|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Społeczeństwo informacyjne
Chłód na forach internetowych Autor tekstu: Jacek Tabisz
To ciekawe zjawisko. Jako modernista, zwolennik nowoczesności i techniki, muszę przyznać, iż mało jest równie dobrych pomysłów, jak
Internet. To przecież największa ludzka encyklopedia, największa ludzka
agora. Tu niemal każdy może spotkać się z każdym, twórcy najbardziej
niezwykłych dzieł, czy idei mogą szukać dla nich zwolenników. A jednak nie
zawsze dobrze się dzieje. W tej encyklopedii Internetu roi się od niesprawdzonych
informacji, idee, dla których szuka się sojuszników, nie zawsze są
humanistyczne, czyli twórcze i pozytywne dla człowieka i ludzkości. Tym
niemniej nie tracę nadziei, mimo wszystko dużo dobrego da się znaleźć i przez Internet stworzyć. Jednym z pozoru najciekawszych zjawisk Internetowych są
fora. Cóż bardziej naturalnego i pięknego, jak nie klub omawiających różne
tematy i światopoglądy ludzi, mogący być źródłem wiedzy i znajomości?
Swoje przemyślenia można wpisać na forum od razu, albo po dłuższym czasie,
można uczyć się od innych i samemu przekazywać swoją wiedzę.
A jednak i w tym wypadku nie brakuje problemów. Główny z nich polega chyba na tym, że — pozwolę sobie określić to na poły żartobliwie — „wciąż jesteśmy małpami"… Nasze mózgi wyewoluowały w trakcie 100
tysięcy bądź 200 tysięcy lat trwania naszego gatunku (różnie to się
liczy). Problem tkwi w tym, że już nastanie ery rolniczej było dla naszych
centralnych układów nerwowych nie lada wyzwaniem, stąd być może narodziny
religii z prostszych zabobonów. Nie przypadkowo pierwsi historyczni (bo piśmienni)
rolnicy, Sumerowie, umieszczali swoich bogów w spichrzach. Całkiem możliwe, iż
nasi nie tak dalecy w skali ewolucyjnej przodkowie nie mogli sobie dać rady z myślą, iż energię do życia (zboże) można po prostu przechowywać. Stąd
potrzeba bogów w spichrzach. Taka ilość zmagazynowanej energii, której się
ciągle nie zbierało, ani nie łowiło na polowaniach, wymagała jakiejś
racjonalizacji. Na jej efekty trafiają archeolodzy, wydobywając ceramiczne
figurki bogów, mieszkańców spichrza.
Od
jakiegoś czasu mamy do czynienia z inną od czysto pokarmowej energią, prądem
elektrycznym. Została ona odkryta tak niedawno, iż nasze mózgi, a wraz z nimi
struktury myślenia, z pewnością nie zanotowały tej drobnej zmiany. A mamy
dzięki poczciwym elektrowniom nie lada nowości — od żarówki, poprzez
tramwaj, po komputer. A dzięki komputerom możemy mieć Internet. Siadamy zatem z naszym mózgiem łowcy — hominida przez ekranem, wpisujemy się na forum
internetowe i, obok wielu owocnych zdarzeń, zaczynają się też dla nas
problemy.
O ileż bowiem
bliższa jest nam osoba, którą widzieliśmy i która nas widziała, od osoby,
która objawia się naszym oczom tylko za pomocą migających na ekranie liter!
Choć na forach omawiamy sprawy nam bliskie, choć spotykamy się na nich z większym
zrozumieniem istotnej dla nas tematyki, niż w świecie niewirtualnym, nasze mózgi
nie czują się usatysfakcjonowane emocjonalnie. Wielu z nas nie przywiązuje żadnego
znaczenia do userów występujących na forach. Choćby ktoś nas kiedyś
zachwycił jakąś mądrą wypowiedzią, mało co nas powstrzyma, gdy innym
razem wprawi nas w szał poglądem od naszych odmiennym. Stajemy się wtedy
cyfrowymi drapieżnikami, na taki poziom agresji nie pozwolilibyśmy sobie nigdy w życiu codziennym. Brak widoku czyjejś twarzy, brak zapachu, brak barwy głosu
sprawia, iż nasze instynkty nie dyktują naszym mózgom trybu empatii. Nasza
tolerancja dla odmienności staje się przez to w wirtualnym świecie minimalna.
Być może
przez to wielu użytkowników forów internetowych kocha wieczny, cyfrowy
karnawał, czyli maski — nicki. I może dlatego facebook, gdzie można
prowadzić wcale poważne dyskusje z kimś nie w pełni anonimowym święci
takie triumfy. Ale i on jest pewną namiastką prawdziwej prerii zbieraczy. Tam z kolei stajemy się zbyt ostrożni. Agora jest jednak za duża, ktoś inny może
podejrzeć nasze społeczne strategie, a jak twierdzi choćby Dunbar, wybitny
antropolog ewolucyjny, jesteśmy w stanie obsługiwać tylko pięć osób jako
bardzo bliskich znajomych, po czym (zgodnie z liczbą dunbara) zataczamy coraz
dalsze kręgi, aby wreszcie objąć liczbę 150 osób, największą, co do
jakiej możemy mieć choćby minimalne, emocjonalne zobowiązania.
