|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Organizacja i władza » Watykan i papiestwo
Joseph Ratzinger. Kryzys pontyfikatu - wywiad z watykanistą Marco Politim [1] Autor tekstu: Agnieszka Zakrzewicz
— O czym jest książka „Joseph Ratzinger. Kryzys
pontyfikatu" i dlaczego zdecydował się Pan ją napisać?
-
Myślę, że my dziennikarze musimy być jak sejsmografy, które ostrzegają
gdy ziemia się trzęsie. Dlatego też, kiedy jakiś rząd, zarząd spółki
czy nawet przywódcy religijni wchodzą na drogę stagnacji oraz niemożności
zarządzania, powinniśmy ostrzegać o tym, gdyż to prowadzi do kryzysu.
Wielokrotnie,
nawet we współczesnych czasach, wydarzyło się, że wielcy statyści, którzy
na początku cieszyli się ogromną popularnością i poparciem — myślę na
przykład o Gorbaczowie, czy Obamie — mieli później trudności w rządzeniu.
Okazywało się, że nie potrafią stanąć na wysokości zadań, które się
przed nimi pojawiły. Można doceniać i szanować tych polityków.
Dziennikarz ma jednak obowiązek informować o tym, co nie funkcjonuje. Członek
jednej z delegacji zagranicznych, które odbyły spotkanie z Benedyktem XVI,
stwierdził, że pojawiły się widoczne zaburzenia w funkcjonowaniu Watykanu.
Dlatego poczułem się w obowiązku opowiedzieć tę historię. Książka nie
jest stereotypową oceną Benedykta XVI — czy jest on konserwatorem, czy papieżem
postępowym, czy jest dobry, czy zły. Jest świadectwem kryzysu rządów.
Dlatego wybrałem tytuł: „Joseph Ratzinger. Kryzys pontyfikatu".
— W wielu recenzjach książki, które ukazały się we Włoszech pojawia się
stwierdzenie, że opisuje ona „upadek pontyfikatu". To mocne słowa.
Niezależnie od sympatii osobistych — bo w książce widać, że Ratzinger
cieszy się Pana sympatią — czy watykańskie rządy upadły już tak nisko,
że trudno będzie się podnieść i wyjść z kryzysu?
-
Moja książka opisuje poważny kryzys rządów papieża — ja wolę z większą
ostrożnością używać słowa upadek, gdyż jak długo papież rządzi mogą
wydarzyć się jeszcze pozytywne niespodzianki. To nie jest koniec
pontyfikatu, lecz jego kryzys. Jesteśmy świadkami różnych fenomenów, mówiących o tym. Z jednej strony spadła popularność Benedykta XVI — po dwóch latach
ten papież stracił 2 mln wiernych, przybywających regularnie na Plac św.
Piotra lub do Castelgandolfo. Z drugiej strony obserwujemy, że Watykan nie ma
wpływu na politykę międzynarodową. Pomyślmy o tym, jak wielką rolę
odgrywał Jan Paweł II w Ameryce Łacińskiej, w Europie Wschodniej, czy na
Bliskim Wschodzie. Temu pontyfikatowi brakuje wizji geopolitycznej. Od 11
miesięcy trwa „arabska wiosna" i dzieje się wiele ważnych rzeczy w Tunezji, Libii, Egipcie, a papież Niemiec nie powiedział nawet jednego
istotnego słowa na ten temat, podczas gdy papież Polak przez ponad ćwierć
wieku prowadził dialog ze światem muzułmańskim. Wojtyła przyzwyczaił nas
także do formy potrójnego dialogu — chrześcijanie, muzułmanie, Żydzi.
-
Właśnie to, co uderza najbardziej w pontyfikacie Benedykta XVI to brak wrażliwości
ekumenicznej. Ratzinger podjął działania, które podważyły i w pewnym
stopniu zniszczyły 27 lat wysiłków Wojtyły. Należy do nich przywrócenie
modlitwy za Żydów, odwołanie ekskomuniki dla Lefebrystów (wśród których
był także biskup negacjonista), przemówienie w Ratyzbonie, za które
Ratzinger musiał przeprosić muzułmanów. Dlaczego papież Niemiec popełnia
takie polityczne błędy?
-
Przede wszystkim o tych faktach nie należy zapominać. Mamy krótką pamięć, a wierni często zbyt wiele wybaczają papieżowi. Niestety podczas sześciu
lat swojego pontyfikatu, Benedykt XVI przechodzi nieustanne kryzysy, wpada z jednego konfliktu w drugi. Coś takiego nie miało miejsca na przestrzeni
ostatnich stu lat papiestwa. Te kryzysy piętrzą się i przerastają go.
