|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
Radykalnie, ożywczo, bezbożnie [2] Autor tekstu: Jarosław Klebaniuk
Dekonstrukcja monoteizmów jest jednym z trzech zadań, jakie
Onfray stawia tytułowej ateologii. Pozostałe dwa — przeprowadzone zresztą w dwóch ostatnich częściach książki — to demistyfikacja judeochrześcijaństwa (oraz
isalmu) i demontaż teokracji. Autor przystępuje do
nich z wielkim zapałem, nie powstrzymując się przed złośliwościami i szyderstwem. Rezygnuje z naukowej powściągliwości, chłodu i dystansu, na rzecz
publicystycznych szarży, nie stroniących jednak od materiału faktograficznego.
Oto przykłady. Za źródło religii Onfray uznaje popęd śmierci, za wspólne
cechy trzech monoteizmów — atak na intelekt i pogardę dla rozumu, mnożenie
nakazów i zakazów dotyczących spraw obyczajowych, oraz obsesję swoiście
rozumianej czystości, odzwierciedlającą się w różnych rytuałach, także w modlitwie. Różnice natomiast widzi w szczegółowej treści zakazów (np. spożywania
różnych rodzajów mięsa w różnych religiach), wyborze ksiąg uznawanych za święte
(i pogardzaniu księgami konkurencyjnych wyznań). Z ograniczaniem poznania do
sfery pism rzekomo objawionych wiąże się nienawiść do nauki, która przejawia się
nie tylko w oporze przed uznawaniem jej odkryć, ale także w prześladowaniu
samych odkrywców. Tępiona była (i jest) zwłaszcza myśl materialistyczna, nie
tylko zresztą takich starożytnych klasyków atomizmu jak Demokryt czy Epikur,
lecz także dominikanina Giordana Bruno, który nie negował wprawdzie istnienia
ducha, ale sugerując jego podzielną (cząsteczkową) strukturę i fizyczne
przejawy, sprowadził na siebie wiadome nieszczęście. Także Galileusz w większym
stopniu narażał życie broniąc atomizmu, niż tym, że za Kopernikiem głosił
heliocentryzm. To właśnie z tego pierwszego, bardzo nierozsądnego w tamtych
czasach poglądu, zrezygnował, dzięki czemu uniknął stosu.
Wyjaśnienia aktywnej niechęci Kościoła do atomizmu
poszukuje Onfray w wierze w transsubstancjację, a więc w to, że „za każdym
razem, gdy ksiądz odprawia mszę, ciało zmartwychwstałego
rzeczywiście odzyskuje swoją wieczną
świeżość, odporną na działanie czasu" (s. 100). Jednak nie sposób dziwić się tym
atakom na materialistów — wszak uznają oni teologię za stek bzdur. Tymczasem
Kościół wychodzi z założenia, że to właśnie w Biblii zawarta jest nie tylko
prawdziwa, ale i wyczerpująca wiedza o świecie, więc do odkryć naukowych
podchodzi z lekceważeniem lub wrogością. Podobnie jak inne monoteizmy, także ten
chrześcijański nie znosi książek, inteligencji i wiedzy. Pośród licznych
irracjonalnych monoteistycznych konceptów wyróżnia Onfray anioły i raj, za
wspólne przekonania uznaje te dotyczące nieczystości kobiet i słuszności
odebrania im praw do samostanowienia, a także potępienie homoseksualizmu i aborcji, przy jednoczesnym praktykowaniu takich okaleczeń, jak kastracja, a w
judaizmie — rytualnego obrzezania. To ostatnie w chrześcijaństwie przyjmuje
mentalny charakter — chrztu i codziennej ascezy.
W części trzeciej pt. „Chrześcijaństwo" znajdujemy
wątpliwości odnośnie historycznego charakteru postaci Jezusa, egzegezę źródeł
mitu związanego z jego osobą, a także przykłady sprzeczności i nieprawdopodobieństw, od których „roją się ewangeliczne teksty synoptyczne".
Bardzo krytycznie została tam też opisana postać świętego Pawła, który sam o sobie powiedział, że jest „poronionym płodem", a zdaniem Onfraya nienawiść tej
postaci do samej siebie i do świata, do kobiet i do wolności, pochwała
wstrzemięźliwości, czystości i celibatu, pogarda dla nauki i filozofowania -
wszystko to mogło mieć źródło w impotencji. Natomiast gwałtowne nawrócenie tego
komiwojażera przypominało atak histeryczny. Świadczą o tym takie objawy
psychiatryczne, jak: upadek w obecności innych ludzi, przejściowa ślepota,
zaburzenia zmysłów, psychopatyczna mitomania i psychiczny ekshibicjonizm.