Dlatego
facebook niekoniecznie jest miejscem, gdzie chcemy dyskutować w pogłębiony
sposób. Wolimy jednak bezpieczną anonimowość forów internetowych. Tu, dzięki
naszym karnawałowym maskom, możemy pozwolić sobie na pewność i radykalizm,
które podpowiadają nam nasze instynkty. Nasze mózgi są podświadomie
przekonane, iż z cyfrowego drzewa nie zerwie się banana, można zatem
spokojnie karczować internetowe dżungle, nie troszcząc się o ich wirtualny
ekosystem. Osoby, z którymi nieraz prowadzimy wieloletnie dyskusje przez
Internet, dla naszych łowiecko — zbierackich mózgów nadal nie istnieją
jako odrębne byty, chyba, że zdecydujemy się z kimś spotkać w rzeczywistości.
Choćbyśmy nie wiadomo jak mocno walili się w nieco kosmate czoło, nie wmówimy
sobie czegoś, co jest w gruncie rzeczy zgodne z prawdą. Otóż wartość
merytoryczna rozmowy prowadzonej w środowisku wirtualnym i realnym jest taka
sama! Myśli napisane na ekranie mogą być tak samo cenne, jak te
wypowiedziane. A nawet cenniejsze, bowiem nie za często zgromadzimy wokół
siebie tylu ciekawych ludzi, ile oferuje nam Internet. Cóż z tego, skoro małpi
instynkt jest nie do przeskoczenia...
Gdy widzę w Internecie, na forach dyskusyjnych gwałtowne spory, niekiedy pojawiające się
nawet pomiędzy osobami, które już od lat wymieniały poglądy w nader
ciekawych tematach, gdy widzę, jak niektóre wielkie kłótnie kończą się
opuszczeniem forum na zawsze, robi mi się bardzo smutno. Czy rzeczywiście nie
możemy sobie zdać sprawy z rządzących nami instynktów, które często dość
błędnie oceniają zdarzenia i otoczenie? Czy nie możemy sobie powiedzieć, iż
nasz mózg nas myli nie przywiązując się do napisanych przez kogoś literek
na ekranie, nie widząc za nimi drugiego człowieka? Chyba bardzo niechętnie
przyznajemy się do rządzących nami instynktów. Wolimy raczej czuć się
doskonali, nawet w Internecie, którego wirtualna rzeczywistość w dwójnasób
obnaża wszystkie nasze umysłowe, atawistyczne ograniczenia.
Być może
jednak warto, przed kolejnym atakiem taniej, często anonimowej dumy, spróbować
popracować nad sobą, to znaczy uwierzyć trochę w wyniki badań psychologii
ewolucyjnej i zwrócić uwagę na możliwe w naszych sposobach myślenia i reakcjach emocjonalnych atawizmy (bowiem instynkt szanujący rozmówcę w realności
bardziej niż tego dostępnego przez Internet to właśnie modelowy atawizm).
Moim zdaniem, jeśli chce się uczciwej dyskusji na forum internetowym warto zdjąć
maskę, warto się przedstawić. Oczywiście, wiele się ryzykuje, bowiem nie
wszyscy tak robią i ktoś zamaskowany tym chętniej może się wyżyć nad osobą
już nieanonimową. Tym niemniej
jest to świetny sposób aby okiełznać samego siebie, bo w jakimś sensie
zawarty w każdym z nas gatunkowy instynkt nie jest zjawiskiem nad którym łatwo
nam świadomie zapanować. Zbieracz — łowca ukryty w nas będzie się
zachowywał ostrożniej wiedząc, iż widzą go inni. Być może jeszcze większy
sukces odniesie ktoś, mogący i bez zdejmowania maski (co rzeczywiście bywa
ryzykowne) zapanować nad sobą. Ale niech zostawi ocenę, tego, czy mu się udało
innym… Mało kto jest dzikusem we własnych oczach...
W
innym wypadku pobyty na forum, gdzie panuje za dużo agresji (bo dopadły
klawiatur małpoludy, którymi w dużej mierze nadal jesteśmy) zamieniają się w tanie wakacje. Radykalni i pewni siebie, starannie zakryci maskami, bawimy się
wtedy w pewnych siebie rewolucjonistów i nie znoszących sprzeciwu znawców,
aby po odejściu od komputera z podkulonymi ogonami pójść z naszymi krewnymi
do kościoła, na chrzest itp. itd. Bo choć z wujem Janem nie zamieniliśmy w życiu dziesięciu zdań, to widzieliśmy go, dotykaliśmy jego prawicy etc., zaś z osobą, z którą wiedliśmy w Internecie wieloletnie dyskusje nigdy się nie
spotkaliśmy „na żywo". „I ona jest nieprawdziwa" — mówią nam nasze
mózgi małpoludów w drodze do świątyni, gdzie stoją spichrzowe figurki...
Bibliografia:
Robin Dunbar, Pchły,
plotki a ewolucja języka, Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2009
Robert Foley, Zanim
człowiek stał się człowiekiem, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa
2001
« Społeczeństwo informacyjne (Publikacja: 07-11-2011 )
Jacek TabiszPrezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Historyk sztuki, poeta i muzyk, nieco samozwańczy indolog, muzykolog i orientalista. Publikuje w gazetach „Akant”, „Duniya” etc., współtworzy portal studiów indyjskich Hanuman, jest zaangażowany w organizowanie takich wydarzeń, jak Dni Indyjskie we Wrocławiu. Liczba tekstów na portalu: 118 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Klerykalizacja, czy sekularyzacja? | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7514 |
|