Ratzinger wszedł w poważny konflikt z muzułmanami. Jest w nieustającym
konflikcie z Żydami, za dopuszczenie w 2008 r. do powszechnego odprawiania
Mszy świętej w rycie
trydenckim z modlitwą o nawrócenie Żydów, za rehabilitację Piusa XII, za
zdjęcie ekskomuniki z biskupa negacjonisty Williamsa.
Przede
wszystkim jednak wszedł w konflikt ze światem katolickim — właśnie za
przywrócenie mszy przedsoborowej. Różnica pomiędzy rytem trydenckim, a rytem zreformowanym po Soborze Watykańskim II przez Pawła VI polega nie tyle — jak myśli się powszechnie — na tym, że jest odmawiana po łacinie, lecz
na tym, że kapłan stoi odwrócony tyłem do wiernych i pełni rolę
jedynego, wybranego pośrednika pomiędzy Bogiem a jego ludem. W rycie
reformowanym natomiast kapłan stoi za ołtarzem, odwrócony twarzą do
wiernych, co podkreśla funkcję wspólnoty w Bogu i równości przed nim. To
wielka metafora tego pontyfikatu.
Zbliżenie z Lefebrystami było następnym powodem zwaśnienia świata katolickiego, bo
wielu katolików nie zgadza się na to, aby papież szedł z nimi na kompromis
bez zażądania od nich, by zaakceptowali postanowienia Soboru Watykańskiego
II.
Kolejny
konflikt, to konflikt ze światem naukowym i z rządami wielu państw, podłożem
którego jest AIDS.
Ostatni,
najbardziej widoczny kryzys tego pontyfikatu to oczywiście kwestia pedofilii.
Benedykt XVI zdobył się na odwagę, aby wreszcie powiedzieć, co jest złego w Kościele i zaproponować zmiany. W swoim liście do biskupów irlandzkich,
zarzuca im, że postąpili źle ukrywając zbrodnie, mówi, że księża
powinni stanąć także przed sądami cywilnymi i przede wszystkim mówi, że w centrum uwagi powinny być ofiary, a nie źle pojęte dobro Kościoła.
Jednak po tych odważnych i dobitnie wypowiedzianych słowach, po spotkaniach z ofiarami księży-pedofilów w różnych krajach, brakuje konsekwentnego
działania i realizacji obietnic. Nie zostały otwarte archiwa watykańskie,
nie zdecydowano się jeszcze na otwarcie wielkiego dochodzenia międzynarodowego
we wszystkich diecezjach, aby odkryć zatuszowane przestępstwa. Przede
wszystkim jednak — do tej pory nie zostało otwarte dochodzenie we Włoszech,
których Episkopat zależy bezpośrednio od papieża. Do dziś nie powołano w tym kraju komisji kościelnej lub kościelno-państwowej, która przeprowadziłaby
dochodzenie w sprawie pedofilii — tak jak to miało miejsce w Niemczech, Belgii, Austrii czy Irlandii i Stanach. Nie został mianowany żaden
biskup, odpowiedzialny na szczeblu krajowym za weryfikowanie zgłoszeń o przestępstwach seksualnych popełnionych przez księży i nie ma telefonu,
pod który mogłyby dzwonić ofiary.
W
2010 roku, podczas konferencji w Watykanie na temat pedofilii we Włoszech,
powiedziano nam, że jest 100 przypadków. Kiedy dziennikarze prosili o bardziej konkretne informacje — czy ci księża zostali skazani lub
przynajmniej oddaleni ze stanu duchownego — nie udzielono im ich do tej pory.
Na
tym polega sprzeczność tego pontyfikatu — z jednej strony mamy światłego
teologa i świadomego intelektualistę, z drugiej natomiast całkowity brak
umiejętności przekładania słów na czyny.
-
Kryzys pontyfikatu Benedykta XVI wywołany przez pedofilię kościelną to
temat na osobną książkę. Biorąc jako przykład Irlandię — najbardziej
katolicki kraj Europy, który ostatnio wszedł w poważny konflikt z Watykanem, tam pedofilia kościelna była fenomenem udokumentowanym i ukrywanym od lat 40. ubiegłego wieku — czyli zanim Ratzinger został papieżem.
Jak to możliwe, że prawda nie wyszła na jaw wcześniej? Kto za to jest
odpowiedzialny?