Niestety, to właśnie poglądy Pawła z Tarsu wywarły olbrzymi wpływ na późniejsze
nauczanie Kościoła katolickiego. Szczególnie atrakcyjne dla możnowładców okazały
się jego masochistyczne twierdzenia, że bycie biednym i posłusznym niewolnikiem
może być źródłem rozkoszy, a nędzarze znajdują się w opresji z woli Opatrzności,
bowiem wszelka ziemska władza od niej właśnie pochodzi.
W jednym z najciekawszych rozdziałów książki, zatytułowanym
„Chrześcijańskie państwo totalitarne" przeczytać możemy, jak Konstantyn
dokonując zamachu stanu i przejmując władzę nad Cesarstwem Rzymskim, skwapliwie
wykorzystał chrześcijańskie pogodzenie się z nierównościami społecznymi i niewolnictwem, potulne znoszenie prześladowań i zamiłowanie do męczeństwa.
Państwo chrześcijańskie stworzone przez jego następców — Teodozjusza i Walentyniana spełniało wszelkie współczesne kryteria totalitarnych reżimów.
Podporządkowanie całego życia społecznego panującej ideologii było realizowane
nie tylko za pomocą władzy absolutnej i wszechogarniającej propagandy, ale też
poprzez przymus bezpośredni, prześladowania i torturowanie innowierców,
eksterminację opozycji, morderstwa w majestacie prawa oraz takie akty
wandalizmu, jak niszczenie bibliotek i świątyń. Towarzyszyło temu zatarcie
granic między życiem publicznym a prywatnym, monopol państwa na środki
komunikacji, zanik pluralizmu i powszechne upolitycznienie społeczeństwa, a także biurokratyczna organizacja i ekspansjonizm państwa. Onfray przytacza wiele
szokujących przykładów tego, że cesarstwo chrześcijańskie było państwem
totalitarnym. Powołując się na rzekomo chrześcijańskie korzenie naszej
europejskiej kultury powinniśmy zachować daleko idącą ostrożność. To, co z punktu widzenia humanizmu i demokracji warte jest dziś utrzymania i upowszechnienia, przetrwało z czasów starożytnych pomimo chrześcijaństwa lub
zostało przezeń — zazwyczaj w okrojonej i zdeformowanej formie — zaabsorbowane.
Władza oparta na monoteistycznej religijności spustoszyła jednak europejską
kulturę i na kilkanaście stuleci zatrzymała demokratyczną obywatelską
partycypację. W rozwoju znanej nam i bliskiej geograficznie ludzkości za sprawą
chrześcijaństwa nastąpił potężny regres.
W ostatniej
części Traktatu… autor dzieli się z nami trudnościami w ustaleniu daty
powstania i autorstwa świętych ksiąg religii monoteistycznych (np. „Księga
Rodzaju" datowana jest na okres między XII a II wiekiem przed naszą erą), a także przemyśleniami na temat ich pełnego wewnętrznych sprzeczności charakteru.
Wobec możliwości znalezienia w nich argumentów na rzecz każdej możliwej tezy i antytezy jedynym od wieków praktykowanym sposobem korzystania z trzech ksiąg
założycielskich (3500-stronicowego Starego Testamentu, 900-stronicowego Nowego
Testamentu, 750-stronicowego Koranu) jest tak zwane wyłuskiwanie. Poszczególne
cytaty, choć wzajemnie sprzeczne, mogą być stosowane osobno lub w takich
konfiguracjach, które dają wrażenie spójności. W zależności od potrzeb ideolodzy
przytaczają więc treści, które zakazują zabijania lub wzywają do wytępienia
wrogów i nie okazywania im litości. Mogą sięgnąć po słowa Jezusa o nadstawianiu
drugiego policzka lub o pełnym przemocy wypędzaniu handlarzy ze świątyni
(fragment przywoływany podczas mszy, ale i przez Hitlera w Mein Kampf). W Koranie znajdą
zapewnienie o miłosierdziu i litościwości Allaha, ale i liczne dowody na to, jak
bezlitosnym i okrutnym był wojownikiem.
Onfray zdecydowanie sprzeciwia się takiemu wybiórczemu
traktowaniu tekstów, które sprawia, że islam przedstawiany jest jako religia
tolerancyjna, otwarta, republikańska, czy nawet feministyczna lub świecka.
Kontekstualizację, która polega na relatywizacji wymowy pewnych treści, uznaje
za sofistyczną sztuczkę. Wskazuje na logiczną sprzeczność pomiędzy z jednej
strony uznawaniem świętej księgi za objawioną, podyktowaną przez Boga, a więc
nie podlegającą krytyce, a z drugiej — próbami dokonywania daleko idących
interpretacji, w myśl których bardzo konkretne opisy zdarzeń są sprowadzane do
przekazów wyłącznie symbolicznych i możliwych do wieloznacznego odczytywania.
