
reprezentowany chociażby przez Jeremiego Benthama czy Johna Stewarta Milla,
którzy za kryterium dobra i zła uznawali użyteczność i szczęście jak największej
liczby ludzi. Proponowana przez nich etyka nie potrzebuje pośmiertnych kar i nagród, transcendentnych sankcji i zobowiązań.
1 2 3 Dalej..
« Recenzje i krytyki (Publikacja: 13-12-2010 )
Jarosław KlebaniukDoktor psychologii; adiunkt w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego; autor ponad pięćdziesięciu artykułów naukowych z zakresu psychologii społecznej; redaktor pięciu książek, w tym „Fenomen nierówności społecznych” i „Oblicza nierówności społecznych”; w latach 2007 – 2010 członek Komitetu Psychologii PAN; pisuje także prozę; publikował m. in. w „Akcencie”, „Bez Dogmatu”, „Kresach” i „Lampie”. Liczba tekstów na portalu: 14 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Jak Niemcy Polakom Żydów... | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 744 |
|