-
Kilka rzeczy musimy powiedzieć jasno. To prawda, że ponad 60% przypadków
pedofilii ma miejsce w rodzinach. Prawdą jest też, że do wielu aktów
przemocy seksualnej dochodzi w w środowiskach młodzieżowych, w internatach, w domach dziecka, w więzieniach dla nieletnich. Jednak tak, jak powiedzieli
sami najwyżsi przedstawiciele kościoła amerykańskiego — którzy jako
pierwsi zajęli się analizą fenomenu pedofilii kościelnej — przypadek, że
także w instytucjach Kościoła katolickiego dochodzi do przestępstw
seksualnych, wymaga szczególnego napiętnowania, gdyż Kościół katolicki
przepowiada systematycznie czystość, nakazuje swoim kapłanom żyć w celibacie i zawsze proponuje siebie jako gwaranta moralności.
Przestępstwa
pedofilii w Kościele katolickim odbywały się systematycznie przez wieki i przez ostatnie dziesięciolecia udokumentowano ich systematyczne ukrywanie. Do
tej pory nigdy nie myślano o ofiarach, lecz o obronie dobrego imienia
instytucji. To potwierdził oficjalnie papież Benedykt XVI.
W
samej diecezji monachijskiej (gdzie Ratzinger był arcybiskupem), od lat 50.
ubiegłego wieku do 2010 r,. komisja niezależna powołana przez aktualnego
arcybiskupa kard. Reinharda Marxa, odkryła ponad 300 przypadków nadużyć
seksualnych popełnionych przez kler oraz to, że przestępstwa seksualne były
systematycznie ukrywane, że zniknęła dokumentacja w niektórych przypadkach a w innych została sfałszowana. Podkreślmy to — nigdy tam nie brano pod
uwagę dobra ofiar, lecz tylko dobro Kościoła. To wszystko wydarzyło się
tylko w diecezji papieskiej — wyobraźmy więc sobie, co może wyjść na światło
dzienne, gdyby zaistniała wreszcie wola powołania niezależnej komisji międzynarodowej.
Episkopat
niemiecki, który dziś podchodzi najbardziej poważnie do spraw pedofilii,
zdecydował się na powołanie niezależnej komisji, w której skład wchodzą
także byli policjanci, mający możliwość kontrolowania akt w archiwach kościelnych i policyjnych. Czegoś takiego oczekuje się na poziomie międzynarodowym, aby
zadośćuczynić ofiarom. Jeżeli papież nie potrafi doprowadzić do powołania
komisji i przeprowadzenia dochodzenia międzynarodowego, oznacza to, że nie
ma odpowiedniej siły, by rządzić Kościołem.
-
Od wybuchu skandalu pedofilii upływają już prawie dwa lata. Presja medialna
trochę spadła, na światło dzienne zaczyna wychodzić jednak coraz więcej i coraz bardziej drastycznych faktów. Dziennikarze, którzy śledzą sprawę
od początku i mniej powierzchownie, zaczynają zadawać sobie pytanie: jak to
możliwe, że Jan Paweł II nic nie zrobił?
-
Znając osobowość Wojtyły, wydaje mi się, że papież Polak zajęty
innymi, wielkimi sprawami, nie wiedział, że problem urósł, aż do takich
rozmiarów. Wielu rzeczy mu nie powiedziano, zwłaszcza już pod koniec
pontyfikatu, gdy był chory. Za to odpowiedzialność ponoszą jego najbliżsi
współpracownicy.
Weźmy
przykład Marcial Maciela Degollado. Już w latach 80. dwudziestego wieku
wysunięto publicznie pierwsze oskarżenia, a 10 lat później, Watykan miał
już w ręku wszystkie dowody, aby otworzyć proces kanoniczny. Jeżeli do
niego nie doszło, myślę, że to właśnie z powodu, że nie powiedziano
Wojtyle całej prawdy. W tym przypadku, odpowiedzialność ponosi watykański
sekretarz stanu kard. Sodano i osobisty sekretarz papieża — kard. Dziwisz.
Mamy
ważne świadectwo — kard. Christoph Schönborn, arcybiskup Wiednia,
powiedział, że w przypadku kard. Hansa Hermanna Groëra, poprzedniego
arcybiskupa stolicy Austrii, który był w centrum skandalu pedofilii,
Ratzinger chciał zareagować, ale uniemożliwiła mu to watykańska
„partia dyplomatyczna".
1 2 3 Dalej..
« Watykan i papiestwo (Publikacja: 17-12-2011 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7622 |
|