W rozdziale „W służbie popędu śmierci" Onfray przedstawia
przykłady nawoływania do morderstw lub popierania ludobójstwa przez religijnych
przywódców. Przypomina niewygodne fakty zarówno z odległej, jak i tej
najbardziej współczesnej historii działalności politycznej uprawianej przez
instytucje religii monoteistycznych. Wskazuje, że pojęcie świętej wojny,
realizującej interesy grupy wyznaniowej, jest żydowskim wynalazkiem, ale też
przypomina o chrześcijańskim antysemityzmie, a także o poparciu Kościoła
katolickiego dla Hitlera, który według niego wynika ze zbieżności doktrynalnej.
Prześladowanie krytyków nowej wiary i „fanatyczna nietolerancja" były bliskie
nazistowskiemu wodzowi; uznawał on, że „Rzymski Kościół katolicki daje przykład,
dzięki któremu można się dużo nauczyć" (s. 191). Zarówno Pius XII, jak i wódz
III Rzeszy uważali, że Żydzi wykorzystują religię, żeby się bogacić, są wrogami
ludzkości i piewcami bolszewizmu. Miłe Hitlerowi były też słowa świętego
Augustyna, który w jednym ze swoich listów uzasadniał „słuszne prześladowania".
Logika ta skłoniła Kościół do poparcia czystek etnicznych w trakcie kolonizacji
Ameryki, a później — popierania nazistów w ich eksterminacji Żydów, Cyganów,
homoseksualistów, komunistów, świadków Jehowy, masonów, antyfaszystów,
bezbożników i antychrystów. Jest faktem dobrze udokumentowanym, że wielu
ściganym przez prawo niemieckim zbrodniarzom wojennym bezpośrednio po wojnie
Watykan pomógł w ucieczce i uniknięciu wymiaru sprawiedliwości.
Choć wiele bezkompromisowej krytyki kieruje Onfray pod
adresem Kościoła katolickiego, w tym jego poparcia dla bomby atomowej -
pobłogosławienia lotów nad Hiroszimę i Nagasaki w 1945 roku, a potem, w 1982
stwierdzenia Jana Pawła II, że „bomba atomowa przybliża pokój" — to należy
przyznać, że nie faworyzuje żadnej z religii. Pisze między innymi tak:
„Naczelny rabinat Jerozolimy potępia dziś palestyńskiego
terrorystę opasanego materiałem wybuchowym, natomiast los mieszkańców
cisjordańskiego osiedla ginących od pocisków Tsahalu jest mu obojętny. Papież
złorzeczy pigułce antykoncepcyjnej, zarzucając jej największe ludobójstwo wszech
czasów, ale broni katolickich Hutu, którzy mają na sumieniu setki tysięcy Tutsi.
Przywódcy islamu piętnują zbrodnie kolonializmu, upokorzenia i wyzysk, na które
świat zachodni skazywał Arabów, ale kibicują dżihadowi prowadzonemu pod
auspicjami Al-Kaidy. Śmierć gojów, pogan i niewiernych to w końcu nic strasznego — skądinąd trzy zwaśnione religie łączy nienawiść do ateisty!" (s. 180).
Dodać należy, że każda grupa religijna uważa siebie za
„naród wybrany", co uzasadnia czynne gnębienie innych grup. Najmłodszy z trzech
wielkich monoteizmów przejął z dwóch starszych to, co najgorsze: poczucie
wyższości własnej wspólnoty, przekształcanie partykularności w uniwersalizm,
ascetyzm ciała i ducha, kult śmierci, fanatyczną teokrację, niewolnictwo,
kolonializm, totalną wojnę, zbrojne napaści i zabójstwa. Onfray uzasadnia tę
tezę przytaczając mnóstwo przykładów. Nawet wtedy, gdy mamy do czynienia z pozorną tolerancją, jak w przypadku oznaczania Żydów na żółto w średniowiecznym
Bagdadzie, tak naprawdę w grę wchodzi płatna protekcja, szantaż i dyskryminacja.
1 2 3 Dalej..
« Recenzje i krytyki (Publikacja: 13-12-2010 )
Jarosław KlebaniukDoktor psychologii; adiunkt w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego; autor ponad pięćdziesięciu artykułów naukowych z zakresu psychologii społecznej; redaktor pięciu książek, w tym „Fenomen nierówności społecznych” i „Oblicza nierówności społecznych”; w latach 2007 – 2010 członek Komitetu Psychologii PAN; pisuje także prozę; publikował m. in. w „Akcencie”, „Bez Dogmatu”, „Kresach” i „Lampie”. Liczba tekstów na portalu: 14 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Jak Niemcy Polakom Żydów... | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 744 |
|